Wracasz do domu po pracy. Wieszasz klucze i płaszcz, rzucasz torbę na stolik. Robisz sobie kawę i na szybko ogarniasz coś do jedzenia. Pizza z mrożonki? A może gotowe danie z mikrofali? Dla jednej osoby „nie opłaca się gotować”, tak to sobie tłumaczysz. Padło na pizzę.
Siadasz z telefonem w ręku i scrollujesz fejsa. Ktoś się zaręczył, jakaś koleżanka zmieniła profilowe. Przyglądasz się i nie masz pojęcia kim ona jest. Może to ktoś z podstawówki?
Za oknem szaro, nie masz ochoty nigdzie wychodzić. Coraz częściej zostajesz w pracy klepać nadgodziny, bo w sumie nie masz nic lepszego do roboty.
Odpalasz instagram.
Kaśka znowu była na wakacjach. Tej to się w dupie poprzewracało! Wiecznie wyjazdy i wyjazdy. Wzięłaby się za coś pożytecznego. Co ona sobą w ogóle reprezentuje? Skończyła tylko technikum fryzjerskie i jakieś kursy paznokci. Nie ten poziom co Ty, po studiach. Jakie to niesprawiedliwe, zawsze miała gorsze oceny niż Ty.
A mimo to, patrząc na jej uśmiechniętą twarz na wspólnym zdjęciu z mężem coś Cię kłuje.
Scrollujesz dalej.
Owsianka z poukładanymi pięknie bananami, malinami i orzechami. Kto ma na to czas? Kto ma pieniądze na orzechy nerkowca?
Prawdziwi ludzie tak nie żyją. Przecież idealne życie z instagrama nie ma sensu.
Fit-laska pręży brzuch. No ładny ładny, ale to pewnie geny. Klikasz w jej profil, a tam 5 tysięcy serduszek pod zdjęciem z jej przemiany- po lewej kulka 20kg większa niż ta fit-laska z dzisiaj.
KURWA.
Scrollujesz dalej, bo co masz lepszego do zrobienia dzisiaj? Zaraz odpalisz po raz kolejny „Plotkarę”, ale jeszcze chwilka.
Jakaś blogerka znowu w tropikach, inna dziewczyna robi sobie zdjęcie w pięknej sukience.
Phi, pewnie zrobiła fotkę i przeskoczyła w coś wygodnego. Kto w ogóle ma czas i pieniądze na te hybrydy, sukienki, kto chodzi w szpilkach?
Sfrustrowana wyciągasz pizzę z piekarnika i zasiadasz przed kolejnym odcinkiem serialu, zastanawiając się nad niesprawiedliwością tego świata.
Dlaczego ich życie jest takie udane, a Twoje nie?
Ustawiasz rano trzeci raz drzemkę i niezbyt szczęśliwa rzucasz się pod prysznic. Za długo spałaś- trudno, w ruch idzie dzisiaj suchy szampon. Znowu nie zdążyłaś zrobić śniadania – w końcu „jeszcze tylko jeden odcinek” i jakoś tak zeszło, że obejrzałaś trzy. No ale ten Chuck Bass, on jest taki przystojny! Powinnam mieć takiego faceta! – myślisz, ale złośliwy krytyk w głowie przypomina ci, że nie ta liga. Schodzisz myślami na ziemię i wsiadasz do autobusu.
Skąd się biorą ci wszyscy ludzie?! Znowu nie ma gdzie usiąść.
W biegu kupujesz gotową kanapkę za 3,50 i szukając drobnych zdzierasz sobie lakier z paznokcia. Prosisz kasjerkę o 30 sekund i porywasz z półki randomowy lakier w odcieniu zbliżonym do tego, co masz na sobie w tej chwili.
Uf, chyba się udało.
W pracy jak to w pracy. Podczas przerwy obgadasz z Olką Zosię z działu obok, Olka obgada ciebie do Zosi. Dzień jak co dzień.
Wracając do domu kupujesz gazetę za 4.99 – poczytasz w drodze powrotnej. Niestety jak na złość – przyjechał pełny. Stojąc piszesz na szybko status o tym, jak to ludzie się nie myją i śmierdzą. W odróżnieniu od Twojego nowego profilowego – zbiera mnóstwo lajków. Odświeżasz fejsa całą drogę, obserwując przybywające reakcje.
Przekręcasz klucz w drzwiach, rzucasz torbę, ściągasz buty. Zaraz odpalisz kolejny odcinek serialu. Jeszcze tylko zmywając makijaż staniesz w łazience na wadze i stwierdzisz, że od jutra przechodzisz na dietę. Odpalasz instagram, w myślach krytykujesz beznadziejne życie na pokaz. Ale jakaś mała część ciebie krzyczy, że to twoje życie jest beznadziejne.
Chcesz uciszyć wewnętrznego krytyka kolejnym odcinkiem serialu, ale Magda z Tomkiem pytają na messengerze, czy mogą do Ciebie jutro wpaść. Omiatasz wzrokiem mieszkanie z przerażeniem, ale odpisujesz szybko „TAK!”.
Zanim się rozmyślą.
Porzucasz serial, musisz zacząć sprzątać, bo wstyd. Wyskakujesz do sklepu po składniki na muffinki i kurczaka w curry. Z tyłu szafki wyciągasz ładne talerze i ozdobne filiżanki. Skaczesz nad tym cały wieczór.
Ozdabiasz muffinki tą posypką, której zawsze było ci szkoda i wkładasz je w ładne papilotki z serduszkami.
Gdy przychodzą goście, przepraszasz za bałagan (mieszkanie wysprzątane na błysk) i serwujesz im misternie przygotowany posiłek (Och, to nic takiego, często piekę muffinki). Po wyjściu gości znowu chowasz ładne talerze na tył szafki i plujesz sobie w brodę, że nie zrobiłaś im zdjęcia- zmarnowałaś posypkę zupełnie bez sensu. Ciekawe ile miałoby lajków?
Wskakujesz w wyciągnięty t-shirt i idziesz spać. Jutro czeka cię kolejny, przeciętny i przewidywalny dzień. Tylko dlaczego czujesz, że masz beznadziejne życie?
A może to nie życie jest beznadziejne, a Twoje wybory?
Poor choices → poor life.
____
Miałam kiedyś koleżankę, której rodzice nie mieli hajsu z powodu trudnej sytuacji losowej kiedyś i życiowej nieporadności później. Nigdy nie narzekała, że nie stać jej na piękne ubrania – wyszukiwała perełki w lumpeksach. To jedna z bardziej stylowych osób, jakie kiedykolwiek znałam. Stawiała wyłącznie na klasyki – białe koszule oraz czerń, szarości i granat. Wyglądała elegancko i z klasą, nikt nie odgadł by jej statusu społecznego ani pochodzenia. Całą swoją postawą życiową zdawała się śpiewać What the hell am I doing here? I don’t belong here.… I rzeczywiście – szkoła rejonowa była przymusowym przystankiem w jej życiu. Poszła dużo wyżej – nigdy nie uwierzyła, że jej historia już została przez kogoś napisana. Od zawsze zachowywała się tak, jakby zasługiwała na coś więcej.
Może Twoje zakupy na poprawę humoru, czyli sweterek kupiony zupełnie bez celu i sensu i kolejna torebka, która rozpadnie się po trzech miesiącach, to są właśnie „poor choices”? Moja „blogowa siostra” kupuje perełki w lumpach, chociaż nosi torebkę Prady (w linku przykładowe). Jaki był jej plan aby kupić pierwszą markową? Sprzedać wszystkie sieciówkowe i chodzić z ekotorbą. Tu nie chodzi o pieniądze, a o życiowe wybory.
Zobacz też :
7 wskazówek jak szybciej podejmować decyzje
Może jednak te hybrydy, to wcale nie taki głupi pomysł? Przelicz ile lakierów masz w szufladzie i ile mogły kosztować. Zużyjesz je wszystkie? Może korzystniej wyjdzie zestaw na spółkę z koleżanką?
Czy wszystko trzeba posiadać na stałe? Może czasami rozsądniej jest kupować dostęp do usługi? Abonament na książki albo na muzykę zamiast płyt. Kiedyś przeliczyłam, że posiadanie drukarki zupełnie mi się nie kalkuluje a ja nie drukuję aż tyle, by koszt eksploatacji się zwrócił. Drukuję w punkcie ksero, nie mam daleko.
Ile takich czasopism „do pociągu” kupiłaś w zeszłym roku?
Oszczędzasz na orzechach do owsianki, by chwilę później kupić kanapkę za 3,50. Czy widzisz w tym logikę?
Zrobienie kanapki to nie jest wielka filozofia. Wystarczy wstać na czas. I(tak, w tej sekundzie jestem hipokrytką, bo jest 26 minut po północy, ale generalnie się staram) jutro na śniadanie zjem ładne kanapki.
Właśnie po to scrolluję instagram – by motywować się na wesoło. I nawet nie wiecie jaka to radość, gdy jednego dnia wrzucam na stories swoje frytki z batata, a potem dostaję 14 wiadomości na priv, że dzisiaj też jedliście.
Chciałabym żyć tak, jakby codziennie wbijali do mnie goście.
Wstyd Ci przed gośćmi? Okej, ale przed sobą już nie jest ci wstyd?
Wrzesień to mój miesiąc walki z bylejakością.
Nie jestem byle kim. Nie będę traktować się byle jak.
Czy ktoś kojarzy jeszcze moje wyzwanie 100 dni bez spodni?
To teraz czeka mnie 30 dni walki z byle jakim życiem.
Życie jest za krótkie na bawełniane gacie. To metafora, która idealnie oddaje moją życiową filozofię. Bawełniane majtki też są przecież spoko, o ile nie są gaciami.
Nie mówię o tym, by nosić szpilki każdego dnia. Być może najlepiej czujesz się w koszuli i jeansach – super! Idź w to i zakładaj najlepsze ubrania bez okazji. Ja czasami zakładam płaskie buty*, wielki sweter i zwykłą spódniczkę – w wersji codziennej też mogę czuć się kobieco.
Ten miesiąc to dla mnie drobne zmiany, które razem powinny złożyć się na większy efekt:
– smoothie każdego dnia (pite z ładnej szklanki, butelki albo kieliszka)
– upieczenie przynajmniej 2 x ciasta lub babeczek
– zapiekanki i inne dania na szybko max. 3 x w ciągu całego miesiąca. Jeśli nie mam czasu ugotować – zjem coś dobrego na mieście.
– kino, muzeum, inne przygody z kulturą – minimum 4x
– szminka, makijaż – codziennie
– ruch fizyczny – codziennie, a jak nie mogę – 10 tys. kroków
– mniej czasu przed komputerem
Plan uznam za zrealizowany, jeśli wykonam 80%.
Kto jest ze mną? :))
Zasługujesz na to, co najlepsze.
Traktuj się jak najlepszego gościa.
Warto!
Zasługujesz na to, co najlepsze.
Traktuj się jak najlepszego gościa.
Warto!
Sukienka (klik)
Polecam też
10 rzeczy do zrobienia we wrześniu
*przez Refunder taniej
Znasz kogoś, kto żyje tak jak w tekście? Udostępnij lub polub -może zobaczy, przemyśli, wejdzie do gry :*
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin
Uściski, Ania
Na Instagramie obserwuję Cię już od jakiegoś czasu, ale dopiero dziś weszłam [ponownie] na bloga…i trafiłam na tekst, który idealnie odzwierciedla mój obecny stan umysłu. Przestałam wydawać pieniądze na hybrydę u kogoś [za 40zł, czyli i tak o połowę taniej niż w lokalu) i..sama zainwestowałam w zestaw z lampą. I jestem mega szczęśliwa, bo to ogromna oszczędność zarówno pieniędzy jak i czasu. No i mogę sobie poprawiać wszystko tak jak chcę 🙂 Poza tym, wybrałam się w końcu na basen i zainwestowałam w naukę – a takie rzeczy zawsze się zwracają. W sumie dużo oszczędzam na ubraniach, bo też w… Czytaj więcej »
Ja wyznaje filozofię sukienkową, nic tak nie robi dnia jak odrobina pewności siebie i dobra kiecka
Jaaa! Wchodzę w to! Oczywiście przygotuje swoją listę walki z #bylejak 😎✌️
Tekst daje do myślenia aczkolwiek przeraza mnie ten dzisiejszy zagubiony instagramowy styl życia.
Hej. Twojego posta czytałam już rok temu, ale po jego przypomnieniu zrobiłam rachunek sumienia. Porządki- jestem bałaganiarzem od zawsze, ale od jakiegoś czasu staram się żeby było „jako tako”. Burdel zaczął mnie frustrować. Ze względu na pracę, po której czasem ledwo palcem ruszę , jem sporo gotowców , ale zauważyłam ze to mi nie służy i staram się wybierać gotowce z lepszym składem lub gotować np zupę, która wystarczy na dwa dni. Paznokci nie mogę malować również ze względu na pracę, ale mam na sobie chociaż minimalny makijaż. Myślę, ze trudno przeskoczyć od razu z bylejakości do jakości poziom plus… Czytaj więcej »
Tekst może stary ale nadal aktualny. Dał mi kopa w tyłek w tym momencie bo trochę się taka stałam.
Czas z tym powalczyć. Jesteś taką inspirującą osobą. Pisz dalej 😉 Pozdrawiam Cię serdecznie Aniu. Pokazujesz, że można żyć na własnych zasadach i to zależy tylko od nas samych.
Świetny, niezwykle inspirujący wpis Aniu 😊 i święta racja! Tak łatwo jest nam popaść w beznadziejność dnia codziennego! A przecież zazwyczaj niewiele potrzeba, aby odmienić swoje życie na lepsze, czyż nie? Wstanie te 15 min wcześniej, aby przygotować zdrowe śniadanie (zdrowe wcale nie oznacza drogie!) tylko nam zaprocentuje w przyszłości. Kiedy zaś otaczają nas ładne rzeczy, mamy dużo lepszy humor, a wtedy cały świat wydaje się nam sprzyjać! Mnie zrozumienie tego zajęło parę dobrych lat.Teraz wiem już jak ważne jest docenianie tych małych rzeczy i chwil, z których przecież w większości składa się nasze życie. Nie ma sensu na nich… Czytaj więcej »
Tak bardzo teraz potrzebowałam tego wpisu. Dziękuję ❤️