Jak wyglądał mój tydzień? Jeśli wierzyć zasadzie „pic or it didn’t happen” – to mój tydzień nie istniał. Nie nosiłam ze sobą aparatu, nie pstrykałam za bardzo zdjęć, nawet snapów było mniej. Powód? Och, trochę wstyd mi to pisać.
Cześć, mam na imię Ania, mam 25 lat, jestem w trakcie „robienia doktoratu” i gram w wolnych chwilach w Pokemon Go.
Zupełnie serio – nie żałuję ani minuty mojego eksperymentu z graniem w Pokemony. Ani jednej.
Z lipcowej listy zrobiłam wszystko poza remontem. Chociaż…
pisałam że:
„Chcę zrobić remont w moim pokoju. Chociażby dlatego, że zagospodarowanie małej przestrzeni to wyzwanie, a muszę się sprawdzić zanim uzbieram solidny wkład własny na kawalerkę. Bo może jednak wolę zbierać na działkę.Ten wydatek jest irracjonalny, bo kasa mogłaby iść na ten nieszczęsny wkład. Ale wiem, że remonty uczą i tego potrzebuję.”
Planowanie tego remontu przyprawiało mnie o mdłości. Nie mam wielkiej przestrzeni, ale traktuję ją bardziej jako bazę wypadową. Myślałam że pozbycie się jednego mebla, przemalowanie ściany na biało i małe przemeblowanie załatwią sprawę. Tymczasem trafiał mnie szlag. W kilka dni zrozumiałam, że ja – wychowana w domu z ogródkiem czułabym się w mieszkaniu jak… jak drzewko w doniczce, które nie może zapuścić mocnych korzeni i się rozwijać. Uschłabym.
Dom w którym mieszkam jest dość stary i ciągle coś trzeba wymieniać czy naprawiać. Dom to skarbonka bez dna. Dom to obowiązki i wszystko na twojej głowie i na twój koszt.
Ale przed blokiem nie zrobię sobie grilla,a w ciasnym mieszkaniu nie pokręcę hula-hoop. Nie zerwę o świcie malin i nie wypuszczę kota przez okno wiedząc, że nic mu nie będzie bo ma gdzie biegać. Nie wyjdę z psem przed dom nie trzymając go na smyczy. Nie narwę sobie malin o piątej rano wychodząc po nie boso… Nie powiszę na hamaku, nie poczytam książki w ogrodzie i będę kombinować jak aranżować maleńki balkon o szerokości 2m zamiast porządny taras. Nie…
Ten dom wcale nie musi być duży, właśnie ogarniam wszystkie alternatywne metody budowania –
od domów kopułowych przez domy z bala i inne cuda na kiju. O mały włos nie kupiłam działki.
Nie żebym miała na nią pieniądze – „trochę” mi jeszcze brak. Ale zachęcona tym jak działają moje
wishlisty (przykład z dzisiaj
na instagramie i drugi-lepszy : snapchat (aniamaluje) stwierdziłam że muszę realizować zasadę
dream big. Bo zawsze dostaję od losu dokładnie tyle ile potrzebuję. Zatem koniec z cenzurowaniem własnych pragnień.
W jedną krótką chwilę zrozumiałam, że mieszkanie to super sprawa – ale nie dla mnie. Pojawienie się okazji cenowej (z której ostatecznie zrezygnowałam) uświadomiło mi jak niewiele kapitału mam. I momentalnie wyleczyło mnie z frajerstwa i robienia wielu rzeczy za które należą mi się pieniądze hobbystycznie. Potrzeba automatycznie wygenerowała w mojej głowie setki pomysłów na życie i mam przeczucie że po zakończeniu „urlopu” nie wrócę do dawnych zajęć, chociaż sprawiały mi przyjemność. Chcę czegoś lepszego. Muszę działać odważniej i śmielej.
Tydzień w dużej części spędziłam na czytaniu o prawie budowlanym, analizowaniu cen działek, pozwoleń i budowie domów pasywnych.
Rzecz jasna to marzenie „trochę” poczeka, bo momentalnie poczułam się spłukana i biedna, ale wciąż w głowie brzmi mi ukochana piosenka Dancing Shoes i fragment:
The only reason that you came
So what ya scared for?
Nie może być tak że ja i moje pomysły jesteśmy w stanie waitin’n’waitin’n
Na co ja czekam?
W kilka minut spędzonych na podliczeniu za ile lat zarobię na mały domek zrozumiałam jak bardzo marnuję swój potencjał. I jakim frajerem jestem.
Ale by to zrozumieć, potrzebowałam zresetować mózg. Pisałam wam w wymienionym wcześniej tekście, że chcę ” Częściej i bardziej spontanicznie blogować. Uczyć się dla zabawy jakiegoś języka. Może włoskiego, może hiszpańskiego, może innego. Może pomłócić bez celu w jakąś gierkę.”
I objawiła się gra – Pokemon Go.
Rozkosznie prosta i dająca mi takie poczucie…wolności.
Miesiąc wcześniej, przed „urlopem” nie miałabym czasu na coś takiego. Uczucie że zamiast siedzieć przed komputerem i tworzyć zlecenie biegam za pokemonami jest… oczyszczające. Ale o tej grze będzie osobny tekst ;-).
W tym tygodniu były też moje imieniny.
Wskoczenie w maxi jest takie uwalniające! Pstrykanie przypadkowych zdjęć też. Uczucie, że nic nie muszę, wszystko mogę, wiele chcę.
Krótki top z falbanką (
klik) , wysiadywanie jajek w pokemonach, irracjonalna ilość zjedzonych lodów, udanie się bez specjalnego powodu do Bydgoszczy i Torunia w ramach
bycia turystą u siebie. Spontaniczny spacer do lasu, czytanie świetnej książki (snap!). Teoretycznie nie działo się nic szczególnego, w praktyce… wiele zadziało się w mojej głowie. I dobrze się zadziało.
Poza tym, że znowu dopadł mnie mały gnojek o nazwie gronkowiec. Ale go wykurzę, nie mam żadnych obaw. Nie takie rzeczy się robiło ;-). Ten tydzień był trochę taki:
Trochę zamuliłam z zapisywaniem snapów, ale się staram. Chciałam każdemu serdecznie podziękować za każde miłe słowo. To jest niesamowite ❤❤
❤ Nawet nie wyobrażacie sobie jaka to przyjemność przeczytać coś takiego, gdy przez chwilę czujesz się jak… no czujesz się źle bo uświadamiasz sobie jak niewiele masz kasy i nie wiesz co jest grane że od kilku dni nawala cię głowa 😀
Przepraszam, że nie ma tu wszystkich snapów od Was, ale ten wpis byłby długi jak rolka papieru toaletowego. Kojarzycie akcję #inspiredbyOlfaktoria?
Dorota wymyśliła specjalny hashtag na instagramie by widzieć każdą wiadomość że ktoś kupił lub zrobił coś z jej polecenia. Genialna sprawa, tym razem ja inspiruję się Dorotą i namawiam do hashtagowania przepisów czy zakupów
#zpoleceniaAniamaluje – a to czy ten hashatg wrzucicie na bloga, fejsa, instagram, forum czy jakiekolwiek miejsce gdzie hashtagi nawet nie działają – nie ma znaczenia, już moja w tym głowa by go zobaczyć 🙂 Wykorzystam w tym celu niezawodne
Monitori. Podsumowując – jeśli chcesz bym zobaczyła że czytasz książkę z mojego polecenia, bierzesz udział w wyzwaniu, coś zmieniasz, nie wiem – szyjesz domowy termofor z wypełnieniem z pestek czereśni czy częściej chodzisz w sukienkach – daj mi znać wklejając hashtag
#zpoleceniaAniamaluje – ja nic z tego nie mam poza uczuciem ciepła na serduszku ❤ :).
Przeglądając zdjęcia z tygodnia zauważyłam, że chyba trochę za dużo ćwiczę (bo dieta w normie). Już na See Bloggers kilka osób mówiło mi że schudłam, ale waga jest ok – mam wrażenie że zrobiłam się trochę za „żylasta” a wolę jak jest inaczej :). Sierpień minie mi pod hasłem MASA. Cóż, nie przewidziałam że chodzenie za pokemonami „trochę” zwiększy mój typowy dzienny dystans.
Na bok odsunęłam też marzenie o rowerze. I chociaż podobają mi się piękne Rowery miejskie Le Grand , Plumbike czy Kross to chyba mam inne priorytety finansowe. Cóż, na tym polega niestety dorosłość 😀
(Nie powiem, żeby to było miłe :D)
Ulubiony SNAP:
To co, linki tygodnia?
Na moim blogu:
Z okazji tego ostatniego mam kilka inspiracji konkursowych :).
Przy okazji mam pomysł aby w każdym tygodniu ktoś kto użyje hashatagu #zpoleceniaAniamaluje dostał ode mnie dodatkową niespodziankę. Co Wy na to?
Znalezienie tych konkursów zajęło mi dwie minuty z podlinkowaniem włącznie :).
Inne linki tygodnia:
Na koniec
szczere reklamy 🙂 Chociaż mnie najbardziej śmieszy ta z Ronaldo, wstawiam „Ariel”
W tym odcinku to byłoby na tyle ;-). Peace!
Ja biorę się za masę 😀
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin