Reklamy na blogach, dane z 2006 r. |
O tym, że reklama na blogach przynosi świetne korzyści nie muszę chyba pisać. Do jej zalet bez zbędnego zastanawiania mogę zakwalifikować ogromną siłę przekonywania, moc kreowania marki i trendów, duży zasięg, precyzyjny target i…ekstremalnie niską cenę!
Czasopismo typu Cosmopolitan sprzedaje się w ok. 120 tys. egzemplarzach każdego miesiąca, chociaż i tak myślę, że wydawnictwo zawyża wyniki dla większej sprzedaży powierzchni reklamowej 🙂
Koszt reklamy na stronie to ponad 50 tysięcy złotych. Na rozkładówce ok. 3 razy tyle!
A teraz chwila zastanowienia – ile czytelników miesięcznie mają poczytne blogerki? Więcej niż takie Cosmo, zapewniam.
Do czego piję? Blogerzy do niedawna chlubili się ważną cechą – niezależnością. Uczyniło to ich bardzo opiniotwórczym medium – połowa czytelników blogów uważa, że zawarte w nich treści pozwoliły im podjąć decyzję o późniejszym zakupie towarów lub usług, a aż 25% czytelników blogów przyznaje, że ufa reklamie zawartej na blogach [źródło]. W ankietach blogi już dawno prześcignęły prasę tematyczną (źródło).
Niestety ostatnio ta niezależność została mocno zachwiana – blogerzy-prostytutki psują markę prawdziwym pasjonatom (nie tylko urodowi, dotyczy to wszystkich dziedzin).
Ja rozumiem, że jak jakiemuś blogerowi oferują za „darmo” aparat czy laptop, to wysmaruje megapozytywną opinię. Rozumiem, ale nie popieram!
I nie widzę tutaj różnicy między laptopem, aparatem a tuszem do rzęs za 30 zł! Nie wiem, może taki bloger myśli, że zyskał. Ok, zyskał, niewątpliwie, „za darmo” otrzymał jakiś tam przedmiot. Ale cena jest wysoka – po pierwsze im więcej takich pozytywnych z grzeczności recenzji, tym bardziej spada opinio twórczość blogów. W efekcie tracą wszyscy – firma nie umocniła swojego autentycznego wizerunku, konsument skuszony recenzja nie cieszy się z bubla a bloger traci reputację i zaufanie.
Nie jestem blogerką pełną parą, piszę rzadko, robię kiepskie zdjęcia. Ale jest masa dziewczyn które wkładają w to mnóstwo pracy – zrobienie zdjęć, obróbka, przygotowanie recenzji – nawet jakby wyliczyć po urągającej ludzkiej godności stawce 6 zł za godzinę, to te kosmetyki nie są „darmowe”. Jeśli jakaś firma sugeruje tak w mailu, najlepiej sprowadzić ją na ziemię i z miejsca odmówić współpracy. Także firmom, które wyraźnie sugerują, ze recenzja ma być pozytywna, albo wysyłają byle-co (dwudziestolatce krem dla kobiety 50+ itp.) Jeżeli kiedykolwiek znowu napisze do mnie ktoś w ten sposób – obiecuję opublikować treść maila na blogu.
I ja. Szanujmy siebie i swoją pasję 🙂
Kiedy mowie znajomym, ze pisze blog, zaraz pada pytanie a ile na tym zarabiasz?
jakiś czas temu dostalysmy propozycje jednorazowej wspolpracy, jeden kremik, uzycie i opis, byla to nowosc wiec chetnie przyblizylysmy go czytelniczkom i nie uważam, żeby było w tym coś złego
ale faktycznie, blogi typowo wspolpracowe, ktorych wlascicielki wypisują do firm prosby o darmowe kosmetyki to przegiecie :/ i nagle laier tej firmy jest super mega zarabisty, choc wiem ze mnie zlaci z paznokcia po jednym dniu :///
no, ale coz, firmy zweszyly sprawe i wykorzystują nowe tanie zrodlo reklamy
I.
oj z tymi masowymi komentarzami to fakt- jest w blogosferze jedna specjalistka od nich. Na jakiego bloga nie wejdę, ona już go obserwuje i komentuje 😛
Podpucha? lol 😛