Na zdjęciu jestem ja oraz produkty, które ostatnio dostałam. Kupiłam tylko dwie rzeczy – lampki-kwiatki i telefon. Nawet koc dostałam w paczce PR-owej. Jeśli myślisz, że to wymarzona sprawa, pozwól, że sprowadzę Cię na ziemię.
🍃Koc dostałam w przesyłce od marki Rossmann – miał zachęcić do domowego SPA i chociaż był milutki i lubię te produkty, żaden nie doczekał się wpisu, zdjęcia ani choćby ulubieńców. Ale są marki własne rossmanna, które wielbię i wielbić będę nadal. Isana, Alterra, Babydream – lubię, szanuję, polecam.
🍃Liść – zapłaciłam za niego bonem, który dostałam od Westwing. Nie współpracujemy już, ale czasami do nich zaglądam.
Nie mogę polecać „byle czego”. Ufacie mi! Piszę tylko o najlepszych.
🍃Tołpa jest przykładem czegoś, co może i super by się sprawdziło, ale nie trafiło na właściwy czas. Bywa i tak
A poduszka jest prezentem, tak po prostu.
(to moja luźna interpretacja zapytania młodziutkich dziewczynek, które wpisują w google
Jak dostawa paczki od firm? Od ilu odsłon/follow można mieć współprace?
Mogłabym tego dostawać 10x więcej. Nie chcę, ale to nie jest trudne, zdradzę ci super prosty przepis z którego korzysta wiele osób.
Zakładasz konto na instagramie, kupujesz sobie followersów z Pakistanu czy co tam jest teraz tanie. Pykasz like za like, follow za follow. Trafiasz do kółek wzajemnej adoracji i komentujecie sobie nawzajem, że super, że ślicznie, że ładnie, że wow, kusisz, jeszcze nie miałam nic z tej firmy. Znajdziesz te konta bez problemu.
Dostajesz jakieś pierdoły, wrzucasz z nimi zdjęcie. Kocyk, świeczki, kubeczek, jakieś listki, jakieś bibeloty obok tak od niechcenia leży sobie super zestaw kremów do twarzy. Powtarzasz w kółko.
Nadprogramowe #darylosu sprzedajesz na allegro, część rzucasz na rozdanie po którym przybywają ci followersi. Pieniądze z allegro inwestujesz po części w boty, po części w followersów.
Piszesz do firm z prośbą o „przesyłeczki”.
Widzisz analogię?
No ja tak nie chcę. Być galerianką blogosfery to do dupy sprawa.
Jeśli kogoś razi słowo „dupa” to chciałam powiedzieć, że nawet Mozart ma na swoim koncie utwór „
liż mnie po dupie„. Just sayin’
Gdybym zamieszczała takie zdjęcia na instagramie, takie „tak przypadkiem sobie leżę wśród darów losu„, to jedyne pytanie jakie bym dostała brzmiałoby
„Aniu, kto Ci robi zdjęcia?”
Ludzie mają gdzieś Twoje dary losu i przesyłeczki.
Sama nie lubię oglądać unboxingów, wyobrażam sobie wtedy odbiorców jak dzieci patrzące na kolegę odpakowującego wypasiony prezent na wigili klasowej, podczas gdy same dostały dezodorant.
Nie zamierzam być też jedną z tych blogerek, które promują dwa kremy do twarzy w miesiącu, bo to jest fizycznie niemożliwe. Niebawem na blogu pojawią się dwa wpisy dotyczące pielęgnacji. Produkty jednej z firm testowałam od grudnia, drugiej od lutego, chociaż wcześniej zdążyłam ze dwa razy odmówić, bo testowałam w tym czasie coś innego.
Łatwo można więc ulec iluzji, że
Dzisiaj blogerki to zamieszczają same sponsorowane posty, nic wiarygodnego.
I wytłumaczę to na przykładzie Natalii.
Gdy jesteś na pewnym poziomie, wszystkie marki chcą z Tobą współpracować. A te które nie chcą, nie wiedzą co robią.
Wybieranie marek z którymi chcesz pracować jest wtedy czymś analogicznym do wyboru produktu w drogerii. Wybierasz to, co jest dla Ciebie lepsze.
Gdy wszystkie liczące się marki wysyłają Ci tusz do rzęs, i tak polecisz ten, którego używasz najczęściej. Ba! Jesteś dużo bardziej wiarygodny, bo masz porównanie z innymi. Właśnie dlatego blogerka z wypracowaną reputacją może zrobić
bardzo sensowny post o suplementacji a sponsorowany
wpis o produktach na wypadanie włosów jest tak samo wiarygodny co niesponsorowany.
Jest jeszcze jedna sprawa. Odkryjesz fajną rzecz na porost włosów, ale czujesz się w obowiązku sprawdzać kolejne. Bo może znalazłaś fajny produkt za stówę, ale są odbiorcy których stać na wydanie tylko 30 zł i sprawdzasz to trochę dla siebie, trochę dla nich. Nieustannie szukasz czegoś lepszego, bo chcesz pokazywać rzeczy najlepsze.
Problem polega na tym, że wiele dziewczyn chce być traktowana jak Kylie Jenner z 2018 roku, zapominając, że ona przez lata była najmniej liczącą się z sióstr i w ciszy obserwowała.
Nie da się być „2018 Kylie” nie będąc najpierw Kylie z 2011, 2012 itd.
(Okej, nie chcę byś była jak Kylie, ale przyszła mi do głowy, ok?).
Początek to czas, gdy uczysz się z pokorą mówić „nie” niefajnym propozycjom aż wejdzie ci to w nawyk i tak zostanie.
Wiele osób wybiera drogi na skróty i stosuje nieuczciwe praktyki lub takie „na pograniczu uczciwości”
Zrzut z kilku kont budzących podejrzenia, chociaż to zbyt mało by postawić komuś zarzut 😉
Pierwsza zielona kolumna to pozyskani followersi, druga – zaobserwowane konta. Budzi duże podejrzenie „follow za follow”
Nawet jeśli obecnie ktoś tego nie robi, można przejrzeć jego archiwalne działania. Pewności to nie daje, ale może wzbudzać podejrzenia.
Przy nagłym wzroście followersów warto sprawdzić, czy tego dnia coś się rozniosło viralowo, czy było jakieś oznaczenie itp. Każda szanująca się firma działająca w internecie wie co to monitori czy brand24.
A statystyki innych można posprawdzać sobie na socialblade, tam porobiłam powyższe zrzuty ekranu. Wszystkie te „influencerki” miały w ostatnim miesiącu współprace…
Pół biedy, gdy firma „płaci w barterze” (aczkolwiek chciałabym zobaczyć osoby proponujące krem za zdjęcie jak próbują zapłacić wydzierganą serwetką za zakupy w biedronce), ale jeśli przepala na takie współprace budżety klienta, to już słabo. No ale widocznie wiele polskich marek lubi targetować się na Pakistan 😉
Z drugiej strony, jeśli za współpracę odpowiada studentka na darmowym lub pół-darmowym stażu – nie dziwię się, że jej się nie chce. Klient chce liczby, dostaje liczby. Że sprzedaż mu się nie podnosi, to inna sprawa. Jaka płaca, taka praca.
Ten biznes będzie się kręcił tak długo, jak długo będzie się liczył kult lajka i liczb a nie realne zaangażowanie.
Organizowałam kameralne warsztaty dla czytelniczek, miałam 30 miejsc. Godzinę przed jedna dziewczyna napisała, że nie może dojechać, na jej miejsce w 10 minut znalazła się kolejna (po jednym snapie!). W tym samym czasie spotkanie organizowała „influencerka” mająca ponad 100 tys follow. Przyszły do niej dwie (!) osoby.
Na treningi Marty z codziennie_fit przy 34K follow są setki chętnych.
Post udostępniony przez
Marta Hennig (@codziennie_fit) Mar 19, 2018 o 4:49 PDT
Znam „influęserów” mających ponad 100 k follow, którzy nie byliby w stanie przekonać własnej matki, że pani od matematyki dzisiaj nic nie zadała, nie mówiąc już o zaciągnięciu kogoś na spotkanie czy sprzedaniu mu produktu.
Nie wystarczy nazwać się infuencerem, aby nim być.
Influencer to ktoś, kto ma wpływ. Na decyzje zakupowe na nawyki. Jest jak tłumacz z chińskiego, gdy marka mówi po chińsku, a chciałaby dotrzeć do odbiorców z Polski. Jest tubylcem, swoim, kolegą, mentorem, ekspertem, kimś znajomym. On zna oba języki i chętnie przetłumaczy. Ale za tłumaczenie należy się wynagrodzenie.
Bo dobrze robiony influencer marketing sprzedaje.
Tak wiem, trzeba by znaleźć produkt, który był promowany tylko na blogu, a nie w żaden inny sposób 🙄.
Mam taki produkt.
Zamieszczając informację wyłącznie na blogu zrobiłam ze swojej książki bestseller. Najpierw w empiku (nie prowadzę tam już dystrybucji) potem w Legimi. Książka sprzedaje się do dziś (to już piąty rok!) promowana wyłącznie na tym blogu. Nigdy nie wydałam nawet grosza na jej promocję, bo też nie byłam nastawiona na jej szeroką sprzedaż.
Z odnowioną szatą graficzną i po korekcie wciąż jest na legimi.
Gdy moja książka zdobyła tytuł „ebook roku” małam 30 tys. UU miesięcznie.
Nie jestem wyjątkiem, wielu blogerów wypuściło własne produkty i to jest chyba dobry test na to, czy dana osoba generuje konwersje.
Blogerki piszą tylko pozytywne opinie
Ejże, a widziałeś w telewizji czy prasie negatywną reklamę? 😀 Taką nie wiem, że ktoś wyciąga z pralki brudne skarpetki po wypraniu w vizirze? Albo „nie kupuj tego kremu, zapchał mi pory?” Bo ja kurczę nie. Ale daj znać, chętnie zaktualizuję swój światopogląd.
Jeśli produkt się u mnie kompletnie nie sprawdził, po prostu o nim nie piszę. Olewam pieniądze za posta, umowę uznajemy za niebyłą. Simple as that. A czemu nie piszę? Bo to nie znaczy, że produkt jest zły.
Zapytałam wczoraj na stories co zamówić z Oriflame.
Dwie przykładowe wiadomości:
Każdy z nas jest inny.
„The shoe that fits one person pinches another; there is no recipe for living that suits all cases.” – Carl Gustav Jung
Jednak gdy coś jest totalnym, ale totalnym bublem – mówię o tym.
I chociaż płynne szminki Kat Von D które dostałam na evencie Sephory są dla mnie gorsze od szminek które były dodawane 10 lat temu do gazet typu Bravo, wciąż polecam powąchać w tej drogerii moje ukochane perfumy bo tylko tam je sprzedają.
Also – Sephora przestała mnie zapraszać na eventy, ale trudno się im dziwić 😉
Blogerki piszą tylko o tym, za co i zapłacą
Niektóre pewnie tak. Ale nie jest to prawda odnosząca się do wszystkich. Po części tłumaczy to przykład wspomnianej wcześniej Natalii czy innych blogerek z topu (o tym kto jest na topie, mówią
wszelkiego rodzaju raporty), z którymi chce współpracować wiele firm, więc wybieranie ich to jak przebieranie w ulęgałkach. I nie ma to nic wspólnego ze stawką, bo tak jak sklep ma stałą cenę za bułkę dla biednego i bogatego, tak każda osoba podchodząca poważnie do biznesu wycenia te same świadczenia dla każdej firmy na tym samym poziomie). Stąd można mieć takie wrażenie, ale nie jest one prawdą.
Nie zliczę ile osób borykających się – jak ja- z ekstremalnie suchą skórą głowy
kupiło z mojego polecenia Cerkogel. Nigdy nikt mi za to nie płacił, a odrzuciłam dwie komercyjne współprace z ich konkurencją, która nie miała tak dobrego produktu.
500 zł za zdjęcie? Świat zwariował, normalny człowiek to za te pieniądze zasuwa. Żadna filozofia pieprznąć samojebkę w lustrze.
To pieprznij 😉
– Panie, to ile za wyrwanie tego zęba
– 200 zł
– Za 5 minut roboty?
– Mogę wyrywać powoli…
Są branże, w których nie płacisz za robociznę (chociaż naturalnie, ona też jest częścią wyceny) ale za wiedzę, zdobyte umiejętności itp. W przypadku blogerów,instagramerów, youtuberów i wszystkich innych influencerów jest to zazwyczaj zasięg, wpływ, sprecyzowana grupa docelowa czy wizerunek.
Oprócz tego blog czy kanał na YT kosztują. Amortyzacja sprzętu, domena, hosting, oprogramowanie, bazy zdjęć, płatne aplikacje.
Bo kiedyś to blogowanie z pasji, a dzisiaj tylko zysk
Można być krawcową, a można też wyciągać maszynę do szycia gdy wnukowi rozedrą się spodnie. Żadne z podejść nie jest lepsze lub gorsze. Są inne.
Ja osobiście oprócz blogowania zajmuję się copywriterką dla firm, ale na blogu też zarabiam i się tego nie wstydzę. Ba! Jestem dumna ze swoich tekstów sponsorowanych, każdy z nich wniósł jakąś wartość i miał ładne zaangażowanie. Przykłady:
Znam wielu blogerów, którzy robią naprawdę cudowną robotę. Tworzą merytoryczne teksty na różne tematy, a mogą to robić dzięki płatnym współpracom.
Bo jeśli inwestujesz w swoje „hobby” kupując sprzęt, oprogramowanie, domenę, analitykę i godzisz na się na zapłatę w barterze, to
Mam nadzieję, że wiesz o tym, że od barteru też odprowadza się podatki. Wtedy płacisz za to, że kogoś reklamujesz. Genialny model biznesowy!
Naprawdę uważam, że lepiej jest powiedzieć temu barterowi „nie” i przesłać wycenę. Jasne, można coś robić za darmo, ale w momencie w którym z jednej strony pojawiają się oczekiwania, z drugiej pojawia się cennik.
Po pewnym czasie kurier przyjeżdżający z prezentami naprawdę przestaje cieszyć, nie ma komu tego rozdawać, a rozdania dla czytelników przyciągają też najgorszy sort konkursowiczów, którzy w dupie
tak, w w dupie mają twój profil. Oni chcą tylko wygrać. To jest bez sensu.
Nie wiem czy ktoś dobrnął do końca, ale miałam potrzebę rozjaśnienia sprawy.
Uwielbiam blogować i blogowanie jest super. W każdym środowisku istnieją czarne owce i osoby, które odwalają kawał rzetelnej i uczciwej roboty. Od Ciebie zależy kogo wybierasz 🙂 Zarabianie na pracy nie jest niczym złym o ile jest to transparentne.
No i jeszcze jedno – ile zarabia się na blogach, ile kosztuje współpraca z influencerem? To pytanie jest tak samo bez sensu, jak pytanie o to, ile kosztuje samochód.
No możesz kupić Teslę, możesz też używanego golfa dwójkę.
Suplement:
A ja dla odmiany chciałam zapytać Cię o Twój ulubiony blog. Komu ufasz i dlaczego?
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin
Ja sie pyta- czemu dopiero teraz Cie odkryłam?! 😀
Uwielbiam zaglądanie innym do portfela. A z blogów zdecydowanie Twój i Krytyka Kulinarna <3
Pozostaje mi chyba pięknie podziekować 🙂
Może chcialabyś pisać dla nas :
reoa.net
http://reoa.net/careers/pisz-niemodna.html
„nie polecam tego kremu, zapycha pory” – padłam! I nigdy nie pomyślałam o reklamach w ten sposób, a przecież marketing, czy to w tv, czy na blogach, działa na zbliżonych zasadach. To teraz będzie mój tekst dyżurny nr 1.
Do tej pory korzystałam z inspiracji zakupowych od Ciebie, od Blimsien, Joanny Pachli i CurlyMadeleine. Najpierw Was czytałam, zagrało, stałyście się dla mnie wiarygodne. Potem spróbowałam jednej, dwóch rzeczy, kupionych z Waszego polecenia, okazały się trafione no i to mnie utwierdziło, że to, co proponujecie jest też dla mnie. Tak ten mechanizm u mnie wygląda 🙂
Ojejku, masakra. Budze sie dzisiaj, włączam wifi bo na noc wyłączone, i kilka powiadomien z Instagrama, jak nawet nic nie wrzucałam ostatnio. Jendo to snap od przyjaciółki, pięć to jakieś folow które już zostały cofnięte, i ktoś liczy na follow w zamian x’D Ja juz nwm, czy to ignorować, czy to zgłaszać…. Śmieszy mnie takie podejscie że „500zł za fotke? powariowaliście?!” Nie, 500 zł za zacharowywanie sie Ani od 2011 na budowaniu rzetelnych zasięgów XD Jak mi ktoś pysknie w 2021 że „tyle za makijaż? zwariowałą pani?!” Nie, TYLE za to że dzisiaj, w 2018 mam sie ochote rozpłąkać jak… Czytaj więcej »
Genialny tekst!
No to generalnie jestem odosobnionym przypadkiem, jeżeli chodzi o negatywną reklamę 😂 Prowadzę bloga typowo książkowego i czasem natrafiam na książkę od wydawnictwa, która okazała się strasznym dziadostwem (pełno błędów itd.) lub po prostu mi się nie podobała i o tym piszę. Skoro uważam, że coś nie jest warte czasu moich czytelników (nie mam ich szczególnie wielu, ale są i bardzo się z nich cieszę), którzy mają podobny gust, to mówię, że lepiej poświęcić go na coś innego, bo to, to i tamto jest zwyczajnie do bani. Większość wydawnictw to rozumie i liczy się z możliwością otrzymania niepochlebnej opinii i… Czytaj więcej »
Poza Twoim blogiem – The Freckled Fox (USA). Po prostu. Po przeczytaniu wielu jej postów, wiem, że jest w 100% autentyczna. Wspaniała dziewczyna, piękna dusza, bardzo silna.
Czasem się trafiało na youtubie jak się zaczynało w końcu oglądać, że miało się takie wrażenie, że te młode dziewczyny to wszystko uwielbiają i polecają jak leci, co im dają. Ale cieszę się, że właśnie masz te rozgraniczenie i polecasz tyko to, co Tobie się sprawdziło. Chociaż częściej czytam Twoje rozwojowe posty, tak zdarza mi się też coś innego, aczkolwiek o kosmetykach zwykle się nie wypowiadam, bo szczególnie tych do malowania nie używam. A co do Twojej książki, to kupiłam ją jakiś czas temu, bo korciło aby zobaczyć co w niej jest i miałam zamiar podrzucić ją kumplowi bo trochę… Czytaj więcej »
dobrnęłam do końca! Miałam kiedyś ulubionego blogera – Anwen, jednak ostatnio coś czuję, że wkroczyła w nie moje klimaty, szkoda 🙁
Sama nie jestem wielką blogerką i znawcą wszystkiego, jednak mam na swoim koncie negatywne opinie we wpisach. Czasem po prostu coś tak bardzo mi nie podpasuje, że nie jestem w stanie tego pominąć i nie uważam żeby było to zle. Źle, że jestem szczera? Tak już mam, niestety… 😀
Czy dobrnęłam do końca? Czytałam z zapartym tchem! 😀 I choć mam ochotę odnieść się do wszystkich Twoich zabawnych dygresji i porównań.. za dużo tego :DD ❤
Basię wspomnianą w Twoim poście cenię i lubię bardzo, fajna babeczka! 😀
Ja osobiscie ufam modnej komodzie
Cześć, przesuperowy wpis! Podesłałam go na grupie blogów książkowych, gdzie barter kwitnie na potęgę i wydawnictwa wolą gównianą recenzję naszpikowaną błędami, byle była za darmo… Zgadzam się z Tobą właściwie we wszystkim. Cieszę się, że promujesz takie świadome podejście do współprac, bo niektórym chyba łatwo się tym zachłysnąć. Nie rozumiem fascynacji darami losu, serio ktoś może zazdrościć, że ktoś inny dostał za darmo np. rajstopy? 😀 Bardzo trafne stwierdzenie z tym „to pieprznij [takie selfie]” – niektórzy nie rozumieją, że firmy płacą głównie za zasięgi i za miejsce na Twoim profilu, na takiej zasadzie jak wykupują miejsce reklamowe w gazecie.… Czytaj więcej »
Fajny i ciekawy tekst … Ja jestem zbyt kontrowersyjna żeby wypłynąć na wody otrzymywania prezentów i zbyt wybredna by polecać byle cco. Nie sądzę też bym kiedykolwiek dała radę wyżyć z mojego ukochanego pisania, pozdrawiam i będę zaglądać 🙂
Tobie ufam 😉 a z innych blogerek to jeszcze Kasi z Simplicite. I w sumie jak się tak zastanowię, to blogerki, których teksty czytam nieczęsto coś polecają. Bo jak sama zauważyłaś testowanie po pierwsze trwa, a po drugie ciężko testować np. 10 kremów do twarzy na raz… Jak ktoś poleca dużo i często, to na te polecenia patrzę raczej podejrzliwie.
Miazga 🙂
Bardzo czesto widze takie watpliwej jakosci influencerki i sie zastanawiam, czemu te firmy w ogole sie bawia z nimi we wspolprace. Prawdopodobnie ich marketing (tych firm) tez lezy, tylko gdzies uslyszeli, ze „trzeba miec infulencera” i patrza na numerki, zamiast na prawdziwe zaangazowanie….
A ja głównie zaglądam na Twojego bloga, blogi o czekoladach, surwiwalu, militariach i książkach. Sama mam bloga, pisze o nim tylko o tym co sama sobie kupię, albo dostanę od rodziny czy znajomych. Raz jedyny tylko napisałam o książce, którą dostałam od wydawnictwa, była to „Córka papieża” Dario Fo. Książke czytało mi się nawet ok co też napisałam, Ale jakby było nie tak to też bym napisała i wcale bym się nie czaiła, że nie wypada bo przecież dostałam za darmo to nie mogę być niewdzięczna i krytykować.
Popsuła się pralka, wezwany fachowiec dokręca śrubę i mówi: 50zł.
– 50zł za dokręcenie śrubki?!!
– Nie, za dokręcenie 1zł, 49 za to, że wiedziałem co dokręcić 🙂
Świetny wpis, Aniu 🙂 Bloguję od prawie 7 lat i te wszystkie teksty pod adresem blogerek mam już przerobione 🙂 Przykra sprawa z tym przykładem BlondHairCare, można kogoś w ten sposób zwyczajnie oskarżyć – zupełnie bezpodstawnie. A to może mieć szereg konsekwencji – tego typu gówniane sprawy roznoszą się najszybciej 😉 Z tymi darami losu to sama prawda. Z ilu tuszów do rzęs, kremów czy podkładów można się cieszyć? Ile razy można służyć za królika doświadczalnego i testować coś, czego w sumie samemu by się nie kupiło? PO CO? Co później robić z tym wszystkim? Ok, czasami barter może być… Czytaj więcej »
Zgadzam się całkowicie z Twoim podejściem, bo sama nie biorę „wszystkiego jak leci”. To podejście przedstawił w jednej ze swoich książek Kominek, który mówił że czasem lepiej poczekać, przez chwilę mieć gorszą sytuację, aż w końcu pojawi się to COŚ, niż brać byle co, byle było. Selekcja i dobór współprac do bloga, osobowości twórcy i czytelników, to naprawdę spore wyzwanie. Co do Instafejmu i pseudo wpływu takich instagramerek również się zgadzam. A najbardziej dobija mnie sprzedaż wszystkiego po dwóch dniach od otrzymania paczki/niespodzianki. Nie rozumiem na jakiej podstawie marki wybierają takie osoby, skoro jak sama wspomniałaś 1/3 to kupione Araby.… Czytaj więcej »
Fajny tekst Aniu – myśle ze te negatywne oceny wynikają po części ze zwyczajnie ludzkiej zazdrości i tego że pewne osoby też by tak chciały, ale jeszcze jak to mówisz nie doszły do tego poziomu. Z drugiej strony to prawda że niektórzy blogerzy przemieniają swoje blogi w słupy reklamowe, jakby nie potrafili powiedzieć dość w pewnym momencie. A to też negatywnie odbija się na wiarygodności całej blogosfery
Jak miło, że podlinkowałaś Basię – to moja ulubiona blogerka 😉 I tak jak piszesz – ile osób kupiło by tyle szminek, podkładów czy innych kosmetyków, tylko po to, by stworzyć tak świetne zestawienie? A takie wpisy są bardzo wartościowe dla osób szukających konkretów 🙂 (I tak mi się nasunęło, że przez takie gadanie o słupach reklamowych później na blogach przy zwykłych postach pojawiają się dopiski „to nie jest post sponsorowany”…. A to już strzał w kolano, bo w domyśle niestety brzmi to tak, jakby sponsorowane były nierzetelne… A wiesz co mnie uderza najbardziej? Ja nie raz przepuściłam okazję zarobienie,… Czytaj więcej »
Z tego co dotychczas widziałam, te prezenty dostają blogerki modowe/kosmetyczne. A jeśli kogoś to w ogóle nie interesuje? Poświęca swojego bloga marketingowi czy zmaganiu się z chorobą albo rozwojowi osobistemu. Takie firmy w ogóle się nim nie zainteresują czy i tak coś wyślą? Czy te prezenty byłyby związane z tematem? Na przykład książka coacha czy voucher na kurs? Rozmawiałam z blogerem od marketingu sprzedaży, który zaczął dostawać różne gifty zanim jeszcze wiedział, że to możliwe. Były to m.in. kosmetyki męskie. I na czym właściwie polega to wysyłanie prezentów? Jeśli ktoś nie chodzi na eventy, nie robi wpisów za które je… Czytaj więcej »
Odpowiadając na pytanie 🙂 Nie mam ulubionego bloga, podczytuję kilka, może kilkanaście blogów i z pewnością bardziej ufam (przy czym mam na myśli wyłącznie produkty spożywcze, suplementy, kosmetyki) ludziom z bliższego lub dalszego otoczenia niż blogerom. Dlaczego? Ponieważ doskonale zdaję sobie sprawę, że ich praca polega na współpracach z markami i niekoniecznie polecane przez nich produkty są faktycznie dobre. Absolutnie nie przeszkadzają mi te współprace, to jest praca, wg mnie nawet nie trzeba informować na swoim własnym, prywatnym blogu, że wpis jest sponsorowany. Szukając informacji o jakimś produkcie w necie filtruję je „pod siebie” i gdy ktoś coś poleca tak… Czytaj więcej »
Świetny post! W końcu ktoś powiedział o tym szczerze. Zgadzam się Aniu z Tobą bo każda współpraca daje nam jakieś możliwości.
Oczywiście możemy nagle polecać to co wszyscy inni w całym internecie (dużo było takich akcji) a możemy wybierać to, co naprawdę pasuje do naszego stylu, do naszych odbiorców. I Ty według mnie to robisz świetnie! Nawet jak coś jest przez ciebie polecane i miałaś za to zapłacone to tego nie ukrywasz i post jest rzetelny co mówi jedno – MOŻNA CI UFAĆ
To ciekawe, że miałaś potrzebę napisania właśnie takiego tekstu Aniu bo akurat niedawno sobie o tym myślałam w kontekście Twojego bloga – jak to z takiej prostej potrzeby podzielenia się pewnymi sprawami jak sposób wyjścia z poważnej choroby – powstał blog który stał się nawet jednym ze źródeł Twojego zarabiania :)To o czym teraz napisałaś przemawia do mnie w 100% (chociaz być może kiedy czytasz moje posty to myślisz sobie do czego ta cholera znowu się przyczepi :D) ale to nie tak , bardzo Cie podziwiam za to co potrafisz robić, tylko niektóre Twoje poglądy wydaja mi się niezbyt realne… Czytaj więcej »
Ja rowniez najbardziej ufam Tobie oraz Marcie z bloga Marta pisze i codziennie fit. Sledze Was caly czas od kilku dobrych lat mimo, ze rzadko komentuje. Zminiam sie na lepsze dzieki Tobie i na wiele rzeczy patrze zupelnie inaczej niz kiedys. Dziekuje 🙂
Yyyy Tobie :p napisałabym coś mądrzejszego, ale dziś mam urodziny i idę świętować 😀
Wierzę Galantej Lali. i Tobie. No i pewnie znajdzie się kilka innych blogerek, ale fakt, są też takie, które zaczynają irytować z czasem…
ciekawy wpis, rozjaśnia i rozszerza horyzonty.
Świetny tekst! Przyznaję, że jako odbiorca jestem dość wybredna, wiele blogów omijam właśnie ze względu na posty sponsorowane jeden pod drugim… Nie twierdzę, że są złe, ale brakuje mi właśnie tej szczerość o ktorej piszesz. Nie będę tu wyjatkiem jeśli napiszę, że najchętniej czytam Twojego bloga ;), ale bardzo lubię tez Kasię z Simplicite, Natalię z JestRudo i Joasię Glogazę. No i dzięki Tobie trafiłam na Olę z którą byłaś na Karaibach i na pewno zostanę na dłużej 😉
Ja bardzo ufam Asi Glogazie, zanim zaczęłam czytać Ciebie czytałam tylko jej bloga, mam obie książki i jestem ogromną fanka, Asia jest szczera, prawdziwa, nie jest typową instagirl, naprawdę lubię i szanuję 🙂 kiedyś się strasznie zdenerwowalam jak jedna z blogek które czytałam stała się właśnie banerem reklamowym i na jej blogu było wszystko, odlajkowalam gdy w wpisie o relaksie czy coś dodała zdjęcie właśnie takie z góry na łóżku i uwaga uwaga trzymała w rękach depilator. To było tak groteskowe że nie mogłam dłużej na to patrzeć 🙂
Właśnie zaczęłam się zastanawiać nad ulubionymi blogami. Od jakiegoś czasu same „matkowe” 😉 Twój jest jedynym nie wpisującym się w ten nurt, a który czytam regularnie 😊
Pozdro z zaśnieżonej (łaj?) wsi 😊
Jedno.
Pytasz w kontekście prezerwatyw czy cerowania wnukom skarpetek? 🙂
Ania – Tobie ufam 🙂 Dlaczego? BO potrafisz zarówno skrytykować coś po całej linii jak i wypromować coś co zasługuje na uwagę – poza tym bardzo zmieniłaś mój światopogląd na wiele spraw i jakoś tak łatwiej jest mi być SZCZĘŚLIWYM CZŁOWIEKIEM 😉 Dzięki!