Kosmetyk – przyjaciel czy wróg kobiety?

Niedawno Alicia Keys napisała esej o tym, że rezygnuje z makijażu i wywołała medialną burzę. Kobiety albo jej przyklaskują, albo są wściekłe. Prosiliście mnie o komentarz wiele raz więc podejmę temat 😉 Mam też dla Was fajne nagrody, więc zostańcie do końca!

Zawsze byłam po tej stronie, po której Alicia jest teraz. Nigdy nie chciało mi się malować – nie miałam problemów z cerą i makijaż mnie nie interesował. No, przez jakiś czas nosiłam w liceum kreski malowane eyelinerem. I tyle. Nie głosiłam jednak prawd w stylu „kobiety nie powinny się malować”. Dlaczego? Dlatego, że kobiety mogą robić co chcą – bardzo nie lubię słowa „powinnaś„. Ale nie w tym sęk – ja bardzo dobrze pamiętam jak Alicia Keys wyglądała kiedyś. Dzisiaj uśmiecha się na sesji zdjęciowej gdzie jest super światło. Ma piękną cerę i wygląda naprawdę ładnie. Ale kilka lat temu miała pryszcz na pryszczu. I jestem bardzo ciekawa, czy miałaby dzisiejsze poglądy wtedy. Wtedy, kiedy jeszcze  regularnymi profesjonalnymi zabiegami nie doprowadziła cery do idealnego stanu. Sorry Alicia – wątpię.
Boję się jednego – że nastanie teraz wielka moda na brak makijażu i pójdzie to w taką stronę, że dziewczyny będą czuły się źle tylko dlatego że przykryły pryszcze albo cienie pod oczami. 
Ja uważam że makijaż to przyjaciel kobiety – nie wiem jak z Wami – dla mnie przyjaciel to ktoś kto nie zawiedzie cię w potrzebie, ale niekoniecznie jest przy tobie 24 godziny na dobę. Możesz na niego liczyć.
Dokładnie w ten sposób postrzegam kosmetyki – są moimi sprzymierzeńcami. Potrafią sprawić że gdy po całonocnym ataku kaszlu mam ważną prezentację, to ludzie słuchają tego co mówię zamiast patrzeć na moje podkówki i myśleć że pewnie robiłam prezentację noc przed wystąpieniem. A dobry krem potrafi sprawić że cera będzie wyglądała promiennie nawet bez podkładu. Sęk w tym, że w kosmetykach nie ma nic złego. I bardzo nie podoba mi się demonizowanie ich.
Niedawno z przyjemnością wzięłam udział w spotkaniu o nazwie Klub Przyjaciółek Soraya


Razem z przesympatycznymi dziewczynami – Siouxie, Kulką, Kasią z Glowlifestyle i Żurnalistką spędziłyśmy cały dzień na spotkaniu dotyczącym kosmetyków marki Soraya :). Dla mnie – kogoś kto nie jest specem od kosmetyków było to bardzo interesujące, ale miałam sporo obaw 😉 Wszystkie okazały się niepotrzebne, bo zarówno organizatorzy, panie z marki Soraya oraz blogerki – wszyscy byli przesympatyczni i naprawdę udało się wprowadzić przyjacielską atmosferę. Czułam się właśnie jak na takich babskich pogaduszkach 🙂

Najpierw poznawałyśmy filozofię marki, nowe produkty (wszystko można było sobie zmacać i powąchać) oraz paplałyśmy o kosmetykach. Dosłownie tak jak na kawie z koleżankami, z tą różnicą że popijałyśmy lemoniadę i jadłyśmy placuszki oraz hummus :).

Potem była druga część, gdzie ekspertka marki Soraya opowiadała o wszystkich ważnych etapach produkcji :). To było mega interesujące, ale niestety…przeciągnęłam mocno spotkanie – zadawałam paniom wszystkie pytania jakie mieliście na snapie. Łącznie  z bardzo trudnymi :)). 

Gdy byłam nastolatką brałam często udział w akcjach testowania różnych produktów. Były to testy konsumenckie, na długo przed erą blogów :)). Wypełniałam ankietę, dostawałam jakieś kremy a potem miałam wypełnić drugą – zaznaczając jak bardzo zadowolona jestem z produktu.  Oczywiście chciałam dostać kolejną paczkę z kosmetykami więc zaznaczałam że wszystko było super. A potem pisali – 98% konsumentek deklaruje poprawę nawilżenia skóry i inne bla bla bla. Deklaruje, test samooceny… a Soraya tak nie robi. Jeśli piszą że coś działa, to mają na to poparcie w badaniach. Wielki szacun za to! Wszystko ma jakieś uzasadnienie, a ja te uzasadnienia zawsze chciałam poznać.
Np. te fajne kremy:
Zielony i niebieski… łatwo sobie wyobrazić że jest w nich tona barwników, tymczasem to bezpieczne barwniki takie jak w branży spożywczej i wystarczy tyle co na czubku szpilki by zabarwić całą kadź z kremami. Fajnie wiedzieć takie rzeczy. Tym bardziej że autorka książki Sekrety urody Koreanek  (na żywo jest prześliczna!) dużo mówi o tym, że kremy i kosmetyki które fajnie wyglądają sprawiają większą przyjemność. Zdecydowanie coś w tym jest, bo na spotkaniu macałyśmy te kolorowe kremy-żele zachwycając się cały czas :)).

Miałyśmy też pyszny obiad i ciasto ;). 
Potem miała być bardzo ważna część o SEO i o tym jak pisać bloga by wyszukiwarki go widziały i mieć więcej czytelników. Zaczęło się bardzo ciekawie, ale przez pytania które zadawałam podczas poprzedniej części (zachęcona waszymi snapami) nie udało się przeprowadzić całego warsztatu. Biję się w pierś!

Może do sedna – bo będę miała dla Was nagrody :).
Moi ulubieńcy to:
Cała seria „ideal beauty” bardzo wpisująca się w azjatyckie trendy pielęgnacji. Uwielbiam olejki a ten nie dość że pięknie pachnie, to jeszcze cudownie nawilża. Oczywiście miałam milion pytań np. o to czemu nie ma pipety 😀 Otóż nie ma, bo pipeta podnosi cenę produktu a Soraya poszła w jakość i oferuje większą pojemność. Sprawdziłam to w drogerii i jest to prawda. Dozowanie tego olejku też jest bardzo ok – leci dokładnie tyle, ile trzeba :). 
Drugim moim ulubieńcem są żelowe kremy – najbardziej spodobał mi się różowy – zielony i niebieski widzieliście wcześniej. Przyjemne w nakładaniu i bardzo, bardzo fajnie nawilżają. Ja jestem leniem i zapominam często o kremach – taki sprawia przyjemność samym swoim wesolutkim wyglądem więc nakłada się go z radością 🙂
 Trzecim ulubieńcem jest body-makeup.
Gdy rok temu leciałam na wakacje do Grecji, chwilę wcześniej spadłam ze schodów. Zafundowałam sobie siniaka na połowę uda – byłam wściekła że na każdym zdjęciu z wakacji będę wyglądała jak ofiara przemocy domowej. Nie chciałam by ludzie patrząc na mnie widzieli sińca zamiast mnie. Dzięki maściom wszystko na czas zeszło, ale gdybym znała wtedy make-up do ciała… z pewnością nie zwlekałabym z użyciem. Pięknie wyrównuje koloryt, maskuje siniaki, naczynka, zaczerwienienia po depilacji. Nie zmyje go deszcz, ale  prysznic da radę ;). No i nie brudzi jak samoopalacz :).
Odcienie są dwa:

Soraya wypuściła też trzy wersje podkładów – satin, cover i matt. Ja polubiłam się z wersją satynową, ale każdy ma przecież inne oczekiwania :).

Każda wersja bardzo ładnie nawilża cerę :). 
Ja lubię wersję satynową bo nie jestem fanką ani matu, ani nie lubię krycia, ale wszystko jest bardzo przyzwoite ;)).
Jest jeszcze seria Bodydiet24 – kosmetyki chłodzące oraz rozgrzewające, które działają wyszczuplająco i antycellulitowo. Oczywiście jak zawsze – wszystko poparte badaniami :). Ja chłodzący krem trzymam w lodówce i właśnie posmarowałam nim spalone na słońcu uda… 😀
Ok, do rzeczy, spotkanie było bardzo miłe, dostałam też kosmetyczne prezenty na widok których wyglądałam tak:
Kto nie lubi dostawać prezentów? No właśnie.
We współpracy z marką Soraya mam więc dla Was aż pięć zestawów takich prezentów w skład których wchodzą produkty:

Make-up Aqua Matt, 

hydro-krem Ideal Beauty
 oraz Body Make-up Ideal Beauty

Podkład oczywiście w wybranym przez Was odcieniu :).

Aby otrzymać jeden z pięciu zestawów wystarczy napisać w komentarzu odpowiedź na pytanie  – Czy kosmetyk jest dla Ciebie przyjacielem czy wrogiem? Dlaczego? Skojarzenia luźne, forma dowolna (nawet może być graficzna) – komentarz zbieram do drugiego lipca 2016. To chyba całkiem fajna akcja promocyjna ;-).
Myślę, że Alicia Keys ma sporo racji – makijaż nie jest musem – dobrze jest dbać o cerę by zawsze była piękna i promienna. Ale jej słowa mogą powodować stygmatyzację dziewczyn z trądzikiem, czy przebarwieniami, które mogą sprawnie przykryć je za pomocą podkładu… Przecież od dawien dawna nawet wojownicy dodawali sobie odwagi makijażem, malując wojenne barwy na policzkach. Ja osobiście stawiam na pielęgnację, ale mam przyjacielskie relacje  z kosmetykami :)).

Spotkanie było bardzo udane  – wyniosłam z niego wiele cennej wiedzy i ciekawostek. Czasami bywam zapraszana na konferencje czy spotkania prasowe, ale ich konwencja jest bardziej sztywna i raczej nie ma możliwości zadawania pytań – tutaj było zupełnie inaczej! Pierwszy raz brałam udział w czymś takim i cieszę się że mogę wam pokazać filozofię polskiej marki z kosmetykami o bardzo przystępnych cenach. 
Jestem ciekawa Twojego podejścia do eseju jaki napisała Alicia Keys i całej tej medialnej burzy – będzie mi bardzo miło gdy zdecydujesz się napisać  Czy kosmetyk jest dla Ciebie przyjacielem czy wrogiem… i uzasadnić dlaczego.
Nagrody są bardzo fajne – matujący podkład o nawilżających właściwościach, kolorowy hydro-krem Ideal Beauty i make-up do ciała.
Uściski!
Ja już wróciłam z mini-wakacji nad Morzem i biorę się za odpisywanie na komentarze 🙂

EDIT: zwycięzcy to:
a.zuranska@,
 vidkvaem@,
useimagination13@
,lady.ataegina@,
gabi.grzywacz@


Gratuluję :). Wysłałam dalsze instrukcje mailowo 🙂
Bądź na bieżąco! 
  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 


Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

:

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Shana
8 lat temu

Ja uważam, że dobrze jest akceptować siebie bez makijażu. Ostatnio od koleżanki usłyszałam, że nasza znajoma stała się pewna siebie i jako dowód podała, że byłaby ładniejsza od innej, gdyby się umalowała. Nie jest to dla mnie argument. To nie jest prawdziwa pewność siebie ;P. Sama nigdy się nie malowałam, no może jak byłam małym dzieckiem i chciałam wiedzieć jak to wygląda :D. Co do problemów z cerą uważam, że lepiej jednak zainwestować w kosmetyczkę niż kosmetyki, które mają zakryć nasze wady. Lub stosować oba, jeżeli widać jakąś poprawę, ale niekoniecznie jest to dla nas akceptowalne. Jedynie makijaż podoba mi… Czytaj więcej »

Previous
Muszę uciec!
Kosmetyk – przyjaciel czy wróg kobiety?

1
0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x