Miałam ostatnio bardzo kiepski czas. Prawdę mówiąc – potwornie kiepski. Był taki moment, kiedy ogarniałam oskrzela na tyle, by odnieść iluzoryczne przekonanie o zwycięstwie. Przegapiłam jeden mały fakt – robię się coraz starsza i młodsza nie będę. Wiem, to brzmi kuriozalnie w ustach dziewczyny lat 25. Ale mam płuca jak starowinka, w tym sęk.
Ten paskudny czas trwa już prawie rok, ale odraczałam go i odciągałam krótkimi podróżami. A to byłam w zeszłym roku w maju we Włoszech i odetchnęłam na nowo, a to wyskoczyłam nad morze i znowu odwiedziłam Italię. Dopalana ładną pogodą przetrwałam lato. Potem popełniłam potworny błąd i we wrześniu odwiedziłam Maltę – do tej pory wiązałam poprawę samopoczucia z morskim klimatem i ciepłem. O jak się pomyliłam! Tylko sobie pogorszyłam, bo powietrze było suche. Październik był dla mnie koszmarny, w listopadzie udało mi się spędzić tydzień na Cyprze, który słynie jako uzdrowisko dla takich osób jak ja. Pomogło i momentalnie odżyłam. A potem zaczęło się na nowo.
Wpadłam w panikę, bo plan tego nie przewidywał. Od kilku lat nie było tak źle. Kto pamięta – u mnie leki nie przyniosły pozytywnych zmian, za to skutki uboczne zaskoczyły niemal wszystkie. Gdy zmieniłam sposób odżywiania, włączyłam ćwiczenia oddechowe to coś ruszyło się do przodu i mówiąc prosto ale dobitnie – było chujowo, ale stabilnie. Na tyle, że wiedziałam co robić aby nie paść twarzą w żwir. Co też mi się kiedyś zdarzyło – ot krótki zanik świadomości za kierownicą (na szczęście!) roweru. Przeleciałam przez kierownicę i twarzą przejechałam po żużlu – następnego dnia wylądowałam na pogotowiu ze spuchniętą twarzą wyglądając jak ofiara pobicia.
Są gorsze choroby na świecie. Mam sprawne ręce, nogi, w miarę sprawny mózg (bo aktualnie czuję się tępa), ale obiektywnie – naprawdę mogło być gorzej. Nie jestem typem osoby, która motywuje się na smutno, ale świadomość że inni są dużo bardziej czarnej dupie niż ja, powoduje u mnie takie – wstydź się leniwa szmato, idź opowiedz o swoich problemach głodującym dzieciom. Śmiało!
Bo serio – moje problemy są przy tym niczym.
A mimo to, ostatnio siadłam do nagrywania snapów i chciałam przeprosić za ciszę i zastój na blogu. Za to, że nie mam kiedy zerknąć do komentarzy i na nie odpowiedzieć, bo cały czas walczę o ten głupi oddech. I jakoś tak wyszło, że kombinacja bólu, niewyspania i bezsilności sprowadziła na moją twarz łzy. Nie lubię udawać więc kij – nagrywałam dalej.
I to co potem się stało… przesłaliście mi tyle swoich osobistych historii i wiadomości, że cały czas pykał mi telefon a ja czytałam i poczułam ogromną siłę wsparcia.
Może to dziecinne, ale ja w to wierzę. Wybaczcie, nie chce mi się szukać wnikliwie badań na ten temat (podrzucam jedne) ale modlitwa naprawdę działa. A ja poczułam ile osób życzy mi dobrze, ot tak.
wierzcie mi – było tego dużo więcej, jednak niektóre wiadomości były zbyt osobiste by publikować je nawet z zamazanym nickiem (Agata, nawet nie wiesz jak jestem z Ciebie dumna!!!!)
Okazało się, że czasami się gdzieś mijamy. Jechaliśmy jednym pociągiem, albo nawet byłam z kimś w jednej sali. Mamy wspólnych znajomych, ale głupio było zagadać. Napisało też do mnie sporo osób zmagających się z chorobami oskrzelowymi i innymi. I pisały, że dają radę dlatego, że ja pokazuję że się da. Dawno nic nie oczyściło mnie tak bardzo jak ten głupi płacz. Chciałam podziękować Wam za wsparcie, dało mi takiego kopa jak mało co.
Ostatnio moje życie to jedna wielka wykreślanka. Nie wiem jeszcze co i kogo mam z niej wykreślić, bo niewiele tego zostało. Wszystkie moje wybory podyktowane są zdrowiem. Gdy ktoś mi pisze, że zazdrości podróży, ja myślę o topniejącym koncie bankowym i tym jak bardzo by mnie cieszyły, gdybym nie traktowała tego jak emeryci tężni w Ciechocinku. Nie mogę dać z siebie tyle ile bym chciała na uczelni, zdarzyło mi się kilka razy nie wysłać ważnego maila, bo zrobiłam to w głowie (!), notorycznie przypalam garnki. I wtedy przychodzi jeszcze większy strzał w twarz i najchętniej zakopałabym się pod kocem i nigdzie się nie ruszała. To pewnie trochę zbieg okoliczności, bo się poprawiło, ale nie ma słów wyrażających wdzięczność za te wszystkie piękne wiadomości jakie od Was dostałam. Niby nic, a znaczy bardzo wiele.
Jestem bardzo wdzięczną osobą (zobacz też: ćwiczenie wdzięczności), ale uderzyło mnie jak wiele osób zrobiło dla mnie bezinteresownie dobre rzeczy i jak mało im podziękowałam. Dlatego w tym tygodniu z nienacka pisałam lub mówiłam ludziom jak bardzo jestem im wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobili.
Jestem ciekawa, komu i za co wy jesteście wdzięczni.
Ja dla przykładu:
– każdej osobie, która pożyczyła mi kiedyś notatki, gdy np. byłam na badaniach i nie miałam własnych
– nauczycielce od matematyki w liceum – bo była surowa i zmusiła mnie skonfrontowania się z matmą
– kurierom i listonoszom, z którymi nigdy nie mam przebojów (słuchając znajomych czuję się szczęściarą)
– wyrozumiałym zleceniodawcom, którzy cenią mnie mimo ostatnich problemów z moją dostępnością
– każdej osobie, która mając do wyboru tysiące stron w sieci, zagląda akurat na moją. To dla mnie wielkie wyróżnienie
– wszystkim fajnym dziewczynom z mojej grupy babskiego wsparcia
i wielu, wielu innym. Gdy ktoś robi coś dobrze – mało kto to zauważa. Skupiamy się na wytykaniu błędów i porażek. Od samego początku, nauczycielka nie mówi – jak starannie napisałeś ten wyraz! Twoja ortografia jest coraz lepsza. Nie – bezlitośnie rozprawia się z błędem, zaznaczając go czerwonym długopisem. A on w ten sposób tylko się utrwala w głowie dziecka. Ja bym chciała, byśmy myśleli o sobie nawzajem pozytywnie. A jak mamy to robić, gdy skupiamy się na negatywnych informacjach zwrotnych? Mam wielką prośbę – podziękuj komuś albo go pochwal, szczególnie jeśli zrobił coś, czego nie musiał.
Takie małe zadanie ode mnie na ten tydzień.
Buziak i jeszcze raz – dzięki!
Bluzka – nie polecam jeśli masz biust bo część gorsetowa podskakuje za wysoko – poza tym – bardzo ok (klik)
Wisiorek – ma w sobie fragmenty dmuchawca, urocza rzecz (klik)
Jeśli pominęłam jakieś pytanie – proszę zadaj je jeszcze raz :*
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin
Uściski, Ania