Był taki czas w moim życiu, że byłam przepełniona żalem, wściekłością i rozgoryczeniem. Nie mam sobie tego za złe. Zrozumie to każdy, kto musiał kiedyś zmierzyć się z wściekłością i bezsilnością. Tułający się od lekarza do lekarza bez żadnych konkretnych efektów.
Mam tego pecha, że moje schorzenie nie jest na tyle popularne abym mogła wszystkie badania robić prywatni. Co za tym idzie – miałam nieprzyjemność poznać od środka kilka szpitali. Piszę nieprzyjemność, bo rzadko kiedy czułam się tam osobą, człowiekiem, podmiotem. Za hajs jest chociaż jakaś gra aktorska, dzień dobry, dziękuję, zapraszam, jakiś żarcik. Niby nic a nie czujesz się jak w więzieniu.
Wiele razy w życiu zdarzało mi się niepochlebnie wypowiadać o lekarzach. Zawsze dostaję baty, gdy piszę
służba zdrowia – ludzie kłócą się o nazwę bo nie chcą być sługami, ja z kolei uważam że to wielki zaszczyt służyć komuś swoją wiedzą, radą, opinią i zaleceniem.
Ale mniejsza o to.
Mam wiele powodów do niezadowolenia. Od ignorowania zgłaszanych skutków ubocznych (do dziś słyszę gorzej na prawe ucho) przez kręcenie się w kółko i wpędzenie mnie w nieskuteczne leczenie, które nie pomogło na oskrzela a jedynie dołożyło mi mnóstwo problemów (sterydy, nie pozdrawiam).
Po straconych latach i znalezieniu w bardziej czarnym miejscu niż byłam wcześniej – miałam prawo być wściekła, zdenerwowana i mieć złe zdanie o całej tej branży. Z małymi wyjątkami – trafiłam na kilku zaangażowanych lekarzy.
Jednak już jakiś czas temu w moim życiu coś się zmieniło.
Jest taka książka, Kazimierza Obuchowskiego, znakomitego psychologa – Galaktyka potrzeb. I w tej książce jest trochę o potrzebie dystansu. Ja tego dystansu też potrzebowałam.
Odczułam to widząc gdzieś na instagramie zdjęcie tej oto książki.
Mali Bogowie. O znieczulicy polskich lekarzy. I tak jak kiedyś pomyślałabym –
ha, dobrze, wreszcie ktoś opisuje jaka to patologia! , tak teraz włączyło mi się coś w rodzaju –
matko, znowu będą po tych lekarzach biednych jechać.
Nie pokazywałam książki od razu. Jesteście najbardziej zaangażowaną i wartościową społecznością jaka istnieje, a ja czuję się odpowiedzialna za to, co polecam. Kilka razy zdarzyło się, że pokazałam stronę jakieś książki – prosiliście o tytuł a potem pokazaliście snapy, że kupiliście. Na moje nieszczęście zdarzyło się tak z książką, która dalej okazała się słaba. Było mi przykro z powodu każdej jednej osoby, która książkę kupiła, a przecież nawet jej nie poleciłam, tylko pokazałam!
Książka utrzymana jest w podobnej konwencji co
poprzednia . Składa się głównie z wypowiedzi lekarzy i rozmów z nimi. Autor zatrudnił się jako sanitariusz i pokazał to wszystko od środka.
Poza przykładami nie było tam nic, czego bym nie wiedziała.
Ciężka praca, niska płaca. Zmęczenie. I tak, to jest prawda, że lekarz zasuwa więcej niż powinien, a nawet kierowca TiRa ma ograniczenia godzinowe (i słusznie). Oczywiście nie usprawiedliwia do takich sytuacji jak moja wizyta w przychodni – siedzę w ogonku, a lekarka spóźnia się godzinę i ani przepraszam ani nic.
Zastanawia mnie jednak skąd u mnie ta zmiana nastawienia. Nabrałam dystansu, spojrzałam przychylniej na drugą stronę. Do pewnych myśli potrzeba po prostu czasu.
Jeśli chodzi o książkę – nie zgadzam się z jedną rzeczą – autor widzi receptę w większych wydatkach na NFZ. Cóż, ja myślę, że nie ma takich pieniędzy jakich NFZ nie byłby w stanie roztrwonić, bo z jednej strony mamy problem braku kasy, ale z drugiej też porażającą niegospodarność, a gdzieś z trzeciej całą bandę pajaców rejestrującą się do czterech lekarzy i nie odwołujących wizyt czy znudzone emerytki chodzące do przychodni w ramach rozrywki.
Jestem oczywiście za ratowaniem życia, ale uważam że wiele usług medycznych warto przenieść do sektora prywatnego. Ponadto uważam, że ludzie nie szanują nic, co jest „za darmo” a powinniśmy ponosić konsekwencje swoich czynów. Kompletnie nie jest mi żal ludzi, którzy skoczyli na główkę czy palących jednego papierosa za drugim by potem powiedzieć „ojej, dlaczego ja, ten nowotwór przydarzył się tak nagle”.
Dawno żadna książka nie wywołała u mnie tylu emocji, chociaż nie dowiedziałam się niczego nowego.
Polecam pacjentom – do poczytania w kolejce, może spojrzą na to z drugiej strony
Studentom, uczniom – jeśli naoglądaliście się seriali i myślicie że to droga usłana różami
Znudzonym, ciekawym…