Gruzja to niesamowity kraj! Gdy pisałam tekst z ciekawostkami i przygotowywałam się do podróży , nie spodziewałam się, że będzie choć w połowie tak ekscytująca jak była!
Mój ukochany Czechow powiedział kiedyś – Nie mów, że księżyc świeci. Pokaż mi odbicie światła w rozbitym szkle. Podoba mi się ta zasada! Więc może zanim zbiorę się za praktyczne wskazówki dotyczące organizacji podróży do Gruzji, po prostu opiszę kilka sytuacji, które pokażą Ci jaki jest ten kraj :). A jest wyjątkowy!
- Kutaisi, dzień pierwszy. Pani z Airbnb była tak miła, że powitała nas domowym ciastem i kawą, ale absolutnie nie spodziewaliśmy się, że gdy wrócimy z intensywnego zwiedzania, zapuka do nas o 22 zapraszając na kolację! Kurtuazyjnie zgodziliśmy się na herbatę przed snem, tymczasem na stole wylądowało lobiani (placek z fasolą, pyszny!), mczadi (smażone, kukurydziane kąski), koniak i domowy likier. Musieliśmy spróbować wszystkiego :). Przy okazji poznaliśmy jej siostrę oraz dowiedzieliśmy się ilu języków uczy się jej córka. Pani Lela jak tylko dowiedziała się, że następnego dnia planujemy wybrać się do Tbilisi, zorganizowała nam podwózkę na dworzec i ugadała się z kierowcą busa, dzięki czemu zapłaciliśmy cenę gruzińską, a nie turystyczno-frajerską. Ah i jeszcze jedno – to nie była znudzona pani domu – jest profesorką literatury!
- Batumi, szukamy wejścia do naszego mieszkania. 13 piętro, mamy popchnąć metalową furtkę i jechać windą. Wsiadamy do windy, a ta żąda wrzucenia monety o nominale przynajmniej 10 tetri (jakieś 13 groszy) aby ruszyła.
- Bolt kosztuje zazwyczaj 2-3 lari (w Adżarii wydobywana jest ropa naftowa), nigdy nie zapłaciliśmy za przejazd więcej niż 4. Prawie każdy kierowca ma na imię Beka. Prawie każdy samochód, to Toyota Prius.
- Pewnego dnia wracając z długiego spaceru zgarnął nas busik (za 5 lari od łebka, ale byliśmy zmęczeni i mieliśmy takie – whatever…) i był to jeden z tych dziwnych busików, które nie zatrzymują się na przystankach, tylko dokładnie tam, gdzie chcesz. Czad!
- Jadąc w góry, pod Kazbeg, na drodze pojawiło się stado krów. Nasz kierowca był na tyle doświadczony, że wykorzystał moment aby wyprzedzić 4 inne auta, w tym tira. Po czym zapalił w tym busiku papierosa.
- Już w górach, w Stepacmindzie zatrzymaliśmy się w gościńcu (?) u starszego małżeństwa, które mówiło tylko po rosyjsku. Znałam wtedy 40 słów i zwrotów, co w ogóle nie osłabiło zapału pani babci i pana dziadka o żywej dyskusji o tym, czy widzieliśmy kiedyś w Polsce taki śnieg. Jeśli jesteś otwarty i uśmiechnięty, zawsze dogadasz się w Gruzji! Zawsze!
- Wracając z gór przejeżdżaliśmy tunelami zbudowanymi specjalnie na wypadek, gdyby wszystkie drogi zasypało. Było ekstremalnie ślisko i po wyjechaniu z tunelu samochód jadący z naprzeciwka wpadł w spory poślizg i sunął wprost na nas. Kierowca bez mrugnięcia okiem odbił jakoś w bok i ocalił oba auta. Nie wyglądał nawet na lekko zestresowanego! (Tutaj przypomina mi się książka – 23 rzeczy, których nie wiecie o kapitalizmie i przykład, że hinduski kierowca autobusów jest zazwyczaj dużo bardziej doświadczony od Szwedzkiego, który nie musi uważać na krowy i ciasne wąwozy, więc płace nie wynikają wcale z umiejętności). Książkę polecałam tutaj:
- W Tbilisi na dworcu szukaliśmy busika do Batumi. Randomowy koleś zapytał nas czego szukamy, po czym zniknął z telefonem, dogonił nas i przyprowadził swojego ziomka, który prowadził nas już do właściwego pojazdu. Była na nim tabliczka Kutaisi, ale zapewniono nas, że to ten. Aby zmieściły się nasze bagaże, zabrano ze środka drzwi od samochodu osobowego (nie mam pojęcia po co tam były) a siedmiogodzinna trasa kosztowała nas 20 lari. Gdy tylko ruszyliśmy, okazało się, że nasz kierowca podebrał potencjalnych pasażerów innemu kierowcy, który zazwyczaj tam staje. Panowie na siebie pokrzyczeli, trochę się poszarpali i ruszyliśmy.
- W Batumi kobieta zatrzymała windę, którą jechaliśmy, położyła w rogu czyjś dowód osobisty i kazała nam jechać. Na dole nie było nikogo, kto by czekał na ten dokument…
- W restauracjach to oczywiste, że dzielicie się jedzeniem. Więc nawet gdy jedna osoba zamawia tylko piwo, a druga mięsko w sosie – dostajecie trzy talerze. Jeden z daniem i po jednym dla każdego siedzącego przy stole.
Mam nadzieję, że troszkę czujecie ten gruziński vibe 😉
Zobacz też:
Uściski, Ania
Historia z dowodem nieco dziwna, ale za to zwyczaj dzielenia się posiłkami bardzo mi się podoba. Ile razy nie dałam rady zjeść całości i jakie to pożyteczne też dla nas, dla figury <3 Piękne zdjęcia, ślicznie wyglądasz 🙂
Hej, ostatnio bardzo modne jest podróżowanie i większość ludzi chce zwiedzać świat. Ja tez myśle ze fajnie poznawać nowe kultury, inne religie i historie. Może kiedyś dzięki temu będzie większa tolerancja na inność w naszym kraju, bo póki co przez polityków zalecana jest jedynie słuszna droga która trzeba iść a każda inność jest złe widziana … nasza ziemia jest rożna a wszyscy Ziemianie powinni być rodzina 🙂 dzięki za motywacje bym tez się ruszył i zobaczył inny kraj którego jeszcze nie znam, pozdrawiam i życzę dużo szczęścia 😉
Dzielenie sie jedzeniem to cos co do mnie przemawia. Gruzja wydaje sie byc taka dzika i nieprzewidywalna, wiec obowiazkowo powinno sie wlozyc do walizki usmiech, otwarte podejście i ostrożność. Dzika w kontekście przewagi praw ludzkich nad porządkiem, który znamy w Polsce. To coś innego i ciekawego, choć mnie, osobę bardzo praworzadna przysparza o dreszcze i ekscytacje:D
Jak długo byłaś w Gruzji? Lece z 4 znajomych na tydzień Wielkanocny do Gruzji (lot kutaisi) i w planach mieliśmy zwiedzić, tbilisi – >batumi->mestia, na grupie odnośnie podróży do Gruzji odradzono mi jechać do tylu oddalonych miejsc, a osobiście chciałabym zobaczyć każdego po trochu, czy transport wewnątrz Gruzji był uciążliwy? Jaka jest twoja opinia?
Jejku, ile ciekawych historyjek! Nabrałam ochoty na zobaczenie tego nieco innego kawałka świata 😉