Dobrze mi ostatnio. Jest ciepło, przyjemnie, kilka razy spadł orzeźwiający deszcz i był dla mnie chyba równie wyczekiwany co dla innych zbawiciel.
Co prawda oskrzela dały mi trochę popalić, ale staram się żyć maksymalnie pełnie. W ostatnim czasie oznacza to tyle, że rezygnuję z Poznania z Anią, a Angelika musiała poczekać, aż się spóźnię. Wiecie jak to wygląda u niedotlenionego człowieka?
Oskrzela się nawilżyły, bo było suche powietrze. A potem całą noc padał deszcz i powietrze było przyjemnie wilgotne. I zostałam tak z uczuciem, jakby topiły mi się płuca. To różnica jak z wilgotną od porannej rosy trawą, a taką z kałużami i błotem na 20 cm. Albo smażeniem na kropli tłuszczu albo tłuszczu głębokim.
Czyli nie przespałam nocy za bardzo, bo oddychało mi się fatalnie. Potem już wychodziłam z domu, ale musiałam zostać, bo zaatakował mnie kaszel. Poszłam do metra, usiadłam. Wsiedli kontrolerzy, przyszła moja stacja. Zapomniałam włączyć mózgu, bo zamiast wysiąść – poczekałam aż sprawdzą mój bilet.W tym czasie metro dojechało do kolejnej stacji. wysiadam, wsiadam w powrotne. Gubię się z nawigacją, bo chociaż szłam tamtędy przynajmniej dziesięć razy – mój błędnik chyba pojechał na urlop.
Dawno temu ktoś napisał „czy mogłabyś przestać pierdolić o chorobie?”. Nie lubię o tym pisać, żalenie się nie leży w mojej naturze, ale… nie godzę się na świat, w którym jest miejsce tylko dla pięknych i zdrowych ludzi (a najlepiej jeszcze białych heteroseksualnych mężczyzn). Internet to kawałek mojego świata, albo jestem jaka jestem, albo to nie ma sensu. Po ostatnim wpisie na instagramie o chorobach, których nie widać – odezwało się sporo osób walczących z ~muko, że to im pomaga i żebym mówiła o tym więcej.
Wiele razy ktoś próbował wywierać na mnie presję, że mam zasięgi więc mam obowiązek napisać o tym czy o tamtym i wesprzeć taką czy inną zbiórkę, ale mój blog to nie olx z ogłoszeniami charytatywnymi i angażowałam się w wybrane akcje. Pierwszy raz uległam takiej presji, bo to coś, z czym potrafię się identyfikować.
Jestem dumna z tego, co udało mi się zrobić w tym tygodniu!
– wizyta w Costa Coffee FlyDining – specjalne, sycące menu na lotnisku zamiast kanapek, to super koncept. Nigdy nie zapomnęk kilku obleśnych kanapek, na które byłam na lotniskach skazana z racji długich lotów i tranzytów.
– Gry ze znajomymi – te o które pytaliście to Karty Dżentelmentów (bardzo czarny humor) oraz Dylematy. Przy jednych można się pośmiać, przy drugich poznać znajomych na nowo, bo pytania są dość… zaskakujące.
Napisałam też o nieco innym pomyśle na panieński a potem nagrałam na IGTV film, w którym trochę chciałam obronić Kasię. Niestety nie da się zalinkować, więc sprawdź sobiena moim instagramie. Tam będzie lądować dużo więcej! 😉 Doniczka, to urocze tiramisu a obok sushi – obie rzeczy zjedzone z Dorotą (Olfaktoria) w Hana Sushi w arkadii. Nie było to tiramisu życia, ale podane ładnie.
Poznałam też Julię i zrobiłam to w sposób banalny. Zobaczyłam, że jest w Warszawie na stories, więc po prostu zapytałam, czy ma ochotę na śniadanie albo lunch. I tyle. Jeśli usłyszę „nie”, to będę w takiej samej sytuacji, jakbym nie zapytała. Więc zawsze pytam – o rabaty, spotkania, dodatkowe korzyści. Polecam mój tekst – gdy nie pytasz, odpowiedź brzmi zawsze „nie”.
Dalej mamy gofry, granie w karty u mnie i perłę polskiego copywritingu, lol.
Zupa krem z kukurydzy – to jeden z moich ukochanych przepisów! /śniadanie w Charlotte – moje ukochane kremy to biała czekolada i konfitrura z gorzkiej pomarańczy. Oba to niebo.
3. Tuwim jak zawsze będący Tuwimem
4. Śniadanie w Cud i Miód
Od dziecka słyszę – usiądź jak człowiek! „Gestykuluję” nogami równie żywo, co za pomocą rąk. A od kiedy mam szeroki parapet idealny do czytania książek, marzyłam o chłodniejszym dniu,żebym mogła założyć luźną sukienkę albo dużo za duży t-shirt, rajstopy albo zakolanówki i sobie czytała, słuchając deszczu. Deszcz spadł, ja zaczęłam czytać, a potem odpalając stories zauważyłam, że Asia z 2legs2long też czekała na dzień,w którym będzie mogła założyć rajstopy. I wybrała takie, które dostała w prezencie ode mnie 😀 Fajnie jest znać ludzi, z którymi dzielisz najdzwniejsze nawet zainteresowania. Jak rajstopy xD
Sama byłam ciekawa jak siadam, więc ustawiłam statyw i aparat na pstrykanie zdjęć co jakiś czas, podczas gdy ja sobie czytałam. Linki tygodnia przeplotę właśnie galerią moich dziwnych póz (połowę zdjęć zachowam dla siebie, bo widać mi majtki). Nie wiem czy działa jeszcze kod ANIAMALUJE (15%) ale rajtopy w gwiazdki są z monacollection – uwielbiam je! A książka to Droga artysty – jej zadaniem jest wyzwolenie kreatywności.
Zamieściłam przepis na bardzo proste, jednogarnkowe danie –makaron z pesto i łososiem, szybkie, smaczne i tanie. Kiedyś krępowałam się wrzucania takich prostych rzeczy, ale dzisiaj mam to w nosie :). Niebo w gębie!
Wreszcie zaczęłam coś nagrywać na Youtube! Nauczona poprzednimi przeciwnościami losu, które mnie pokonały – nagrywam, póki mam zapał.
Na razie nagrałam jeden film – o tym, czy mam kompleks małego miasteczka, bo z takiego pochodzę. Wpis na blogu (do niego prowadzi odnośnik) jest bardziej rozbudowaną wersją, ale wiem, że zmienił się sposób konsumpcji treści więc wrzucam też formę skróconą, jako video.
Obiecałam sobie, że kolejny wstawię jak będę mieć 100 łapek w górę. A kolejnym jest zmontowany przez Różę (pozdrawiam) VLOG z Kijowa. Jest dziwny, bo uśmiecham się a chwilę później płaczę (w zasadzie ryczę), ale jest. Także ślicznie proszę o łapkęw górę 🙂
Nagrałam już kolejny film, więc mam zapas. Mam nadzieję, że nagrywać będę nadal, bo chciałam w zeszłym roku ale jakoś… za dużo działo się w moim życiu.
No właśnie – jedną z moich przeszkód był brak umiejętności montowania filmów. Nie dysponowałam też czasem, w którym mogłabym się tego nauczyć. Znaczy – na upartego bym go znalazła, ale nie zamierzam nigdy więcej wracać do czasów, gdy ciągle uczyłam się czegoś nowego i dużo pracowałam, ale kosztem życia społecznego. Są rzeczy ważne i ważniejsze.
Wolałam zapłacić Róży za montaż i mieć vloga, niż zabierać się za to przez kolejny rok i w końcu się nie zabrać.
Jest mnie też więcej na blogu, bo oddelegowałam swoje maile komuś kompetentnemu. Mam wielki problem z zaufaniem komukolwiek jeśli chodzi o takie totalnie „moje” sprawy, ale już raz trafiłam dobrze i chociaż z przyczyn niezależnych poprzedni manager (bo właściwie taka jest rola osoby, o której mówię) musiał zrezygnować, to teraz też mam od tego świetną osobę.
Kiedyś chciałam robić wszystko sama – dzisiaj wolę oddawać część pieniędzy innym, a w zamian mieć czas.
Dla Was to oznacza tyle, że mam kogoś, kto uchroni mnie przed moją naiwnością i zareklamowaniem czegoś, bo ktoś niby kocha mojego bloga i tak bardzo mnie uwielbia, więc ja mu z tej sympatii wypromuję jego biznes. Well, never ever again ;). No i mniej czasu w mailach, to więcej czasu na pisanie tekstów.
To nie jest nowość, managera miałam od czerwca i właśnie dlatego pojawiało się tutaj więcej treści. Także bez obaw.
Gdy znany bloger/youtuber z Poznania (Maciej je) przeniósł się do Warszawy, pojawiły się pomruki niezadowolenia, że teraz zaniedbany będzie Poznań. A on powiedział – ludzie – ja mieszkam w Warszawie już trzy miesiące, zobaczcie – nie zaniedbałem Poznania.
Dlatego też ja informuję was o tym wszystkim trochę po fakcie 😉
Czas i brak niektórych umiejętności były powodem odkładania na wiecznej jutro nagrywania na youtube. Wytrąciłam sobie te argumenty z ręki i nagrywam.
A jeśli masz podobnie?
Marcelina z „ulepszalnia” (dawna „sieczkarnia”) o tym
Kibicuję szczerze Eli, bo jest radosnym i szczerym promyczkiem w dobie sztucznego instagrama.
Wiecie, że stories mają już dwa lata? Czyli od dwóch lat nagrywam tam swoje „pogadanki”.Część z Was spędziła na moich stories tyle czasu, ile spędza się na oglądaniu długiego filmu. Dzięki!
Już naprawdę mogę olać te wszystkie „hej piękna” na direct na insta i kliknąć „odrzuć”, ale jak to facet mający w całej galerii zdjęcia z żoną i dzieckiem to czuję jak cofa mi się obiad
Jakub Szczęsny o tym, jak jego ojciec został wielokrotnie błędnie zdiagnozowany i tylko jego (czyli syna) upór doprowadził do wykrycia boleriozy i uratowania zdrowia taty, który mógł już nie chodzić. Jest mi wstyd za lekarzy, ale też czuję dumę, że ktoś ma w sobie tyle energii, uporu i samozaparcia, by walczyć do skutku. Więcej w tekście
Uważajcie. Jeden taki „gnojek” o mało nie zabił mojego ojca
A Iza z Panna Polyanna dzieli z milionem kobiet ten sam problem – jej wydatki są na ostatnim miejscu. Gdy kupuje się potrzebne rzeczy albo ma się dzieci – jakośczłowiek czuje wyrzuty sumienia kupując sobie sukienkę w sklepie, a nie w lumpeksie. Albo idąc do fryzjera, bo przecież można było kupić farbę za 20 zł i pofarbować włosy w domu. Więc ogłasza swoją walkę z tym i ma do was pytanie.
Dobrej nocy!
Przypomnę tylko, że czekam na 100 łapek w górę tutaj
i zapraszam też na instagrama aniamaluje, bo na IGTV zamieściłam filmo tym, że czasami serio niechcący kradnie się czyjś pomysł i to wcale nie jest kradzież.Brzmi dziwnie, więc trzeba obejrzeć na IGTV.
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂