Żel aloesowy to moja wielka miłość. Ostatnio jest na niego mały boom, ale serce się kraje, gdy ludzie przepłacają. A jeszcze bardziej, gdy o nim nie wiedzą.
Ten uroczy glutek ma niesamowite właściwości. A ponieważ nie lubię tych wszystkich artykułów gdzie autorzy wypisują 50 sposobów, a tylko 4 się do czegoś nadają – moja osobista lista przebojów. Wszystkie sprawdzone na własnej skórze.
1.Na oparzenia – wolałabym tego nie wiedzieć, ale dwa tygodnie temu umyłam dokładnie piekarnik i szyny po których suną blachy zaczęły chodzić jakby… lżej. Tym sposobem gdy wysuwałam blachę ze śliwkami w boczku, zrobiłam to zbyt gwałtowanie i ochlapałam sobie łydkę gorącym jak piekło tłuszczem. Żel aloesowy błyskawicznie zadziałał kojąco i po najmniejszych pryśnięciach nie mam już śladu. Większe są wciąż ciemniejsze, ale chyba nie będzie z tego blizny. Przede wszystkim – była to natychmiastowa ulga
2. Poparzenia słoneczne
Po raz pierwszy przekonałam się o tym, gdy spaliłam sobie czubek nosa w Tajlandii. Mając 100% przekonanie o skuteczności specyfiku, przemogłam się i zapłaciłam chorą kwotę dziesięciu euro w jednej z barcelońskich aptek. To ten nieszczęśnik po prawej, w butelce.
Płacenie bolało, ale nie tak bardzo jak spalone mimo wysokiego filtra ramiona i kark. Następnym razem będę pamiętać, by zabrać żel ze sobą. To jedyna (oprócz panthenolu) skuteczna rzecz na słoneczne oparzenia jaką znam. Ideałem jest miks obu, ale zabieranie tego wszystkiego w podręcznym (tak, poluję na tanie bilety i latam budżetowo) to utopia.
Znalazłam jednak sprytne rozwiązanie! Na aliexpress (oraz w tigerze) można kupić silikonowe tuby na kremy. Do małej wystarczy przelać trochę aloesu i panthenolu. Bardzo polecam, sama zamierzam dokupić malutką (37 ml) tubę na pastę do zębów – ceny miniaturek są irracjonalne.
Uwaga: niektóre żele aloesowe już mają w składzie panthenol.
Uwaga: niektóre żele aloesowe już mają w składzie panthenol.
Przy okazji zerknij też na praktyczne wskazówki odnośnie Barcelony 😉
3. Podrażnienia po goleniu
Raczej jestem fanką depilatora, ale i to nie wszędzie. Super patentem jest używanie olejków zamiast żelu/pianki do golenia, ale czasami zapomnę, albo docisnę za mocno i skóra piecze. Żel aloesowy to bohater i wybawca. Świetnie się sprawdza w takich momentach.
4. Podrażniona skóra głowy
Jestem wrażliwa. Płaczę na filmach, w których umierają pieski, płaczę w muzeach, płaczę czasami widząc starszą panią, która musi dorabiać do emerytury sprzedażą jajek. Ale oprócz wrażliwej duszy mam też wrażliwą skórę. Kiepskie kosmetyki natychmiast robią mi krzywdę, a zwykły, drogeryjny szampon (taki, który 7/10 dziewczyn określi hitem), potrafi mnie po prostu… poparzyć.
W takich momentach nie mogę nałożyć na skórę głowy niczego, co wymaga ponownego umycia włosów, bo tylko zaognię to jeszcze bardziej. Żel aloesowy wchłania się do całkowitego matu, jest lekki i przynosi natychmiastowe ukojenie. Kocha ten produkt całym wrażliwym serduszkiem! Do tego ma działanie grzybobójcze, więc jeśli cierpisz na łupież – wspomoże walkę.
5. Do uratowania kiepskiej maski lub odżywki
Jeśli kosmetyk ci się nie sprawdza, warto wzbogacić go żelem. Będzie lepiej nawilżał. Ja najbardziej lubię żel aloesowy w olejowych maskach, lub wręcz olejowanie włosów na podkładzie z żelu. Jest to jednak super kosmetyk, która pozwala uratować kosmetyczne buble. Tak samo z balsamami do ciała – trochę żelu i od razu zupełnie inny produkt 😉
6. Na pęcherze
Wystarczy inny moment cyklu i najwygodniejsze na świecie buty potrafią obetrzeć. Żel aloesowy świetnie sobie z takimi niespodziankami radzi.
7. Na blizny
Śledzący moje wpadki pamiętają, jak wiosną spektakularnie się wywróciłam i stłukłam sobie kolana jak pięciolatka. Niestety – z wiekiem skóra nie regeneruje się tak szybko – żel aloesowy bardzo dobrze sprawdza się na blizny, szczególnie świeże. Rozjaśnia je i przyspiesza regenerację skóry. Sprawdzi się także na blizny po trądziku.
8. Baza pod makijaż
Jeśli nie lubisz tych silikonowych – żel aloesowy może sprawdzić się u ciebie całkiem dobrze w tej roli. Nawilża, nie zapycha i wspólpracuje z większością sprawdzonych przeze mnie podkładów.
9. Wysypki i ukąszenia owadów
Raczej mam na myśli komary niż osy, ale to tylko kolejny rewelacyjny powód, by zawsze mieć go ze sobą na wakacjach.
Gdybym miałam opisać żel aloesowy jednym słowem, byłaby to ULGA albo UKOJENIE. Gdybym miała do dyspozycji dwa słowa, dodałabym nawilżenie.
Boli mnie trochę, że wraz z modą na azjatyckie kosmetyki przyszedł straszny boom na zbyt drogi – w mojej ocenie – żel Holika Holika. Ma piękną tubę, ale jego cena jest chora. Miałam okazję go testować i szczerze – prawie wszystkie żele aloesowe działają tak samo ;-).
Mój hit kupiłam w Tajlandii za… 3 zł. Chciałam go znaleźć w internecie i okazało się, że to podróbka jakiejś marki. Ciężko więc zaufać, że skład jest prawdziwy ale kurczę – wyróżnia go cudowny zapach jaśminu i czasami wyciągam go tylko z tego powodu. Jeśli wybierasz się do Tajlandii – zapamiętaj wygląd tej tubki, tu cud nad cudy.
Zazwyczaj kupuję żele aloesowy w aptekach, najlepiej tych małych, niesieciowych.
Zresztą zobacz sam jak kształtują się ceny
A mój kosztował w aptece ok. 10 zł na promocji
Jeszcze taniej będzie żel wykonać samodzielnie kupując półprodukty czyli zatężony ekstrakt z aloesu, panthenol i gumę ksantanową. U mnie jednak okazało się to kiepskim pomysłem, bo nie zużywałam tego przed końcem terminu (2-3 tygodnie w lodówce).
Niezależnie od tego,który żel wybierzesz – warto mieć go w łazience a najlepiej – w lodówce. Wtedy koi jeszcze lepiej.
Jeśli zaintrygował Cię ten temat – zobacz co jeszcze trzymam w lodówce 🙂
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin
Uściski, Ania
Ja jednak widzę ”wyższość” żelu holika holika bo tylko on leczy mi syfki w jedną noc 😀 ale inny aloes też używam do ciała i włosów i kocham miłością wieczną 😀
O może wypróbuje przy depilacji, bo przy pachach zawsze prawie zawsze jest coś nie tak.
Zgadzam się w 100%-żel aloesowy to cudo 🙂 ostatnio byłam na wakacjach w Niemczech i kupiłam przypadkiem żel aloesowy z firmy Betty’s wzbogacony dodatkowo o ekstrakt z nagietka i kwas hialuronowy za niecałe 2€ i jest rewelacyjny. Koi wszystkie ukąszenia wstrętnych komarów, idealny po opalaniu albo jako dodatek do oleju z czarnuszki na twarz 🙂 holika holika sie z nim nie równa 😀
Żel aloesowy to życie. Ja miałam żel Gorvity (był OK, ale ni nawilżał spekatakularnie), Equlibry (zostawia u mnie uczucie ściągnięcia, nie mogę go zużyć), a Holika Holika, mimo że skład ma niedealny, a cena wysoka, działa u mnie najlepiej 😀 ale będę szukać alternatyw.
żel aloesowy z holika holika kocham miłością nieograniczoną. używam do buzi, do włosów, nóg… o tym jak nad morzem spaliłam sobie nogi (aż się ranki porobiły) i panthenol nic nie pomagał postanowiłam wysmarować nim także i oparzenia… ulga była natychmiastowa… parę dni temu lekko zjarałam tył nóg znowu w górach (zdradliwe słońce, nic nie było czuć), tym razem dodatkowo na chwilę schowałam aloes do lodówki… tego samego dnia prawie przestało piec <3 uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam ♥♥♥
Żel aloesowy jest super przy pole dance – po zwykły balsam odpada, bo tłusty, a przy za suchej skórze, tez się zjeżdża z rury 😛 No i po podrażnieniach po depilacji laserowej mnie uratował 🙂 Troche mnie tylko wkurza, że po posmarowaniu nóg, trzeba troche poczekać az wyschnie 😛 Ale ogólnie to mi się wydaje, że nawilża nieco słabiej niż zwykle balsamy. A w działaniu inne marki żelu sa takie same jak holika? Wlasnie w holice to opakowanie doprowadza mnie do szału – nijak nie da sie zużyć całego, do końca :/ Hmm w Tajlandii trochę się bałam tamtejszych kosmetyków,… Czytaj więcej »
Żel aloesowy jest dobry na wszystko. Na stłuczenia też pomaga łagodząc ból 🙂
aloes jest dobry na wszystko! 😀
Na rany po oparzeniach jest też bardzo dobry olejek lawendowy. Tylko ten prawdziwy oczywiście 🙂
Moje ulubione zastosowania to pod olej na włosy, pod makijaż, na oparzenia. Został też moim hitem jako peeling do twarzy w połączeniu z korundem, sprawdza się w tej roli lepiej niż jakikolwiek żel do twarzy. 🙂
Zawsze jest tak że jak jest moda na coś ceny idą w górę. Ja aloes znam bo moja mama miała kwiatek i to stosował zawsze jak się popatrzyła czy przeciela. Ja mam , stosuje ale niby nawilża ale gdy jest uzyty sam to moja skórę on ściąga ;( teraz mam z skin 79 bo w promocji dwa duze za 40 zl byly -inaczej cena w drogerii zabija. ukojenie daje gdy słońce spiecze. Zresztą nie od dzis wiadomo że jak coś naturalne jest to zawsze lepsze od chemii którą mamy w sklepach. 😉 na szczesxie wlasnie wrocilam z teneryfy gdzie ta… Czytaj więcej »
Uwielbiam wszelkie kosmetyki z Aloesem. Uważam że jest dobry na wszystko. Miałam kiedyś płyn micelarny aloesowy Eveline i byłam zachwycona jak dobrze współgrał z moją cera. Dziewczyny jakie są wasze ulubione produkty z aloesem?