Barcelona to dla mnie niezwykłe miasto. Pierwsze, w którym od razu poczułam ciepełko na serduszku. Jeśli istnieje miłość od pierwszego wejrzenia – poczułam ją właśnie do Barcelony.
Barcelona – za co ją kocham?
Z Barcelony wróciłam pierwszego czy drugiego sierpnia, mamy listopad. Dlaczego nic nie napisałam?
Ech… O tym mieście napisano już wszystko. I zrobiono to dobrze. O kulturze, o kuchni, o architekturze. Pisano o piłce nożnej, o polityce, o pieniądzach, o podejściu do turystów i cenach.
Nie znam się na żadnej z tych rzeczy. I miałam z tym problem, bo co ja mogę Wam pokazać i powiedzieć? Co nowego wnieść? Nie zwiedzałam Barcelony śladami Carlosa Ruiza Zafona (co byłoby super) ani Gaudiego (co też byłoby cudowne). Barcelona była moją podróżą do wnętrza samej siebie.
Jak to jest, że jedni pracują na coś latami, a innym przychodzi to bez wysiłku?
Lubię różną muzykę. Daję się sobie zaskakiwać, gdy bez ostrzeżenia nuci mi się kawałek słuchany w liceum, ale miłość jest tylko jedna i jest to Freddie Mercury. Człowiek, któremu teoretycznie było dane.
Jego dziwny zgryz sprawił, że miał możliwości wokalne większe niż inni.
Ale to też człowiek, który wierzył, że może zostać kim chce. Więc został legendą.
Chociaż zaczynał od sprzedawania ze swoją dziewczyną używanych ubrań na straganie. Imigrant, wyznawca niepopularnej religii (Zaratusztrianizm), w dodatku nieheteronormatywny i o mocno wątpliwej urodzie.
A jednak, osiągnął to, co sobie zaplanował.
Do tego stopnia, że gdy jako gwiazda rocka o mocno ugruntowanej pozycji zapragnął zostać śpiewakiem operowym… też to zrobił.
Mimo AIDS, o którym nie mówił publicznie, bo nie chciał by ludzie kupowali płyty z „pieprzonej litości”.
Utwór wyżej nosi tytuł „Barcelona”. Towarzyszył mi przez cały wyjazd. Podobnie jak ośmiodniowy okres, ponieważ bycie kobietą czasami ssie.
Z tego też powodu proszę nie brać do serca moich kulinarnych odczuć, gdyż ani paella ani tapasy nie zdobyły mojego serca… ani nawet podniebienia. Czerwone soczyste pomidory, churrosy i Sangria don Simon – to jedyne, co bardzo mocno mnie zadowoliło 🙂
Za co pokochałam Barcelonę? Nie wiem. Pokochałam ją zanim objęłam rozumem. Znałam z dzieł Zafona, z informacji o moim ukochanym malarzu. Zresztą, Salvador Dali to też ukochany malarz Freddiego ;-), znałam ze skrajnych opinii znajomych:
– że pięknie, cudnie, jedź, pokochasz!
– że drogo, kradno, niesmaczne jedzenie, za dużo turystów, nie jedź
Czyli nie znałam wcale.
Barcelona od samego początku urzekła mnie luzem.
Gdy taksówkarz mimo mapy i GPS nie miał pojęcia gdzie znajduje się nasze mieszkanie z Airbnb.
I gdy właściciel tegoż mieszkania z rozbrajającą miną oświadczył, że Airbnb jest nielegalne w Barcelonie i jak zapuka policja – mam udawać jego znajomą 😉.
Więc może po kolei.
Tanie loty do Barcelony
Ja w szczycie sezonu upolowałam niespodziewanie jakąś promkę, niestety nie pamiętam cen. 5 osób, dwa duże bagaże, Ryanair ;). Do Barcelony lata też wizz Air, ale wtedy czeka nas dłuższa podróż Girona-Barcelona, ponieważ lotnisko jest daleko od miasta.
Zgodnie z opisaną w nim metodologią, znalazłam taką oto ofertę:
Przyznam, że sama się zastanawiam nad skorzystaniem 😉
Noclegi w Barcelonie
Ceny hoteli są horrendalne, albo mówiąc szczerze – nieosiągalne dla mnie. Zresztą popatrzcie – Dorota spała za 3.tys PLN za noc, nas mieszkanie dla 5 osób na 8 dni wyniosło prawie 5 tys. zł (dokładnie to mieszkanie), najtańszy nocleg dla dat wyżej znalazłam za 2200 zł. W sezonie niestety mogłam znaleźć jedynie miejsca w pokoju wieloosobym w hostelu a i tak wyszłoby tylko kilka stówek taniej niż airbnb 😐.
Co prawda znajoma spała kiedyś w jakimś tanim hostelu, ale na szczęście nie pamięta jego nazwy. Podobno właściciel kradł majtki 🙈.
Jeśli szukasz noclegu – znajdź koło stacji metra.
Dzisiaj wybrałabym najpewniej to urocze mieszkanie albo to z zasłonką w ubikacji 😀
Serio, w mieszkaniu spędzałam bardzo mało czasu, jeśli już to na balkonie. Lokalizacja jest dla mnie najważniejsza. Dla pięciu osób bardzo ciężko znaleźć coś sensownego, szczególnie w szczycie sezonu.
Jeśli szukasz noclegu, złap 100 zł na pierwszy nocleg w Airbnb albo 50 zł na booking.com
Jeśli dokonujesz rezerwacji przez booking, zrób to przez refunder – na Twoje konto wróci 3% oraz 25 zł :). Za hotels.com zwracają 5%. Cashback zawsze spoko, szczególnie jeśli wysiłek polega na dodatkowym kliknięciu.
Inne promocje tego typu znajdziesz w tekście „darmowe okazje„.
Komunikacja publiczna w Barcelonie
Jeśli chodzi o przejazdy – bardzo opłaca się kupić kartę t-10 (w biletomacie przy każdej stacji metra).
Upoważnia do 10 przejazdów dowolnymi środkami komunikacji publicznej (kolejka, pociąg, metro, autobus) wraz z przesiadkami przez 75 minut.
Czyli np. kawałek podjeżdżasz metrem, potem przesiadasz się na autobus i np. na kolejkę. Nie możesz jednak w jednej podróży dwa razy jechać metrem, jeśli wyjdziesz poza bramki. Możesz się przesiadać do woli, ale po wyjściu na powierzchnię kasujesz kolejny przejazd (czasami warto w tej sytuacji rozważyć alternatywny do metra powrót).
Koszt takiego biletu to ciut mniej niż 10 euro. Zdecydowanie warto, bo komunikacja jest bardzo przejrzysta i nie trzeba dodatkowych apek – w google maps można sprawdzić i metro i pociąg i w zasadzie wszystko.
Tu np. z otwartą apką pokazuję jak na bilecie odbija się ile przejazdów udało się już odbyć w ramach karty.
I umówmy się – jeśli to ja robiłam za przewodnika – komunikacja musi być niezwykle logiczna.
Czy jest bezpiecznie. Cóż. Jestem dość drobną kobietą, zawsze trzymam torebkę zapiętą, ale nie bałam się sama jeździć metrem, bo też zdarzało mi się kilka razy zupełnie odłączyć albo iść swoją drogą.
Post udostępniony przez Ania (@aniamaluje) 27 Lip, 2017 o 10:11 PDT
Tak głupkowato wyglądam nagrywając snapy 🙂
Do parku warto wybrać się rano. Wtedy wstęp jest bezpłatny 🙂 Ale najważniejsze jest to, że turystów jest zdecydowanie mniej, co pozwala zrobić sobie jakiekolwiek pamiątkowe zdjęcie. Mam zresztą mało zdjęć z Barcelony a i snapów nie było wiele. Wolałam zachwycać się oczami, wybaczcie ;).
Barcelona jest miastem, które przykuwa uwagę detalami na każdym kroku.
Idziesz deptakiem, mijasz piękną budynek zaprojektowany przez Gaudiego. Kawałek dalej na murze wlepka „tourists go home, refugees welcome”. Podziwiasz palmy, nieprzyzwoicie radosnych i pięknych ludzi, by nagle zobaczyć mężczyznę z kartką „okradli mnie, nie mam dokumentów ani nawet na bilet”. Jest tu tyle smaczków i skrajności, że nie da się chyba wyrobić sobie jednej opinii na temat jakiegokolwiek miejsca.
energia… to miasto ma w sobie życie. Ono nim po prostu tętni. Czy to za dnia na deptakach, czy to w małych kawiarenkach, czy tapas barach. Tętni nim wieczorami, tętni nim w parkach. Ludzie są radośni, pełni werwy i zarażają swoim podejściem do życia.
Post udostępniony przez Ania (@aniamaluje) 1 Sie, 2017 o 5:10 PDT
No właśnie… podejście do życia.
W Barcelonie robisz co chcesz i jak chcesz. Jest tam tylu dziwaków, że gdy każdy jest trochę dziwny… dziwność przestaje być dziwna. Męska część czytelników nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, jaka to wygoda chodzić w takim upale bez biustonosza. I nikt nie patrzy ci się na sutki.
Ulga, wygoda, perfekcja. Fajnie jest być kobietą na luzie, bez poczucia, że robisz coś złego posiadając po prostu ciało (nie słyszałam by ktoś mówił że brak stanika u mężczyzn prowokuje). Zresztą – moje ciało nie jest grzechem, nie będę za nie przepraszać.
Barcelona to też pierwsze miejsce ever, gdzie opalałam się topless. Nikt nie zwraca uwagi, cudowna sprawa.
Plaże w Barcelonie
No właśnie… plaża.
Barcelona jest super, bo oprócz bardzo interesującego i tętniącego energią miasta, jest też plaża. W zasadzie kilka plaż.
Ja byłam na dwóch.
Tłoczna Barceloneta, znajdująca się w zasięgu spaceru (lub metra) od głównych atrakcji turystycznych. Głośna, tłoczna, ale też bardzo swobodna. Minusem są namolni handlarze, (za kupowanie od nich można zgarnąć mandat). Kamyczki.
Badalona – jedziemy tam pociągiem lub metrem (w ramach biletu t10 pojedziemy jednym i drugim), plaża jest 20 metrów od stacji kolejowej lub jakieś 300 od stacji metra. Mniej ludzi, więcej miejsca, spokój i miękki piasek.
Umiejscowienie Barcelony na mapie pozwala połączyć wypoczynek ze zwiedzaniem.
Stadion Camp Nou
Stadion… Dla wielu osób Camp Nou to coś więcej. Mieszkanie było bardzo blisko tego miejsca, więc nawet ja (nie interesuje mnie piłka nożna) wybrałam się w tamte strony i z zaciekawieniem obserwowałam chłopców (i bardzo dużych chłopców) ze wzruszeniem w oczach oglądających pamiątki w oficjalnym sklepie FC Barcelony ;).
Zwiedzanie stadionu kosztuje chyba 20-25 euro.
Parki… poczytać sobie książkę w parku to wspaniała sprawa. Szczególnie, gdy park jest czarujący, są w nim fontanny i kwiaty i zapiera dech w piersiach
Post udostępniony przez Ania (@aniamaluje) 29 Lip, 2017 o 11:29 PDT
Gdzie wybrałam się z Pauliną, czytelniczką mojego bloga. To jest niesamowite – jesteście wszędzie 💖. Będąc w Barcelonie zamieściłam coś na fejsie, Paulina się odezwała i zapropnowała wspólny spacer. Nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności.
Post udostępniony przez Ania (@aniamaluje) 2 Sie, 2017 o 12:32 PDT
Rozmawiając przeszłyśmy wiele kilometrów ;-). Bardzo fajna dziewczyna, prowadzi instagram spanishdiary i zrobiło mi się bardzo miło, że miała ochotę spędzić ze mną dzień. Zobaczyć Barcelonę okiem jej stałego mieszkańca to zupełnie inna sprawa. Jestem niesamowitą szczęściarą!
Kilometry…. zrobiłam ich całkiem sporo, a najwięcej chyba pod górkę. Polecam,to robi bardzo dobrze na nogi 🙂
Post udostępniony przez Ania (@aniamaluje) 8 Sie, 2017 o 11:12 PDT
Alkohol
Tanie ale pyszne „wino” a w zasadzie Sangria Don Simon. Ciut ponad euro za butelkę 1,5…a może 1.75? Lekkie (7-12%), słodkie i idealnie oddające ducha Barcelony. W plastikowej butli, bardzo polecam 😉 Niestety tak wybitnie smakuje tylko w Barcelonie.
Piwo mi specjalnie nie podeszło, najpopularniejszą marką było piwo Estrella
Spójność i harmonia. Miasto jest nasycone energią, ale jest w nim wewnętrzny ład, jakaś sensowna struktura. Bardzo mądrze zaprojektowane, nawet ja nie byłam w stanie się zgubić. Ulice przecinają się w bardzo przewidywalny sposób, można poruszać się bez mapy ;).
Za co pokochałam Barcelonę?
A za co kochasz mamę? No właśnie. Nie ma odpowiedzi na to pytanie, to się po prostu czuje. Gdzieś w pokazie świateł i fontann na Montjuïc. W szklance słodkiej Sangrii. W widoku z Tibidabo, szczególnie jeśli weszło się tam na własnych nogach (na obcasach :D). W charakterze (to miasto z pazurem), architekturze, energii, klimacie. W uśmiechach ludzi. Barcelono – wrócę!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Barcelona Twoimi oczami wygląda naprawdę pięknie! 🙂
kasia
7 lat temu
Aniu, mój Brat mieszka w Barcelonie, od kilku lat „z doskoku”, od półtora roku bardziej na stałe. W kwietniu spędziłam u niego tydzień, razem z moim mężem i synem. Też zakochałam się w tym mieście, widzę zresztą, że chadzałaś tymi samymi szlakami co my (Badalona! <3) Ściskam gorąco. PS. Piękne zdjęcia!
Barcelona <3 niespełnione marzenie.
Może kiedyś uda się wjechać jednak moje obawy co do organizowania wyjazdów za granicę na własną rękę są zbyt duże... 🙁
Aniu, jest w tym wpisie tyle rzeczy, do których chiałabym się odnieść, ale wyszedłby komentarz-książka. Przede wszystkim – cieszę się, że napisałaś o tym wyjeździe. Ja zamiast czytać o zabytkach, muzeach i atrakcjach turystycznych, wolę czytać takie wpisy jak Twój. Pewnie dlatego, że zamiast typowego zwiedzania, wolę na wakacjach wolę rozmawiać z ludźmi, podziwiać piękno, wczuć się w klimat i jeść! W Barcelonie jeszcze nie byłam, a bardzo chcę zobaczyć Katalonię. Będzie musiała na mnie poczekać do 2019 roku, bo na rok 2018 mam już sporo podróżniczych planów 🙂 Freddie może nie był zbyt przystojny, ale miał bardzo intrygujące oczy.… Czytaj więcej »
Aniu, na T-10 można jechać dwa razy metrem 🙂 nie można tylko wyjść przez bramki na miasto i znów wrócić, więc trzeba przesiąść się do innej linii na tej samej stacji. Co do wpisu to sentymenty bardzo <3 Ja jedzenie pokochałam dopiero za 3 razem, gdy miałam okazję poznać Barcelonę przez miesiąc okiem miejscowych. Uwierz, że by ci zasmakował), trzeba wiedzieć co i gdzie jeść <3
Ania
7 lat temu
W Barcelonie nigdy nie byłam, ale planuje aie tam wybrać 😊
Z innej beczki – chciałam Ci bardzo podziękować. Od najmłodszych lat zmagań sie z choroba i latam po lekarzach. I gdy mam tego już naprawdę dość zaglądam tutaj i czytam Twoje posty. To dzięki Tobie zaczęłam praktykować wdzięczność i uświadomiłam sobie, że mam w życiu naprawdę wiele. Z obrażonej na życie nastolatki stałam się osoba dużo bardziej pozytywną. Wielkie dziękuję!
Ania
rubinowaaa
7 lat temu
Aż miło się zrobiło na serduszku! Ja w Barcelonie byłam jeden dzień w 2008 roku, pamiętam to bardzo dobrze, że ta jednodniowa wycieczka do słonecznej Barcelony z naszego zalanego biwaku na południu Francji była czymś cudownym! Urzekł mnie wtedy Park Guell, architektura miasta i ilość słońca na 1 cm kwadratowy 🙂 To była moja pierwsza podróż zagraniczna i obiecałam sobie tam wrócić, podróże dają mi siłę 😉
olga
7 lat temu
Hej Aniu, jestem Twoja stala czytelniczka juz kilka lat (przepraszam, za brak polskich znakow, ale Kanada Cie czyta;p) Musze skomentowac ten wpis, bo zwyczajnie poruszyla mnie Twoja slabosc do Barcelony, bo dokladnie czuje tak samo- czarujace miasto, ktore wzruszylo mnie gleboko swoim dziwnym pieknem i skrajnosciami. Wrocilam stamtad 3 tyg temu i juz tesknie za tym miejscem. I rowniez potwierdzam, ze tapas i paella sa mocno przereklamowane i niestety lepiej wygladaja niz smakuja. Swoja droga, uwazam, ze Freddy Mercury i Barcelona maja cos wspolnego, dotykaja mojej duszy tam gdzie niczemu i nikomu przed nimi sie nie udalo. Za pare miesiecy… Czytaj więcej »
Może nie zauważyłam odnosnika- skąd jest czarna długa sukienka? 🙂
Barcelona Twoimi oczami wygląda naprawdę pięknie! 🙂
Aniu, mój Brat mieszka w Barcelonie, od kilku lat „z doskoku”, od półtora roku bardziej na stałe. W kwietniu spędziłam u niego tydzień, razem z moim mężem i synem. Też zakochałam się w tym mieście, widzę zresztą, że chadzałaś tymi samymi szlakami co my (Badalona! <3) Ściskam gorąco. PS. Piękne zdjęcia!
Barcelona <3 niespełnione marzenie.
Może kiedyś uda się wjechać jednak moje obawy co do organizowania wyjazdów za granicę na własną rękę są zbyt duże... 🙁
Cudnieeee, pakuję mojego Sz i jedziemy tam! 🙂
Aniu, jest w tym wpisie tyle rzeczy, do których chiałabym się odnieść, ale wyszedłby komentarz-książka. Przede wszystkim – cieszę się, że napisałaś o tym wyjeździe. Ja zamiast czytać o zabytkach, muzeach i atrakcjach turystycznych, wolę czytać takie wpisy jak Twój. Pewnie dlatego, że zamiast typowego zwiedzania, wolę na wakacjach wolę rozmawiać z ludźmi, podziwiać piękno, wczuć się w klimat i jeść! W Barcelonie jeszcze nie byłam, a bardzo chcę zobaczyć Katalonię. Będzie musiała na mnie poczekać do 2019 roku, bo na rok 2018 mam już sporo podróżniczych planów 🙂 Freddie może nie był zbyt przystojny, ale miał bardzo intrygujące oczy.… Czytaj więcej »
Aniu, na T-10 można jechać dwa razy metrem 🙂 nie można tylko wyjść przez bramki na miasto i znów wrócić, więc trzeba przesiąść się do innej linii na tej samej stacji. Co do wpisu to sentymenty bardzo <3 Ja jedzenie pokochałam dopiero za 3 razem, gdy miałam okazję poznać Barcelonę przez miesiąc okiem miejscowych. Uwierz, że by ci zasmakował), trzeba wiedzieć co i gdzie jeść <3
W Barcelonie nigdy nie byłam, ale planuje aie tam wybrać 😊
Z innej beczki – chciałam Ci bardzo podziękować. Od najmłodszych lat zmagań sie z choroba i latam po lekarzach. I gdy mam tego już naprawdę dość zaglądam tutaj i czytam Twoje posty. To dzięki Tobie zaczęłam praktykować wdzięczność i uświadomiłam sobie, że mam w życiu naprawdę wiele. Z obrażonej na życie nastolatki stałam się osoba dużo bardziej pozytywną. Wielkie dziękuję!
Ania
Aż miło się zrobiło na serduszku! Ja w Barcelonie byłam jeden dzień w 2008 roku, pamiętam to bardzo dobrze, że ta jednodniowa wycieczka do słonecznej Barcelony z naszego zalanego biwaku na południu Francji była czymś cudownym! Urzekł mnie wtedy Park Guell, architektura miasta i ilość słońca na 1 cm kwadratowy 🙂 To była moja pierwsza podróż zagraniczna i obiecałam sobie tam wrócić, podróże dają mi siłę 😉
Hej Aniu, jestem Twoja stala czytelniczka juz kilka lat (przepraszam, za brak polskich znakow, ale Kanada Cie czyta;p) Musze skomentowac ten wpis, bo zwyczajnie poruszyla mnie Twoja slabosc do Barcelony, bo dokladnie czuje tak samo- czarujace miasto, ktore wzruszylo mnie gleboko swoim dziwnym pieknem i skrajnosciami. Wrocilam stamtad 3 tyg temu i juz tesknie za tym miejscem. I rowniez potwierdzam, ze tapas i paella sa mocno przereklamowane i niestety lepiej wygladaja niz smakuja. Swoja droga, uwazam, ze Freddy Mercury i Barcelona maja cos wspolnego, dotykaja mojej duszy tam gdzie niczemu i nikomu przed nimi sie nie udalo. Za pare miesiecy… Czytaj więcej »
Tam nie jeszcze nie było 🙂 Dzięki Aniu za relację.
Zachwycam się zdjęciami, widokami, jestem fanką F.Merkury 🙂
Szanuje Twoje zdanie, chociaż nie podzielam 🙂