Masaż stóp w Tajlandii
– najgorsza przygoda ever
Nie cierpię gdy ktoś obcy dotyka mojego ciała. Gdy jesteś kobietą, ludzie chcą cię dotykać z byle powodu. A to paproszek, a to rzęsa ci spadła, „przypadkiem” ktoś cię złapie za tyłek przeciskając się do kasy albo przechodząc pogłaszcze cię po plecach. Nie znoszę tego.
W zasadzie to mam tak od zawsze – nie przytulę się do byle kogo, zawsze unikałam tych wszystkich ceregieli na powitanie od dalekich wujków i cioć i bardzo bym chciała, by zaniechać tej idiotycznej tradycji zmuszania dzieci do siadania wujkowi na kolana (zobacz: czy jesteśmy współwinni seksualnemu wykorzystywaniu dzieci), bo będzie mu przykro albo obdarowania ciotki trzema mokrymi całusami.
Spokojnie, nikt mnie nigdy nie skrzywdził. Chciałam to tylko opatrzyć jakiś wstępem, abyście zrozumieli o co mi chodzi.
Miałam dwóch dziadków, do jednego tuliłam się ciągle, do drugiego – nigdy. Potrzebuję komuś zaufać aby przełamać tę barierę.
Kurczę, serio nie wiem jak to napisać. Bo jednocześnie chodziłam 10 lat na karate, gdzie ciągle wszyscy się dotykaliśmy od zwykłej asekuracji przez klepanie się po udach i pośladkach niezależnie od płci, ale tam miało to zupełnie inny… kontekst. Nie było w tym żadnego podtekstu.
KONTEKST.
To jest chyba słowo, którego w całej tej historii mi brakowało.
Zakładam, że nie podnieca cię badanie u ginekologa ani zimny stetoskop na piersi, nawet jeśli w innej sytuacji kostka lodu w tym samym miejscu by podniecała.
Dlatego też mimo, że jestem – jak mówi babcia – niedotykalska, nie miałam problemu z dziećmi, które chciały się do mnie ciągle tulić gdy z nimi pracowałam. Ani z serdecznym uściśnięciem każdej z uczestniczek
warsztatów dla moich czytelniczek w lutym , ale już np. męża jednej z klientek (nie moich) podczas imprezy integracyjnej zostawiłam ze smutną minką, że „pożegnalnego misia” nie będzie.
Nie jestem przytulanką, a to, że przez chwilę łączy nas czas i miejsce nie robi z nas znajomych. Sorry.
Nie przeczę, masaż stóp może być przyjemny. Często chodzę boso, a że lubię chodzić na obcasach to dbam o dobre napięcie mięśni i zdarza mi się kulać stopą butelkę albo coś chwytać (jak np. balustradę :D). Wiecznie chodzę na bosaka, znajomi nie proponują mi już kapci, bo wiedzą, że nie lubię. Mam dość wrażliwe i czułe stopy, może właśnie przez karate (trenuje się boso) albo dlatego, że za dzieciaka uwielbiałam chodzić boso po trawie.
Ale uważam, że wizualnie mam całkiem normalne stopy, ani jakieś na plus ani na minus. Może nie umiem na to patrzeć w ten sposób, ale mężczyźni piszący do mnie wiadomości z deklaracją kupna używanych rajstop do tej pory wydawali mi się najdziwniejszym, co może mnie w kontekście stóp spotkać.
Nigdy nie upubliczniam ich danych, każdy ma prawo do swoich fetyszy, ja na pewno nie będę fantazji obcych osób spełniać. I tyle. Nawet jeśli to wysokie kwoty a mnie to żaden sposób nie krzywdzi, bo to znoszone rajstopy.
Ogólnie nie lubię masażu.
Dałam się przełamać raz, właśnie w Tajlandii. Znalezienie tam sensownego salonu masażu nie jest takie proste jak się wydaje, ponieważ wiele salonów po godzinach (albo w trakcie) oferuje dodatkowe usługi seksualne. Dysproporcja zarobków między zachodem a wschodem sprzyja temu biznesowi. Zresztą nie czarujmy się – mnóstwo mężczyzn lecących do Tajlandii na wakacje, jedzie tam korzystać z tanich i uśmiechniętych prostytutek.
Większość masażystów to kobiety. Więc raz jeden, dałam się namówić. Po łącznie 13 godzinach spędzonych w samolocie na trasie Warszawa-Doha-Bangkok-Phuket.
Zostałam ubrana w specjalny strój a wykwalifikowana starsza Tajka niemal skakała mi po plecach naciągając je na każdy możliwy sposób. Czułam się jak nowo narodzona i to za jakieś 30 zł. Pomyślałam wtedy, że może niepotrzebnie jestem uprzedzona i można to traktować jak wizytę u lekarza. Moje plecy były jak nowe. Cudowne, lekkie uczucie.
Jednak kilka dni później przydarzyło mi się coś obrzydliwego.
Hmmm, obrzydliwa była np. wizyta w China Town i wielkie karaluchy oraz szczury wielkości kociąt. Gdy prawie cała ulica pełza, masz ochotę nosić kalosze albo glany. Tyle, że jest jakieś 35 stopni Celsjusza.
Obrzydliwy był też moment, gdy sadząc ryż w Malezji (po łydki w ciepłym błocie), po mojej stopie przepełzło coś dużego (zapewne mały waran).
Ale chyba wolałabym znowu stać w tym ciepłym błocie niż przeżyć to, co w Bangkoku.
Po całym dniu zwiedzania mieliśmy jechać na Wigilię podróżnika, ale Bangkok był zakorkowany więc zrobiliśmy sobie baaaaaardzo długi spacer w poszukiwaniu 12 dań. Zresztą pisałam o tym w tekście „
Wigilia w Tajlandii„. Zrobiliśmy kilkanaście ładnych kilometrów, a wcześniej też byliśmy cały dzień na nogach.
Ponad 30 stopni Celsjusza. Cały dzień na nogach. Przejedzeni i zmęczeni chcieliśmy wracać do mieszkania, ale Łukasz wpadł na genialny pomysł – chodźmy na masaż stóp!
Jeden z tych „salonów”, które są po prostu przy ulicy. Rząd foteli, mnóstwo wykwalifikowanych masażystek. Miejsce czyste, ciągły ruch świadczył dobrze, więc postanowiliśmy skorzystać.
Wchodzimy, wskazują nam fotele. Za masaż stóp zapłaciliśmy z góry po ok. 25 zł. Pan z obsługi coś szepnął na ucho innemu i po chwili pojawił się wysoki chudy mężczyzna oraz dwie krępe kobiety w firmowym uniformie. Łukaszowi trafił się facet, mi i Oli po tych troszkę większych paniach. Tak mi się wydawało, zanim nie zorientowałam się, że to nie jest niezbyt urodziwa kobieta, tylko grubszy facet z męskimi cyckami. Ale w Tajlandii nigdy nic nie wiadomo, więc żadne zaskoczenie.
Cóż, nie przyszłam tam dla estetycznej przyjemności, tylko na masaż stóp. Pamiętacie przykład z zimnym stetoskopem?
No właśnie.
I tak czułam się skrępowana, bo na pewno byłam spocona no i po całym dniu łażenia i byciu deptaną przez tłum moje stopy pragnęły prysznica i snu.
Po chwili o tym zapomniałam, bo masaż stóp był naprawdę ok. Tajowie się na tym dobrze znają, wiedzą co i jak ugniatać, tajskie olejki też są bardzo dobre a i personel wydawał się zadowolony ze swojej pracy. Rób to co kochasz – mówili, a nie przepracujesz ani jednego dnia w życiu – mówili.
Wysmarowana olejkami poczułam jak zmęczenie ze mnie odpływa a wszystkie napięte mięśnie się rozluźniają.
I właśnie wtedy masażysta zaczął dyszeć.
Spojrzałam na Łukasza – zaczął się śmiać. Na Olę – zapytała tylko – czy ty to słyszysz?
Trochę się spięłam, ale kurczę – nie czarujmy się – zmęczone śmierdzące stopy? No way. Od razu wytłumaczyłam sobie, że na pewno ma chore zatoki i ciężko mu się oddycha.
– No słyszę. Ma biedak chore zatoki, współczuję.
Ola jak prawdziwa przyjaciółka mi przytaknęła i też coś powiedziała o tym, jakie to przejebane mieć zatkane zatoki i kiepsko oddychać.
Śmiech Łukasza zignorowałam, chociaż problemy z zatokami jakby zaczęły się nasilać.
Po masażu mieliśmy stopy jak nowe, więc plus.
Ale Ola powiedziała – stara… nie chcę ci nic mówić, ale zatkane zatoki w Tajlandii? Z tą wilgotnością powietrza?
A na to Łukasz – Nie chcę ci nic mówić, ale on zaraz pójdzie do toalety.
Poszedł.
A Ola do tej pory naśladuje jego minę, gdy chce mnie wkurzyć.
czuję się lekko wyruchana.
Bądź na bieżąco!
Masaż stóp – moja trauma z Tajlandii, czyli fetysz, którego nie rozumiem.
Może miał chore zatoki.Albo płuca. Albo oskrzela. Poza tym nie podejrzewałam Cię o body shaming. Naprawdę najważniejsze w tym mężczyźnie było to, że był otyły i miał piersi?
:O jejku!
No nieźle, ja nie wiem czy bym nie zrezygnowała z masażu jakbym zobaczyła takiego pana który masował Twoje stópki, pomimo iż nie jestem uprzedzoną osobą. Chociaż z chęcią bym poszła na masaż stóp bo nigdy nie byłam. Ale może na początek dałabym stópki do wymasowania kumplowi-miłośnikowi stóp bo by było przynajmniej zabawnie 😉
Tego się nie spodziewałam xD
O nie! Co za historia! Rozumiem już Twoją traumę! Obrzydliwe wspomnienie…
Kiedyś wracałam z koleżanką i ok. 8-9-letnią kuzynką z basenu przez tzw. Lasek Miejski (leśna dżungla, ścieżka, mała rzeczka wzdłuż niej). Z daleka widziałyśmy jakiegoś faceta stojącego przodem do murku pod skarpą. Myślałyśmy, że po prostu sika. Odszedł i stanął z boku. Gdy go mijałyśmy zobaczyłyśmy na murku i na ścieżce spermę. Bleeeee! Dobrze, że kuzynka niczego nie świadoma…
Aneczko jesteś osobą niezależną i masz potrzebę kontroli swego życia – dlatego doskonale rozumiem kaca dyskomfort i niesmak po tym co Ci się przytrafiło i pisze żeby Ciebie trochę pocieszyć i „rozgrzeszyć” – wszystko działo się szybko w sytuacji zmęczenia (Twojego) – i znalezienia się w obcej kulturze także sorry- jeszcze koledzy najpierw to uspokajali a potem Ci pocisnęli – jesteś tu zupełnie „niewinna” i czysta jak łza. Buziaki:))
Tytuł wpisu godny tygodnika. A potem było tylko ciekawiej 😀
Też jestem niedotykalska i tak na mnie mówią:) Ogólnie masaże lubię, ale raz w pracy zgłosiłam kolesia, który taki masaż wykonywał (raz na jakiś czas mamy rzucane masaże firmowe, na siedząco, same plecy). Mega napierał na mnie biodrami i wykonywał posuwiste ruchy, czułam się zmolestowana. Znam Twój ból:) Miło mi, że pomimo tego, że obie jesteśmy niedotykalskie, a na spotkaniu się przytuliłysmy:D
Myślałam, że tylko ja jestem taka niedotykalska. Ja mam na tym punkcie pierdolca, że nie znoszę, gdy ktoś za blisko do mnie podchodzi, co najczęściej czynią klienci, nie lubię, gdy ktoś patrzy mi za długo i za blisko prosto w oczy, a co gorsza jak się ociera – dostaję białej gorączki wtedy. Podobnie jak Ty nie lubię kontaktu z obcymi a nawet swoimi ( wyłączając faceta czy prawdziwych przyjaciół), ale na zabiegi do kosmetyczki o dziwo chętnie chodzę, czy nawet do podologa.
Dyszeć?!!!!! O matulko uciekłabym!!!! 😨😨😨😨 trauma na całe życie! Facet z cyckami ja pitole Ty to masz fart! 😉
Haha Aniu wybacz ale popłakałam się że śmiechu tak jak Ola 🙂
Hnm interesujący wpis ale czy przed masażem nie dali ci miski wody zeby je umyć?nie było Ci żal tego gościa?
Hmmm, myślę że takie dziewczyny jak Ty mają problemy aby skorzystać z masaży, zawsze istnieję duża ryzyko że osoba masujące nie będzie zainteresowana tylko masażem.
W tamtym wypadku wydaję się że zapach Twoich stóp był impulsem do Jego zachowania.
Za to ja opowiem z drugiej strony – jako iż byłam młoda i głupia, a nie chciałam robić sobie ,,Gap year” to poszłam do policealnej szkoły dla masażystów. Uznałam to za dobry początek jako iż wtedy jeszcze wiązałam swoją przyszłość z fizjoterapią. Mając praktyki w przychodni na rehabilitacji masowałam i kobiety i mężczyzn że schorzeniami. Niestety miałam jeden epizod, który zniechęcił mnie dostatecznie na tyle by nie robić tego nigdy więcej – nawet jeśli ten masaż jest czysto leczniczy i skupiamy się tylko na schorzeniu (czy to przepychanie limfy czy problemy ze zwyrodnieniami kręgosłupa). Pan leżący zaczął dyszeć i delikatnie… Czytaj więcej »