Pamiętasz „włączamy niskie ceny?”.
Albo co było hitem lata 2014?
A Jolę Rutowicz?
Wyobraź sobie, że żyjesz w świecie, w którym brzydkie rzeczy znikają gdy przestajesz na nie patrzeć. Ot – nie ma uwagi – nie ma brzydkich rzeczy. Byłoby cudownie, prawda?
A teraz ci powiem – wow, wow, odkrywamy tajemnice wszechświata – że częściowo żyjesz w takim świecie. Wszyscy żyjemy.
Tylko coś się nam pomyliło.
Odwracamy główki, gdy ktoś bije dziecko, dręczy kolegę w szkole, albo gdy sąsiad wydziera się na żonę. „Ja się tam nie wtrącam”. Nie moja sprawa, bla bla bla.
Ale jak nie daj borze koleżanka z podstawówki będzie wrzucać na SWOJĄ tablicę zdjęcia swojego dzieciaka, to wielki problem. Zwracanie uwagi by tak nie robiła, pisanie statusów, że to wiocha.
Really?
Nasza uwaga jest w chwili obecnej bardzo cenną walutą. Nie chcę powiedzieć, że nie patrząc sprawiamy, że znikają okropieństwa tego świata, np. pedofilia, przemoc, głód na świecie. Tutaj trzeba patrzeć, działać i reagować.
Zapomnijmy o podziale na dobre i złe (filozofowie nie dali rady) i odróżnijmy szkodliwe od nieszkodliwego.
W uproszczeniu przyjmijmy, że szkodliwe jest to, co czyni innym krzywdę. Bicie, dręczenie, kradzieże – no cały kodeks karny i przegląd spraw cywilnych.
Niezbyt modne ubranie, usta jak pontony, brwi od szklanki, tysiąc selfie dziennie – to nie jest szkodliwe.
Ale jak to, wzór dla nastolatek i…
Let me explain.
Każdy człowiek ma prawo wyrażać siebie jak mu się tylko podoba. Nawet jeśli to influencerka mająca milion followersów, która w życiu prywatnym pali papierosy, albo laska z implantami pośladków. Nie musi się to nam podobać, ale…
Przypomnij sobie te wszystkie rzeczy, których bałeś się w dzieciństwie. Może to była ciemność, może zapukanie po coś do pokoju nauczycielskiego, może zagadanie do fajnego chłopaka, a może szczepienie na gruźlicę. Niektóre z tych strachów poniekąd stawały się przerażającymi potworami. Im większy strach – tym większy i silniejszy potwór.
Świat celebrytów i internetu karmi się atencją. To najcenniejsza waluta. I nie jest w sumie szczególnie istotne, czy to atencja pozytywna czy negatywna.
Wyśmiana w internecie „gwiazda” jeszcze tego samego dnia dostanie zaproszenia do wszystkich śniadaniówek i w efekcie – zobaczysz jeszcze więcej newsów na jej temat.
Klik, lajk odsłona, serduszko, łapka w górę, wyświetlenie, komentarz – czy tego chcemy czy nie – decydują o popularności danego materiału.
Reakcja oznacza, że materiał „żre”. Portal ma odsłony, a czy ludzie odsłaniają by wyśmiać, bronić, współczuć czy wyrazić opinię – nikogo nie obchodzi. Jest klik, jest wejście, są odsłony reklam.
Właśnie dla eksperymentu wyłączyłam na 30 sekund dwie wtyczki – adblocka i wtyczkę blokującą mi dostęp do głupich stron (więcej w tekście – jak nie marnować czasu w internecie). Dzięki temu zobaczyłam newsa o tym, że jakaś aktorka „buszuje po centrum handlowym”. Nie chciało mi się przeklikiwać galerii (14 zdjęć!), ale pierwsze z nich okalało aż 7 reklam banerowych*.
143 komentarze aktywnie oceniane łapkami w górę i w dół na pewno zachęcą portal do produkcji większej ilości takich treści.
Zobacz też: 10 powodów aby nie czytać dupelka
Siostry Godlewskie, Kylie Jenner – nie przeszkadza mi ich obecność, bo w moim feedzie ich prawie nie ma. Dowiedziałam się o nich tylko dzięki internautom, którzy tworzyli komentarze „przestańcie to promować”, „co to jest?!”.
Dzięki Waszej atencji te osoby stają się coraz bardziej popularne.
Lwów – w 2018 na pewno odwiedzę znowu
Nie chcę powiedzieć, że bańka filtrująca jest całkowicie dobrym zjawiskiem (niesie za sobą mnóstwo niebezpieczeństw), ale gdy nauczyłam się olewać niefajne rzeczy, to w moim feedzie zaczęły pojawiać się głównie podróże, promocje lotnicze, przepisy na kaloryczne i pyszne dania, aktualności ze świata filmu i kina oraz ciekawostki o Queen.
Chcę Ci tylko powiedzieć, że za każdym razem gdy odsłaniasz „tylko z ciekawości” artykuł o kimś, kogo nie lubisz – czynisz go większym.
W tym roku totalnie odpuściłam sobie bloga. Prawie nie wchodziłam w google analytics, nie odpalałam usług monitorujących (za wyjątkiem sytuacji, gdy ktoś mnie o te dane prosił). Stworzyłam najmniej tekstów od 2011 roku, nie dbałam o ich dystrybucję, pisałam tylko to co chciałam i kiedy chciałam, bo skupiłam się na sobie. Pozwoliłam sobie zapomnieć, że istnieje coś takiego jak „wizerunek”, prawdopodobnie niechcący tworząc obraz lekkomyślnej i niezbyt stabilnej emocjonalnie laski pijącej dużo wina. Tylko dlatego, że nie pokazuję rodziny, bliskich mi osób, szczerych i osobistych rozmów oraz chronię osoby, którym pomagam nie robiąc z tego sprawy publicznej.
Also mam takie szczęście, że będąc w pijalni wódki i wina drugi raz w życiu (!) ktoś mnie zapytał czy jestem „tą Anią”. Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się to w bibliotece :)).
Ten rok przerwy pozwolił mi nabrać dystansu do tak wielu spraw, że w końcu znowu mogę pisać bloga z chęcią, a nie dlatego, że ktoś oczekuje. Mimo, że mniej tekstów wyraźnie przełożyło się na mniej odsłon, ani trochę tego nie żałuję.
Dyktat odsłon jest smutnym zjawiskiem. Ale czyny mówią głośniej niż słowa. Przekonał się o tym każdy przedsiębiorca, który zapytał klientów czy chcą jakiejś usługi albo produktu „taaak, chcemy!”, a potem okazało się, że nikt z niej nie korzysta albo jest całkowicie nieopłacalna. Wielokrotnie robiłam ankiety dla czytelników bloga i zazwyczaj okazywało się, że robicie dokładnie odwrotnie niż mówicie.
Przez Internet co chwilę przewijają się jakieś „bojkoty”. A to cisowianki, a to tigera. Ale to jedynie kolejny rozgłos dla firmy, po czasie nikt nie pamięta o co chodziło, a produkt staje się top of mind. Jedyny skuteczny bojkot, to ten wyrażony w czynach. Czyli spadku sprzedaży.
Masz pewnie określony budżet każdego miesiąca. Raczej nie rzucasz pieniędzmi w błoto ani nie kupujesz jogurtu w znienawidzonym wariancie smakowym. Więc dlaczego mając ograniczony czas, angażujesz się w głupie gównoburze, czytasz artykuły o ludziach, których nie lubisz, nie cenisz ani nawet nie szanujesz?
Algorytmu nie interesuje, czy twoja uwaga była pozytywna czy przeglądałaś zdjęcia na instagramie dla beki – on uznaje te kilka sekund zatrzymania wzroku na zdjęciu za sygnał, że to jest coś, co cię interesuje. Więc pokaże ci tego więcej.
W internecie wystarczy przestać coś oglądać, by to coś przestało istnieć.
Także na instagramie. Wszyscy narzekają na nudne zdjęcia flat lay, gdzie ktoś na kocyku ma aranżację z jesiennych liści albo gałązek sosny (czy inne, w zależności od sezonu), kawę z wzorkiem, książkę i wokół kosmetyki, ale to właśnie te zdjęcia zbierają najwięcej lajków, więc wciąż będzie powstawało ich więcej.
Jeśli nie chcesz ich oglądać – wyraź to czynem, nie słowem.
Sztuka niepoświęcania uwagi jest trudną, ale przydatną umiejętnością, której nabycie będę Ci mocno rekomendować.
A jeśli czujesz niedosyt:
Jeżeli ktoś żyje z tego, że zwalcza wroga, jest zainteresowany tym, aby wróg pozostał przy życiu.
Nietzsche
*dobra, nie rzucam kamieniem bo błąd techniczny nie pozwala mi na zapłacenie disqussowi za usunięcie reklam w komentarzach:(
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin
Uściski, Ania