Znasz to uczucie, kiedy odpalasz przeglądarkę tylko na moment i po trzech godzinach okazuje się, że ten momencik był trochę za długi? Miałam kiedyś w liceum taki czas, że gdy wieczorem urządzałam sobie krótką „prasówkę” w necie, to o drugiej w nocy orientowałam się że przegięłam. Dlatego poszukałam konkretnych narzędzi i wdrożyłam plan naprawczy. Podziałał, więc dzisiaj podzielę się tymi narzędziami z Tobą.
Zapewne część z tych narzędzi doczekała się już swoich lepszych następców, ale ja jestem im wierna i nie szukam udoskonaleń. Czasami w prostocie tkwi siła.
Timecamp – gdy dawno temu korzystałam z tego programu, bardzo się zdziwiłam widząc ile czas zajmuje mi czytanie portali. I to tych, na które wchodziłam „na chwileczkę”. Kiedyś był bezpłatny, dzisiaj potrzeba chyba zostawić im swój adres e-mail, ale to bardzo sprytne rozwiązanie. Niczego nie zabrania, o niczym nie przypomina – po prostu pracuje w tle i zlicza ile czasu spędziłeś na rozrywce, a ile na pracy. Zestawienie dzienne nie robi wrażenia, ale w skali tygodnia…
Oryginalnie to narzędzie służy do monitorowania czasu jaki pracownicy spędzają przed komputerem (nikt nie chce płacić za czytanie pudelka), ale dla mnie było bardzo otrzeźwiające 🙂
Szukaj czegoś konkretnego – nigdy nie otwieram przeglądarki „ot tak” – staram się zawsze robić to po coś, nawet jeśli jest to rozrywka. Jasne, daję się ponieść odsyłaczom i linkom trafiając czasami w dziwne zaułki internetu, ale unikam szwędania się po sieci bez żadnego sensu 😉 Jeśli mam ochotę na poczytanie głupot czy viralowych treści – odpalam sobie w tle pomodoro. Odlicza mi 25 minut na zabawę – wbrew pozorom ten czas mija bardzo, bardzo szybko! Wszystkie wtyczki do przeglądarek dopasowane są do chrome, któremu jestem wierna, ale na pewno istnieją odpowiedniki dla Opery czy Mozilli :).
Zakładki wizualne – niektóre treści rozpoznaję po obrazach – korzystam z wtyczki do zakładek google, ale np. różne zamówienia z sieci czy buty do których się ślinię wrzucam sobie w atavi – mam tam kilka katalogów, dzięki czemu szybko odnajduję szukane treści. Wiele osób zachwala trello, ale ja nie polubiłam się z tym narzędziem. Korzystam za to z pinterest – zapisuję tam to, co chciałabym poczytać później, ale nie jest to treść pilna.
Youtube – korzystam z dwóch ułatwień –
ProxFlow, które oszczędza mi frustracji na widok „treści niedostępnej w moim kraju”, pozwalając na swobodny dostęp do wszystkiego, oraz… oglądam filmy z prędkością 2. W dole filmu mam mam koło zębate i zmieniam prędkość. Przez kilka sekund jest dziwnie, ale spróbuj ustawić na dwa, a potem na 1.5 – odczujesz ogromną różnicę bo i tak wszystko widzisz i rozumiesz, a spędzasz na tym dużo mniej czasu. Bardzo serdecznie polecam! Przydaje się szczególnie gdy oglądam coś po angielsku – muszę się bardziej wsłuchać 🙂
Google Keep – o tej malutkiej, zwrotnej i lekkiej aplikacji mogłabym pisać peany. Jest rewelacyjna i w chwili obecnej zastępuje mi OneNote, Evernote i wszystkie aplikacje do zadań (np. Remember the milk czy wunderlist). Zapisuję sobie tam hasłami wszystko co chcę, mam opcję przypominajek i tagowania notatek. Bardzo przydatne i w moim duchu, ponieważ od dawna mam zasadę notowania wszystkiego co mnie inspiruje.
Pocket – masz mały pakiet danych, a lubisz czytać w drodze? jednym kliknięciem zapiszesz sobie ciekawe treści do poczytania później – zupełnie offline. Idealne w podróży czy poczekalni u lekarza. W ten sposób nie umykają mi treści, które uznałam za ciekawe ale z jakiegoś powodu nie zabrałam się od razu za ich czytanie :).
Google Docs – wszystkie prezentacje czy prace na studia robię sobie w bezpłatnych narzędziach google. Nie cierpię pakietu Office – ładuje się długo i mnie irytuje. Tak, open office też. Google Docs to wszystko czego potrzebuję – napisałam w nim licencjat i magisterkę.
Detoks od toksycznych stron – napisałam kiedyś tekst –
10 powodów, dla których nie warto czytać dupelka – traktuję tak każdy portal, blog i stronę, która wysysa ze mnie energię albo powoduje frustrację. Nie otaczam się treściami, które są dla mnie w jakiś sposób ponure albo denerwujące. Pomaga mi w tym
stay focusd – dawno nie musiałam korzystać z tego rozszerzenia, ale ustawiałam sobie maks. 3 minuty na „zakazane strony” i wtyczka blokowała mi do nich dostęp. W ten sposób pozbyłam się nawyku wpisywania w pasek adresów stron, które mi nie służą.
Awesome Screenshot – jeśli często potrzebujesz zrzutów ekranu a nie masz ochoty wrzucać ich potem w paint by usunąć zakładki – AS jest wtyczką dla Ciebie. Dla mnie przydatna wtedy, gdy podsyłam komuś szkic długiego tekstu – jeden screen potrafi mi zczytać całą stronę, a nie tylko to, co mieści się na ekranie :).
O takich oczywistościach jak Adblock czy antywirus nawet nie wspominam.
Ach, jeszcze skracacz linków – korzystam z najprostszego https://goo.gl/ – dzięki temu wiem czy podobają się wam zamieszczane linki, czy może was denerwują :).
*(jest piękna także z tyłu :))
PODOBNE
JEDEN,
DWA
Może wydawać się, że jest tego bardzo dużo, ale w praktyce wszystkie się przydają – najbardziej zauważalne jest oglądanie video na youtube z prędkością 2.0, a ogromnym ułatwieniem swego czasu był dla mnie stayfocusd i timecamp, które oduczyły mnie bezmyślności. Na rozrywkę starcza mi jedno „pomodoro”. Niby to niewiele, ale i tak udaje mi się znaleźć dla was trochę inspirujących treści do tygodnika :). Ah, korzystam jeszcze
z zasady „dwa ce”.
Mam nadzieję, że zgromadzone narzędzia okażą się dla Was inspirujące – wiem jednak, że to kwestia preferencji – niektórzy wolą Trello, inni lubią EverNote czy OneNote – każdy ma jakieś swoje upodobania :). Nie chciałabym, aby to był powód do kłótni – jeśli znasz jakąś ciekawą wtyczkę, zasadę czy usprawnienie pozwalające na korzystanie z sieci w sposób bardziej produktywny – śmiało dziel w się w komentarzach.
Miłego dnia!