Szukanie sukni ślubnej, Włochy i molestowanie [TYGODNIK]


Mistrzyni dziwnych tytułów tygodników znów w natarciu. Ale tak, będzie o tym wszystkim. Niestety piszę z prędkością światła – i tak mamy już wtorek, obsuwa spora. Jak ze wszystkim. Ledwo wróciłam z Włoch, a dopadł mnie spadek samopoczucia.
Dość silnie reaguję fizycznie na sprawy związane z emocjami. „Rzygam tobą” jako zwrot na obrzydzenie wymyśliło na bank moje poprzednie wcielenie, o ile coś takiego istnieje bo… A zresztą, co wam będę ściemniać – zwymiotowałam mając pewnego dnia jechać na uczelnię, a że wcześniej też ze dwa razy było mi niedobrze, bardzo dobitnie zrozumiałam że to miejsce o wartościach totalnie niezgodnych z moimi. Koleżanka chciała robić badania o rozwiązaniu adopcji i przyczynach tego smutnego zjawiska, ale badania są ponoć nieetyczne. Od tego momentu pojawiło się we mnie małe, uwierające ziarenko. Gdybym była małżą, powstałaby z tego perła. Ale jestem tylko amebą, więc gdy i się zebrało więcej – zwymiotowałam. 
Tak na marginesie, ameba to chyba z greki albo łaciny przemiana, ale jestem zbyt leniwa by sprawdzić, więc dodaję asekuracyjne „chyba”.
W poniedziałek towarzyszyłam Oli w przymiarkach sukni ślubnej. Albo raczej kilku. Czy ktoś mi może powiedzieć, dlaczego w salonach nie można robić zdjęć? Że niby ktoś odszyje na podstawie fotki? To po co w takim razie robić zdjęcia wysokiej rozdzielczości na strony internetowe? Jestem niesamowicie rozczarowana stosunkiem cen do jakości – może i sama nie jestem jakoś szczególnie gustowna, ale suknie nie wyróżniały się znacząco na plus od tych wykonanych przez chińskich braci. Zresztą modele podarte od samego mierzenia, ale z ceną 7800 zł to trochę ból.
Bajgiel z boczkiem rozumie. Niestety ja pomazałam niechcący zdjęcie, odkrywając, że macbook ma opcję bazgrania po fotkach w podglądzie. Brawo ja!
We wtorek ledwo dotarłam na lotnisko. Miałam pisać tygodnik, siedziałam z sałatką na kolanach i służyłam jako wsparcie psychologiczne dla znajomych, czyli nihil novi. Wspominałam już, że jestem dość emocjonalną osobą? No właśnie, zawsze staram się wysłuchać, ale jakby… przejmuję na siebie trochę tego cierpienia. Nie umiem tego opisać, po prostu jest mi przykro i męczy mnie to… fizycznie.
W takich momentach zazwyczaj dzień mi robią Wasze komentarze. Popłakałam się, a nawet nie mogę zgonić tego na okres i…  tak, za bardzo przeżywa taki rzeczy. Mój tekst o naturalnym sposobie na wredną anemię jest tutaj (klik).
Prawie zaspałam, ale dzięki mytaxi dotarłam na lotnisko. No i byłam we Włoszech, w Bari i okolicach. Zarzucam Was mixem fotek.

 Pociągi bardzo sprawne, jak zawsze więcej szczęścia niż rozumu (dwie osoby nie mogące jeździć autem, ja nie mam prawka, druga osoba nie mogła) ale wszystko się udało, poza Materą (przynajmniej mam po co wrócić!) Tak, opalałam się. Tak, to kompletnie nie było w planach! Miałam długi rękaw, temperatura to 22 stopnie, ale zrobiło się taaak ciepło! Więc niecelowo stanęłam przed wyborem – opalam się w staniku (jak 2/3 plażowiczek z przypadku) albo patrzę z zazdrością na innych i wybrałam sami widzicie co. Stanik kupiłam z myślą o głęboko wciętej sukience, którą i tak w sumie nosiłam spiętą agrafką #logika bo Włosi i  bez tego  patrzą na kobiety jak ja na pizzę a niekoniecznie miałam na to ochotę. Anyway, to najfajniejszy stanik do głębokich dekoltów ever, mierzyły go już 2 moje koleżanki, kto ma studniówkę/wesele inne coś w tym roku — polecam mocno (klik).

 Kulinarne zachwyty, nawet proste jedzenie jest super!

 No i te ceny…. we Włoszech jest tanio i pysznie. A po prawej kolejny snap – zawsze jest mi bardzo miło, gdy ktoś czyta i jest zadowolony – link do mojej książki jest gdzieś w prawym pasku bloga.

Włochy, kilka informacji praktycznych (nie martwcie się, będzie osobny wpis i nadrobię też z Barcelony i Włoch w lipcu i z Malezji i Tajlandi… trochę tego mam!):
Wszystkie Anie to fajne dziewczyny. No, prawie 😀 Ale generalnie mam sympatię do osób o tym samym imieniu co ja.
Wyjazd był bardzo udany dzięki blogowi Ani z Primo Capuccino, która opisała 1001 powodów dla których warto odwiedzić Bari – jako przewodnik po Włoszech odwaliła kawał naprawdę dobrej roboty i zaoszczędziła mi mnóstwo czasu. Polecam mocno!
Buziaczki za inspiracje dla Ani Kani oraz Asi z 2legs2long
Mieszkanie: Airbnb! Bardziej opłaca się na 5 osób, ale też było fajnie a stosunek cena-miejsce-jakość był bardzo dobry, link do mieszkania
wizzair ma dzisiaj -20% na wszystkie loty, to bardzo dobry moment na rezerwację wakacji, albo małego city-break.
Warto połączyć to z innymi promocjami – airbnb daje 100 zł na pierwszy nocleg, przy rejestracji z tego linku . Alternatywnie booking.com daje 50 zł, ale tam są hotele, co czasami bardziej opłaca się niż mieszkanie czy pokój. Rezerwując przez booking.com albo hotels.com warto zrobić to przez refunder, co daje dodatkowe 25 zł zwrotu i kilka procent cashbacku.
Życie jest prostsze, gdy jest się sprytnym ;). Mam kilka super promek w zanadrzu, podzielę się nimi niebawem, tymczasem polecam obecne darmowe okazje.
Mam jeszcze dwie sprawy.
Uno – pisałam o tym, jaką frajdą jest widzieć, że wciąż czytacie moją książkę.  Ogólnie znam heheszki z blogerów, ale uważam heheszkowanie z całej grupy za niepoważne. W ostatnim czasie trójka blogerów wydała swoje książki, w tym bliska mi Natalia wydała drukiem swoją książkę o włosach:
http://blondhaircare.pl/kolekcja/frontpage/ksiazka-pielegnacja-wlosow-suchych-porowatych-i-zniszczonych-3?ref=top-book, opiszę ją na pewno niebawem
Aśka Rzeźnik (idealne nazwisko dla weganki, prawda?) wydała smart vegan. Mam i ja!  Nie mów innym jak żyć, pokaż jak żyjesz. Weganką raczej nie zostanę, ale przepisy Aśki są na tyle inspirujące, że pewnie kilka dań wejdzie do mojego menu. Co w skali całego mojego życia może zmniejszyć konsumpcję mięsa i produktów odzwierzęcych. Bądź jak Asia!
Janek ze Stayfly wydał powieść, pomysł na jej promocję jest przegenialny:

Miło się to ogląda!

A ja po powrocie spędziłam sobotę tak:

 Powrót -kfc – bataty

Bataty, ser pleśniowy, oliwki, ciastka, żelki, piwo i ciasto marchewkowe w towarzystwie wiśni z rumem. Było bez pszenicy i dało radę, chociaż to dla mnie zawsze #trudnesprawy

No i właśnie. Trudne sprawy.

Akcja #metoo #jateż, serio dziwi mnie zdziwienie skalą problemu.

pisałam o tym kilka razy, ale za każdym w odbiciu:

Dlaczego nie uciekła?
Po co ubrała krótką sukienkę?
Pewnie sama chciała, a teraz wielka mi ofiara! 
Te kobiety to takie są, najpierw zachęcają, a potem mówią nie, sama sobie winna, rozpaliła chłopa!
Nie chcę usprawiedliwiać, ale skąd czternastolatka zna 30-letniego mężczyznę?
BRAWO LUDZIE.

Dlatego podsyłam
Tylko nie mów mamie!

bardzo warto przeczytać, są tam telefony zaufania i inne i kurczę – nie bagatelizujmy takich spraw. Powinno być specjalne miejsce w piekle dla wszystkich osób, które obwiniają ofiary. Ofiara jest po prostu ofiarą. Ni przypisujmy jej winy.

(„Serdeczne” uściski dla wszystkich popierających akcję a broniących Polańskiego albo piszących że Magdalena Żuk sama winna sobie była).

Na końcóweczkę podrzucam 2 linki:

Wykorzystujesz swoje talenty?

Kolejne tygodniki powinny być ciekawsze, po prostu dzisiaj 

Egzystencjalny paw, 

Cały rękaw wkładam sobie w usta. 

Wiele osób postanowiło podzielić się ze mną swoimi historiami i poprosić o jakieś działanie, zatem mam już pomysł i będę działać mocniej.


Bądź na bieżąco! 
  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 

Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Previous
Niewidzialna wystawa – najlepsze co możesz zobaczyć w Warszawie
Szukanie sukni ślubnej, Włochy i molestowanie [TYGODNIK]

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x