Racja jest jak dupa… a ja chyba nie mam ochoty oglądać Twojego odbytu

Znowu dostaną mi się bęcki za słownictwo, ale who cares. Zaczynam mieć powoli dość świata w którym pewne grupy lub ludzie uzurpują sobie monopol na prawdę oraz „jedyną słuszną drogę„. Myślę, że wszyscy dążymy do tego samego, ale każdy wybiera swoją własną ścieżkę. I wszystko jest super dopóki nie zmusza innych do kroczenia tą jedną konkretną.
Gdy ktoś wchodzi na mojego bloga i czyta co mam do powiedzenia, w pewnym sensie pyta mnie o zdanie. Gdy zwiedzam obcy kraj i wchodzę zobaczyć jak wygląda meczet – w pewnym sensie też pytam miejscowych o ich zdanie na różne tematy. Pokazuję, że mnie to zdanie interesuje.
Zupełnie inaczej odbieram sytuację w której ktoś macha mi przed oczami zdjęciami abortowanego płodu gdy jem kanapkę i domaga się atencji oraz popierania jego sprawy. Albo narzuca mi swoją wolę, swoje poglądy, religię. Próbuje decydować co mi wypada, używając do tego argumentów odnoszących się do mojej płci, wieku,  wykonywanych zarobkowo zajęć. O ile jest to sytuacja gdy ktoś ze środowisk LGBT żąda abym pisała na te tematy „bo mam zasięgi” jest raczej zabawna, o tyle gdy inna kobieta, zadeklarowana feministka uzurpuje sobie prawo do osądzania, że nie wolno mi nosić dekoltów albo co gorsza – być w bikini na plaży to robi się dziwnie. 
W przypadku pierwszej (autentyk) mogę zasugerować zbudowanie własnych zasięgów i walkę o swoje sprawy za ich pomocą. Mój blog to nie słup ogłoszeń i reklam – zawalam go takimi treściami i reklamami jakie są zgodne z moimi wyborami, wartościami, poglądami. Amen.
W przypadku drugiej (też autentyk) mam jedynie mindfuck. Nie słyszałam by owa kobieta dowalała się do mężczyzn w kąpielówkach na plaży argumentując to tym, że są łasi uwagi i nic sobą nie reprezentują.
Przy okazji polecam mój tekst – co Ty sobą reprezentujesz pusta kobieto:

👉Co ty sobą reprezentujesz pusta kobieto…

Nie jestem zwolenniczką mówienia innym jak mają żyć. Uważam że skuteczniejsze jest bycie swoją wizytówką i jeśli innym się to spodoba – sami za tobą pójdą. Zapytają „jak Ty to robisz?”, będą czytać twoje wpisy albo śledzić twoje kanały social-media, chcieli się z Tobą spotykać.
Zawsze podaję przykład moich znajomych – wegan.
To różni ludzie, ale spotykam się z dwoma podejściami:
1. Narzucają mi co mam jeść, myśleć i praktykować
2. Swoim postępem zachęcają do działania w imię ich sprawy
Ci pierwsi (konkretnie – ta pierwsza) zwykła krytykować mój sposób odżywiania się i zaglądać mi w talerz. Gdybyś przeszła na weganizm to nagle zniknęłyby wszystkie twoje problemy zdrowotne i inne wszystkowiedzące bla bla głucha na argumenty, że przy mojej chorobie nie można. WAIT, WHAT? 😐 Moment w którym dociera do Ciebie, że tłumaczysz się ze swoich wyborów jest momentem w którym druga strona poszła za daleko w mówieniu ci jak żyć. Nie musisz się nikomu z niczego tłumaczyć. Moje życie, moje wybory, moje decyzje.
Inna grupa znajomych też szczerze wierzy, że weganizm jest rozwiązaniem wielu problemów na świecie. Ich postawa sprawiła, że spróbowałam niejednego wegańskiego dania. Stałam się wielką fanką placków dosa czy hummusu. Gdyby zsumować ile kilogramów pasty z ciecierzycy zjadłam, wyszłaby naprawdę ładna liczba. Liczba potencjalnie uratowanych kurczaków i świnek, które miałabym na swojej kanapce gdyby nie ten hummus, którym zresztą sama dzisiaj zarażam innych ;). 
Jesteśmy różni, lecąc klasycznym Coelho – każdy z nas jest unikalnym płatkiem śniegu czy coś tam coś tam. To normalne, że mamy inne gusta, upodobania. Nie jestem słoikiem nutelli aby każdy mnie lubił. Zresztą nawet nutellę niektórzy darzą nienawiścią, że orangutany, że tłuszcz palmowy, że cukier, że to nie jest polska marka a kupować wolno tylko polskie albo że inne coś.
I spoko. W moim świecie jest miejsce dla ludzi walczących o różne sprawy, także przeciwne tym, o które walczę sama.
Nie godzę się na wartościowanie wyborów. Na uzurpowanie sobie prawa do decydowania jakie wakacje są lepsze – all inclusive czy z plecakiem. Na uzurpowanie sobie prawa do decydowania w co ktoś ma wierzyć, co robić.
W moim świecie jest miejsce dla osób, które mają poglądy zupełnie inne od moich. Wśród moich znajomych też są osoby głosujące na partię Razem. Sprzeczamy się, nie powiem, jednak udaje nam się dojść do porozumienia, bo w gruncie rzeczy zależy nam na tym samym – na szczęśliwym świecie pełnym szczęśliwych ludzi. Ja jestem zwolenniczką wolnego rynku i szeroko pojętej wolności osobistej, oni interwencjonizmu, delikatnie mówiąc. Ale na końcu drogi czeka nas to samo, chociaż ja z Bydgoszczy do Torunia lubię pociągiem przez Solec Kujawski a nie przez Poznań, Łódź i Warszawę
Podam inny przykład – bardzo cenię zarówno Olę jak i Dorotę .
Ola ma wielorasowego, adoptowanego psa Tosię i miała gdzieś opis „adoptuj,nie kupuj„. Dorota ma dwa rasowe koty i rasowego psa, jest zwolenniczką kupowania psów z hodowli. To są zupełnie różne podejścia. Jedna argumentuje to tym, że jeśli ktoś nie ma pieniędzy na psa,  nie będzie miał pieniędzy na ewentualną operację jeśli pieskowi coś się stanie lub zachoruje. Pies to zobowiązanie, trzeba być gotowym na jego utrzymanie i ponosić za niego pełną odpowiedzialność.  Nie mogę się nie zgodzić, wielu ludzi ma mentalność typu „nasrać i uciec” i jak pojawia się problem to nagle jest „sorry, not my problem”.
Druga swoje stanowisko argumentuje tym, że schroniska są przepełnione a pies jest do kochania a nie wyglądania.
Też trudno mi się nie zgodzić z taką argumentacją, bo każdy pies zasługuje na miłość i to czy jest rasowy czy mieszany nie wpływa na psią miłość.
Cenię oba spojrzenia na ten sam problem, bo w obu chodzi o jedno – o to by nie napędzać pseudohodowli i nie nakręcać biznesu opartego na krzywdzie zwierząt.
Cenię te zdania, bo sama zdecydowałam się ich wysłuchać.
Ale gdy ktoś mówi mi co mam myśleć i jakie decyzje podejmować – załącza mi się mechanizm negowania wszystkiego co mówi, bo ofensywna postawa mnie odstrasza i drażni. 
Swego czasu bardzo wkurzyła mnie reklama PETA

Jest ofensywna i niesprawiedliwa. Adopcja nie zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Nie każdy nadaje się do układania psa z problemami. Nie każdy może zaadoptować szczeniaka, z którego nie wiadomo co wyrośnie, bo pies myśliwski będzie nieszczęśliwy w kawalerce liczącej 20m2.

Dlatego lubię podejście Oli – nic nikomu nie narzuca, pokazuje jak cudownego ma psa i podkreśla że jest z adopcji.
Pokazując coś pozytywnego łatwiej jest nam zyskać nowych zwolenników lub osoby walczące w imię celu który jest nam bliski.

Jak mawiają – racja jest jak dupa, każdy ma swoją. I wspaniale. Tylko nie wciskajmy sobie tej racji na siłę, bo jednak pokazywanie komuś swojego odbytu jest niesmaczne. Jak będę chciała pooglądać sobie odbyty, wpiszę „anus” w wyszukiwarkę na getty images, serio. Jak będę chciała wysłuchać twojego zdania na temat tego, czy torebka ma być ze skóry czy z organicznych włókien – zapytam cię. Ale większą szansę na zyskanie we mnie zwolennika masz pokazując jak cudownie ci się ta twoja torebka sprawdza.

Jestem gorącą zwolenniczką podejścia – nie mów innym jak żyć, pokaż jak żyjesz. Chciałabym to jeszcze raz mocno podkreślić, bo co chwilę ktoś mi pisze na priv jaki to wielki błąd popełniam jedząc coś, ubierając się w jakiś sposób, decydując się czytać takie a nie inne książki.

Bądź pozytywnym wojownikiem. Gdyby zależało mi na przeciągnięciu ludzi na wegę stronę mocy, naparzałabym na instagramie łatwymi przepisami pisanymi pod pięknymi zdjęciami. Nie zliczę ile dań spróbowałam właśnie w taki sposób. Osobom drącym japy i zaglądającym innym w talerze mówię głośne nie – wzmagają we mnie chęć na zjedzenie kurczaka w curry albo dołożenia sobie skwarek na moje pierogi. I zagryzienia ich bardzo mięsną kiełbasą. Bez sztucznych wypełniaczy.

Gdy ktoś przekonuje znajomych do udziały w wyborach, robi więcej niż krzykacze biadolący na PiS (bo ich głos nic nie zmieni).

Ale gdy mówisz mi jak mam żyć, czuję się jakbym oglądała twój odbyt. A wcale tego nie chcę.

Q&A (powtarzające się pytania na stories, tę sekcję można pominąć wzrokiem)

Tak wygląda moment gdy myślisz że nikt nie robi zdjęć i chcesz schować okulary 😀

Torebka:

To model „elle”, dwustronna torba, całkiem wygodna. Moja wersja to beż i róż. Kupiłam ją na westwing, a jej marka to Fornarina
Kombinezon – niestety wyprzedany, pokazywałam go w maju! 
Tym razem udało mi się znaleźć model niemal identyczny (o ile nie identyczny) na zalando. Bardziej podoba mi się jednak ten model
Espadryle – moje są z lumpeksu (nowe, zafoliowane) ale znałazłam podobne tu

czy planuję live na instagramie
– obecnie mam 7 godzin różnicy czasu i jest to karkołomne zadanie, ale może się uda

Wracając zatem do głównego tematu – nie wtrącam się i nie udzielam niepytana. Bardzo nie podoba mi się ta nasza ludzka przypadłość, że lepiej wiemy jak mają żyć inni niż oni sami. I że wtrącamy się w ich wybory, oceniając ich swoją miarą. Żyj i daj żyć innym 🙂

Jaka jest najdziwniejsza albo najbardziej wkurzająca cię sytuacja, w której ktoś narzucał ci swój światopogląd?

Zobacz też:
 ja nie krytykuję, ja tylko się martwię



Bądź na bieżąco! 
  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 

Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Previous
Tajlandia, gust Karyny i 500 zł do Zalando [TYGODNIK]
Racja jest jak dupa… a ja chyba nie mam ochoty oglądać Twojego odbytu

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x