Dzisiaj – domowych lodach na patyku, mrożonej kawie, o tym co pić, gdy z nieba leje się żar oraz… o urządzeniu do naleśników. Ma sens, czy jest zbędnym wydatkiem?
Znacie to uczucie, gdy zrobiliście wszystko co w waszej mocy, najlepiej jak potraficie, włożyliście to mnóstwo serca, pracy i wysiłku a mimo to – rezultat zależy od kogoś innego? Ja znam – mam tak z pracą magisterską. Myśl o niej ciągle wraca jak bumerang, a ja wciąż jestem w niepewności i oczekiwaniu, czy będę miała dużo do poprawiania i tak dalej. To strasznie frustrujące, bo wszystkie egzaminy mam pięknie zaliczone, przez całe studia nie miałam ani jednej poprawki a tróje mogę policzyć na palcach jednej ręki.
Więc po pierwsze – trochę gotuje się we mnie w środku, a po drugie – aż paruję na zewnątrz, bo mamy upał :). Staram się odstresować i naładować swoje baterie na słoneczku. W końcu mamy weekend :).
No ale same kłody pod nogami 😀
Na taką pogodę idealne są wszystkie lekkie dania i desery.
Domowe lody na patyku (lub w tubce). Można je zrobić w banalnie prosty sposób – mrozimy owoce z wodą, owoce z jogurtem, sam jogurt, jogurtowe smoothie, ulubiony napój albo – co jest hitem wśród dzieci – jasny napój gazowany plus żelki ;-).
Przepisy na takie lody zebrałam na osobnej tablicy na pinterest :
Jeśli chodzi o foremki…. stały się one największym bólem ostatnich dni – są w ofercie lidla. Od środy.
Obie wersje tanie i raczej porządne, ale w moim lidlu (małe miasteczko, małe ilości towaru) już się sprzedały 🙁 Nie popełniajcie mojego błędu i kupcie je, zanim zrobi to ktoś inny – link do oferty (klik).
Czy takie foremki to zbędny wydatek? Moim zdaniem nie, szczególnie, jeśli mamy dzieci, albo lubimy lody, tylko niekoniecznie te napakowane chemią – zamrożenie soku z owocami albo jogurtu naturalnego jest równie pyszne. Ostatecznie koszt foremek bardzo szybko się zwróci, a my nie musimy odczuwać wyrzutów sumienia po zjedzonym deserze :).
Podobno foremki można kupić czasem w pepco – w moim nie ma. Są w stałej ofercie ikei i czyba tesco, ale z kolei tego nie ma w mojej okolicy i w ten weekend obeszłam się smakiem 🙁
Kilka przepisów na lody jest też w kulinarnej gazetce pokazanej niżej (zdjęcie się powiększa)
Ze względów zdrowotnych nie rezygnuję z rozgrzewających zup typu rosół i nie jem chłodników. Jednak bez tego czuję się jak bez ręki i zaraz czuję się gorzej.
A co do picia?
– woda
– woda z cytryną
– woda z ogórkiem
– chłodna herbata z rumianku
– chłodna mięta
– chłodna zielona herbata
Jeśli „chłodna” to za mało, a nie lubimy rozwadniać napoju, można zastosować mój ulubiony myk, czyli zamiast kostek lodu, wrzucić do napoju zamrożone winogrono :).
Jeśli lubimy mocne orzeźwienie, wybawieniem będzie granita, lu pseudogranita – lód pokruszony blenderem i zalany ulubionym sokiem 🙂
A jak pokruszyć lód bez blendera? Tak 😀
sprawdzone wielokrotnie.
Jeśli jednak mam ochotę na coś bardzo słodkiego i smacznego, decyduję się na „mrożoną kawę”, taką, która powstaje w dwie minuty 😉
Jeśli chodzi o „guilty pleasure”, to akceptuję obecność syropu glukozo-fruktozowego w niektórych lodach. Znajdziemy go także w syropach na kaszel, więc nie siałabym wielkiej paniki po zjedzeniu jednej porcji lodów. W kawie sobie pozwalam 😀
Lekki obiad? W moim przypadku – jeden z wielu, bo jem zupy i dbam o dostarczanie odpowiedniej przy moim schorzeniu ilości kalorii ;-). Ale poza zupami, są to sałatki i wrapy.
Staram się unikać pieczywa gotowego – decyduję się na podpłomyki, placki dosa, tortillę albo naleśnikowe wrapy. Ważniejszy jest dla mnie tak zwany wsad 🙂
A wsad to :
Grillowana pierś z kurczaka lub indyka (albo łosoś)
Zielenina, czyli sałata lodowa, kapusta pekińska, roszponka, rukola, szpinak lub jarmuż
Plus ziarna i jakiś sos – ostatnio posmakował mi czosnkowy z biedronki (klik).
To wszystko zawijam w placek.
Najczęściej jest to taki niby-naleśnik, albo placek dosa.
Placek dosa, to genialny sposób na bezglutenowy i zdrowy wrap ; moczymy na noc szklankę ryżu i 1/3 szklankę soczewicy (ja wolę czerwoną). Zalewamy tyle, żeby przykryło ziarna i dało pół centymetra górki. Potem rano dolewam 100 ml wody, blenduję na papkę i…gotowe. Mogę rozprowadzać na patelni 😉 .
Dosa to cienki placek, który jest bardzo pożywny, i jego rozprowadzenie wygląda tak :
Z kolei mój przepis na podpłomyk znajdziecie tutaj (klik) lub powiększając zdjęcie
Wszystko to da się spokojnie zrobić na patelni, nawet teraz w jednej z gazetek pojawiła się taka specjalna, cienka do naleśników (klik). Tyle, że ja smażę wszelkie placki dość często i latem stanie przy kuchence jest dla mnie uciążliwe. Zaraz nagrzewa się cała kuchnia i tak dalej.
Korzystając ze sporego bonu rabatowego na westwing , kupiłam sobie urządzenie do naleśników :
Zestaw zawiera urządzenie oraz łopatkę.
Jeśli oglądaliście przed chwilą filmik z plackami dosa, to wiecie, że kluczowe jest cieniutkie rozprowadzenie ciasta. I właśnie na to pozwala urządzenie – nagrzewa się inaczej niż patelnia, bardziej równomiernie.
Niestety za pierwszym razem tego nie skumałam, i mimo wodnistego ciasta, naleśnik wyszedł taki 😀
Na szczęście potem wychodziły już bardzo cieniutkie, jak we Francji :))
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania Kęska (@aniamaluje) 5 Cze, 2015 o 7:20 PDT
Przede wszystkim jednak cieszy mnie fakt, że mogę robić placki z ryżu i soczewicy, które na patelni wychodzą za grube.
Czy takie urządzenie warto kupić?
Szczerze, gdybym nie miała bonu z dużym rabatem, pewnie bym się nigdy nie skusiła. Teraz jednak widzę, że dzięki niemu działam w kuchni szybciej i robię smaczniejsze placki. Ponieważ jem mało pieczywa, szczególnie latem – naleśniki na mące ryżowej, placki dosa, podpłomyki, placki na tortillę czy zwykłe naleśniory, u mnie taki zakup miał sens. Placki wychodzą dużo cieńsze, nagrzewa się tylko płyta urządzenia i cała kuchnia nie zamienia się w piekło.
Rabaty można pozyskać np. polecając sklep innej osobie, a urządzenie pojawia się na westwing dość często 🙂 Ja polecam polować na akcje z rabatami 70% ;).
A tak naleśniki robi fachowiec :
Ok, a na zimno?
Do picia – nieśmiertelne smoothies :
A jako przekąska – wrapy z papieru ryżowego i warzyw 🙂
Roluję w zwilżonym papierze ryżowym kilka pokrojonych w słupki warzy i zdrowa przekąska gotowa.
Jeśli mnie już trochę znacie, to wiecie, że nie spocznę, póki nie znajdę dobrego przepisu na papier ryżowy… i nie zrobię go samodzielnie. Ta pani potrafi :
Jeszcze na koniec kilka słów o tym, co zakładam w upalne dni – zazwyczaj bikini + lekka narzutkę i krótkie spodenki 🙂
Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania Kęska (@aniamaluje) 4 Cze, 2015 o 2:24 PDT
Narzutka : klik, spodenki : stare jeansy + diy w postaci obcięcia nogawek, sandały : jezuski ze stoiska z pamiątkami, torebka : klik
Narzutka jest bawełniana i sprawdza się rewelacyjnie, bo jest oddychająca i przewiewna 🙂
Uparcie wywala mi jako spam komentarz z pytaniem o rozmiar torebki – nie mogę go w żaden sposób przywrócić, więc odpisze tutaj – nie mieść A4, ale B5 już na spokojnie 🙂
Mam nadzieję, że teraz odpowiedziałam już na wszystkie pytania odnośnie tego, co jem w ciepłe dni 😀 Było ich ostatnio naprawdę dużo. Ja gorąco polecam przede wszystkim własne lody na patyku i będę w poniedziałek szukać foremek w większym mieście.
A jak Wy radzicie sobie w upały? Co do jedzenia? Co do picia?
PS. do jutra do północy trwa konkurs! Można wygrać zestawy do wybielania zębów, biżuterię, koszulki oraz moją książkę z dedykacją 🙂 KLIK
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂