Świeżo poznani znajomi dziwią się dwóm rzeczom. Pierwsza : dlaczego nie pochwaliłaś się blogiem? I druga : dlaczego nie chcesz, żeby mówić o Tobie „blogerka”?!
Blogować uwielbiam. Pamiętam wszystkie etapy blogosfery, łącznie ze sweetaśnymi blogAsSkAmi na onecie i opowiadaniami o Tokio Hotel. To moje pokolenie. Chęć prowadzenia własnego bloga była większa niż siła i upór z jaką co niedzielę Świadkowie Jehowy naciskają dzwonek, z nadzieją że zechcę zaprosić prawdę do swojego serduszka.
Zawsze jest jednak ten moment, kiedy blogowanie z rozrywki i frajdy zamienia się w … obowiązek. Bo wraz z przyrostem czytelników, rosną też oczekiwania. Ilość interakcji (maile, komentarze) wymusza na osobie prowadzącej bloga, poświęcanie mu większej ilości czasu. W pewnym momencie człowiek łapie się na tym, że zamiast pisać o tym, o czym ma ochotę, zaczyna pisać o tym, o czym chcą czytać czytelnicy. W końcu blog jest dla nich…
Zawsze boję się tego momentu. Ostatnio się do niego zbliżyłam. Kilka lat temu, w podobnych okolicznościach usunęłam photobloga. Poświęcałam mu 10 x więcej czasu, niż przygotowaniom do matury… Ok, przegięłam, nie przygotowywałam się do matury wcale (poza matmą), ale żyłam wtedy ze świadomością, że jutra nie będzie.
Na blog aniamaluje wkroczyłam z innym nastawieniem. Wiedziałam, jakich błędów nie chcę popełnić.
Po pierwsze – nie chciałam doprowadzić do sytuacji, kiedy blog stanie się moim głównym zajęciem.
Never ever.
Myślę, że wychodzi mi to całkiem zgrabnie. Prowadzę zajęcia indywidualne z dziećmi, udzielam się w wolontariacie, jestem autorką książki, piszę różne teksty na zlecenia i kończę studia. Moja sytuacja zawodowa nie jest oparta na jednym filarze, a na kilku.
ZOBACZ TEŻ : FILARY ŻYCIA, ĆWICZENIE ROZWOJOWE
Dlatego nie lubię, kiedy ktoś mówi, że jestem blogerką. To nie jest moje główne zajęcie, mam nadzieję, że nigdy nie będzie. Prowadzenie bloga jest fajne, sprawia mi wielką przyjemność, ale traktowanie go jak pracy nie sprawdza się w moim przypadku. Dlatego nie jestem blogerką. Jestem Anią. I prowadzę bloga.
Nie chcę traktować tego jako elementu mojej tożsamości.
Profesjonalizacja blogów nie jest zła. Jest wielu blogerom potrzebna. Ja szukam równowagi i najchętniej zdecydowałabym się na model 50 na 50, co w zasadzie często mi się udaje… trochę pracy z dziećmi, trochę bloga. Bez zabierania czasu przeznaczonego na życie osobiste.
Ludzie z boku widzą blogowanie jako sam lukier. Że niby lekka praca w domu, zaproszenia na eventy, darmoszka, hajs z reklam, fejm and fortune.
W rzeczywistości praca rzeczywiście nie jest ciężka w tym znaczeniu, że nie trzeba siedzieć 8h za biurkiem w korpo i zostawać na nadgodziny, nie jest to też harówka na produkcji, ale jak w każdej pracy – są przyjemne i mniej przyjemne zadania. Pisanie tekstów to tylko mały procent obowiązków blogera. Trzeba dbać o takie pierdoły jak domena, hosting i inne informatyczne bajery. Odpisywać na mnóstwo „służbowych” maili, ogarniać na bieżąco wszystkie faktury i umowy o dzieło. Pilnować terminów i samego siebie, bo szefa nad głową brak 😉 No i jak z każdą pracą twórczą (w znaczeniu: nie odtwórczą) czasami weny brak.
Mimo to, dla mnie jest to zajęcie bardzo przyjemne.
Drugim błędem, którego nie chciałam nigdy więcej popełnić, jest mechaniczne traktowanie feedbacku. Photoblog rządził się swoimi prawami, interakcji było bardzo dużo, ale większość sprowadzała się do kilku słów aprobaty. Zakładając to miejsce, chciałam głębszych dyskusji, dojrzalszych czytelników. Jest super, bardzo często dowiaduję się od Was czegoś nowego. Staram się pamiętać o tym, aby odpowiadać na komentarze i wiadomości. W pewnym sensie współtworzycie tego bloga. Nie chcę tworzyć jakiejś bariery, gdzie ja patrzę z góry, a Wy czytacie. Zależy mi na układzie partnerskim. Wzajemnie się inspirujemy i napędzamy. Mnie napędzają Wasze maile i wiadomości, Was – z tego co w nich czytam – niektóre teksty czy ćwiczenia rozwojowe. Lubię układ win-win.
Blogowanie ma kilka mrocznych stron. Bo blogosfera jest trochę jak przeciętna klasa przeciętnego liceum. Są tam ludzie zorientowani na cel, popularni, Ci, którzy trzymają się ich jak rzep psiego ogona, licząc na ogrzanie się w ich blasku. Są też cisi, o których nikt nigdy się nie dowie. Kilka lat później, przeglądając zdjęcie klasowe ktoś zada sobie pytanie kto to do cholery jest? Są też typowe plotki i aferki. Osoby, które próbują obgadać z Tobą blogera X, chwilę później lajkują wszystkie jego zdjęcia. Albo mają podwójną tożsamość i stają się anonimowymi hejterami.
Iwęty nie różnią się niczym od szkolnych apeli. No, może trochę – jest catering, a zamiast lektury czy słownika języka polskiego, dostajesz kilka gadżetów i firmowy pendrive. Taki lajf.
W kwestii zarabiania na blogu – nie widzę w tym nic złego. Zarabianie jest w porządku. Tak długo, jak długo reklamuję wyłącznie produkty i usługi, które sama lubię i są zgodne z moją filozofią. Trzeba się pilnować, żeby nie dać się skusić na przejście na ciemną stronę… Żeby na blogu o nurcie slow nie reklamować produktów typowych dla kultury fast i instant. Wiecie, wciąż często dostaję śmieszne oferty reklamowania dziwnych proszków na jelita czy tabletek na wątrobę. Ciekawe, czy jest jakaś stawka, od której zaczęłabym je rozważać… mam nadzieję, że nie! Jeśli kiedykolwiek zobaczycie u mnie reklamę środka przeczyszczającego, zamknijcie ten blog i nie czytajcie go więcej.
To jest ten powód, dla którego panicznie boję się zrobienia z blogowania zawodu. Obserwuję wiele smutnych upadków blogów, które zapowiadały się naprawdę nieźle, a teraz są na nich reklamy wszystkiego. Początkowo bloger miał pracę albo inne zajęcie, potem z bloga uczynił zawód i… przeżył zawód, bo propozycje owszem były, ale nie zawsze same zajebiste, a żyć z czegoś trzeba.
Kiedy masz bloga, wielu ludzi będzie chciało to wykorzystać. Polecam mój tekst o tym, jak stać się asertywnym. Trzeba mieć anielską cierpliwość do miliona wiadomości „biorę udział w konkursie, gdzie zbiera się lajki, proszę wstaw link na bloga”. A najgorzej jest ze wszystkimi chorymi Martynkami. Publikować wszystkie? Nie publikować żadnego linku? Wybierać? A jeśli tak, to kierując się jakimi kryteriami? Osądzać, kto bardziej cierpi? Kogo bardziej boli? Czyje leczenie jest droższe?
Zdecydowałam się nie publikować nic, bo kiedy wrzucałam takie rzeczy na tablicę, działy się dwie rzeczy – ukrywanie postów/cofnięcie „suba” oraz zalew podobnych próśb. Pomocy brak.
Mam swój system działań charytatywnych i tego się trzymam. Wyrażony jest procentowo, nie kwotowo, więc mam motywację do wyższych zarobków. No i brak możliwości wymówki, przy chudych miesiącach.
Od jakiegoś czasu ten blog przeżywa kryzys. Miałam momenty, kiedy chciałam go całkiem zamknąć… nie zawsze czułam się na tyle zmotywowana, by motywować innych. Stałam się na własne życzenie niewolnikiem cech, które niektórzy z Was mi przypisują, a które wcale nie są moje. Czasami motywacji i dobrego humoru starczało mi tylko dla siebie :)). Nie chcę pisać na siłę, ani z harmonogramem tematów koło myszki.
Postanowiłam zrobić wielki krok do tyłu i uciec od profesjonalizacji. Zostawiam ją profesjonalistom. Ja wracam do tego niezobowiązującego flow, kiedy po przeczytaniu dobrej książki mam ochotę usiąść i napisać jej recenzję, nie zastanawiając się, czy to jest ok, bo wydawnictwo X jakiś czas temu mi za to zapłaciło, a teraz ja robię to innemu za free. Nie mam ochoty zastanawiać się, czy jakiś debil nie uzna spontanicznej opinii za reklamę, chociaż współprace ZAWSZE wyraźnie oznaczam.
Nie chcę narzucać sobie ograniczeń związanych z tematyką. Jasne, jest jakaś główna oś , typu rozwój osobisty, ale hej – czasami mam ochotę pisać o dupie Maryni. Czasem mam ochotę napisać o czymś bieżącym. Albo o głupim i nierozwojowym lakierze do paznokci. I przeczytać w Waszych komentarzach o świetnym sposobie na wyczyszczenie skórek, które się nim zachlapały. Wtedy przypadkiem rozwijam się o mały kawałeczek w tak prozaicznej dziedzinie jaką jest malowanie paznokci.
Blogowanie jest dla mnie ważne, bo dzięki niemu mogę nagłaśniać ważne sprawy. Może ktoś ugryzie się w język, zanim pomyśli, że jakaś dziewczyna została zgwałcona na własne życzenie? Może ktoś zareaguje, gdy jakaś matka zacznie kopać dziecko? Może ktoś zrobi coś fajnego ze swoim życiem? A może ja poprawię sobie humor, dzieląc się ulubionymi pierdołami tygodnia i systematyzując nieposkładane myśli?
Lubię blogować. Pisanie to taka trochę autoterapia. Przyjemny nawyk, dobra zabawa. I ja do zabawy wracam :)) Jestem Ania i nie jestem blogerką. Ja tylko prowadzę bloga.
_______
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂
Podoba mi się Twoja szczerość i cenię za nieprzeładowanie sponsorowanymi postami. Ostatnio bardzo się zdziwiłam, gdy jedna z blogerek pokazała rower od pepsi. Marki całkowicie niepasującej do jej bloga, artykułów i jej osoby. Mam nadzieję, że nie zbłądzisz i nie będziesz nigdy reklamować nic na zaparcia 🙂
No chyba ze bedziesz miala zaparcia, a ta marka pozwoli ci sie ich pozbyc ;)))) xD
Lepiej tak niż pisać sztuczne zachwyty, bo marka zapłaciła… 😉
Fajnie!
Bardzo dobry i prawdziwy tekst, ja w blogowaniu lubię, to że cały czas się rozwijam, poznaje nowych ludzi, a nawet wiem co robiłam rok temu, nawet jeśli nie pamiętam, bo mogę zajrzeć do archiwum. Reklamy dobra rzecz, ale jak we wszystkim należy zachować umiar, jeśli chodzi o inne blogi i ich kierunek, to nawet się ostatnio zastanawiałam jak, to będzie za kilka lat. Bo jeszcze 5 lat temu szukaliśmy porad i opinii na forach (dziś praktycznie martwe), dzisiaj mamy blogi i fb.
Prowadzę niewielki fanpage, te "chore Martynki" to rzeczywiście duży problem, tego jest za wiele. Podobnie jak niewinnych próśb o udostępnienie. Sama wiem, że nie klikam takich rzeczy na facebooku, więc ich nie udostępniam. Z drugiej strony smutne jest to, ze państwo nie bierze odpowiedzialności za chore i bezbronne dzieci.Z Twoim blogiem mam problem. Odkryłam go za czasu rozwojowych czwartków i traktowałam jako motywacyjny. Początkowo irytowały mnie posty z innej beczki tematycznej, ale widzę ich sens. Pierwszy raz zrobiłam dzięki Tobie kawę mrożoną i włączyłam do diety imbir. Nawet kupiłam depilator, bo zrozumiałam, że jest w ostatecznym rozrachunku tańszy niż maszynki.… Czytaj więcej »
W ostatecznym rozrachunku to najtaniej wychodzi pasta cukrowa! 🙂 wydajna, do 4 tygodni gładko, taniutko jak barszcz i po kilku razach nawet niemal bezboleśnie. Zrobienie jej też po kilku razach staje się łatwe, a życie prostsze 🙂
Nie pasuje do mojego stylu życia, nie schowam jej do walizki, nie zrobię w razie potrzeby depilacji w pięć minut i długo trwa 🙂 Mam za grube włosy do pasty cukrowej, dla mnie to mordęga, muszę poszczególne partie traktować pastą kilka razy 🙁
A ja lubię w Tobie to, że skracasz dystans, np. pisząc "byłam w Warszawie, spotkałam sie z czytelniczką". Podoba mi się to, właśnie Twój blog jest jak blog koleżanki, chciałoby się z Tobą zakumplować:)
staram się poznawać swoich czytelników w realnym świecie, bo to bardzo fajne!
Hej Aniu, mam do Ciebie pytanie na temat imbiru. Chciałabym zjadać plasterek codziennie rano, ale ciągle o tym zapominam, i zastanawiam się, jak Ty przechowujesz swój imbir. Do tej pory trzymałam go w lodówce, zastanawiam się czy przechowywany w temperaturze pokojowej przy łóżku szybko by się zepsuł?
I jeszcze jedno, czy jedzenie go na czczo nie szkodzi żołądkowi (jak np picie na czczo kawy)?
Pięknie napisane 🙂
Też nie lubie jak mnie nazywają blogerką, i nie chwale sie mojemu otoczeniu ze mam bloga. Chciałam z kim sobie poplotkować o kosmetykach, podzielic sie jak u mnie sie sprawdzily, a nie mam nikogo wsrod znajomych, których by to interesowało, stąd wpadłam na pomysł, ze znajde sobie przez bloga 😀
Ja też dlatego założyłam bloga:) Bo lubię kosmetyki, lubie o nich gadac i o nich czytać:) A nie chcę zamęczać tym tematem mojego chłopaka:) Ale piszę kiedy mi się chce. Nie czuję jakiejś presji. Bo mój blog powstał z czysto egoistycznych pobudek, dla mojej przyjemności:)
wiele blogów właśnie z takiej potrzeby powstało. Tylko potem przychodzą czytelnicy i traktują Cię jak eksperta, więc robi się dziwnie 🙂
Chętnie bym wróciła do blogowania, tak mnie czasem nuda korci do napisania do ludzi, "pogadania" z kimś innym niż najbliżsi znajomi… ale kurcze… Chyba jestem tchórzem 😛
(i w dodatku ofermą, bo źle ustawiłam sobie touchpad i mam opublikowany komentarz A JA NIE SKOŃCZYŁAM!! :D)
… Dlatego osobiście podziwiam Cię za odwagę i lubię, gdy piszesz prosto z mostu co o wszystkim myślisz. Nie jesteś komercyjna, jesteś bliska ludziom i kurde, nie zrażasz do siebie, odpisujesz, reagujesz… I tak jak to określiłaś – nie stoisz ponad, a to naprawdę bardzo przyciąga :))
:*
dzięki! To wiele dla mnie znaczy, tym bardziej, że miałam przyjemność poznać Cię osobiście 🙂
Czuć było to "przepełnienie" już od jakiegoś czasu. Cieszę się, że napisałaś ten tekst, dziękuję za ten szacunek dla śledzących Twojego bloga. To miejsce ma być przede wszystkim dla Ciebie, przy okazji w ramach korzyści dla nas – bo chcesz się dzielić swoją wiedzą i doświadczeniami. Nawet jeśli nie będziesz o sobie codziennie przypominać i tak zamierzam tu zaglądać, myślę, żenię będę odosobniona. Czasami przerwa albo mniejsza regularność wychodzi na plus dla wszystkich, więc czyń jak czujesz:) najgorszy jest przymus, i jego czytelnicy zawsze wyczują:)
🙂
Podoba mi się aktualny styl bloga, piszesz owszem, wokól rozwoju osobistego, ale przeplatasz tę tematykę z różnymi innymi tematami – jak chociażby ten tekst z obrazkami w pociągu 😉 Pamiętaj, że blog jest tylko Twój, to Ty decydujesz o czym napiszesz, owszem można posiłkować się sugestiami czytelników (zwłaszcza,jeśli dużo otrzymujesz próśb o jakiś temat), ale generalnie to jest Twoje miejsce w sieci, więc hej – Rób tak, żeby Tobie było wygodnie!
dzięki za zrozumienie!
Super teks, ale porównanie iwętów do apeli szkolnych jest tak trafne, że padłam na klawiaturę! <3 cudne!
Nie ma znaczenia o czym piszesz, bo masz lekkie pióro,tylko w tym tekście urzeklo mnie porównanie eventu do apelu, tekst o świadkach Jehowy i o zdjęciu klasowym 🙂 lubię to!
Super tekst! Ja obecnie strzelam sobie przerwę. Pracuję obecnie na 3 etaty i najnormalniej nie mam czasu. Po drugie mam dość blogów kosmetycznych. Są te na które wchodze regularnie ale raczej nie komentuje- te wszystkie aferki etc dały mi w kość. Zaczęłam pisać drugiego bloga- o czymś innym, ale też nie mam czasu:(
iwęty= apele- idealne zestawienie. Cóż, nigdy apeli nie lubiłam:D
Dokładnie, cóż moze za bardzo do serca wzięły sobie powiedzenie " od czegoś trzeba zacząć"
Naprawdę miło było to przeczytać. Nie dlatego, że "się sprzedałaś", "blog nie jest już taki fajny jak kiedyś" albo inne, podobne bzdury. Miło to przeczytać, bo jest rozsądne, pozytywne i szczere. Blogowanie nie powinno być wyścigiem szczurów, nie wszystko musi być wykalkulowane.
BRAWO Ania!
Dorota.
Z przyjemnością przeczytałam bo i tekst napisałaś z przyjemności 🙂 Szczerość jest zawsze o krok do przodu, pozdrawiam Cię Aniu 🙂
Widać szczerość w tym, co piszesz. Cóż, pozostaje mi życzyć Ci powrotu do 'dawnych' sił. A podział pracy na filary to jedyna słuszna opcja, zwłaszcza dla freelancera (albo dla osób takich jak ja, które łatwo się nudzą). Lecę czytać tamten artykuł 😉
🙂 ja też ciągle potrzebuję nowych bodźców i nowych wyzwań 😉
chciałabym Cb poznać…taka z Cb mega dziewczyna jest:D:*
Pisz nawet o przysłowiowej "dupie Maryni".. i tak będę czytać ;d
Zgadzam się z tym, że nie ma co pisać na siłę.
Też próbowałam stworzyć sobie harmonogram.. ale to tak działa.
Z resztą – rozmawiałyśmy kiedyś o tym, że to wcale łatwe nie jest, ani też przyjemne.
Czekam na całkowicie TWOJE teksty… uwierz lub nie, ale jako czytelniczka
widzę i czuję to jest pisane przez Ciebie w tym Twoim własnym rytmie.
Buziaki! ;*
Nie wiem dlaczego, ale moim zdaniem najlepszym określeniem dla Twojego bloga będzie 'normalny' albo 'życiowy' (oczywiście 'normalny' w tym jak najbardziej pozytywnym znaczeniu, nie że 'zwyczajny' lub, o zgrozo, 'nudny') Bo tutaj jak w życiu – raz coś bardziej zainteresuje, coś skłoni do refleksji, coś innego się tylko przejrzy. I bardzo dobrze! Nikt na dłuższą metę nie lubi ideałów. Teraz takie blogi nazywa się 'lifestylowymi', mam jednak wrażenie, że do tej kategorii wrzucane są często blogi o wszystkim i o niczym – dlatego też, jak dla mnie, Twój blog jest życiowy, Bo i o życiu dużo, wiele też można się… Czytaj więcej »
Ujęłaś sedno blogowania 🙂
Mam podobne odczucia. Blogowanie uwielbiam i nie przeszkadza mi, że stało się ono sporą częścią mojego życia… Ale nie wyobrażam sobie, aby w rubryce zawód wpisywać "bloger" i tylko tym się w życiu zajmować. Raz, że to bardzo niepewna praca i nie wiadomo czy ma przyszłość, a dwa… Po prostu nie, potrzebuję rozwoju również w innych dziedzinach. Choć przyznam, że blogowanie jest bardzo mocno powiązane z tym, czym zajmuję się zawodowo, dlatego też inaczej na to wszystko patrzę. Otwarcie piszę potencjalnym reklamodawcom, że np. nie jestem najlepszą osobą do promowania pewnych produktów bo np. mieli już kampanię na bardziej poczytnym… Czytaj więcej »
Robię tak samo, dziękuję za propozycję, ale zaznaczam, że taka reklama nie ma sensu, bo nie pasuję do danego produktu. Wolę napisać to szczerze, bo wiem, że w agencjach pracują też ludzie i oni są rozliczani z efektów. Po co mają topić kasę na statku, który nie popłynie 🙂
I za to Cię podziwiam. Blogowanie nie jest twoim jedynym zajęciem, źródłem utrzymania, a mimo to, posty pojawiają się bardzo często i są na wysokim poziomie. Czytam prawie każdy, co zdarza mi się na niewielu blogach.
Bardzo dobrze mi się to przeczytało, taka niewymuszona szczerość z tego płynie. Ja co do blogosfery miałam swoje oczekiwania, które trochę pokłóciły się z realnym blogowym światem…. Ludzie, którzy udają, liczą na twoją obserwację, komentują tylko zdjęcia, nic odnośnie treści (to przykre, bo ty się starasz, uzewnętrzniasz się pisaniem, a oni to olewają :/ ).
Dla mnie blog miał być odskocznią. Długo zwlekałam z decyzją założenia go, ponieważ nie wiedziałam czy poradzę sobie ze stroną techniczną, poza tym należę do osób nieśmiałych i nadal trudno jest mi napisać post bez ograniczania samej siebie…
rozumiem Twoje bariery i blokady 🙂
Aniu, śledzę Twój blog jakiś czas i podzielam wiele Twoich poglądów, szczególnie na temat zdrowia. Szanuje Twoje zdanie na temat religii, ale kąśliwe porównanie do ŚJ zniechęciło mnie do Twojego bloga
WTF? co w tym kąśliwego? Jeśli chodzi o upór, to chyba dobra metafora, która raczej nikogo nie obraża. ŚJ są raczej nieugięci, to dobra cecha… 🙂 ja odebrałam to pozytywnie
Również nie zrozumiałam, dla mnie Świadkowie Jehowy też kojarzą się z uporem i gorliwością. Nie otwieram im drzwi, ale nie zauważyłam tutaj krytyki, raczej taki sam zabieg jak nazywanie lisa sprytnym czy małpy zwinną. Gdyby to była krytyka, pewnie nie byłoby Wielkich Liter, te oznaczają chyba szacunek? Ja porównanie Ani zrozumiałam jako pokazanie naprawdę wielkiej chęci prowadzenia bloga, wręcz potrzeby. Chociaż nie jestem ŚJ, zazdroszczę im tej konsekwencji i siły, chciałabym tak regularnie np. biegać czy chodzić na jogę, to wymaga ogromnej samodyscypliny 🙂
Ale słowo prawda jest napisane kursywą, co w piśmie ręcznym może być zapisane jako cudzysłów. Cudzysłów często używa się, aby podkreślić ironię, a w tym sensie – dla ŚJ prawda, a dla reszty świata jedna wielka bzdura, której nie należy się szacunek. Może Ani chodziło o coś innego? Tak to odebrałam.
Ja też jak w pierwszym momencie przeczytałam ten post trochę się oburzyłam, ponieważ odniosłam wrażenie lekkiej ironii. Ale wstrzymałam się z komentarzem bo chciałam zobaczyć jak reszta to zrozumiała.I teraz jest ok.
A dlatego to piszę bo sama jestem Ś.J.i czytam Twojego bloga….
Pozdrawiam.
ojej naprawdę nie miałąm na myśli nic złego, ŚJ w żaden sposób mi nie przeszkadzają :)))
Żebym to ja wszystko zrozumiała co napisałaś. Ciekawy tekst tylko te słówka obce mącą mi odbiór 🙂
Bardzo dobrze napisany tekst. Zgadzam się w 100%, blog powinien być sprawą przyjemną, tak jak powiedziałaś- odskocznią. Jednak, w sytuacji, kiedy ktoś musi napisać notkę o czymś za co dostał pieniądze, a sam nie do końca się z tym zgadza to tutaj zaczynają się schody. Dla mnie w pisaniu notek na blogu liczy się to, że mogę pokazać komuś to co mnie interesuje, co mi się podoba, a co nie 😉
Szczerość i dystans przede wszystkim. Nic na hura, żeby wszystkim dogodzić. Równowaga to podstawa. To Twój blog i ma Ci z nim być dobrze. 🙂
Masz racje,najważniejsze,żebyś to ty odczuwała satysfakcję z pisania ,a nie tylko zadowalała innych.
Aniu, Twój blog to świetne i przede wszystkim bardzo potrzebne miejsce w sieci. Oczywiście nie zawsze w pełni się zgadzam z Twoim zdaniem na niektóre tematy, ale w wielu w stu procentach popieram. Niezależnie jednak od tego, czy mam takie same, czy odmienne zdanie, jedno jest bardzo istotne – Twój blog skłania do przemyśleń. Myślę, że w naszym życiu bardzo ważne są bodźce zewnętrzne, sprawiające do uruchomienia nieco innych trybików, niż zazwyczaj. Czytanie Twojego bloga zdecydowanie poszerza horyzonty, ale też zmienia moje spojrzenie na różne tematy. Zdecydowanie pomaga mi w moim dążeniu, do bycia osobą, jaką chciałabym kiedyś być. Dzięki,… Czytaj więcej »
aniu to takie…. prawdziwe 🙂
a tak btw. to jak wyczyścic te skórki od lakieru? 😀
Jestem Marzena i też tylko prowadzę bloga, ale mam w tym wielką radość 🙂
Fajne to co piszesz, ja założyłam swojego bloga tylko dla siebie i staram się go utrzymać w takim klimacie. Temat jest trudny, więc wychodzę z założenia, że jak ktoś szuka to znajdzie.
Dostawałam już wiele różnych propozycji rozwinięcia albo wręcz odwrotnie kilka osób mi sugerowało, że to co robię jest nie ma sensu, bo "nie jestem popularna", a mnie się po prostu śmiać z tego chce.
Lubię robić to co robię i uwielbiam pisać. Oczywiście zawodowo zajmuję się zupełnie czym innym ale bloga mam i lubię go mieć :P.
Pozdrawiam Aniu.
miło mi bo właśnie zainspirowałaś mnie do napisania nowego tekstu, właśnie o moim pisaniu i tego jak mi się oberwało za moją "mała popularność".
Mnie jednak nie chodzi o popularność, zresztą nie widziałabym jakby ją mierzyć :P, bo jak zauważyłaś mój blog nie jest lajfsatajlowy to raczej życie w wymiarze hardcore ;).
Do Ciebie lubię wpadac ;).
Aniu, bardzo fajnie, że o tym napisałaś, jesteś fair wobec swoich czytelników i oni to docenią 🙂 Myślę, że teraz spokojnie możesz wrócić do czerpania przyjemności z pisania. Pewnie przejdziesz taki "odwyk" i znowu będziesz miała ochotę na coś rozwojowego. Na Twoim blogu jest tyle świetnych tekstów, że nie widzę żadnego problemu w tym, żebyś pisała o lakierach do paznokci, zresztą i o tym będziesz pewnie ciekawie pisać 🙂 Ja staram się Ciebie zrozumieć jak umiem. Sama jestem teraz w momencie, w którym piszę bloga z zapałem energią i taaaaką chęcią. Codziennie mam ochotę coś napisać! Życzę Ci, żeby czerpała… Czytaj więcej »
😉
Cenię i uwielbiam Cię Aniu za szczerość, za to, że dzielisz się każdą rzeczą, ale opisujesz w taki sposób, że chce się czytać i nie można się oderwać 🙂 I stwierdzam to nie tylko ja, widząc powiększającą się z każdym wpisem liczbą komentarzy, które również lubię czytać 🙂 Dziękuję i życzę powodzenia w dalszym kreatywnym blogowaniu, Aniu!
Aniu, nie mysl prosze o zamknieciu bloga 🙂 Mysle, ze wiekszosc czytelniczek zrozumie Cie, wiec nie musisz pisac na sile 🙂
Hurraoptymizm nie leży w mojej naturze, choć czasem tego żałuję 😉
Bardzo lubię Twojego bloga i jestem jego czytelniczką od dłuższego czasu. Szczerze mówiąc (a raczej pisząc) zainspirowałaś mnie do założenia własnego bloga.
Bardzo lubię Twoje szczere posty, które n a p r a w d ę motywują.
Faktycznie… mój blog nie cieszy się popularnością (wszystko przede mną XD), ale też czasami się zastanawiałam nad tym jak blog może stać się dużą odpowiedzialnością, a Ty ubrałaś to wszystko ładnie w słowa. 🙂
Sońka