Od zawsze moim ulubionym zmysłem, był zmysł dotyku. Może dlatego, że jest u mnie bardzo wyczulony, ale nie wiedziałam tego w momencie pisania tekstu o tym jak to jest być dotykowcem. To znaczy, wiedziałam, że mam wyczulony dotyk, ale nie wiedziałam, że jestem w spektrum autyzmu i moje „wyczulenie” znacznie odbiega od normy. Dużo mówimy o wzrokowcach czy tych, co łatwo uczą się ze słuchu, mi w szkole te wskazówki na nic się nie przydawały. Za to dotyk… dotyk fascynuje mnie od dawna.
Ten tekst będzie zawierał reklamę produktów marki GLOV. Jak zawsze u mnie, w 100% szczerą. Znam niektóre produkty prawie… 10 lat. Nawet pojawiały się na blogu w 2013 i w 2016! Nie wszystkie stały się moimi hitami, ale kilka pozostanie ze mną na dłużej. Ale jeśli nie interesują cię reklamy, to obiecuję, że też coś z tego tekstu wyniesiesz!
Skóra to największy organ jaki mamy. Jest też wspaniałym systemem ostrzegawczym. Piję za mało wody? Na moim czole pojawia się porządna zmarszczka. Mam ją zresztą dzisiaj 😉. Coś mi nie służy? Moja twarz stanie się opuchnięta. Po mleku krowim na brodzie wyskoczy mi boląca, ropna gula a stres objawi się najpierw bardzo suchą skórą a potem, jeśli nie zareaguje, moje ciało przypomni mi, że mam AZS.
Był czas, kiedy bardzo nie lubiłam swojego ciała. I myślę, że nie byłam w tym odosobniona. Wiele kobiet (mężczyzn pewnie też, ale głupio mi tak wypytywać kolegów) nie ogląda swojego ciała nago, nie dotyka się… nie mówię tu nawet o jakimś erotycznym dotyku, tylko o unikaniu gładzenia, głaskania i przytulania własnego ciała. Często czytam jak piszecie: nienawidzę swoich ud, nie mogę nawet patrzeć na swoje piersi. A dla mnie dotyk jest bardzo ważny!
Uwielbiam ten moment, gdy rano szczotkuję ciało na sucho przesuwając się do dołu w górę. Z każdym przesunięciem szczotki po ciele, czuję jak się rozgrzewam i budzę do życia. Z każdym pociągnięciem mówię sobie rzeczy w stylu: kocham moje nogi za to, że mnie noszą i pozwalają chodzić gdzie tylko zapragnę. Kocham moją pupę, że znosi mój siedzący tryb życia. Ponieważ szczotkowanie na sucho odbywa się w kierunku do serca, to ja sobie te słowa naprawdę do serca biorę. Ale co ja się będę rozpisywać, ponad 10 lat temu pisałam o szczotkowaniu na sucho po raz pierwszy: https://www.aniamaluje.com/2012/03/jedrna-skora-w-5-minu.html i używałam wtedy najtańszej istniejącej szczotki.
Teraz mam taką wypasioną szczotkę jonizującą. Powiem tak: nie wiem na czym to polega, producent mówi tak: Jonizująca szczotka by GLOV pomaga wytworzyć aniony o strukturze molekularnej, które stabilizują billans energetyczny. Dzięki nim Twój organizm jest pełen witalności i dobrego humoru!
A ja mówię, że nie wiem jak, ale czuję różnicę i jest to rzeczywiście najlepsza szczotka do ciała jaką miałam ever. A przerobiłam ich już sporo, bo stosunkowo często dostaję je do testów od różnych marek.
Zanim przeszłam na IPL, szczotkowanie na sucho było jedyną opcją na to, abym nie miała wrastających włosków. Przez wiele lat używałam depilatora i włoski odrastały tak słabe, że nie mogły się przebić. Kto próbował igłą i pęsetą wydłubać taki włos ten wie😜. Anyway szczotkowanie na sucho to złoto i nie trzeba od razu kupować drogiej szczotki. To boost energii, poprawia krążenie, usuwa martwy naskórek, zapobiega wrastającym włoskom, jest super jako profilaktyka lub środek walki z cellulitem dla tych, co go nie lubią. Zawsze mam potem dobry humor i czuję się pobudzona. Cały proces wieńczę ekspresowym, chłodnym prysznicem i kawa jest mi niepotrzebna. No ale fakt, tu muszę przyznać, że szczotka GLOV jest po prostu lepsza. Wygodna rączka, nie wyślizguje się z dłoni… no i ta jonizacja, która nie wiem na czym polega i nie umiem opisać różnicy, ale jest LEPIEJ.
Uwaga: są osoby, które nie mogą szczotkować ciała na sucho. Mam na instagramie zapisaną pogadankę na ten temat z lekarzem flebologiem (od żył). Tak samo osoby z problemami skórnymi: w razie wątpliwości, warto pytać lekarza dermatologa. Nie wszystko jest dla każdego, np. teoretycznie nie powinno się szczotkować skóry na sucho przy AZS i nie robię tego gdy mam na niej zapalne zmiany. Co nie znaczy, że inni atopicy mogą iść w moje ślady.
Nie pamiętam kiedy kupiłam peeling do ciała
Jest to dla mnie zakup zbędny. Mam ich kilka otrzymanych w przesyłkach PR od różnych marek i przez cały rok godny polecenia był tylko jeden. Był fajny, bo pełen maseł i pięknie natłuszczał skórę. Generalnie jestem jednak fanką szczotkowania na sucho a potem wmasowania w ciało porządnego balsamu, masła lub specjalistycznego mazidła, gdy jest źle, a czasem bywa. Teraz miałam okazję testować dłuższy czas rękawicę peelingującą i powiem tak: opyla się 😁. Rękawica kosztuje tyle, co jeden przeciętny peeling (albo dwa tańsze) i pozwala naprawdę precyzyjnie dotrzeć do tych fragmentów ciała, do których inaczej jest ciężko. Albo nie tyle co ciężko dotrzeć, tylko zrobić to z odpowiednim naciskiem. U mnie są to np. wnętrza ud, z rękawicą idzie to gładko. Ten produkt jest dla mnie sporym zaskoczeniem, fajnie mi się spisał. Jeśli miałabym okrojony budżet i miałabym wybrać między szczotką a rękawicą, to wybrałabym rękawicę i tańszą szczotkę z drogerii. W 100% rozumiem cenę produktu, składa się na nią solidne wykonanie i materiały: drewno bukowe, włókno z brązu i końskie włosie. Ale też rozumiem, że mamy różne budżety a do pracy da się dojechać i maluchem, i jaguarem. Ta szczotka to jaguar wśród szczotek, dodatek metalowego włosia był strzałem w 10! Do innych szczotek nie wracam (zostawiam sobie delikatniejszą do biustu). Ale jeśli budżet nie jest z gumy, to zacznij od rękawicy. Jak będziesz stosować regularnie i poczujesz ile zaoszczędzasz na peelingach i jak zniknął problem wrastających włosków, to może pokusisz się też na szczotkę. Ale jeśli masz budżet to na maksa polecam, mój hit tej współpracy.
Przy okazji… u mnie największy problem jest ze skalpem, czyli owłosioną skórą głowy. Po ostatnim badaniu kamerką zostałam pouczona, by nie eksperymentować z domowymi peelingami z cukru i innych produktów spożywczych no i rzeczywiście pod mikroskopem widać ranki, których się dorobiłam💁🏻♀️ W sieci znalazłam zdjęcia soli, cukru, kawy i pieprzu pod mikroskopem. Od tej pory nie bawię się w domowe sposoby.
Stopy… Uwielbiam gładkie, zadbane stopy. Staram się, aby były takie przez cały rok. Często chodzę boso, stąpanie po trawie czy plaży bosymi stopami to coś bardzo przyjemnego ☺️. Jednak przez stoopkarzy wypisujących mi dziwne rzeczy nie czuję się bardzo komfortowo ze zbliżeniami, uwierzcie mi zatem na słowo. Pumeks z nano szkła jest pierwszym tego typu produktem jaki miałam w dłoni. Nie mam porównania z innymi i była sceptyczna. Mam elektryczny pilnik do stóp, co dwa miesiące staram się iść na pedicure a pumeksy przywiozłam sobie w zapasie z Grecji i jedyne co mi w nich nie pasowało, to konieczność częstej wymiany, bo to średnio higieniczne.
A to nano szkło to jest jakieś złoto. Znalazłam w sieci filmik z opisem jak to działa. Ja zabieram się za swoje pięty tuż po kąpieli, gdy skóra jest zmiękczona.
Z zachwytów mam jeszcze małe cudeńko do peelingowania ust. Do tej pory robiłam to szczoteczką do zębów i czasami zdarzyło mi się za mocno, ale usta były ukrwione, pozbawione suchych skórek i gładkie. No i Scrubex to jest jednak zupełnie inna sprawa. Zwilżam maleństwo wodą i delikatnie masuję usta. Wszelkie suche skórki zostają delikatnie usunięte a usta są gotowe dłużej trzymać szminki. Szczególnie ważne w przypadku tych matowych, które nie wybaczają suchych skórek. Pomadki bardziej równomiernie się też „zjadają”.
I to też się opłaca, jeśli ktoś używał scrubów do ust albo często je maluje. Fajnie sprawdził mi się też balsam do ust, który nakładam po peelingu! Kto czyta mnie od dawna i uważnie ten wie, że nie reklamuję ŻADNYCH balsamów do ust, bo u mnie działa tylko lanolina z apteki. Nie przypominam o tym często, bo lanolina to nie jest najbardziej etyczny składnik na świecie. A więc masełko z GLOV ma wegańską alternatywę Lipex L’sens. W każdym razie, to serio działa. Nakładam je po każdym peelingu, czyli codziennie rano. Trzymam te produkty obok szczoteczki do zębów, więc o nich pamiętam. Mocne polecanko!
Testowałam też po raz kolejny flagowy produkt marki, czyli rękawicę do oczyszczania twarzy. No i tak testowałam, że zostawiłam w hotelu w Poznaniu 😶. Uchowało mi się jedno zdjęcie z pakowania na Maltę. Na codzień jestem fanką oczyszczania olejami, ale w podróży to sprawdza się bardzo dobrze, bo wystarczy sama woda i twarz domyta. Na czym polega jej fenomen? Jak pisze producent:
Wszystko dzięki specjalnej mikrotechnologii włókien GLOV. Są one nawet 100 razy cieńsze od ludzkiego włosa i mają właściwości elektrostatyczne. Dzięki nim rękawica do demakijażu GLOV działa jak magnes, przyciągając wszelkie zanieczyszczenia i resztki makijażu.Włókno GLOV Original Fiber posiada patent nr P.403173 ” Włókienniczy wyrób czyszczący, zwłaszcza do usuwania makijażu„
A ja napiszę tak: gdy cenny jest każdy gram bagażu, to takie rozwiązanie jest bardzo wygodne. Rękawicę zwilżam wodą i przecieram nią twarz. Miałam ją i na Malcie, i we Włoszech i ani razu mnie w podróży nie wysypało. Wolę rękawicę niż jednorazowe nawilżane chusteczki do demakijażu… no i jak się zużyje, to stanie się ściereczką do kurzu, a nie śmieciem.
I na koniec, chłonny turban do włosów. Po braku miłości do tych bambusowych, czułam się skazana na szybkoschnące ręczniki sportowe. A tu miłe zaskoczenie, nie używam żadnego innego. 10 minut z turbanem na głowie przeznaczam na zrobienie sobie herbatki, umycie zębów albo nakremowanie buzi, a turban znacznie skraca czas suszenia włosów, do którego pokornie wróciłam, bo przy moich problemach skórnych chodzenie z mokrą głową to zbrodnia. I w zasadzie tyle.
Mimo kolejnego podejścia do kamienia gua sha i kwarcowego rollera, nie polubiłam się z tymi produktami. Po prostu nie lubię nic zimnego na buzi (poza płatkami pod oczy). Należę do osób, które czują jakby mroził im się mózg gdy piją granitę albo zbyt zimny sok z lodówki 🙃. Ale dziewczyny z obrzękami powinny być zadowolone.
Krem do twarzy i maska do włosów spełniły swoją rolę. Maska bardzo przyjemnie pachnie i wygładza włosy. Kremu nie zużyłam całego, bo mam sensorycznie problem z pchaniem palucha do słoiczków i wolę tubki. Ale był przyjemny na buzi, bo się nie lepi, dlatego jest idealny pod podkład. Swoją drogą, bardzo podobają mi się takie minimalistyczne opakowania, te krzykliwe mnie męczą, mam bardzo kolorową łazienkę i reszta przydałaby się spokojna.
To, co chciałabym aby zostało z Wami po tym tekście, to zmiana myślenia o swoim ciele. Chciałabym zachęcić cię do gładzenia go i głaskania z czułością. Bez znaczenia, czy tak po prostu, czy przy okazji wmasowywania w nie balsamu.
A tym, którzy lubią mocne szorowanie z całego serca polecam szczotkę!!! Opisywałam kiedyś książkę o dzieciach w spektrum autyzmu i jedna z dziewczynek marzyła o masowaniu jej pleców druciakiem, takim jak do garnków. I ja się identyfikowałam bardzo mocno. Ten fragment znalazł się w mojej recenzji. No więc ta szczotka ma metaliczne włókna. Ba, metalowe, ale cienkie i delikatne, chociaż ostre jednocześnie. To jest spełnienie moich sensorycznych marzeń i snów, powaga! Czasami zamiast intensywnego porannego szczotkowania siadam sobie na kanapie, wyciągam szczotkę i wyobrażam, że zmiatam napięcie ze swojego ciała. Szur, szur, spadaj gniewie. Szur, szur, nie ma cię frustracjo z powodu braku żelków w sklepie. Szur, szur, już mi lepiej.
Pogłaszcz się dzisiaj czule. Albo wyszoruj aż skóra rozgrzeje się do czerwoności, bo nie wiem co lubisz. Ale dotykaj się z troską i miłością. Warto! ☺️
Post we współpracy reklamowej z marką GLOV
No i jak to zazwyczaj przy współpracach, podrzucam kod
aniamaluje25, działa na wszystko 🙂
Odsyłam do sklepu GLOV (klik!)