Zakładam, że gdy boli cię ząb to nie idziesz na leczenie kanałowe do szwagra, który zna się na wszystkim (chyba że jest przy okazji stomatologiem), a przeglądu samochodu nie robi ci weterynarz. Dlaczego więc czasami powierzamy swoje życie, zdrowie i osobiste problemy osobom całkowicie niekompetentnym?
Nie wiem. Sama mam ogromny problem z akceptacją autorytetów. Lata leczenia i brak jednoznacznej diagnozy skutecznie mnie zniechęciły, bo równania metodą prób i błędów to mogłam sobie rozwiązywać w gimnazjum jak nie nauczyłam się na matmę. Od wykształconych specjalistów nie oczekiwałam cudów, ale przynajmniej nie trzech sprzecznych ze sobą diagnoz i pomysłów na moją chorobę w ciągu miesiąca. Świadoma mechanizmów rządzących wiarą w ekspertów zawsze z tyłu głowy słyszę:
Kiedy wszyscy wokół ciebie równiuteńko idą,przyjacielu, ty bądź uprzejmy mieć wątpliwość;
i kiedy bronisz prawdy mając ją za jedynie prawdziwą,
ty bądź uprzejmy mieć wątpliwość;
To też nie jest dobra cecha, bo jednak nie da się być kompetentnym we wszystkim i po to są eksperci by korzystać z ich wiedzy.
Do refleksji na temat tego, kim jest ekspert, skłoniło mnie wrześniowe spotkanie Klubu Przyjaciółek Soraya, a dokładnie – wizyta w laboratorium marki. O tym, co się działo, dowiecie się za chwilę, ale teraz chciałabym podzielić się z Wami kilkoma refleksjami.
Dużo się mówi o tym, by blogerzy byli ekspertami. Wspaniale, znam kilka świetnych blogów na określone tematy jak dietetyka czy włosy, ale z całym szacunkiem – od czego ekspertem mam niby być? Od lajfstajlu? Ja tutaj wszystko co opisuję, opisuję jedynie z perspektywy Ani, która coś przeżyła, czegoś doświadczyła, coś przetestowała. U mnie nie znajdziesz fachowej instrukcji dotyczącej manicure hybrydowego, ale moje subiektywne odczucia i wrażenia. Nie będzie historii Lwowa i pomysłu na wycieczkę rodem z przewodnika – znajdziesz za to opis tego, co ja widziałam i co mnie zachwyciło, a także spis błędów które popełniłam.
Miesiąc temu byłam na spotkaniu Klubu Przyjaciółek Soraya. To nasze drugie spotkanie, w czerwcu napisałam Wam relację z pierwszego. Możecie ją znaleźć zaglądając do tekstu: Kosmetyk- przyjaciel czy wróg kobiety?. I tak jak motywem pierwszego spotkania była marka Soraya jako przyjaciółka, tak tym razem jako ekspert.
Po czym zatem poznaję eksperta, któremu ufam? Och, to bardzo proste!
Po pierwsze – nigdy nie kupuję suplementów diety ani kuracji ze stron opierających się na prostym schemacie – uśmiechnięta twarz eksperta (koniecznie w kitlu) i kilka zdań rekomendacji, a potem zdjęcia uśmiechniętych klientów z opinią. Zazwyczaj po przeciągnięciu zdjęcia eksperta w google grafikę okazuje się że jest aktorem albo modelem. A Kasia lat 35 z Wołomina, której tabletki pozwoliły zrzucić 20 kg w miesiąc jest też Amandą z Chicago i Swietłaną z Mińska.
Po drugie – to musi być ktoś, kto potrafi wytłumaczyć albo opowiedzieć o tym co i dlaczego robi nawet dziecku. No, dajmy na to – osobie z podstawowym wykształceniem.
Miałam kiedyś nauczycielkę matematyki, która przerabiała z nami przykłady a, b, c i d, a trudne e, f, g zadawała do domu. Nigdy nie potrafiła nic wytłumaczyć . Była jak rzemieślnik wykonujący krok po kroku instrukcję, ale kompletnie nie wiedzący co zrobić gdy coś pójdzie nie tak jak ta instrukcja mówi.
Takich ekspertów radzę się wystrzegać :).
Nie wiem czy mogę o tym napisać, ale zaryzykuję. Na pierwszym spotkaniu panie z marketingu opowiadały o ich kategorycznym koledze z działu nauki i badań, który nie pozwala zamieścić żadnej informacji o działaniu kremu bez rzetelnych badań i testów. Nie żeby ktoś chciał tak robić, tylko czasami jakieś uproszczenie jest łatwiejsze w odbiorze.
Podczas wrześniowego spotkania, pan Łukasz Pyzioł – Dyrektor Działu Nauki, Badań i Rozwoju SORAYA tłumaczył nam wszystko tak prosto i przystępnie jak dzieciom:). Od czasu do czasu prowadzi też zajęcia dla dzieci i to widać – ktoś pewny swojej wiedzy potrafi przekazać ją każdemu. Jak widzicie na zdjęciu wyżej – wrzucałam Wam fragmenty na snapchat więc kto śledzi, ten wie 🙂 Nie patrzcie tylko na moje mięśnie, bo wolę uchodzić za wiotką kruchą istotkę 😛
Spotkanie było dla mnie bardzo ciekawe, bo po raz pierwszy mogłam zobaczyć od środka jak powstaje krem… i jakie to skomplikowane. Jak wiecie – nie godzę się na nazywaniu dziewczyn po kosmetologii „pustakami”, bo uważam że to trudne kwestie i kategoryzowanie wiedzy na lepszą i gorszą jest słabe (zobacz też: co ty sobą reprezentujesz pusta kobieto?), ale po tym spotkaniu moje punkty szacunku poszły jeszcze bardziej w górę.
Razem z dziewczynami – Siouxie, Kulką, Kasią i Żurnalistką uczestniczyłyśmy w całym procesie powstawania kremu 🙂
Na kremach znam się jak na historii sztuki. Tak jak obraz jest dla mnie ładny lub brzydki i wywołuje we mnie jakieś emocje, tak krem ma po prostu działać. Nigdy nie interesował mnie cały proces jaki za tym stoi, a jest to dużo bardziej skomplikowane niż myślałam. Wszystko odmierzone z aptekarską dokładnością, temperatura ustalona z dokładnością po przecinku. A jak w połowie produkcji przyjdzie ci do głowy, że fajnie byłoby jakby ten krem był jednak różowy a nie biały, to już za późno bo nie można sobie tak mieszać wszystkiego kiedy się chce. Więc to nie jest tak, że wszystko fru do jednej kadzi i po chwili mamy krem. To trudniejsza zabawa. A stworzenie dobrego jakościowo kremu w przystępnej cenie? Wyższa kombinatoryka. Tym bardziej cieszę się, że taka jest misja marki Soraya :). Wąchałyśmy, dotykałyśmy, oglądałyśmy i słuchałyśmy o dwóch seriach wypuszczonych przez markę. Magia Olejków to kosmetyki dla osób, które lubią działanie olejków ale niekoniecznie uczucie tłustości jaka im towarzyszy.
Moim hitem są kremy do rąk z tej serii. Jako blogerka co jakiś czas otrzymuję niezobowiązujące przesyłki od różnych producentów. Z kremów do rąk zawsze bardzo się cieszę, bo moja mama ma bardzo suchą skórę dłoni. Oba kremy (do skóry suchej i podrażnionej oraz do przesuszonej) sprawdzają się rewelacyjnie i w tej półce cenowej są póki co najlepsze jakie kiedykolwiek miałam (8 zł!).
Jeszcze bardziej ucieszyłam się jednak z serii intensywna Naprawa kierowanej do kobiet dojrzałych.
W świecie pełnym pogardy dla starości pojawiły się kremy 40, 50, 60 i 70+. Jeśli napiszę Wam w tym momencie o sercach alg Wakame, hialurosferach i kolegenosferach, to istnieje duża szansa, że zrozumiecie z tego tyle co ja na matmie w liceum. Napisze więc, że nad kremami pracowali eksperci i cieszę się, że nie muszę wszystkiego wiedzieć, bo mogę im zaufać. Na tyle, by dać po kremie mamie i babci. Tak, TEJ babci :).
Od siebie dodam, że sama stosuję lekki krem przeciwzmarszczkowy pod oczy i na powieki z tej serii. Nie dlatego, że jestem taka stara, tylko dlatego, że zawsze koszmarnie mrużę oczy 😀
Prawda jest taka, że przeciętna babcia ma jednak ważniejsze wydatki niż krem. Trochę też pewnie myśli, że w tym wieku to już za późno. Jak mnie znacie – nie mogę sobie odpuścić okazji do „przemycenia” jakiejś rozwojowej informacji. 😉 Pozytywna relacja ze swoim ciałem jest bardzo, bardzo ważna. Osoby starsze albo źle znoszące jesień czy podatne na depresję często mają problem z dotykaniem swojego ciała. Tymczasem wmasowanie czy wklepanie kremu to idealna okazja do okazania sobie troski i szacunku i podtrzymanie/zbudowanie/odbudowanie pozytywnej relacji ze swoim ciałem. Gładząc się i coś w siebie wmasowując, troszczymy się jak matka o niemowlę i czujemy się zaopiekowani.
Zerknijcie na ważny artykuł dotyczący psychodermatologii : Psychodermatology: A Guide to Understanding Common Psychocutaneous Disorders.
Dając babci krem robisz więcej dobrego niż ci się wydaje :).
Mam też dla Was konkurs – do wygrania się cztery zestawy kremów z serii Intensywna Naprawa (krem na dzień i na noc, maska na noc, krem pod oczy i na powieki).
Jeden zestaw 40+, 50+, 60+ i 70+.
Wystarczy w komentarzu opisać swoją nieudaną przygodę z powierzeniem swojego losu komuś, kto nie był kompetentny w danej dziedzinie :). Dla przykładu, moja babcia za radą swojego szwagra postanowiła oszczędzić na kleju do tapet i przykleić je na klej z mąki i wody. Tapety pięknie się przykleiły, a za dwa dni prawie wszystkie po prostu…spadły :). Jestem pewna, że każdy ma jakąś przygodę na swoi koncie.
Regulamin w pierwszym komentarzu, a ja mam dzisiaj urodziny, więc sprawicie mi największą radość biorąc po prostu udział ;-).
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin
UWAGA, zwycięzcy to:
Madix
Magda P
Hanna Szpinka
wybór był szalenie trudny, dlatego niebawem kolejne konkursy.
Uściski, Ania