Wybieranie zdjęć, linków i całej zawartości tygodnika jest dla mnie zawsze szalenie trudne. Jestem osobą lubującą się w skrajnościach, relacjach love-hate i dużych amplitudach. Dzisiaj ze sporym poślizgiem dzielę się odkryciami i zachwytami tygodnia.
Miałam sporo pracy i jeszcze więcej mam obecnie, ale jestem na etapie ograniczania swoich aktywności na rzecz wolnego czasu. Kończę co niedokończone a potem… cóż, freelancer bez zleceń to chyba coś jak bezrobotny? Cenię sobie czas bardziej niż kasę. Założyłabym w końcu firmę, ale nie w tym kraju.
I błagam, niech nikt nie wyskakuje mi z informacją, że na początku jest preferencyjny ZUS.
Srus.
Pańszczyzna za średniowiecza była bardziej sprawiedliwa i uczciwa. Polska jest jak matka.
małej Madzi.
Kochasz ją, a ona szuka okazji by upuścić cię z kocyka.
Miotam się więc w takim wkurwie lekkim, bo znam ideę płacenia podatków, ale uważam że powinny być jak krew – oddajesz tyle, by nie paść za drzwiami gabinetu trupem. Oddając, pomagasz innym i masz satysfakcję, że robisz coś dobrego dla ogółu. Nawet zgadzam się z tym, że ci totalnie najsłabsi już niech tej krwi nie oddają, ale jak zmusisz kogoś by oddał połowę swojej krwi bo jest duży i ma więcej, to coś tu jest nie tak.
On i tak oddaje procentowo więcej.
Ech, trudne sprawy. Czasem myślę o Polsce [dzisiejszej], że sercem nie mógłbym, bo serce miałem kiedyś jedno i mi się potrzaskało straszliwie i doszczętnie, i nie udało się pokleić skorupek tego dzbanka, ani łzami – tym klejem białym, ani krwią – tym klejem czerwonym, i tak nie mam serca, nie mam, więc sercem nie mógłbym, ale mógłbym taką istotę pokochać SIŁĄ WOLI. SIŁĄ WOLI pokochać istotę taką mógłbym. (1) a potem – tak dla równowagi we Wszechświecie, po czytaniu Stachury nuci mi się Rychu Peja. Nie żebym słuchała – ot, osłuchałam się słysząc jak dalsi sąsiedzi odpalali na cały zycher. Nie mogę jednak tak się całkiem odciąć i udawać, że Peja nie jest cenionym twórcą muzyki. Jest, więc po prostu szanuję i przyznaję, że ma wiele trafnych obserwacji.
Nie wiem co ta dygresja ma celu. Ot myślę, że jest to w sumie istotne, żeby mieć taką świadomość, że mogę jednocześnie interesować się literaturą rosyjską XIX wieku i tym jak zrobić dobry bigos.
Mniejsza o to.
Chodzą za mną stroje kąpielowe, gdyż lato, gdyż słońce, gdyż plaża i takie priorytety na lato chcę sobie poustawiać.
Oto co za mną chodzi:
Wybór stroju muszę dobrze przemyśleć, bo przecież strój zostanie ze mną także po lecie, w postaci białych, nieopalonych fragmentów skóry.
Jadę dalej ze zdjęciami tygodnia i generalnie – tematem, ale najpierw proszę odpalcie sobie
nową piosenkę Enrique. Poza “que” nie rozumiem po hiszpańsku słowa, ale gdy miałam osiem lat a Enrique pieprzyk, to byłam w nim szaleńczo zakochana. Potem w programie telewizyjnym przeczytałam, że woli starsze i moje malutkie serduszko się złamało na miliony kawałków. Po tej krótkiej miłości została mi sympatia do latynoskich rytmów, a chociaż Enrique mi się już kompletnie nie podoba, to mu w taki szczery i bezinteresowny sposób kibicuję ;-).
[głupi fakt: potrafię sprzątać tylko z muzyką Shakiry w tle.
La tortura :D]
tunika-sukienka za 2 złote z lumpeksu jest genialna, bo w moich ulubionych dwóch kolorach jednocześnie. Przeglądając zdjęcia jestem zaskoczona jak szybko zmienia się u nas pogoda. Jednego dnia rozkładam się z laptopem w ogrodzie, a drugiego leje deszcz i jestem opatulona. Ble.
Przykład zmiennej pogody 😀 Często chodzę tylko w czerni i bieli. Pierwsze zdjęcie niestety do lustra i w brzydkiej perspektywie, ale chciałam pokazać
mega wygodne buty. Niestety to zdjęcie na pewno nie zachęci do zakupu 😀 Za to bluzka –
na modelce wyglądała cudnie. Na mnie wisi. Po drugiej stronie – dowód na krzywiznę moich nóg. Często mówicie, że sobie wymyślam, ale spodnie potrafią zrobić “okrążenie” wokół mojej łydki. Tutaj były w połowie pierwszego kółka ;-).
Nie wiem co pisać o tym tygodniu, bo siedziałam zakopana w pracy i robiłam rzeczy na uczelnię.
Z filmów – ostatnio byłam zachwycona Gran Torino i chciałam nadrobić kilka innych klasyków. Bóg Zemsty – pomysł ok, Nicolas Cage ok, ale film mnie znudził 🙁 Za to Uprowadzenie Agaty lubię bardzo, bo mnie bawi 🙂
Dawno nie pokazywałam nic związanego z pracą z dziećmi. Były karty do gry i to jak wykorzystać je do nauki matmy, ale mam generalnie jakieś opory. Mimo wszystko jestem z małego miasteczka i ludzie stąd też tego bloga czytają, niektórzy nawet oglądają na snapie. Identyfikacja dzieci korzystających z pomocy w nauce [temat tabu, wiąże się z tym stygmatyzacja tychże] byłaby możliwa i jakoś szukam innej formy na podzielenie się różnymi ciekawostkami, ale muszę mniej czasu poświęcać na zlecenia by mieć na to czas.
Przyłapałam się też na tym, że nie pokazuję na snapie książek, które czytam. A czytam dużo i są to bardzo różne rzeczy. Już chyba ostatnio coś o tym wspominałam, ale jakby ktoś zobaczył że czytam Lacana albo Žižka to mógłby mi przypisać poglądy, które niekoniecznie są moje. Mam nauczkę po tym jak przyznałam że z życiowego dołu wyciągnął mnie kiedyś Nietzsche. Nikogo nie obchodzi co mi ten Nieztsche dał (nie dał mi niczego xD) i jak ja go odczytałam i odniosłam do swojego życia. Nie, jestem za zrzucaniem ułomnych ze skał w jak w Sparcie. LOL.
Wybaczcie mój plebejski język, ale proste słowa trafiają do mnie najbardziej.[
Prostych słów się boi największy nawet twardziel. Proste słowa z gardła nie chcą wyjść najbardziej.]
Co na blogu?
Pora na linki tygodnia :).