Czasami największą frajdę dają drobnostki. Staram się zawsze je zauważać i się z tych wszystkich malutkich rzeczy cieszyć, bo są one kluczem do czerpania satysfakcji z życia.
Mogę więc powiedzieć, że wciąż biegam, pracuję nad sobą, praktykuję wdzięczność i staram się pokonywać swoje ograniczenia, ale nie zawsze mam ochotę zabierać ze sobą aparat czy uruchamiać snapa przed bieganiem. To byłby najnudniejszy snapchat świata, gdybym codziennie pokazywała że idę pobiegać 😀
Za to próbuję ogarnąć swoje umiejętności makijażowe i podszkolić się w podkreślaniu brwi. Moje włoski z natury są jasne, a ja jestem blada i czasami jedynym wyraźnym punktem na moim twarzy są cienie pod oczami (albo czerwony nos), więc fajnie byłoby nadać twarzy jakąś ramę 😉
Niebawem postaram się napisać coś o swoich refleksjach i efektach zmagań 🙂 Chciałam tylko dać znać, że naprawdę czytam i zapisuję wasze rekomendacje. Nie udało mi się jeszcze kupić duraline by wskrzesić eyeliner, ale wciąż o nim pamiętam, tak samo jak korzystając z Waszej pomocy trafiłam w końcu na idealną kredkę od oczu. To są takie małe drobnostki, ale tworząc bloga aniamaluje mam ciągle wrażenie, że on rzeczywiście jest czytany i mamy ze sobą jakąś więź, nawiązujemy interakcje, trochę jakby… rozmawiamy? 🙂 Bardzo bym chciała mieć możliwość odpowiadania na wszystkie wiadomości, ale na razie jestem w stanie ogarnąć tylko snapa :).
Przy okazji – ostatnio wcale nie chce mi się malować, bo niewsypanie spowodowało małe osłabienie odporności i oskrzela wykorzystały to na małe zapalenie. Z kolei zapalenie powoduje kaszel, który powoduje niewsypanie i takie błędne koło 😀 Po ataku kaszlu każdy tusz na rzęsach wygląda tak:
Często też pewnie słyszycie na snapie jaki mam dziwny głos. Cóż, wodoodporne tusze nie są łzoodporne, ale ogarnę temat jak do końca pozbędę się mini-kryzysu.
Czasami ktoś zarzuca mi niespójność, że niby czuję się lepiej, ale co chwilę czuję się źle. Jakby to przedstawić obrazowo… generalnie wszystko idzie w coraz lepszym kierunku, ale to trochę jakbym jechała windą w górę o cztery piętra, po czym spadała o trzy, znowu jechała cztery w górę i tak dalej.
Wciąż jest coraz lepiej, ale te upadki też bolą ;-). Bez nich nie ma jednak wzrostu, jestem z tym pogodzona i nie zamierzam się poddawać ;).
Więc żeby nie było – ja nie narzekam, ja się nawet z tego cieszę, bo po każdym spadku potem jest jeszcze fajniej.
Kocham dostawać snapy od was, bo widzę że rzeczywiście robicie np. tarty z białą czekoladą czy domowe mleko kokosowe 🙂 A po prawej moje włosy – które są już całkiem spoko długości, tylko się czasem strączkują ;).
Na blogu skromnie – opublikowałam dwa teksty. Jeden z nich jest dla mnie bardzo ważny:
Problem z „bo ja w odróżnieniu od niektórych”…
Pssst! Nie śmiejcie się ze zdjęć, nie planowałam linkować tej sukienki a fotki cykam na własne potrzeby by nauczyć się „stylu”.
A ja miałam blond włosy 😀 Wracając do tematu – Poznań zawsze kojarzy mi się właśnie z Natalią. Niestety mój rok jest w tym momencie straszny (na moje własne życzenie!) i rzadko mam okazję tam jeździć… Blog Conference Poznań dopiero za miesiąc, a każdy mój wyjazd gdziekolwiek, nawet na weekend, powoduje ogromne zaległości, przez które potem nie dosypiam… dlatego za dwa tygodnie lecę na kilka dni do Włoch (fuck logic). 😀
O czym to ja miałam? A, już wiem! O Targach!
W ramach wydarzenia było jeszcze mniejsze wydarzenie dla blogerek kosmetycznych. Mam dość konkretne zdanie jeśli chodzi o udział w takich spotkaniach i całkiem szczerze – kompletnie szkoda mi na nie czasu i kasy na bilety ;-)). Wizja dnia zmarnowanego na wysłuchanie kilku marketingowych nudnych „wykładów” w zamian za torbę rzeczy, które tym firmom zalegają na magazynie kompletnie do mnie nie przemawia, bo nie jest to ani rozwijające ani warte mojego czasu.
Ale tutaj muszę przyznać, że targi mają jakiś sens. Gdybym była wizażystką, stylistką paznokci, fryzjerką albo kimś kto się tym – brzydko mówiąc – jara – wyszłabym z targów mega zadowolona. Pokazywano wiele ciekawych technik, cała branża spotkała się w jednym miejscu. Na pewno to fajna opcja by złapać cenne kontakty czy kupić dużo taniej produkty różnych marek, pooglądać sobie kolory na żywo i tak dalej.
Wysyłałam Monice mnóstwo prywatnych snapów z jakimiś technikami fryzjerskimi, bo co krok ktoś coś pokazywał:
Zamazałam pani oczy, bo nigdy nie wiem czy to ktoś się wyrwał na ochotnika, czy to modelki ;-). Stąd część rzeczy wysyłałam snapami prywatnymi a nie na my story ;-).
Ta pani pokazywała np. przedziwną technikę dodawania objętości lokom i bardzo żałuję że nie zapisałam tego snapa w pamięci telefonu, bo nie potrafię techniki opisać ;-).
Mój aparat ma funkcję detekcji twarzy i widząc te główki treningowe zwariował. 😀 A Monika mi odpisała, że główki są bez sensu bo z reguły mają ten sam rodzaj włosa i trenowanie tylko na nich robi krzywdę fryzjerowi, który nie umie potem pracować z innymi włosami.
Było sporo osób z takimi fantazyjnymi fryzurami…
Oraz brokatem na brwiach, brodzie i… ustach. Co druga osoba miała na szmince brokat. Nie, nie jakieś delikatne drobinki – taki jebutny, brokat. Nie wiem czy to jakiś nowy trend czy może raczej trąd, ale czy z tym da się potem jeść np. lody? A oblizać usta? 😀 Nie pojmuję mody i nie umiem rozróżnić gdzie zaczyna się alternatywny trend i awangarda a gdzie kończy się „moda” rodem ze szkolnego zadania z pokazem mody ekologicznej gdzie co druga osoba robi sobie sukienkę z worka na śmieci. Faktem jednak jest to, że nigdy wcześniej nie widziałam w jednym miejscu tak wielu osób z tak pięknie ułożonymi włosami ;-)).
Jeśli chodzi o samo wydarzenie dla blogerów, to była to kawa/herbata/sok i zwiedzanie targów ;-).
Podobało mi się stoisko Tangle Angel bo mogłam pomacać na żywo te słynne szczotki o których dowiedziałam się z bloga Gosi (Porady Herbaty). Gosię oglądam też na snapie więc widziałam szczotkę wiele razy na małym ekranie. Pomacałam no i mam 😀
Była też konkurencja – Tangle Teezer. Na targi przyjechał sam wynalazca tej szczotki i demonstrował jak za jej pomocą modelować włosy przy suszeniu.
Wszystko spoko, tylko czemu to tak dłuuuuugo trwało? 😉
Gdybym miała zajawkę na takie rzeczy, byłabym pewnie maksymalnie podekscytowana, ale ku mojemu zaskoczeniu – nie nudziłam się na tych targach. Potraktowałam je jako całkowicie nowe doświadczenie. Muszę też przyznać, że było to całkiem sprawnie zorganizowane i każda maniaczka tematu miałaby tam raj :).
Na koniec po zwiedzaniu był ponownie czas na kawę/herbatę/sok 🙂
A potem biegiem na kolejny pociąg, chwila w domu i dalej w drogę. Ale to już nie na tygodnik ;-).
W niedzielę wyglądałam więc jak na załączonym obrazku, kupiłam walizkę i zaliczyłam jeszcze na dobitkę pyszny domowy obiad mamy *.*
Mogłabym zrobić taki obiad sama z przepisu mamy robiąc wszystko identycznie, a i tak to nie byłoby to. Mama robi najlepsze na świecie i tyle 😀 Też tak macie, prawda?
Zdałam sobie dzisiaj sprawę, że chociaż mam rytuał codziennego czytania, to nigdy nie snapuję aktualnie czytanymi książkami – z jakiegoś powodu traktuję to jako mega osobistą sprawę. Czasami czytam coś tylko dlatego, by poznać całkowicie przeciwny punkt widzenia a okładki mogą sugerować inne sprawy… podobnie mam z tygodnikiem, nie zawsze linkuję coś, z czym się zgadzam – starczy, że pobudza do refleksji :).
No właśnie – pora przejść do linków tygodnia 🙂
- Mężczyzna siedział w metrze z nakładkami imitującymi okładki nieistniejących książek, a kamera nagrywała miny pasażerów. To trzeba zobaczyć, bo okładki są majstersztykiem
- Kreatywa i najukochańsze piosenki lat 90′
- Siłownia – co może pójść nie tak?
- 7 powodów dla których warto czasem ściąć włosy
- Pierwsze 20 godzin – czyli jak nauczyć się WSZYSTKIEGO – między innymi dlatego nie rozumiem piehdolenia, że w pewnym momencie jest za późno na zmianę pracy/kariery bo coś tam. Jak uwierzysz, że jest za późno, to będzie, ale sam siebie skrzywdzisz :).
- Przepiękne wystąpienie na TED o uczeniu dziewczynek odwagi, nie perfekcji – podesłane przez czytelniczkę, love!
- Najbrzydsze buty świata odcinek numer zylionowy
- Najdziwniejsza wiadomość jaką może dostać blogerka kosmetyczna
- Basia i jej punkt widzenia jeśli chodzi o program 500plus
- i na koniec bardzo ważny tekst Agnieszki – dość gloryfikacji zajętości – sama aktualnie jestem w momencie,w którym pracuję bardzo dużo, ale wcale nie jestem z tego zadowolona. Chwilowo to jedyny sposób by potem mieć luźne lato, ale mój plan na dalsze życie zakłada mniej pracy generalnie ;)).
Przy okazji dialog tygodnia (zasłyszane) – no, ja to mógłbym mieć wiesz, jakiś pasywny zawód, żeby się nie narobić a mieć kasę. Jak to się nazywa no ten… o, paserem mógłbym zostać.
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin