Włosy w marcu – placenta, podcięcie i bad hair day

Gdy w zeszłym miesiącu pisałam o efektach kuracji esencją Andrea, kilka osób wróżyło mi raka 😀 Nic co ludzkie nie jest mi obce, więc w tym miesiącu postawiłam na… łożysko.

Po lewej włosy w lutym, po prawej w marcu. Wydaje mi się, że włosy urosły jakieś 2 cm. Ciężko mi powiedzieć dokładnie, bo odrobinę je podcięłam :). 
Ich kondycja bywa różna, np. w dniu robienia zdjęć miałam totalny „bad hair day”
Ale generalnie widzę ogromną różnicę w kondycji włosów. Albo lepiej – czuję ją w dotyku, bo włosy są bardziej gładkie i nawilżone. Pamiętajcie, że to zdjęcia „gołych” włosów bez żadnej odżywki, olejku i w świetle dziennym 😀
W tym miesiącu używałam:
Olejek Baby dream fur mama i maskę do włosów z granatem (alterra). Wyciskałam trochę maski na dłoń, mieszałam z olejkiem i trzymałam tak godzinę przed myciem włosów. To moje drugie opakowanie maski, a olejek moje włosy lubiły dawno temu (zanim zbłądziłam w ciemną uliczkę z farbami do włosów :D). Oba produkty są tanie, łatwo dostępne i skuteczne.
Do tego końce nawilżałam olejkiem z alterry (słaba jestem z niemieckiego, nie wiem jaka to wersja) i sprawdza się rewelacyjnie. Ładnie pachnie i nie zostawia tłustych włosów. W roli wcierki – kontroweryjny produkt – Placenta „placo”. 
Trochę opowiadałam o niej na snapchacie (aniamaluje) – szklane ampułki są kłopotliwe – trzeba przełamywać przez ręcznik lub ściereczkę by się nie pokaleczyć. Również 10 ml to w mojej ocenie trochę za duża pojemność – wolałabym więcej ampułek po 5-6ml, bo końcówkę wciera się trochę na siłę :)) 
Dlaczego to kontrowersyjny produkt? Bo wyciąg z placenty to wyciąg z łożyska. Mam rodzinę na wsi – nie brzydzą mnie takie rzeczy, widziałam koty zjadające swoje łożyska i mnie to nie rusza. Nawet cieszę się, że są w jakiś sposób wykorzystywane zamiast się marnować. Teoretycznie pochodzenie łożyska owiane jest atmosferą niedopowiedzenia i spotykam się z opiniami że „prawdopodobnie jest roślinne”, ale po co w takim razie pisano by, że jest wolne od BSE (gąbczastego zapalenia mózgu u krów :D) ?
Najważniejsze, że produkt dobrze działa. Nie mam tak szybkiego przyrostu jak po esencji Andrea, ale włosy nie wypadają i nawet są jakieś takie bardziej zdyscyplinowane. 
Jak stosowałam? Przed snem ukręcałam ampułce główkę i strzykawką nabierałam zawartość. Pierwsze 5ml szło gładko, drugie składało się jakby w połowie z takiej piany, więc ciężko to szło. Zapachu nie odnotowałam, miałam wrażenie że moje włosy pachną trochę jak głowa niemowlaka 😀 Taka lekko spocona 😛 
Moje ampułki pochodzą ze sklepu Gobli i kosztują nieco ponad 13 zł za opakowanie (klik). Cenę uważam za uczciwą a sam produkt jest bardzo dobry 🙂 

Włosy gdy nie były rozpuszczone – upinałam. Albo niedbale, albo tylko partię, która kiedyś była grzywką.

Powyżej widać moje spinki – polubiłam te z aliexpress, bo mają zapięcia które nie odkształcają ani nie szarpią włosów. Żadnych ostrych elementów itp.
Jak pisałam niedawno, zależy mi na poprawie kondycji włosów, których nie spaliłam kiedyś rozjaśnianiem, a resztę wizualnie poprawiam olejkami silikonowymi. Skusiłam się na słynny „mythic oil” 
Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona – o czym za chwilę na zdjęciach :)). Jest dużo przyjemniejszy w „dotyku” od poprzedniego z kerastase (oddałam go mamie :D) – jedna pompka załatwia sprawę – nie mam uczucia tłustych włosów, bardzo dobrze się po nim rozczesują, nie plączą i mam wrażenie – dużo lepiej wyglądają 😀 
Miałam w życiu różne silikonowe „olejki”, ale ten rzeczywiście bije inne na głowę. Myślę, że starczy mi bardzo długo, chociaż mam szczerą nadzieję, że wkrótce przestanie być potrzebny bo naprawię włosy 😀 Minusem jest natomiast dość ciężka butelka, bo mam drewniane ręce. Byłabym zła gdyby się rozbiła 🙁 
Wspomniane efekty w różnym świetle: 

To efekt po jednej pompce na całe włosy – wcześniej był na nich olej z maską :). Mam nadzieję, że niebawem moje włosy będą tak wyglądały „nagie”, ale chociaż silikony są demonizowane – zamierzam z nich z rozwagą korzystać. Mythic Oil kosztuje w tym momencie ok. 45 zł (klik) – wypada cenowo lepiej niż ten Kerastase a u mnie sprawdza się też fajniej. 
Podsumowując – nie ma gigantycznego przyrostu jak w zeszłym miesiącu, ale też nie to było celem. Miałam spore osłabienie, a włosy po raz pierwszy nie leciały mi z głowy. Również baby hair rosły całkiem szybko – długość ciężko mi ocenić bo delikatnie podcięłam końce. Jeszcze nie wiem co będę stosować na włosy teraz – dusza eksperymentatora podszeptuje by dalej kombinować, ale kusi mnie trochę by dać skórze głowy spokój i nic w nią nie wcierać przez miesiąc, skupiając się na pielęgnacji 🙂 
Uściski!

Bądź na bieżąco! 

  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 


Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Previous
Makijaż na porodówce, kupony, długi i ciasteczka [TYGODNIK]
Włosy w marcu – placenta, podcięcie i bad hair day

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x