Juwenalia, promowanie czytelnictwa i dlaczego ubywa mi fanów :D



Do 26 czerwca tygodniki pewnie będą nudne, ale to jeszcze tylko chwilka. W zasadzie, to jeśli uda mi się w środę zdać straszny egzamin (najstraszniejszy ;-)), to się rozluźni i będę wreszcie bardziej aktywna życiowo.

Matko, kogo ja próbuję oszukać – przecież i tak realizuję plan minimum wysiłku – maksimum efektu. Mam pewne wartości w życiu, które są dla mnie priorytetowe i pewnie dobrze widać, że jest to dla mnie prosto wyrażone „enjoy your life„. Ale nie w stronę alkoholu i libacji ;-), tylko takiego zachwytu nad życiem, które doświadcza się tylko wtedy, kiedy było się blisko jego utraty. 
Ten tydzień był taki typowo „domykający”. Egzamin, na który nie starczyło mi się czasu nauczyć:

Dzięki waszym kciukom zaliczyłam na czwórkę. Najlepsze jest to, że poza błyskawicznym wyryciem na pamięć aktów prawnych tuż przed egzaminem, udało mi się przyswoić na rozumienie najważniejsze zagadnienia i to z nich były pytania :).


Teoretycznie zaraz po egzaminie powinnam zacząć się uczyć na kolejny, który już w środę. No ale wiadomo jak to jest, zmotywowało mnie dopiero oglądanie pięknych notatek na instagramie 😀
czeka mnie kobyłka :


Pedagogika wczesnoszkolna: badania, rekonstrukcje, kierunki zmian

Trochę zabawy z tym będzie, ale zaraz po napisaniu tego posta biorę się za dokonanie kolejnego skrótu notatek (samo ich czytanie zajmuje kilka godzin….) a potem będę korzystała z technik szybkiej nauki, bo słabo byłoby odpaść przed metą, prawda? ;-).

Zdjęcie zamieszczone przez użytkownika Ania Kęska (@aniamaluje) 13 Maj, 2015 o 9:53 PDT

W środę wylądowałam (na krótko) na „Blokadzie Łużyka”, czyli kultowym studenckim grillowaniu, obecnie na terenie kampusu. Chyba się starzeję, bo głośna „zbuntowana” muzyka mnie drażni i męczy 😀 Ze studenckich obowiązków zostało mi jeszcze pozbieranie autografów do indeksu, oddanie obiegówki i zdanie formularza o zagubieniu legitymacji ;-).

Nie myślcie, że o Was zapominam! Pamiętam o tekście z jedzeniem z Wilna, o tym jak jeść mlecze i o działaniu ich poszczególnych części. Pamiętam o tekście związanym ze studiowaniem dziennikarstwa i całej reszcie – ale lista jest nieskończona, a ja studiuję, pracuję, mam jakieś swoje życie, a doba ma tylko 24 h :-). Nie mogę się doczekać, aż zasiądę do wielkiej góry Waszych maili – tymczasem wybieram opcję „robię wszystko, aby zdać egzamin”.

Ostatnio po wstawieniu na facebooka tej piosenki, zniknęło aż osiem osób, które lubiło mój „fanpage” (nie lubię tego słowa:)).


Teledysk też nie jest moim ulubionym, ale odpalcie chociaż muzyczkę i przewińcie dalej. Uwielbiam ten kawałek *.*


Jeśli przy fejsie… ostatnio „trochę” oburzył mnie artykuł przeczytany na „mamadu”. Autorka (psycholog) sugeruje, że życie to pożyczka, którą mamy obowiązek spłacić swoim rodzicom, dając im na starość. Lub przynajmniej „oddając”.

(function(d, s, id) { var js, fjs = d.getElementsByTagName(s)[0]; if (d.getElementById(id)) return; js = d.createElement(s); js.id = id; js.src = „//connect.facebook.net/pl_PL/sdk.js#xfbml=1&version=v2.3”; fjs.parentNode.insertBefore(js, fjs);}(document, 'script’, 'facebook-jssdk’));

Czytam ten artykuł i nie do końca rozumiem…
Posted by Aniamaluje on 14 maja 2015

Nie zrozumcie mnie źle – ja bardzo kocham swoich rodziców i jestem niesamowitą szczęściarą, że mam akurat takich. Ale nie podoba mi się sprowadzenie roli rodzicielstwa do wymiany bezgotówkowej, a dzieci do inwestycji. Bo nikt sam na świat się nie pchał. Bo znam osoby, które trafiły na naprawdę niefajnych „rodziców”.  Bardzo rozdrażniło mnie powielanie stereotypów i tworzenie nowych. Zastanawiam się, co ma rodzicom ma „oddać” trzynastoletnia upośledzona dziewczynka, gwałcona przez brata i molestowana przez ojca, za przyzwoleniem matki. Co mają „oddać” dzieci upokarzane i bite. Albo te, które miały finansowo wszystko, nawet te nieszczęsne szkoły językowe i równe zęby, ale nie miały miłości, wsparcia i notorycznie kopano ich poczucie własnej wartości „jesteś gruba, wstydzę się ciebie” , „nikt cię nie będzie chciał” „do niczego się nadajesz” „przez ciebie nie zrobiłam kariery”.
Życie nie jest pożyczką.

Po raz pierwszy skusiłam się też na herbatę kwiatową (klik) – przyznam, że nieco mnie rozczarowała. Zostaję chyba przy piciu zielska (rumianek, mięta, pokrzywa i inne dziwactwa).


Kulinarnie byłam nieco nudna :

Ta miniaturowa tarta z malinami została wylepiona ze skrawków ciasta 😀 Przepis na nią znajdziecie tutaj :

JAK ZROBIĆ TARTĘ Z MALINAMI? SZYBKI I PROSTY PRZEPIS

Jeśli lubicie kulinarne nowości, koniecznie skosztujecie pierożków ze szpinakiem z tygodnia greckiego. Są pyszne! (klik!)
Och, byłam też na przesympatycznym spotkaniu bydgoskich blogerów w księgarni PolAnglo. Rozmawialiśmy o tym, jak za pomocą bloga promować czytelnictwo, o tym jak mało Polaków generalnie czyta i jakie są tego powody.

A oto powód, dla którego mam tak mało swoich własnych zdjęć :

Nie jestem wielką fanką obiektywu skierowanego w moją stronę. Pewnie dlatego, że zazwyczaj wyglądam jak zbuntowany Chopin 😀
Kompletnie nie widać tego, że moje włosy są obecnie w dobrej (serio) kondycji. Wiatr targa je po swojemu 😀


Och, udało mi się sfotografować bąka 🙂

Zahaczyłam chwilę temu o czytelnictwo. Więc jestem winna kilka słów wyjaśnienia :

Napisałam na instagramie, że z prezentami są same problemy. Na chłodno myślę sobie, że osoby z zewnątrz mogą nie rozumieć o co chodzi, więc dopowiem – gdy bloger ma dużo czytelników (tak się składa, że ja mam), sporo firm chce wysyłać mu „prezenty”. Nie ma w tym nic złego, aczkolwiek ja przeważnie odmawiam. Pewnie często widzicie u mniejszych (zasięgami) blogerek zdjęcia kolejnych paczek. Tylko, że nie ma czegoś takiego jak „za darmo”. Firma zawsze oczekuje jakiejś reklamy, a ja nie czułabym się dobrze w roli słupa reklamowego, nawet jeśli zaśmiecałabym tylko instagram.  Trochę kłóci się z moją wizją „mnie”, handlowanie wami (czytelnikami) za kilka szminek czy inne makarony. Zgadzam się na prezenty od firm, z którymi mam jakąś relację, z którymi czasami robimy jakieś akcje (np. konkursy dla was), ale z reguły te paczki to tylko kłopot. Są osoby, które biorą wszystko jak leci, handlują tym na allegro, rozdają – nie mnie oceniać.


Zmieniłam też ostatnio „typowy” makijaż :

Mam nadzieję, że widać – czuję się ostatnio fizycznie dużo lepiej, nie wiem nawet, czy nie najlepiej w całym swoim życiu. Wreszcie przekroczyłam nieprzekraczalną wcześniej granicę 52 kg (mam już 54!) i nie mam zapadniętych policzków.  A to wszystko dzięki naturalnemu leczeniu i pielęgnowaniu najważniejszych wartości. Czuję się szczęśliwym człowiekiem i wszystkim wam tego życzę.


Na blogu ukazały się teksty :

PS. co sądzicie o takiej lokówce do włosów? (klik)
Średnicą wygląda na podobną do tej, którą uzyskuje się taki efekt *.*

Kosztuje tylko 29 zł (tutaj, klik) a ja na poważnie zastanawiam się, czy się po nią jutro nie przejść ;-).

Na koniec łapcie moje niezapominajki i nie zapomnijcie o kciukach za mnie podczas środowego egzaminu 😉

Więcej zdjęć jak zawsze – na instagramie 🙂 

Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Previous
Jak zrobić tartę? Szybki i prosty przepis na tartę z malinami lub owocami leśnymi
Juwenalia, promowanie czytelnictwa i dlaczego ubywa mi fanów :D

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x