Krótka piłka to krótkie notki np. z odpowiedziami na pytania z aska. Na „główną” stronę bloga wrzucę tylko pierwszą krótką piłkę, reszta będzie widoczna dla subskrybentów (obserwatorzy, bloglovin, feedly, facebook inne rssy 😉 bo nie chcę zaśmiecać takimi wstawkami „głównej”, a z drugiej strony, chciałabym odpowiadać na pytania czytelników 😉
Pytanie:
Zdarzyło Ci się kiedyś, że bardzo czegoś chciałaś, czegoś ambitnego, wymagającego dużego nakładu pracy, ale inni w Twoim otoczeniu (rodzina, przyjaciele, znajomi) starali się wybić Ci to z głowy mówiąc 'nie dasz rady, nie nadajesz się do tego’? Jak sobie poradzić z taką sytuacją?
Oczywiście, że tak! Chociaż czasami używali delikatniejszych słów, mówiąc, że to nie dla mnie 😉 Przykładem jest sytuacja kiedy postanowiłam, że odstawię wszystkie leki i zrezygnuję z usług medycyny (rzeźni?), i będę robiła sobie tylko badania monitorując postępy, ale „leków” z własne woli nie tknę. O swojej decyzji napisałam też w notce na blogu. Jaka była reakcja bliskich? Strach, patrzenie na mnie jak na wariatkę, idiotkę i osobę, która wydaje na siebie wyrok śmierci. Po pierwszym szoku rodzice wsparli moją decyzję, co było dla mnie bardzo ważne, bo jednak poczucie wsparcia uskrzydla. Mimo wszystko, 90% bliskich mi osób stukało się w czoło wróżąc, że szybko z podkulonym ogonem wrócę do „leczenia” – sorki za cudzysłów, ale coś co nie pomaga, a szkodzi i uzależnia nie zasługuje moim zdaniem na miano leku.
Wracając do drugiej części pytania. Jak sobie z tym radzić?
Po pierwsze – warto zapytać dlaczego te osoby tak uważają i wysłuchać ich argumentów. Być może dostrzegają aspekty sprawy o których nigdy nie myśleliśmy. Jeśli argument tych osób brzmi „bo tak”, recepta jest jedna – ignoruj. Argumenty te są bardzo ważne, bo gdyby dziewczyna 155 cm upierała się, że zostanie modelką chodzącą na pokazach, to lepiej jak ktoś bliski szczerze jej powie, dlaczego to słaby pomysł, niż jak będzie ją „wspierał” w przegranej sprawie.
Po drugie, polecam szczerze porozmawiać i powiedzieć, że w tym momencie zależy Ci na wsparciu i motywowaniu. Właśnie dlatego ucieszyłam się, że rodzice w końcu stwierdzili, że będą mnie wspierać w decyzji o odstawieniu leków. Wygospodarowałam sobie czas na spokojną rozmowę, oświadczyłam, że moja decyzja już została podjęta, że nie mam żalu o to, że całe dzieciństwo byłam „ciągana” po lekarzach i że skoro wyczerpałam już wszystkie opcje i skończyły się choroby i pomysły lekarzy na moją diagnozę, to pora postąpić odwrotnie. Poskutkowało.
W przypadku typowych złośliwców którzy mają małe skrzydełka a próbują uczynić je dużymi podcinając je innym, wystarczy ich olać i robić swoje. Nie potrzebujesz ich opinii i wsparcia. Mam wielu znajomych których lubię i cenię, ale kompletnie w poważaniu mam ich opinie o polityce itp ;-))
Jest jeszcze opcja „ja wam pokażę!” – niektórych motywuje, innych nie. Nie przeczę, jest grono osób u których to się fajnie sprawdza, jednak ja wolę, kiedy robię coś bo bardzo mi na tym zależy i wewnętrznie czuję, że to jest dobre. Nie wyobrażam sobie, aby moim motorem napędowym do jakiejś ważnej rzeczy była chęć udowadniania komuś czego.
Przyznam, że dawniej robiłam coś z przekory, np, nauczycielka od wosu wstawiała mi w liceum słabe oceny , a wiedziałam, że jestem z wosu dobra, więc zdecydowałam się na pisanie rozszerzonej matury. Oczywiście napisałam ją lepiej niż osoby które miały piątki (pisały podstawę) :)) Niestety nie mam porównania z wynikami innych osób piszących rozszerzenie, bo byłam jedyna. Nauczycielka też podcinała mi skrzydła, mówiąc, że sobie nie poradzę (bo powiedziałam, że nie będę chodzić na dodatkowe zajęcia na których miała przygotowywać do tej matury :DD). Teoretycznie powinnam sobie wziąć to do serca bo powinna być ekspertem w swojej dziedzinie, ale kompletnie mi to zwisało.
Będzie mi miło, jeśli zaobserwujesz mnie na :
lub polubisz na fejsie 😉
Akurat odnośnie tego porzucenia leków i 155cm modelki, to moim zdaniem dla Twoich bliskich zrezygnowanie z leczenia było równie absurdalne jak marzenia półtorametrowej dziewczyny o karierze na wybiegu. W sumie myślę, że Twoje decyzja była jeszcze bardziej sprzeczna z panującymi obecnie tendencjami. A jednak się udało. Może taki 155 cm w kapeluszu jak się uprze też mimo wszystko zostanie gwiazdą wybiegów. Serio. Może nawet zrewolucjonizuje świat mody. Byle jej tylko nikt skrzydeł nie podcinał i byle jej starczyło siły i wytrwałości tak jak Tobie 🙂 Ja jestem bardzo wrażliwa na krytykę i fatalnie ją znoszę dlatego raczej nie mówię o… Czytaj więcej »
Wydaje mi się,że Ani chodziło jednak o coś innego. Jasne, taka kariera jest mozliwa raz na milion, ale ja bym nie chciala aby ktos mnie oszukiwal "wspierając" w takiej sytuacji, chodzi wlasnie o wysluchanie argumentow, czasami jestesmy tak zaslepieni, ze ne widzimy sprawy obiektywnie 🙂
Szczerze? Prędzej bym uwierzyła, że istota 155 cm zrobi karierę na wybiegu, niż że nieuleczalnie chora osoba odstawi sobie wszystkie leki, wypnie się na lekarzy i za pomocą swoich naturalnych, alternatywnych metod się uzdrowi. A jednak da się. Wspieranie wcale nie musi być oszukiwaniem. Jeżeli taki karzełek będzie wspierany w swoim durnym i niemożliwym marzeniu to nawet jak rzeczywiście na wybieg go nie wezmą to może zostanie fotomodelką albo prezenterką. Pokrewna dziedzina. Moim zdaniem człowiek, jeżeli do czegoś się nie nadaje, sam musi się o tym przekonać. Bo później całe życie może pluć sobie w brodę i obwiniać innych wierząc,… Czytaj więcej »
Laska, to jest przykład, ogarnij się nie łapiesz znaczenia tekstu, to jest przyklad,.jesli jest mowisz to taka dziewczyna zostalaby modelka nawet bez wsparvia, chodzi o to zeby nie mowic.kwadratowi, ze moze stac sie kwadratowym kolem, a co zrobi kwadrat i czy bedzie probował, to juz jego sprawa. Uczepilas sie tego zamiast skupic sie na tekscie wkurzaja mnie tacy mądralińscy.
A ja myślę, że Ania zrozumiała tekst. Podcinanie skrzydeł. Jednym się wybija z głowy marzenia i to jest dobrze, a drugich się wspiera w sprawach równie "nierealnych". Brak jednolitości.
Ok. Autorka pewnie wie lepiej, czy zrozumiałam jej tekst czy nie, bo wie lepiej, co chciała przekazać. Ja akurat odnalazłam w tym tekście jeszcze więcej niż Ania-autorka chciała przekazać. A skoro już przy tych nieszczęsnych modelkach jesteśmy to jeszcze nie tak dawno modelka musiała być chuda. A teraz to się zmienia. Pojawiło się zjawisko modelek plus size, co jeszcze jakiś czas temu było nie do pomyślenia. Bo modelka musiała być chuda. (Tak wiem, że to się kilka razy zmieniało, a wzrost cały czas był wysoki, ale ten wzrost też się może zmienić – mówię wam). Powtórzę jeszcze raz dla mnie… Czytaj więcej »
Moje podejście jest bardzo podobne do Twojego. Dla mnie najważniejsza jest otwartość, potrafię słuchać i wyciągnąć wnioski, ale nie podporządkowuję swoich działań pod dyktando innych… Z resztą to co najważniejsze świetnie ujęłaś w tym tekście 🙂
Zaczynam płakać, gdy mój dziadek mówi okropnym tonem "musisz się w końcu zdecydować, bo nie będziesz mogła spędzić w domu natępnego roku". Ale to raczej dlatego, że jest to jeden z momentów, w których dopada mnie bezsilna wściekłość, bo ile razy można tłumaczyć, to raz. A druga sprawa to taka, że dziadek jest z tych, co nie wiedzą, ale powiedzą i dopieką. Hłe, hłe. Miałam tak z chemiczką. Z miną ukazującą politowanie wystawiła mi 3 na koniec i wróżyła niezdanie matury. Miałam jeden z najwyższych wyników w szkole. A mogłam mieć jeszcze wyższy i naprawdę nie siedzieć teraz w domu…… Czytaj więcej »
Zawsze wysłuchuję tego, co mają mi do powiedzenia inni, ale niestety większość tych "cudownych" rad muszę puszczać mimo uszu, bo inaczej bym ześwirowała. Dla niektórych jest to chyba jedyny cel, aby innych zdemotywować. A dla Ciebie brawa, że sobie z tym wszystkim radzisz i świadomie podchodzisz do swojego życia i zdrowia. 🙂
Mam takiego wykładowce na uczelni, który skutecznie wszystkim podcina skrzydła. Najpierw wypytuje, co chcemy robić po studiach, żeby później powiedzieć, że i tak sobie nie poradzimy. Albo trudno się dostać, gdy nie ma się "pleców". Albo pensja żadna. Albo nie jesteście na tyle wykwalifikowani, żeby to robić. Nikogo tak zniechęcającego do działania nigdy nie spotkałam, do czasu. Najlepsze, że to Pan prawie prof. przed 40 z żoną dziekan na wydziale. Nic dziwnego, że uważa niemożliwą karierę bez znajomości..
Nie ma nic gorszego, niż sytuacja, kiedy to najbliżsi ludzie podcinają skrzydła rzekomo "dla naszego dobra". Temat mi dotkliwie bliski, choć już dawno się "wyemancypowałam". Mój brat zawsze realizował opcję "nic nie przebąkuję o swoich planach, knuję w ukryciu aż dojdą do skutku" i chyba o wiele lepiej na tym wyszedł, niż ja ze swoim entuzjastycznym trajkotaniem o aktualnej zajawce… 🙂
Spotkałam w życiu dwie grupy ludzi "podcianczy skrzydeł":
1. Ci, którzy sami w siebie nie wierzą i dlatego świadomie lub podświadomie demotywują wszystkich dookoła, aby ściągnąć ich do swojego poziomu. W takich przypadkach odcinam się, to zazwyczaj toksyczne osoby.
2. Ludzie zasypujący mnie pozornie dobrymi radami, z których wynika, że oni to znają się na życiu, a ja powinnam postępować wg ich rad, bo nie poradzę sobie sama. Z nimi jest trudniej, bo to często bliskie osoby. Zazwyczaj wtedy delikatnie ale stanowczo upieram się przy swoim.
Zawsze przejmowałam się "radami" innych – wiem, że np. rodzice po prostu kierują się troską o mnie. Rok temu zdałam sobie sprawę, że nie podjelam się wielu moich pomysłów, właśnie przez to. I sama sobie jestem winna. Zero odwagi, jestem tchórzem. Od niedawna z tym walczę i staram się wierzyć we własne cele – marze o wspólnym mieszkaniu z chłopakiem, remontujemy sami, jeszcze masa pracy, świetnie się bawimy, mimo, że ciągle słyszę od mamy "jestes taka dziecinna, nie dasz sobie rady z prowadzeniem domu". Moze popełnie nieraz błąd, ale chciałabym aby był w pełni "mój". Bez żadnych "a nie mówiłam,… Czytaj więcej »
Ja w ogóle nie rozumiem kategorii podcinania skrzydeł. Wiem, że są ludzie o, oględnie mówiąc, "słabszej" psychice, których to w jakiś sposób dotyka. Ale heloł, nazywasz przyjacielem kogoś, kto podcina Ci skrzydła? No chyba nie. Rób swoje. A jak nie wyjdzie? Przynajmniej próbowałeś i tego nikt Ci nie odbierze.
Czy w takim razie też można powiedzieć, że nie mogę nazwać rodziców 'kochającymi' skoro też podcinają te skrzydła?
Ludzie są okrutnie głównie w swojej bezmyślności i jest to zjawisko na tyle powszechne, że pewnie Tobie również się zdarzyło urazić kogoś swoją szczerą opinią, niszcząc jego marzenie.
Przykładem jest np. krytykowanie takiej błahostki, jak wybór imienia dla nienarodzonego jeszcze dziecka – rodzice, którzy z dumą ogłaszają, jakie imię wybrali dla pociechy, z pewnością zamiast zachwytów usłyszą od co najmniej jednej bliskiej osoby: "Zbyt pospolite/brzydkie/zagramaniczne! Nie róbcie dziecku krzywdy, nazwijcie je lepiej XYZ!"
Skąd ja to znam.. Z tym, że u mnie zazwyczaj jest tak, że 'ja im pokażę' oraz 'i tak to zrobię' 😉 A co do przeczytanych komentarzy-miałam wielki problem z matematyką w liceum. Nie poddałam się,
chodziłam na korepetycje, nie ukrywam, że było raz pod górkę, raz z górki.. Nauczycielka, choć sympatyczna, ale kompletnie nie umiała uczyć, powiedziała rodzicom, że
'to będzie cud, jeżeli zdam maturę z matematyki'. Zdałam, wybroniłam się z oceną.. Podcinanie skrzydeł? Lepiej stanowczo postawić na swoim.
Czasem trzeba się wziąć za siebie i pokazać wszystkim że nie mają racji 🙂 Determinacja z motywacją i do przodu!
Też chcę pisać rozszerzenie z WOS-u. A ocena wahała mi się 1/2 ;]
Kochamy polską szkołę.
A mi najczęściej te skrzydełka podcinali rodzice. I do dziś to robią. Zupełnie nie świadomie. Dlatego ich nie słucham 😉 i robię swoje 😉