Obejrzałam dokument Tylko nie mów nikomu i wcale mnie nie zszokował. Jeśli dla kogoś był szokujący, to trochę zazdroszczę mu wcześniejszego życia w bańce niewiedzy i nieświadomości.
Cieszę się, że dokument powstał. Jest bardzo potrzebny. Podobnie jak działalność Fundacji nie lękajcie się, która pomaga ofiarom pedofilii, czy jak polecana przeze mnie książka „Żeby nie było zgorszenia” i setki artykułów, które wciąż powstają, ale wciąż nie ciągną za sobą zmian w zachowaniu ludzi.
Co zatem można zrobić, by to zmienić?
Iść na wybory i głosować na partie, które chcą rozdziału kościoła od państwa. To także argument dla ludzi rzucających zawsze hasłami w stylu „Szwecją się zajmijcie”. Rozdziału KAŻDEJ religii od państwa.
To wcale nie oznacza przekreślenia tradycji i kultury, tylko rozdziela rzeczy, które nie powinny się łączyć.
Wychodzić z kościoła, gdy ksiądz wygłasza rasistowskie, ksenofobiczne albo godzące w innych ludzi kazania sprzeczne z naukami Jezusa.
Bliskie ci partie nie mają tego w programie? Mów o tym jako wyborca lokalnym przedstawicielom!
Gdy przyjdzie biskup, pastor, rabin, pobłogosławić twój karabin* albo gdy otwarcie nowego mostu uświetni swoją obecnością któryś z biskupów chroniących pedofila – warto dać znać organizatorom, że samo wydarzenie owszem ciekawe, ale czy serio potrzeba na nim takiej osoby?
Możemy postarać się być konsekwentni w swych działaniach.
Nie chodzi o to, by bojkotować kościół, bo przecież jest wielu wspaniałych księży, którzy pomagają ludziom stawać się lepszymi. Którym niosą nadzieję, pocieszenie, pomagają rozprawić się z wątpliwościami czy problemami.
Chodzi o to, by kościół oczyścił się z czarnych owiec. A do tego potrzeba presji. Jedyna presja jaka działa na kościół to niestety pieniądze.
Jeśli nie będziemy jej wywierać wciąż dając na tacę i w kopertę, nigdy nic się nie zmieni.
Ja czuję się jak sutener z powodu obowiązkowego funduszu kościelnego, na który w podatkach się zrzucam. Bo część tych pieniędzy radośnie idzie na tuszowanie gwałtów na dzieciach.
Możemy też żądać edukacji seksualnej , by dzieci wiedziały jakich granic nikt nie może przekroczyć.
Jak zawsze skończy się pewnie jednak na tym, że sobie pogadają. Jedni, że to kłamstwo i margines, a drudzy, że przepraszają, że im wstyd.
Tym drugim będziemy bili brawo, udostępnimy ich kazania na FB, będziemy mówić, że to potrzebny głos.
Ale pewnie znowu nie pójdzie za tym znowu żaden czyn.
Przykro.
Ale – dokument bardzo dobry, potrzebny, jeśli ktoś jakimś cudem nie oglądał – powinien się z nim zapoznać. I może pomyśleć, czy nie warto czasami zacząć jakoś działać.
*Julian Tuwim, Do prostego człowieka
Zdjęcia: Adrian Dmoch