Mówiłam już, że nienawidzę listopada? Z pewnością wiele razy. Czuję się wystawiona na wiele bardzo ciężkich prób, bo tegoroczny listopad to kompilacja głupich zdarzeń.
Miałam kiedyś taką idiotyczną sytuację, że w systemie prowizyjnym zarobiłam pewną kwotę pieniędzy. To działa na tej samej zasadzie co prowizja dla telemarketera czy agenta sprzedającego ubezpieczenia. Zatem nie wchodząc w szczegóły (nie ma to związku z blogiem), miałam niesamowite wyniki. Włożyłam sporo energii by opanować język korzyści i formułować skuteczne komunikaty. Prawdopodobnie ktoś nie mógł znieść, że zarobiłam tak wiele, bo nagle dowiedziałam się, że rzekomo prowizja była podana w euro i moje zgromadzone do wypłaty środki znacznie stopniały.
Myślałam, że tamta sytuacja była granicą absurdu, a dzisiaj jedna firma zrobiła dokładnie to samo, z tym że wymyśliła głupszą wymówkę niż euro.
Gdyby chodziło tylko o mnie – pół biedy, gorzej że traktowałam alternatywne źródła przychodu jako te, z których pomagam innym albo finansuję materiały edukacyjne dla dzieci.
Jak mawiają – i Herkules dupa, kiedy ludzi kupa. Nie wiem czy jestem bardziej zła czy rozczarowana.
Coraz częściej jest tak, że mam coś super świetnie ogarnięte, z mojej strony wszystko działa bez zarzutu ale pojawia się ktoś kto psuje. Jak pięciolatek który przegrywa w chińczyka czy warcaby i w gniewie przewraca wszystkie pionki, by krzyknąć „wygrałem, wygrałem!”.
Z tego powodu mam ochotę spędzić zimę jak niedźwiedź zapadający w sen zimowy.
Świetny śpiwór, prawda? 🙂
Mam wrażenie, że cokolwiek bym nie robiła, zawsze gdzieś na mojej drodze pojawia się jakiś oszust albo idiota. W dodatku moje oskrzela grymaszą, mnie wszystko przez to boli a jeden dzień przypomina drugi, bo robię np. kwerendę czasopism po 1989 roku w bibliotece. W praktyce – przeglądasz każdy numer jakiegoś miesięcznika strona po stronie, bo spis treści nic ci nie mówi. Geniusze tytułowania tworzyli niesamowicie wymowne tytuły np. „w oczekiwaniu na nowe”. Cudowne uczucie, gdy musisz przebić się wzorkiem przez dwa akapity zanim zrozumiesz o czym był artykuł 🙂
Mam więc sporo sytuacji, które generują we mnie chęć rzucenia laptopem przez okno, albo wyrwanie sobie oskrzeli z klatki piersiowej :). W listopadzie jedyne co mnie ratuje to tworzenie.
Czegokolwiek.
Drobne DIY, zrobienie klimatycznych zdjęć, upieczenie muffinek, rysowanie.
Ostatnio odpręża mnie zentangle aka doodlezen czy jakaś inna marketingowa nazwa na stare wzory :
Fajny tutorial można znaleźć tutaj:
I nie zabiera to dużo czasu.
Tworzenie zawsze działa. Mam tutaj na myśli bardzo luźną definicję bliską dziecięcej twórzości, gdzie wcale nie musimy wymyślać nic nowego ;). Po prostu oddać się chwili relaksu. Krótko mówiąc – kolorowanki zaczęły mnie męczyć, bo adaptowanie się do zasad i realizowanie zadań w obrębie istniejącej formy robiło się dla mnie przytłaczające. Lepsze były mandale, ale to wciąż nie to.
A gdyby nie Queen, to generalnie byłaby lipa 😀
Jak wspomniałam wcześniej – w mojej głowie wykiełkowała pewna historia, która domaga się zapisania i wyrzucenia jej z głowy. Niestety nie można tego zrobić przed czasem, muszę poczekać aż całość się rozwinie. Czuję się więc jak wielki, czerwony wrzód, który bardzo boli, ale pęknie dopiero za jakiś czas i nic nie da się z nim zrobić.
Na szczęście przypomina mi się historia z książki Grzesiuka, gdzie autor wspomina swoje życie w obozie koncentracyjnym. Miał wielkiego wrzoda na udzie a strażnik akurat karał więźniów tłukąc ich pałką. I trafił wprost w bolesną, wielką krostę, której dzięki temu udało się pęknąć.
Mam nadzieję, że wszystkie cholerne ciosy, które mnie teraz spotykają, okażą się w rezultacie potrzebne i pomocne 😉
Jeśli też masz czasem taki gorszy dzień, spróbuj się oderwać i przez chwilę porobić coś kreatywnego, po czym zostanie jakiś namacalny, pozytywny efekt. Ozdobić wazonik, zrobić przegródki do szuflad, pomalować paznokcie czy upiec ciasto. To serio pomaga ;-)).
Przy okazji polecam starszy tekst:
Jak robić wszystko na czas? Zasada „Dwa Ce”
i wracam do swoich zajęć ;-)) Obyście mieli lepszy dzień niż ja 😉
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin
Uściski, Ania