Miałam ostatnio gorszy dzień. Tydzień. Miesiąc. Jestem świeżo po rachunku sumienia i stworzeniu planu naprawczego. Jako wielka fanka uczenia się na własnych błędach, chętnie wyspowiadam się ze swoich.
Oglądałam kiedyś wywiad z twórcą kabaretowym, który codziennie jest męczony hasłami typu „rozśmiesz mnie”, „opowiedz coś zabawnego”, w sytuacjach całkowicie prywatnych i niezwiązanych z jego aktywnością zawodową. Z przykrością stwierdzam, że mam tak samo jak on.
Codziennie moją skrzynkę mailową zalewają dziesiątki historii i próśb o pomoc. Ktoś chce pogadać, bo nie ma z kim, inna osoba opisuje mi zawiłą historię swoich zdrad i kłamstw w których się poplątała, dziewczyna ma nieprzepracowany żal do rodziców a inna osoba nie może znaleźć partnera i w tym widzi powód, dla którego jest nieszczęśliwa.
Ci ludzie w większości oczekują, że im „pomogę”, chociaż wcale nie chcą pomocy. Chcą usłyszeć że mają źle, bardzo źle i ogólnie beznadziejnie albo wysłuchać propozycji rozwiązania na którą zripostują, że jest niemożliwa bo cośtam. Oczywiście zdarzają się też naprawdę wartościowe maile i w pewien sposób doceniam zaufanie jakim mnie darzycie.
Ale ile problemów może wziąć na siebie jedna osoba? Na pewno nie kilkadziesiąt cudzych dziennie.
Nie mam żalu że wysyłacie maile, mogę mieć pretensje do siebie, że nie określiłam jasno zasad :).
Najgorsze jest to, że do niedawna czułam wyrzuty sumienia, że mam grubo ponad tysiąc maili do przeczytania na skrzynce i ich nie czytam. Moja cudowna zasada inbox zero legła w gruzach… Gdy próbowałam czytać i odpowiadać na maile, błyskawicznie pojawiały się nowe, jak głowy hydry ucinane przez Herkulesa.
Może czasami warto zainspirować się mądrością starożytnych i sprawić, by głowy przestały odrastać….
bezpłatny telefon zaufania można znaleźć tutaj:
116 123
Miałam wiele pomysłów na wartościowe i wiele wnoszące teksty na bloga. Od zmiany szablonu mój notatnik pęka w szwach. No dobra, nie pęka, ale zapisałam i zagryzmoliłam wszystkie kartki i powtykane są w niego rozmaite karteluszki z zapiskami, hasłami, cytatami. Wszystko czeka na…
Nie wiem na co. Zamiast tworzyć teksty, odpisywałam na niekończące się maile. Z powodu natłoku bieżących spraw, powstał cykl „tygodnik”. Jakiś czas temu spostrzegłam kilka niepokojących mnie spraw – po pierwsze, ostatnio w tygodniku linkując do tekstów z poprzedniego tygodnia zauważyłam że… między jednym tygodnikiem a drugim pojawił się tylko jeden…
_______
Druga taka kwestia to fakt, że tygodniki mają najwięcej odsłon. Nie mam o to żalu, wiem, że zbiory inspirujących linków cieszą się zainteresowaniem i że lubicie wesoły bałagan. Ja sama jestem chaosem i wcale z tym nie walczę, bo właśnie z plątaniny myśli powstają u mnie najlepsze i najfajniejsze rzeczy. Zauważyłam, że sami tworzycie ten tygodnik również mocno intensywnie, bo w komentarzach mnie bardzo pilnujecie. Gdy nie przypięłam tekstu o promocji w rossmannie, dostałam dosłownie kilkadziesiąt wiadomości w stylu „zazwyczaj dowiaduję się o promocjach od ciebie, chyba przeoczyłaś… ;-)”. Teraz też pojawiły się komentarze, że zapomniałam o promocji na czekoladę i że znowu pojawiły się kolorowanki antystresowe i coś jeszcze. To jest fajne i miłe ale…
zagubiłam gdzieś ideę mojego bloga
Sama nie umiem powiedzieć o czym on teraz właściwie jest. Na 2015 rok miałam kilka celów :
- wciąż trzymać się swoich zasad co do współprac – rzadko, uczciwie i tylko w odniesieniu do produktów, które naprawdę bym poleciła
- kontynuować rozwojownik
- poznać swój styl i zdawać relację ze swoich zmagań
- kontynuować pewien projekt (na razie nie chcę nic zdradzić)
- wciąż lubić blogowanie
Zerknęłam sobie w swój notes i zastanawiam się, czy spełniam ostatni punkt…
Destino – Salvador Dali+Disney |
Dotarłam do tego idiotycznego punktu, do którego dociera dobry uczeń, któremu nauka przychodziła zawsze bez wysiłku. W pewnym momencie „bez wysiłku” przestaje wystarczać, a nowy materiał sam się nie nauczy. Nieprzyzwyczajony do wyzwań dzieciak przestaje się uczyć, a oceny…wcale nie spadają, bo nauczyciele mają tendencję do oceniania go na podstawie swoich przekonań i etykiety którą mu nadali. Często mają tendencję do tłumaczenia sobie „pewnie miał gorszy dzień”, chociaż nigdy nie użyliby tego argumentu co do słabego ucznia (w końcu to nieuk, on gdy dostanie piątkę, to „miał szczęście” lub „ściągał”).
Czuję się jak taki uczeń – mam wrażenie, że nie bloguję jak należy a statystyki i podziękowania że mój blog zmienił czyjeś życie wcale nie przychodzą rzadziej. Wprost przeciwnie, jest ich coraz więcej.
A ja czuję, że niezasłużenie.
Mam paskudną cechę pomagania wszystkim. Niedawno ciężko zachorowała bliska mi osoba, a ja zaczęłam się tym przejmować, jakbym sama nie była chora. Nie rezygnuję z zajęć, które prowadzę z dziećmi, chociaż robię to w ogromnej mierze za darmo. Ponieważ nie wyrabiałam z braniem zleceń (jednocześnie pozostając wierna swoim zasadom i nie reklamując niefajnych suplementów diety na blogu), finansowałam te zajęcia i materiały głównie z linków i banerów na blogu, tudzież innych przychodów pasywnych (o których dobrze wiecie z regulaminu bloga). Niedawno jednocześnie kilka źródeł mocno przyschło, a dwie rzeczki nawet zmieniły bieg – typowe u freelancera, że ktoś zalega z płatnością, szkoda mi na to słów. W każdym razie – pieniądze nigdy nie były dla mnie priorytetem – nie mam kredytu i dzieci a byłam już w miejscu gdzie żadne pieniądze świata nie były w stanie przywrócić mi zdrowia. Były fajnym narzędziem do pomagania innym. Mam do nich dość luźny stosunek. Okazuje się jednak, że inni…nie ;-).
Pewien pobożny człowiek, co niedzielę wychodząc z kościoła rzucał żebrakowi 10 zł. Pewnego dnia rzucił jedynie pięć.
– E, panie, czemu tylko pięć?!
– W tym roku posłałem syna na studia, mam sporo wydatków… odpowiedział mężczyzna
– Rozumiem, ale czemu k*wa na mój koszt?!
Czuję się trochę, jak w tym dowcipie :)).
Ludzie nie docenią nigdy darmowej pomocy. Jestem przeciwna opiekuńczemu państwu, bo w pewnym momencie nie będzie już komu zabierać, by dawać innym. Ja nie mam już żadnego czasu, który mogłabym sobie odebrać na rzecz innych.
mój ulubiony obraz |
Jakiś czas temu zainspirował mnie motyw zabezpieczeń stosowanych w e-bookach. Jestem osobą, która lubi mówić innym wprost, że na jakimś polu się z nimi nie zgadza, by mieć jasną sytuację. Nie przepadam za plotkami za plecami i lubię mieć wszystko „na czysto”. Wiem jednak, że u innych ze szczerością i dochowywaniem sekretów jest dużo ciężej. W ramach małej złośliwostki dorzucałam do swoich wypowiedzi zawsze jakiś szczegół, który był charakterystyczny ale nieprawdziwy, „znacząc” w ten sposób plotkę swoistym chipem ;-). Bardzo fajne doświadczenie, bo każda plotka ma to do siebie, że wraca i od razu wiadomo kim jest osoba mająca problem z dochowaniem sekretu.
Myślę, że ostatnie kilka miesięcy nauczyło mnie bardzo wiele, chociaż doceniam to dopiero teraz, gdy nabite guzy i siniaki przestały boleć i zaczynają się goić.
Spotkało mnie to, o czym ostrzegali mnie znajomi prawnicy, graficy, dietetycy i inne osoby z segmentu runku o nazwie usługi.
– Wszyscy będą cię prosić o darmowe rady i przysługi
Nie wiem gdzie po drodze z kieszeni wypadła mi asertywność, ale właśnie wypchałam sobie nią stanik i już nie odleci ;-).
Należą mi się wielkie przeprosiny od siebie samej.
Problem maili rozwiążę niebawem stosowną informacją w zakładce kontakt, wrzucę też formularz google lub coś podobnego o nazwie „zaproponuj temat”, bo w waszych mailach często przewijają się naprawdę wartościowe wskazówki.
Chciałabym też w tygodniku dać gadżet na wrzucanie waszych odkryć i linków, ale muszę znaleźć taki z premoderacją 😉
No właśnie… tygodnik nie zniknie. Lubię mieć swoją małą przestrzeń na dzielenie się fajnymi odkryciami i takim wesołym chaosem. Odpręża mnie wyszukiwanie najbrzydszych butów, niesamowitych gadżetów czy kreacji reklamowych, linkowanie do ciekawych artykułów z waszych blogów i różnych portali.
Po prostu potrzebne mi się dwa głębokie wdechy i trzy kroki do tyłu ;-).
Nie zbawię wszystkich i przestanę próbować.
Przepraszam Ciebie czytelniku, przepraszam siebie.
Każdy czasem może się trochę pogubić.
Ptak wykluwa się z jajka.
Jajkiem jest świat.
Kto chce się narodzić,
musi świat zniszczyć.
Hesse
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin
Uściski, Ania