Dlaczego już nie wstydzę się, że czegoś nie wiem

Jestem na imprezie, fantastycznie się rozmawia i czuję się świetnie w tym towarzystwie. Nagle rozmowa schodzi na film, którego nie oglądałam. Totalny klasyk, ale go nie znam. Nie włączam się do dyskusji bo nie wiem o co chodzi. Nagle ktoś mnie zapytał co sądzę o filmie. Odpowiedziałam szczerze, że w sumie to nic, bo choć jestem zaintrygowana tematem to filmu nie wiedziałam. Nic złego mi się nie stało.
W drodze do toalety dołączyła do mnie koleżanka,  chwilę wcześniej żywo zaangażowana  w dyskusję o filmie. Powiedziała, że w sumie to mnie za to podziwia.
 Moja twarz musiała wyglądać jak twarz zdziwionego Nicka Younga, bo patrząc na mnie szybko wyjaśniła, że „to”, to umiejętność przyznania się, że czegoś nie wiem. Bo ona w sumie to też nie oglądała tego filmu, ale było jej wstyd że ktoś się zdziwi, że nie zna klasyka i uzna ją przez to za głupią.
Są w życiu takie momenty, że muszę się zatrzymać, spojrzeć na kogoś pytająco i przetrawić to, co do mnie powiedział, bo nigdy nie przyszłoby mi do głowy, że można w ten sposób myśleć.
Wiem wiele różnych rzeczy, ale wielu nie wiem. Nie da się znać na wszystkim! 
Ostatnio podobna dyskusja rozpętała się na moim instagramie. Napisałam, że  zachwycam się Madrytem, ale choć jest dla mnie fascynujący architektonicznie, to nie umiem o tej architekturze nic mądrego powiedzieć, bo to dla mnie zaanwasowana magia.
Od razu pojawił się ktoś kto zapytał po co chwalić się niewiedzą, zamiast poczytać wikipedię.
Oh God, to jest właśnie podejście, którego tak nie lubię w życiu! Taka niby erudycja, próba błyszczenia przez posługiwanie się powierzchowną, naskórkową wiedzą i paroma mądrymi ogólnikami. Cudowne gdy masz egzamin ustny z czegoś, o czym nie masz bladego pojęcia, ale nie generalnie w życiu.
Nie przeczę, gdy ciągnęłam dwa kierunki studiów nie zdążyłam przeczytać wszystkich lektur, zdarzyło się że dostałam piątkę z egzaminu ustnego dotyczącego książki, o której NIC nie wiedziałam, ale na swoje usprawiedliwienie mogę dodać, że to była jedyna której nie zdążyłam ogarnąć (i nadrobiłam ją później). Życie to jednak nie egzamin z pytaniami dotyczącymi wiedzy deklarytywnej (wiem co, kto, kiedy…).
Ojciec mojej mamy całe życie spędził na kanapie krytykując uczestników biorących udział w programach typu Jeden z dziesięciu czy Milionerzy. Rozwiązywał całymi dniami krzyżówki i rzeczywiście pewnie wiedział ile węgla wydobywa się rocznie w Kazachstanie, ale co z tego, skoro nigdy nie wiedział ile mam lat ani w ogóle nic o mnie. I to nie dlatego, że mnie nie widywał, bo potrafiłam spędzić u niego trzy godziny i nie wymienić ani jednego znaczącego zdania. Ilekroć słyszę kogoś z „nie rozumiem jak można nie wiedzieć…” widzę przed oczyma Ryszarda i jego głupkowaty uśmieszek pogardy. Wiedza encyklopedyczna nie czyni nikogo bardziej wartościowym człowiekiem :).
Jest taka książka o tytule Jak rozmawiać o książkach, kórych się nie czytałoOd razu uprzedzam – nie przeczytałam całej, tylko interesujące mnie części😉. Porusza wiele zagadnień, między innymi to, czy powinniśmy wykluczać się z rozmów o czymś, o czym coś tam słyszeliśmy, gdzieś trochę poczytaliśmy ale wiemy niewiele. Albo czy można rozmawiać o książce przeczytanej lata temu, ale takiej, z której niewiele pamiętamy. 
Książka Bayarda trochę zdejmuje ten ciężar obowiązku znania się na wszystkim. Jasne, jest jakaś wiedza ogólna, którą wypada mieć, ale to żaden wstyd czegoś nie rozumieć i coś pytać. Bo w moim o przykładzie z architekturą Madrytu kluczowe jest to, że w opisie zawarłam info o tym, że się o niej uczę.
Nie wiem czy po prostu chcemy brzmieć mądrze i lubimy strugać znawców po lekturze jednego artykułu na wikipedii, czy się wstydzimy ale kompletnie nie rozumiem dlaczego i po co.
Jakbyśmy naprawdę musieli wiedzieć wszystko o wszystkim. Szczególnie ukochany mi Freddie był wiecznie poirytowany pytaniami o znaczenie jego utworów. Czy sztuka nie może być dla nas wartościowa przez to jak ją odbieramy i jakie emocje nam temu odbiorowi towarzyszą?

Nie wstydzę się, że pytam za granicą jak wymówić nazwę potrawy której nie znam. Ba! Nie wstydzę się zapytać czym ona jest. Są nazwy, które brzmią bardziej jak dziwna choroba weneryczna niż jak jedzenie. Na przykład bouillabaisse. Serio, nie wiedziałam co to jest.
I powiem szczerze, że od kiedy wyrosłam z tego poczucia, że wstyd czegoś nie wiedzieć, to żyje mi się dużo przyjemniej i milej. O ile wiem gdzie poszukać odpowiedzi albo kogo zapytać – wszystko jest okej. Na pewno wolę przyznać, że czegoś (jeszcze!) nie wiem, niż strugać znawcę po lekturze randomowego artykułu na wiki. Właśnie wtedy byłoby mi wstyd.
Jestem ciekawa, jak jest u Was. Wstydzicie się? Udajecie, że wiecie o co chodzi, czy jesteście szczerzy? Moim zdaniem często jest tak, że  znający się na rzeczy rozmówca i tak zazwyczaj widzi, że pod płaszczykiem tej niby erudycji skrywacie brak wiedzy😉


Bądź na bieżąco! 

  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 

Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
20 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
archigame.pl
5 lat temu

Ooooo! Dobre. Mam 30 lat, a jeszcze do niedawna miałem takie uczucie, że jestem głupszy jak czegoś nie wiem. Znaczy, w zasadzie nadal uważam się za nieoczytaną osobę, ale przynajmniej nie zgrywam znawcy jak czegoś nie wiem. Zazwyczaj w takich momentach sugeruję rozmówcy by mi o czymś opowiedział, a wtedy być może i ja się czegoś nauczę. Zwłaszcza w nowych miejscach miałem ten problem. Teraz staram się dużo uśmiechać i mówić prosto z mostu, że czegoś nie wiem. Trzeba odbić piłeczkę. Załóżmy, że zaczynamy rozmowę nt. książki, którą lubimy a po kilku minutach okazuje się, że nasz rozmówca nie ma… Czytaj więcej »

bbika
bbika
5 lat temu

Mój chłopak miał kiedyś kumpla, obaj niby mechanicy samochodowi. Pomagali sobie, rozmawiali o autach, częściach i takich tam (z czego ja rozumiałam zazwyczaj tylko marki samochodów ;)). Irytujące (dla chłopaka) zaczęło być, gdy kumpel wymądrzał się, że taka a taka część to powinna być tej a tej firmy, a zamontowana to już w ogóle w jakiś zupełnie inny sposób, a tak poza tym, to on wie wszystko na ten temat. W rzeczywistości – gadał zwykłe durnoty, pojęcia nie miał jak coś powinno funkcjonować (a była to wiedza podręcznikowa raczej). Szybko stał się byłym kolegą, bo nikt nie chciał z nim… Czytaj więcej »

daria-porcelain.pl
5 lat temu

dosłownie takie samo wrażenie miałam w pracy, gdy wszyscy zaczynali opowiadać o jakiś filmach fantasy, a takie branże mnie nie kręcą 😀

Blog o gotowaniu

Monika Mo
5 lat temu

Od kiedy mam dziecko – nie wstydzę się nic a nic, że czegoś nie wiem, bo zasypywana codziennie pytaniami od czapy, z kosmosu albo z choinki urwanymi – orientuję się, że nie wiem więcej niż wiem.

Olek
Olek
5 lat temu

I co to jest bouillabaisse?

Agifra
Agifra
5 lat temu

Mi osobiście podoba się takie podejście i sama nie nam problemu z tym żeby przyznać się do niewiedzy. To zabrzmiało jakbym miała się przyznać do jakiejś zbrodni 😉 Gdy rozmawiam na temat, o którym nie wiem nic albo wiem niewiele to używam sformułowań „słyszałam, że”, „wydaje mi się”, „nie jestem pewna”. Nic mi to nie ujmuje a rozmówca zazwyczaj wyjaśnia temat lub naprowadza na dobry trop 😊 Poza tym jak słusznie zauważyłaś jeśli ktoś dobrze ogarnia temat i rozmawia z osobą, która się na nim nie zna ale gra „fachowca” w danej dziedzinie to i tak to zauważy i prawdopodobnie… Czytaj więcej »

Natalia Sowińska
Natalia Sowińska
5 lat temu

Mam wrażenie, że takie zachowanie często bierze się z poczucia, że nie jesteśmy wystarczająco mądrzy, oczytani, itp. i jednocześnie chcemy ukryć to przed innymi bo co 'jak się wyda’. Tak przynajmniej było w moim przypadku przez lata 😉 pamiętam, jak po przyjeździe do innego kraju kilka LAT (!) bałam się swobodnie odezwać ze strachu, że powiem coś w niepoprawny sposób i 'wyda się’ jaka to ja jestem głupiutka. Mimo, że język znałam na wysokim poziomie… Dopiero po długim czasie szeroko pojętego samorozwoju pozwoliłam sobie na więcej luzu i akceptacji siebie. Razem z tym pozwoliłam sobie nie wiedzieć pewnych rzeczy –… Czytaj więcej »

Tesia
Tesia
5 lat temu

Ha, przeżywam to właśnie z językiem x) tak się porobiło że spędzam ten miesiąc we Francji, ale nie na zwiedzaniu turystycznych miejsc, tylko wśród lokalsów, ale tak totalnie – obecnie w wiosce w górach, 60 mieszkańców. Znam ledwie postawy podstaw francuskiego i bariera językowa daje o sobie znać. Ciągle. Francuzi naprawdę unikają mówienia po angielsku jak tylko mogą. Z przyjemnością wykorzystuję tą przygodę na naukę żywego języka, ale wymagało to ode mnie wypracowania właśnie tej postawy o której piszesz – zamiast siedzieć cicho w kącie i wstydzić się że nic nie rozumiem (bo kto nie umi tutaj mówić w fr,… Czytaj więcej »

Paulina Kukurka
Paulina Kukurka
5 lat temu

Bardzo mądry artykuł. Ja niestety miałam taką już na szczęście byłą koleżankę, który krytykowała mnie jak czegoś nie wiedziałam, co ona wiedziała, a ja po prostu interesowałam się innymi tematami. Tak samo jak mnie kiedyś pytała o skałę na zajęciach terenowych z geologii, co było naszymi studiami i usłyszałam „Po co będę Cię pytała. I tak gówno wiesz”. Pomyślałam takie, biegnij, bo będą ofiary w ludziach. I tak koniec końców rzuciłam te studia, ale nie mówi się tak komuś (chamstwo wszędzie). Nie wstydzę się mówić, że czegoś nie wiem, nawet jeśli ta rzecz jest oczywista, bo po co udawać? Człowiek… Czytaj więcej »

Angelina
Angelina
5 lat temu

Też mam ostatnio podobne podejście. Jednak jest mi trudno z tym na uczelni. Szczególnie jak prowadzący przy pytaniu patrzy jak na debila i karze doczytać w literaturze. Ale hej mam prawo nie wiedziec przecież na uczelni powinno się uczyć i tłumaczyć po to tam jestem. To samo mam wrażenie jest w szkołach za miast uczyć i upewnić się, że klasa zrozumiała nauczyciel często gani i każe przy tablicy jak ktoś nie potrafi.

Milena
Milena
5 lat temu

Dla mnie niewiedza ma akurat znaczenie pozytywne, mówię komuś że nie wiem, ale chętnie się dowiem i nauczę się czegoś nowego 🙂 Ale miałam już przypadek, że ktoś chciał mnie „pogrążyć”, że nie znam znaczenia jakiegoś słowa w slangu po angielsku, a ja wprost powiedziałam, że nie spotkałam jeszcze tego słowa ale zaraz znajdziemy o co chodzi i się dowiemy 🙂

Nela
5 lat temu

Oj taak, mój temat 😂 W którymś momencie zorientowałam się, że w 99% przypadków, kiedy przyznasz się że czegoś nie wiesz to ktoś będzie przeszczęśliwy, że może ci to opowiedzieć. A jeśli mowa o „jak można nie znać klasyka” to zawsze biorę pod uwagę, że istnieje już tyle filmów, i każdy dla innego środowiska będzie bardziej lub mnie „klasyczny” (np. w jednej grupie powiedzenie, że nie widziało się Psów, ale Wesele tak to przypał, a w drugiej największy atut), a filmy mają tylko 100 lat! Więc temat książek pominę 😂 Dla mnie wielkim problemem zawsze była niewiedza w szkole /… Czytaj więcej »

Olga Siemoniak
5 lat temu

Tak bardzo się zgadzam, że ja Ci tylko serduszko zostawię <3

Lana Winters
Lana Winters
5 lat temu

Wstyd minął z wiekiem 🙂 Nauczam dzieci i jeżeli czegoś nie wiem, to po prostu mówię, że nie wiem. Ale dowiem się. Tak też wygląda to w życiu – nie muszę wiedzieć wszystkiego, ale dowiaduję się tego, na czym mi zależy. Pozdrawiam!

moja codziennosc
4 lat temu

Pamiętam, że kiedyś w 3 klasie, gdy byłam w bibliotece szkolnej, moja koleżanka powiedziała coś o FBI, a ja powiedziałam, że nie wiem co to jest. Wtedy ona mnie wyśmiała: ,,Serio?! Nie wiesz co to jest?!” i zaczęła potem chodzić po bibliotece i mówić wszystkim z mojej klasy: ,,Ej! (Moje imię) nie wie co to FBI!”. I to nie była jedyna taka sytuacja. Za każdym razem, gdy czegoś nie wiedziałam, robiła z tego wielką sensację. Przez to zaczęłam się wsydzić tego, że czegoś nie wiem. Ja sama rozumiem, że ktoś może nie znać tego o czym mówię.

Weronika
4 lat temu

Przyznaję się, że czegoś nie wiem i pytam się o co chodzi. Tłumaczę sobie to w ten sposób „no przecież mnie nie zjedzą jak się o to zapytam ” i pomaga, bo wtedy nie boję się pytać.

Lusi
4 lat temu

Doskonale pamiętam pewna lekcje w szkole policealej. Babeczka kazała po kolei wymieniać przykłady na jakiś tam temat. Ja siedziałam na samym końcu i wszystkie odpowiedzi, które miałam w głowie zostaly już wypowiedziane. No i zonk. Przyszła moja kolej i powiedziałam nie wiem i że nie mam pomysłu a ona nie…. Dalej wlepia we mnie swoje gały. Na dodatek powiedziała że jak czegoś nie powiem to cała klasa nie wyjdzie na przerwę. No więc trochę sobie posiedzielismy a potem ktoś krzyknął że chyba wszystko zostało już powiedziane. Odpuscila. Chore w Ch…..

AGNIESZKA
4 lat temu

Ja rowniez kiedys wstydzilam sie, ze czegos nie wiem. Wynikalo to z poczucia nizszosci i zaklopotania, bo z malej wsi przeprowadzilam sie do Warszawy. Wydawalo mi sie, ze wszyscy tam wszystko wiedza, wszedzie byli a ja bylam nieobyta i troszke „dzika”. Odnosze tez wrazenie, ze umiejetnosc przyznania sie do niewiedzy przychodzi wraz z pewnoscia siebie, kiedy juz wie sie, ze duzo sie wie 😉 , duzo umie, wiele widzialo i ma tzw. doswiadczenie zyciowe. Ta pewnosc siebie pozwala rowniez na bycie autentycznym, nieudawanie, przyznanie sobie prawa do bycia niedoskonalym. Pozwala tez na ciagle uczenie sie, na ciekawosc swiata i zywy… Czytaj więcej »

Previous
Zdrowe shoty – przepisy na moje ulubione
Dlaczego już nie wstydzę się, że czegoś nie wiem

20
0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x