Jeśli wybierasz się w okolice Neapolu i zastanawiasz się czy warto odwiedzić Pompeje… zapraszam do lektury 😉
W środę Ania i Oskar mieli egzamin z włoskiego, więc wyprawili mnie na wycieczkę do Pompei. Autobus numer 4 jechał tam z Salerno godzinę i trzydzieści minut, może nawet trochę dłużej :). Sama jazda autobusem jest jednak ciekawą przygodą, bo widoki za oknem są dla mnie całkowicie nowe i oglądam sobie to wszystko szeroko otwierając oczy…i pewnie buzię :). Gdy dojechałam do samego miasta, rozdziwiłam je jeszcze szerzej, bo jego architektura zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Moja babcia nie może przeżyć że nie zmówiłam tam Nowenny Pompejańskiej. Cóż 😛
Nie tracąc czasu ruszyłam w kierunku „zona archeologica” by zobaczyć starożytne miasto. Podobno ceny biletów są bardzo różne i dynamicznie się zmieniają. Andoni (Hiszpan mieszkający w tym samym mieszkaniu) płacił podobno 3 czy cztery euro, obecna cena ulgowego wynosiła 7.50, ale ja na ulgę jestem już za stara… za to na tablicy było napisane że drugim kryterium do ulgi oprócz wieku jest bycie nauczycielem szkoły publicznej na terenie UE. Wyjęłam legitymację doktoranta i przeszło :P.
Dalej też miałam szczęście, bo trafiłam na wycieczkę włoskich dzieci. Kobieta która była przewodnikiem opowiadała dzieciom po włosku, a dorosłym po angielsku. Do tej pory nie jestem pewna czemu, wydaje mi się że mogło mieć to związek z opowieściami o seksualnym rozpasaniu mieszkańców tego pięknego miasta. Jeśli nie podróżujesz większą grupą, warto podpiąć się pod jakąś wycieczkę właśnie. Bez tego można błądzić bez celu a jest co oglądać ;).
Chodziłam więc trochę za nimi i słuchałam tego wszystkiego z wielkim zainteresowaniem.
Ruiny zrobiły na mnie wielkie wrażenie – to niesamowite że przetrwały do dzisiaj! Zdjęcia tego nie oddają, ale miejsce jest po prostu monumentalne i zapierające dech w piersiach – to nie są tylko mury i kamienie. W pewnym momencie, nie mam pojęcia czemu po prostu popłakałam się ze wzruszenia, że jestem w tak pięknym miejscu i tyle osób musiało zginąć, bym ja dzisiaj musiała się tych zachwycić.
Widok na Wezuwiusza także robił spore wrażenie i wejście warte jest nawet biletu bez zniżki 😉 Zwiedzałam kilka godzin i wcale nie czułam się sama, chociaż nie znając włoskiego trochę się tego obawiałam. Tylko zdjęcia robili mi przypadkowi ludzie :)).
Zjadłam pizzę (wciąż o niebo lepszą niż w Polsce, ale gorszą niż w Salerno) i ruszyłam na przystanek. Po drodze znalazłam jeszcze dziesięć centów, co tylko podbiło mój humor. Niby nic, ale zawsze się cieszę z każdego znalezionego grosika ;).
Ania sms-sem wysłała mi godizny autobusów, więc byłam szczęśliwa że akurat zaraz coś będzie jechać. Dotarłam na przystanek i chciałam nagrać snapa (mój nick: aniamaluje), więc mówiłam do telefonu po polsku. To oczywiście zainteresowało stojących na przystanku Włochów, którzy chcieli wiedzieć w jakim języku mówię. Zapytali mnie czy wiem gdzie jadę i na jaki autobus czekam, po czym byli tak mili że jeszcze sprawdzili czy to na pewno właściwy bilet i dopilnowali bym wsiadła do czwórki. Akurat tym razem wiedziałam dokładnie gdzie wsiąść, ale to było bardzo miłe. Ludzie we Włoszech są bardzo uprzejmi [znowu przypomnę, że w domyśle mam „ludzie we Włoszech któych spotkałam”]. Kierowca też powiedział, że powie mi gdzie wysiąść, więc spokojnie pogrążyłam się w oglądaniu widoków. Jechaliśmy jakąś inną trasą, więc podziwiałam widoki i w pewnym momencie pomyślałam, że te miasteczka są jednak dość podobne do siebie gdy kierowca się do mnie odwrócił i mówi, że to już Salerno! 😀 Autobus który miał jechać godzinę i trzydzieści minut, na miejscu zjawił się w pięćdziesiąt. Jakby tego było mało, na włoskiej karcie SIM niespodziewanie skończył się zarówno internet jak i możliwość dzwonienia i wysyłania sms-ów, a wszystko miało być ważne do piątku. Nie miałam jak skontaktować się z Anią, że jestem już w Salerno a telefon bez neta nie zaprowadzi mnie do mieszkania. Nie byłam tak sprytna by zapisać mapę google w wersji offline.
Poszłam w jedyne miejsce jakie wydawało mi się znajome – na drewniane schodki przy plaży.
Chciałam usiąść i pomyśleć co dalej, czy mam szukać jakiejś knajpki z wifi? Niespodziewanie nastolatki siedzące przy plaży zauważyły że zrezygnowana próbuję zadzwonić. Od razu zasypali mnie pytaniami co się stało a jeden z chłopaków podał swój telefon bym zadzowniła od niego. Włosi są przemili i bardzo chętni do pomocy! Dałam znać Ani gdzie jestem, a ona nie mogła uwierzyć że tak szybko przyjechał autobus. Sytuacja z kartą też była bardzo włoska :D. To może wydawać się błahe, ale byłam sala w obcym kraju i obcym mieście nie znając słowa po włosku. No, ok, znałam Ciao! 😀
Po chwili pojawiła się Ania z Oskarem i poszliśmy na najpyszniejsze lody jakie kiedykolwiek jadłam. Tak jak do tej pory lody od Lenkiewicza były dla mnie 10/10, tak te rozwaliły skalę 😀
A potem na dobitkę prawdziwe tradycyjne tiramisu. Niebo!
Wieczorem zjedliśmy pyszną domową carbonarrę, robioną z samych żółtek. Pycha!
Teraz siedzę w Polsce i zajadam czymś sesję doktorantów, którą w całkiem dobrym stanie przeżyłam.
Odpowiem jeszcze na pytanie tytułowe – czy warto odwiedzić Pompeje?
Moim zdaniem tak, chociaż wiem że dla niektórych to będzie tylko kupa kamieni. Dla mnie to miejsce wywołuje dziwny miks emocji i nie jestem w stanie oddać słowami jak wiele wrażenie na mnie zrobiło. Pompeje są majestatyczne. Na pewno nie rezerwowałabym tam noclegu bo jeden dzień wystarczy by zobaczyć wszystko. Zalecam jednak bardzo wygodne płaskie buty i zabranie butelki – z łatwością można ją napełnić w wielu miejscach. Moim zdaniem zdecydowanie warto zarezerwować sobie jeden dzień na wizytę w Pompejach – największe wrażenie zrobiły na mnie chyba szczątki ludzi zastygłych w kilka sekund przed śmiercią. Dzisiaj są wypełnione gipsem i można zobaczyć jak ktoś umarł z przerażeniem na twarzy, zasłaniając twarz przed pyłem czy kucając i obejmując kolana jak dziecko. Patrząc na to nabrałam jeszcze większej pokory wobec przyrody.
Polecam z całego serca!
Dziękuję także Ani z blue-kangaroo i Oskarowi za tak fajną przygodę :). Wbijcie do nich i dajcie kuksańca za brak regularności w pisaniu 😛
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin
Uściski, Ania
zazdroszczę podróży! ja na wakacje muszę czekać aż do września (Malta <3)
aha, i Lenkiewicza też bardzo lubiłam, dopóki nie spróbowałam lodów w Przystani na lody w Bydgoszczy <3
O wypraszam sobie, wpis raz na tydzień, to też jest jakaś regularność. 😀 Ja się mega cieszę, że Ci się podobało, bo bałam się, że uznasz, że wysłałam Cię do „kupy kamieni” i tyle. W ogóle się bałam, że Ci się we Włoszech nie spodoba ;p
Ja bym chciała zobaczyć Rzym. Byłam w Wenecji, Weronie, Padwie i Bolonii w ramach odwiedzin siostry, która była na erasmusie w Padwie 🙂 Najbardziej podobała mi się Werona. Możliwe, że dlatego, że byliśmy tam wieczorem, było jeszcze ciepło, wszędzie były lampki, zapach pieczonych kasztanów <3 i jedliśmy pizzę spoglądając na amfiteatr. Było magicznie!
Nie wiem czy wiesz Aniu, ale wydaje mi się, że te rzeźby które podziwiałaś są współczesne i wyglądają jak autorstwa Igora Mitoraja (ma też w Polsce kilka – w Krakowie na Rynku, w Poznaniu w Starym Browarze i drzwi kościoła gdzieś na Starym Mieście w Wawie)
Cudowne zdjęcia i miejsce 😉 chciałabym tam kiedyś być
Pamiętam, że w Grecji również jak zaczarowana patrzyłam za okno, gdy jechaliśmy gdzieś autobusem.
Miałam niestety pecha co do zniżek na bilet wstępu na Akropol – byłam wtedy po maturze, więc nie przysługiwała mi ani studencka ani szkolna…
I choć sam Akropol swoim pięknem mnie nie zachwycił, to miałam podobne uczucie co Ty – świadomość wagi i wręcz majestatu tego miejsca mnie wzruszała. A widok na miasto…coś niesamowitego!
Baardzo marzą mi się Włochy, choć w te wakacje raczej szykuje się zwiedzanie Polski – też fajnie, bo wstyd, w ilu miastach wciąż nie byłam 🙂
Piękne miejsce tylko czemu tam tyle słońca?! 😉 ja jestem typem totalnego wampira, a ciepło to tylko do max 25 stopni, bo potem umieram i mam depresje słoneczną 😛
We Włoszech marzy mi się Rzym i właśnie Pompeje, naprawdę cudownie tam musi być, zazdroszczę 🙂
Świetny wpis, przepiękne widoki. Może kiedyś sama wybiorę się do Pompei 😀 Ale na razie kusi mnie Skandynawia <3
Z rozwianą fryzurą wygladasz jak Meduza (mityczna, nie morska 😉 )
Fantastyczna wycieczka Aniu, zazdroszczę pizzy, deserów, wszystkiego oprócz przygody z telefonem, mimo że ludzie są mili. 🙂 Na pewno warto zobaczyć, marzę o tym :))
Na mnie Pompeje na zdjęciach i po Twojej relacji Aniu, zrobiły niesamowite wrażenie, na pewno kiedyś muszę je zobaczyć! I pięknie wyglądałaś, to, że Włosi są tak uprzejmi i pomocni, tylko zachęca do przyjazdu do Włoch 😉 Ja w Wenecji również jadłam najlepsze lody w życiu u sympatycznego Włocha(brzmi jakbym robiła reklamę :D), o smaku nutelli, z ręką na sercu przyznaję, że nie jadłam lepszych! Ani bloga właśnie czytam i szczerze polecam!
Wygląda wspaniale, jestem pewna, że warto, choć akurat Włochy na mojej liście miejsc do odwiedzenia znajdują się daleeeeko 😉
Byłem w Pompejach i jestem zachwycony. Nie sądziłem, że one tak dobrze wyglądają 😀