Gdy piszecie do mnie maile, jednym z częstszych problemów z jakim się zwracacie, jest brak odwagi do bycia sobą. „A co jeśli mnie wyśmieją?” Pyta w mailu dziewczyna. Dzień wcześniej słyszę od koleżanki, że chciałaby rzucić obecną pracę. Była na rozmowie, chcą ją w wymarzonej… boi się, co na to rodzice. I znajomi. I sąsiadka, ta co myśli o niej, że pracowita i mądra dziewczyna, taką ważną pracę ma. Całe życie uwielbiałam kapelusze. Czuję się w nich cudownie, nawet wtedy, gdy jak magnes przyciągają wszystkie paprochy. Letnie osłaniają od słońca, jesienne od deszczu i wiatru w twarz. Mieszkam w małym miasteczku i oprócz przyciągania pyłków, kapelusze przyciągają też spojrzenia. Zdziwione, oceniające, wyrażające dezaprobatę.
Miałam tych kapeluszy kilka, wszystkie lubiłam. Niestety leżały spokojnie w wielkim pudle na szafie, bo nigdy ich nie wyciągałam.
Gdy zaczęłam zmieniać swoją samoocenę i sposób patrzenia na świat, przy jakiś większych porządkach pudło zmieniło miejsce. Nawet nie wiem kiedy kapelusz znalazł się na mojej głowie. To było naturalne. Nawet nie wiem, czy ktoś mnie spojrzeniem oceniał i co sobie myślał, bo w kapeluszu czułam się fantastycznie.
__________
Moja babcia ma w zwyczaju wyszukiwanie sobie problemów. Kiedy nie ma, to go wymyśli. Cokolwiek robię, robię to niewłaściwie, albo w ogóle powinnam robić coś innego 🙂 Gdy jako dziecko siedziałam na hamaku, słyszałam „co tak na tym dworze siedzisz, byś trochę do domu poszła”. gdy szłam do domu „co tak w tym domu siedzisz, na dworze tak pięknie”. To był niekończący się młyn „byś ten hamak przewiesiła, tu lepiej”. „o tu tu”. „na hamaku tak niezdrowo, weź go schowaj i choć na trawie posiedzisz”. „trawa taka zimna, zaziębisz się, chodź na krzesło” „co tak siedzisz, byś poszła polatać albo no rowerze pojeździć” „bieganie takie niezdrowe, krzywe nogi będziesz miała jak ta Asia co za piłką biega”…
Babcia nie zmieniła się ani trochę. Neguje wszystko i zawsze, nawet swoje zdanie, wypowiedziane minutę wcześniej („ja tak powiedziałam? w życiu, jak Boga kocham!”). Zmieniłam się za to ja i poza przyjęciem babci zdania do informacji, puszczam je mimo uszu.
Kiedyś nie podejmowałam się różnych działań, bo obawiałam odbioru. Oceny… to było paraliżujące. Blokowało mnie w wielu sferach. Potem zaczęłam nad tym pracować i całkowicie to przezwyciężyłam. Ostatnim przystankiem było…napisanie książki. Gdy dostałam propozycję, najpierw się ucieszyłam, a potem miałam 15 minut solidnego zwątpienia. Co pomyślą o tym inni? Że taka młoda, a książkę napisała? Jeszcze o szczęściu? Co ona niby może wiedzieć?
A potem puknęłam się w czoło i pomyślałam tylko „dziewczyno, ogarnij się, jeśli uważasz, że masz coś wartościowego do napisania, to to napisz”. Nawet gdy ktoś bez czytania wydaje ocenę, nie żałuję swojej decyzji, zerkam wtedy na opinie i zapominam o sprawie.
Słuchanie ocen jest w porządku. Nie fair wobec siebie jest słuchanie bardziej innych, niż siebie.
Jak przestać się tym przejmować?
1. Zacząć od małych rzeczy.
2. Podziękować grzecznie za opinię.
3. Ćwiczyć na coraz większych rzeczach.
Kiedyś na wolontariacie w przedszkolu miałam taką sytuację, że jedna z dziewczynek przyszła po raz pierwszy w okularach. Od razu się zaczęło całe to to „hihihi-hahaha”. Chłopiec powiedział „ale masz brzydkie okulary!”. Kolejni nie zdążyli, bo Amelka stanowczo i z uśmiechem powiedziała „ja je lubię. Są śliczne i dobrze w nich widzę”. Temat nie został więcej poruszony. Amelka miała w sobie szczerą energię i przemawiała przez nią ogromna pewność siebie.
To lepiej niż mój kolega, który miał na zimę puchatą czapę, ale zaraz za rogiem, gdy mama już z okna nie widziała, chował do plecaka i wystawiał na mróz uszy, cierpiąc strasznie.
Ostatnio będąc nad wodą zobaczyłam taki samotny, rzucony gdzieś na piach wianek. Był bardzo starannie zapleciony. Zastanowiłam się przez chwilę, dlaczego ktoś go porzucił. Może inna osoba powiedziała, że wianki są głupie? Albo dziecinne? Może ktoś ten wianek wyśmiał?
Gdybym uzależniała swoje działania od aprobaty innych (lub jej braku), nigdy nie zakładałabym dzwonów, a mam jedne, które bardzo lubię. Zawsze nosiłabym kucyk, lub spięte włosy, chociaż tego nie cierpię.. A przecież moje spalone, rozpuszczone siano krzywdy nikomu nie robi. Nie napisałabym książki, nie pisałabym bloga, nie studiowałabym pedagogiki, która daje mi masę radości i nie huśtałabym się na huśtawkach. Nigdy. Nie wychodziłabym z domu bez makijażu. Chowałabym dłonie do kieszeni, gdyby na mieście starł się gdzieś lakier. Nie zakładałabym latem sandałów, bo mam krzywe palce. Ba, nie zakładałabym nic krótkiego, bo mam szpotawe kolana.
Na dobrą sprawę – ludzie będą czepiać się wszystkiego. Wystarczy odpalić portal plotkarski albo inne miejsce zrzeszające komentatorów „kozak w necie, dupa w świecie”.
Ktoś wrzuca na instagram porządne śniadanie – jest za drogie, wrzuciłby coś tańszego. Wrzuci tanie, będzie za tanie. Albo za mało białka. Za dużo węgli. Za dużo kalorii. Zawsze coś.
Kiełbasa z grilla – za swojsko. Wyszukane danie – za bardzo „ą-ę”. Makaron z sosem? A kto to tak nazywa, przecież to „penne pomodoro e basilico”. A jak kurczę nazwiesz „penne” to powiedzą, że to kluski.
Idąc za tą logiką, osoby otyłe nie mogłyby wychodzić z domu „o matko, jak można wyjść w takim stanie” a chude to tym bardziej bo „czy ona nie widzi, że ktoś może wziąć z niej przykład”. Moja dobra znajoma nie mogłaby wyjść niedawno za mąż za starszego faceta, chociaż są super parą (bo jak to tak? ja się nie czepiam, ja się tylko martwię jak to będzie za 10 lat).
Za każdym razem, gdy kładziesz kapelusz do pudła na szafie, za każdym razem gdy zdejmujesz wianek, albo zakładasz latem jeansy (bo nie wypada krzywych nóg wystawiać), pokazujesz im, że mają nad Tobą władzę. I rzeczywiście ją wtedy mają.
Nigdy nie uszczęśliwisz wszystkich, więc spróbuj uszczęśliwić siebie. Zacznij od małych kroczków.
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂
"Za każdym razem, gdy kładziesz kapelusz do pudła na szafie, za każdym razem gdy zdejmujesz wianek, albo zakładasz latem jeansy (bo nie wypada krzywych nóg wystawiać), pokazujesz im, że mają nad Tobą władzę. I rzeczywiście ją wtedy mają.
Nigdy nie uszczęśliwisz wszystkich, więc spróbuj uszczęśliwić siebie. Zacznij od małych kroczków. "
Drukuję i wieszam koło lustra.
O zrobieniu tego samego pomyślałam!!
Robię to samo! Od dzisiaj to będzie moje motto życiowe 😉
U mnie na tablicy wisi inny tekst ani ""Nie kupuję koncepcji z drugą połówką jabłka – jestem całym soczystym jabłkiem i nikt nie musi mnie uzupełniać, ale jak spotkam jakiegoś fajnego banana, melona czy kokosa chętnie zrobię z nim sałatkę i to będzie całkiem nowa jakość. Nie mam ochoty tworzyć natomiast sałatki z resztek, odpadków i nadpsutych owoców z przeceny. U mnie model "a może zaiskrzy" się nie sprawdza, albo lecą iskry, albo nie. Nie mam ochoty na bylejakość i związki na przeczekanie które widzę u niektórych osób. " chyba założę na fejsie profil z najlepszymi cytatami z tego bloga… Czytaj więcej »
Anno, wiem ze nie masz na to parcia, bo juz Ci kiedyś sugerowalam i odpisalas,ze to nie Twój priorytet, ale na bogów, dodaj pod tekstami przycisk do share'owania i lajkowania, bo aż by się chciało udostępnic na fejsie !
Zawsze możesz zacytować, podpisać źródło i wrzucić po prostu na tablicę 😛 … no i zalajkować sobie
Świetny tekst! Skłania do refleksji nad sobą i uwolnieniu się z więzów tworzonych przez lęk przed tym co pomyślą o nas ludzie. Często wpadam na jakiś pomysł, lub mam na coś ochotę ale zamiast podążać za swoimi pragnieniami siedzę w miejscu sparaliżowana automatycznie nasuwającą się myślą o potencjalnym oburzeniu tym innych. Uświadomiłam to sobie w pełni dzięki Tobie i zaczynam pracę nad sobą. Pierwsza rzecz – udostępniłam na fb poznaną dziś cudowną piosenkę nie martwiąc się tym że dostanę mało lajków lub w ogóle żadnego z racji jej alternatywności. Liczy się dla mnie że zamanifestowałam swoją miłość do muzyki i… Czytaj więcej »
Serio ludzie az tak sie boja o lajki w dzisiejszych czasach???
Hmm. Wspolczuje tak ciezkich problemow.
Co za los.
Polecam usuniecie fejsunia w takim razie…
Serio ten komentarz mnie dobil…….to musi byc
okropne!
Generalnie ten post mnie niedotyczy, bo nigdy nie mialam takich problemow, zyje sie tylko raz ludzie! Zyjcie dla siebie a nie dla innych!
Kategorie jakimi ludzie sie kieruja…..lajki wtf wtf!
Od 4lat problemy i "prawdziwe zycie" na fejsuniu mnie nie dotyczy
Więcej empatii i czytania ze zrozumieniem! Algadii chodziło o symbol "odrzucenia" słuchanej przez nią muzyki, przez symboliczny brak akceptacji (lajka). Tak sądzę 🙂
Ciężko mi uwierzyć, że nigdy nie miałaś takich problemów, brak ich w czasach choćby nastoletnich, oznaczałby niedostosowanie społeczne. Mam taką teoryjkę, że osoby które opowiadają teksty "nie wiem jak można mieć takie problemy' próbują sobie wyrównać tak jakieś deficyty 🙂
Nie wiem jak mozna miec takie problemy, bo mam zgola inne problemy, inne podejscie do zycia i ludzii oraz inny charakter, drogi doktorze anonimus psychologus 😉 a to ze slucham muzyki ktora nie jest na topie i ze inny jej nie lubia interesuje mnie tyle co cztery litery 😉
tak samo jak i to czy moje outfity sa trendi.
I tak drogi doktorze zmartwie cie, mam przyjaciol ale nie na fejsbuku!
Chodzi o ten deficyt, ze mam 8 znajomych a ty masz ich 1456, i codziennie 74 lajki?
Sorry nigdy nie bede taka #swag #cool #inneslowanatopiektorychnieznam
#wiecejempatidlaludzibezfejsa
Każdy ma prawo do takiego przeżywania problemów, ja mu się podoba, dopóki nie szkodzi tym innym. Takie malutkie sprawy też składają się na nasze życie, nie widzę powodu, żeby je ignorować i udawać, że nie istnieją. Anonim oczywiście niczym się nie przejmuje, ale nie wszyscy tacy są i to do nich kierowany jest ten wpis. Jednak chcą się zmienić zaczynając nawet od najmniejszych rzeczy to tylko należy pochwalić.
A że ktoś nie ma większych problemów niż lajki, no to chyba tylko się cieszyć, po co nam więcej zła na świecie?
Anonimowy 06:39. ile masz lat? Ja mam 18 i czuje się jak odmieniec bo nie mam fejsa , instagrama i innych tych zbędnych stron. Nie jest mi z tym źle ,wręcz przeciwnie tylko malo jest osób które maja podobny stosunek do tego. Nie umiem zrozumieć jak ludzie pozbawiają sie prywatności pokazując co jedzą, ze się rozstali, ida na trening itd. Wiem zaraz posypie się masa komentarzy, zapewne złośliwych ale ciężko mi znaleźć ludzi którzy wola rozmawiać niż zawieszać się na telefonie siedząc na fejsie. Tekst zapewne nieskladny wiec przepraszam za błędy.
jak nie masz fejsa to skad wiesz co inni dodaja? moze podgladasz z nieprawdziwego konta? Mnostwo ludzi zarzeka sie, ze nie ma fejsa, a na co mi! itp, a jednak jakies tam konta maja..
Anonimowy 15:23 znajomi przeglądając pokazują co po niektórzy wypisuja.
Dziękuję za: "Za każdym razem, gdy kładziesz kapelusz do pudła na szafie, za każdym razem gdy zdejmujesz wianek, albo zakładasz latem jeansy (bo nie wypada krzywych nóg wystawiać), pokazujesz im, że mają nad Tobą władzę. I rzeczywiście ją wtedy mają." Moje kapelusze leżą na dnie szafy. Mam wrażenie, że to dlatego, że zawsze czułam się od wszystkich gorsza. Bo mam starszych rodziców, bo nie mam samochodu, bo nie mam dużego mieszkania, bo mam odstające ucho i brzydki nos itd. Chociaż już teraz się nie wstydzę, to jednak pozostała we mnie blokada i zawsze, gdy poznaję nową osobę czuję się gorsza… Czytaj więcej »
fake it till U make it 🙂
Aniu…ten tekst jest według mnie jednym z najlepszych, które tu czytałam:)
napiszę tylko DZIĘKUJĘ:)
to ja dziękuję! 🙂
"Kiełbasa z grilla – za swojsko. Wyszukane danie – za bardzo "ą-ę". Makaron z sosem? A kto to tak nazywa, przecież to "penne pomodoro e basilico". A jak kurczę nazwiesz "penne" to powiedzą, że to kluski. "
Samo sedno.
Dopowiem jeszcze, że gdy pierwszy raz po ciąży założyłam inną bluzkę niż namiot, a był to dla mnie wielki krok, nikt obcy nie zwrócił uwagi i nie patrzył krzywo na mój wielki, rozciągnięty brzuch. Nikt nawet na to nie spojrzał.
A ja dwa miesiące zbierałam się na odwagę i psułam sobie samopoczucie namiotami xxl 🙂
Wydaje mi się, że przesadzacie ze znaczeniem tego – a co ludzie powiedzą. Zobacz, że dwa miesiące męczyłaś siebie przypuszczeniami jak to będzie. Podobnie jest z dostosowywaniem się chociażby w tych daniach – jeśli coś dla mnie jest penne, to jest to penne, a nie makaron. I odwrotnie.
A kapelusze mam. I noszę. Plus 10 do zauważalności.
Jestem u Ciebie od notki o gronkowcu i bardzo dziękuję za ten blog. Doczytałam dzisiaj wszystkie teksty z archiwum i jestem Ci wdzięczna za pisanie. Rób to nadal 🙂 Bardzo mądry tekst.
To mój pierwszy komentarz tutaj, a powinnam wcześniej podziękowac za brak gronkowca 🙂
Sądzę, że Ci pozytywni ludzie nie przejmują się takimi głupotami jak to, że ktoś inny śmiga w kapeluszu/okularach/plecie wianki/nie pierze w Perwollu 😀 A opinią reszty szkoda się martwić!
Jeszcze niedawno nie wychodziłam z domu bez makijażu, może tylko do sklepu pod domem, ale to tylko w nagłej sytuacji, bo do marketu kawałek dalej już obowiązkowo musiałam się umalować. I wyjść gdzieś w domowych dresach? Nigdy w życiu! Ale mieszkam w niedużym mieście, dodatkowo na moim osiedlu 'wszyscy wszystkich znają'. A potem poszłam na studia, przeprowadziłam sięi to się zmieniło. Powoli, ale się zmieniło. Idąc na zajęcia ciągle zawsze się maluję, ale nie mam już tej presji co kiedyś – nie mam ochoty na robienie makijażu to go nie robię, zrobię tylko kreskę i wytuszuję rzęsy i tyle [akurat… Czytaj więcej »
Z przyjemnością 🙂 jednak do Bydgoszczy przyjadę dopiero pod koniec września, trzeba trochę posiedzieć w domu 🙂
Wow, świetny tekst. Zawsze podziwiałam osoby, które w ogóle nie przejmują się opinią innych. Robię dokładnie tak, jak chcę, jednak w mojej głowie ciągle istnieje obawa przez czyjąś oceną. Nie piję alkoholu w ogóle, nigdy nie paliłam papierosów, moja szafa stoi na samym środku pokoju, lubię jeść takie potrawy "ą-ę" i nie chcę brać ślubu kościelnego ani chrzcić dzieci. To już chyba wystarczająco dużo tematów do obgadywania i osądzania. A ostatnio dowiedziałam się, że ktoś zaufany słyszał słowa mojej babci, właśnie takiej, co zawsze wie lepiej. Żebym sobie poszukała innego chłopaka. No śmieszne. MAM PYTANIE: Dlaczego poniżej, w prostych zasadach… Czytaj więcej »
Bardzo mądry tekst Aniu. Po prostu zawsze obok nas będą osoby mające jakieś "ale" te osoby nazywam ludźmi typu: "zawsze coś". wiecznie będą mieli zastrzeżenia do innych, nie widząc własnych narzekań i wad.
Genialny tekst.
Co prawda problem nie dotyczy mnie aż tak, bo raczej robię to co chce, ale niestety zawsze z tyłu głowy jest gdzieś myśl że inni patrzą na mnie dziwnie. Zdaję się jednak sprawę, że problem nie leży we mnie – to moje miasto pełne ludzi, którzy z pogardą patrzą na kogoś, kto chociaż odrobinę się wyróżnia.
A może zazdroszczą, bo też chcieli by się wyróżnić, ale nie mają w sobie odwagi, by nie dbać, co pomyśli sąsiad/ta pani w spożywczym?
Olej to!
Włóż kapelusz!
Popatrz na nich dziwnie, to oni powinni się wstydzić tego, że kogoś oceniają.
😉 zauważyłam, ze to wcale nie jest pogarda, tylko reakcja obronna 🙂
Dobrze wiedzieć, że nie tylko moja babcia taka jest… chociaż i tak pewnie macie lepiej, bo moja nawet nie pozwala mi mieć chłopaka, bo ona się kiedyś mocno zawiodła… i od 2 lat jestem w związku, nawet mieszkam z chłopakiem i wszystko trzeba przed babcią ukrywać. Do tego moja babcia lubi komentować mój wzrost (175cm – jak ja mogę być taka wielka?), swego czasu lubiła też zwracać uwagę na moją brzydką cerę, a o ubiorze nie wspomnę. Wyprowadziłam się na studia – i wszystko się zmieniło, teraz nie lubię wracać do domu rodzinnego. Staram się nie przejmować uwagami, na prawdę… Czytaj więcej »
'są naszymi bliskimi więc przecież jak mamy się od nich wyprowadzić?'
Tak po prostu. Odkąd wyjechałam z Polski, moje relacje z rodziną niezmiernie się poprawiły. Polecam. ;]
Ja też polecam i też się nie bałam 🙂
Aniu…<3 Wszystkim się nie dogodzi. Świetnie obrazuje to też historia z ojcem, synem i mułem. Pewnie ją zresztą świetnie znasz. Ja już staram się nie reagowac na takie odzywki, ale gdy zdarza mi się, że ktoś powie "ojeej, nie wypada w takiej sukience wychodzić – jest za jasna" zawsze odpowiadam "ee tam, sukienka nie wie, że jest za jasna" i to kończy temat 😛 Swoją droga, to chyba jest dobra metoda, bo stosuję ją przy wielu sytuacjach. Bardzo lubię odkurzać i robię to rzeczywiście często, mama się zawsze wkurza, gdy odkurzam w niedzielę i mówię jej wtedy 'przecie odkurzacz nie… Czytaj więcej »
Ja sądzę, że tak na prawdę nie boimy się co ludzie powiedzą, ale raczej nie chcemy na siebie wziąć pełnej odpowiedzialności. Np. jeśli wszyscy dordzają żebym zmieniła pracę, ja ja zmienię i okaże się ten pomysł porażką to nic, przecież wszyscy mówili żeby zmienić. Za to jak wszyscy będą mi to odradzać, a ja sama zmienie to cała odpowiedzialność wyląduje na moich barkach. "Przecież mowiłam że to zły pomysł!". Tak to chyba działa w moim przypadku.
Coś w tym może być. Dlatego warto przyzwyczajać się do brania odpowiedzialności za własne życie 🙂 Jeśli popełnimy błąd bo 'ktoś' nam doradził, to on też może się czuć winny i potem nam pomóc poradzić sobie z konsekwencjami. A tak to z nastepstwami decyzji meirzymy się sami.. Co, oczywiście, jest na dłuższa metę jest dla ans najlpsze.
"Och, dziękuję! Do szczęścia brakowało mi wlaśnie twojej opinii o mnie, nawet nie wiesz jak jest dla mnie ważna. (opcj.) I co zaraz z nią zrobię." Wyraz twarzy oceniającego – bezcenny. Czasami właśnie tak ironicznie zareaguję. Po czym spokojnym tonem zagajam dla równowagi, czy ta osoba przejmuje się opiniami o sobie i dlaczego, oraz co z tego wynika dla niej, czy przypadkiem się nie zamyka w sobie, nie powściąga emocji, uczuć tam gdzie chciałaby być naturalną, swobodną, lekką, dlaczego tak często wydaje sobie zakaz "nie pozwalam" i ludziom też. Najczęściej to rezultat pokoleniowego, środowiskowego bezmyślnego naśladownictwa, żeby nie odstawać od… Czytaj więcej »
Aniu pięknie to napisałaś! Mieszkam w małym mieście i ocenianie o którym piszesz jest mi znane aż za dobrze!! Też kocham kapelusze ale nosze je zbyt rzadko bo ludzie się śmieją…. nawet do ślubu nie ubrałam sukienki , takiej o której marzyłam ( krótkiej ) bo teściowa powiedziała, że jak można takie chude nogi w kościele wystawiać ….
Dzięki Twoim postom zaczynam inaczej patrzeć na siebie i na świat! Zaczynam walczyć o swoje i zmieniać swoje życie na lepsze…i pomimo , że jeszcze długa droga przede mną , idę naprzód i jest coraz lepiej!
UWIELBIAM! Po prostu uwielbiam Twojego bloga! Zawsze trafisz z tematem 🙂 Ja niestety przez moją niską ocenę, czasami traciłam okazję do robienia czegoś, co lubię. A później bardzo żałowałam i to było takie błędne koło, bo żyłam przeszłością. Dzięki Twoim tekstom można się zastanowić nad sobą i w końcu wyjść na prostą. Myślę, że w końcu mi się uda 🙂 A co do kapeluszy. Sama je bardzo lubię, ale nie mam ani jednego, bo mieszkając na wsi też pomyślałam "co ludzie powiedzą?" A strasznie mi się podobają i do twarzy mi w nich. Także może się skuszę? 🙂 Pozdrawiam serdecznie… Czytaj więcej »
Wsiąknęłam cały jednym tchem 🙂
Masz takie lekkie pióro, a ja sobie czytam i kiwam głową, potakuję.
W dzieciństwie byłam bardzo nieśmiała, 'zahukana' i bałam się opinii innych, potem przyszedł wiek buntu, stałam się indywidualistką i miałam głęboko co kto i jak. Trochę mi tak zostało.
A ja mam z tym problem zwłaszcza ostatnio, nie mówię o innych ale konkretnie o moją rodzinę. Będę wdzięczna Aniu za poradę.Moja rodzina jest bardzo wierząca, najbardziej mama i babcia. Nie moglam miec chlopaka (np w wieku 15 lat, gdy ja sama marzylam tylko żeby z nim np pojsc do kna i inne rzeczy nie byly mi w glowie, moja matka mowila że na pewno się puszczam). Nie mogłam wychodzić na imprezy. oczywiscie i tak robiłam to, co chcialam, tylko ze okłamując mamę (z czego nie jestem dumna, ale wolałam mieć spokoj a nie podporządkowywać życie rodzinie).Teraz mam 20 lat,… Czytaj więcej »
U mnie nastawienie rodziny zmieniło się, jak się zaręczyłam. To był taki sygnał – myślą o sobie poważnie, chyba mogą się widywać tak często jak chcą 😉
Tylko że – chociaż bardzo kocham mojego faceta – to nie wiem czy bedziemy w ogóle, kiedykolwiek mezem i zoną. na zareczyny, o ile bylyby, to o wiele za wczesnie. Ale dziękuję za komentarz, na pewno gdybym byla starsza, mogloby mi to zapewnic spokoj na jakis czas 🙂 K.
Są rodzice, którzy cale swoje zycie poświęcają rodzicielstwa i trzeba porozmawiać o tym wprost,ze wciąż ich kochasz,potrzebujesz i doceniasz,ale chcialabys spróbować żyć po swojemu. Ale mieć to poczucie wsparcia, możliwość powrotu. Oszukiwanie inszyuczki typu mieszkanie z przyjaciółkąnie są rozwiązaniem,rodzice i tak się dowiedzą. Jeśli nie da się z nimi rozmawiać,napisz list,nawet jak mieskacie w tym samym domu. Powodzenia
K, w sumie, to masz 20 lat, jestes pełnoletnia odpowiadasz za swoje wybory, decyzje… nie chciałabyś postawić rodziny przed faktem dokonanym, albo przynajmniej planem w toku? Wyprowadzam się, kocham was, nadal jesteśmy rodziną, ale od teraz żyję swoim życiem, będę wpadać, cześć. Rzeczy za drzwi i mnie nie ma 🙂 a jeśli będą drążyć, wydzwaniać, kombinować jakby tu się dowiedzieć co też ona robi, szponcić to rozmowa już po męsku bez ogródek. No bo jak można komuś tak wchodzić z butami w życie? Nawet jeśli w rodzinie, szacunek trzeba zachować, uznać cudzą potrzebę prywatności i szczęścia. Wieczne gderanie komentowanie poczynań… Czytaj więcej »
Dla mnie w takich sytuacjach kluczowe jest zadanie sobie pytania o to czego się obawiam. Gdy przeczytałam u Ciebie (piszę do pierwszego komentarza) "nie przyznaję się do prawdy nie ze strachu przed złością mamy ale z troski o nią" to pierwsze co mi przyszło na myśl to to, że robisz to z troski o siebie. Twoja rodzina poradzi sobie bardzo dobrze gdy powiesz im prawdę. Ale niekoniecznie zgodnie z Twoimi oczekiwaniami. Mogą Cię odrzucić, znieważyć, nie odzywać się, krytykować, nie rozumieć. Ale czyTy sobie z tym poradzisz – takie pytania sobie może zadajesz i de facto troszczysz się o siebie… Czytaj więcej »
Zwykle nie komentuję wpisów na blogach, ale tym razem muszę zrobić wyjątek 😀
Notka jest NIESAMOWITA! Jest w niej tyle słów, które rzadko komu udaje się wypowiedzieć. Teraz z ludźmi wygrywa strach przed opinią innych. Szczególnie jeśli chodzi o ludzi, którzy należą do osób bardziej zamkniętych w sobie. Bardzo się cieszę że poruszyłaś ten temat i napisałaś to w tak otwarty i lekki (do czytania :)) sposób. Potrzebowałam takich słów. DZIĘKUJĘ! ♥
Mój problem polega na tym, że ja nie wiem JAK to zmienić. Nie przemawia do mnie "po prostu przestań" w kontekście analizowania, przejmowania się, bycia niewolnikiem "co sobie pomyślą". Zgubiłam gdzieś siebie samą, swoją pogodność, rezolutność i uroczego olewatora "co mnie to obchodzi". I wciąż nie mogę tego odnaleźć, wciąż czuję się gorsza, wciąż moje poczucie własnej wartości…cóż, nie istnieje. I nie wiem jak to zmienić. Ciągle szukam i frustruje mnie to coraz bardziej, że nie mogę znaleźć rozwiązania, bo już mnie to strasznie męczy. Chciałabym być znowu – WE WŁASNYM ODCZUCIU, nie bazowanym na opinii innych – sobą, wesołą,… Czytaj więcej »
Czasami "olewatorstwo" przychodzi samo. U mnie takim przełomem była połowa liceum. Zawsze byłam prymusem, dawałam z siebie wszystko, jeśli chodzi o naukę. Aż przyszło liceum i okazało się, że ile bym z siebie nie dawała, i tak nie będę już w żadnej czołówce. I stwierdziłam, że jeżeli miesiąc nauki skutkuje tróją, a brak nauki dwóją to ja chrzanię taką naukę. To samo z kontaktami międzyludzkimi. Uformowały się różne grupki i ile bym nie próbowała, nie mogłam wyrwać się z kasty "plebsu". Ludzie przestali mnie obchodzić – od razu milej się zrobiło. Od tego czasu (jestem na drugim roku studiów) robię… Czytaj więcej »
Anonimowy, zgaduję, że w czasach liceum poczułaś się bardzo zraniona, nie przepracowałaś tego i teraz 'nie ufasz' ludziom. Może wtedy wydawało ci się, że ich nie obchodzisz, więc teraz odpłacasz się tym samym? Może sądzisz, że prędzje czy późneij i tak cię zawiodą? Myślę, że powinnaś myślami i emcojami wrócić do tamtego okresu, zoabczyć, co jest nie tak. Pewnie terapia u dobrego spychloga też by mogła pomoc.
Aniu, piękny kapelusz, nie powinnam oceniać (hah), ale wyglądasz w nim bardzo ładnie!
Drukuję sobie ostatnie zdania i wieszam :*
Za każdym razem, gdy kładziesz kapelusz do pudła na szafie, za każdym razem gdy zdejmujesz wianek, albo zakładasz latem jeansy (bo nie wypada krzywych nóg wystawiać), pokazujesz im, że mają nad Tobą władzę. I rzeczywiście ją wtedy mają.
Nigdy nie uszczęśliwisz wszystkich, więc spróbuj uszczęśliwić siebie. Zacznij od małych kroczków.
Zapisałam sobie te słowa i powiesiłam na tablicy korkowej, znajdującej się nad biurkiem. Dziękuję za ten tak potrzebny mi tekst, bo walczę ze swoim problemem, z tym, że się zazwyczaj strasznie przejmuję z różnymi skutkami.. Jeszcze raz dziękuję!
Ta akceptacja i samoświadomość przychodzi jednak z czasem – teraz robię co chce i jak chcę nie przejmując się opiniami innych, ale pamiętam, że kilka lat temu niektóre decyzje wstrzymywałam, głównie ze względu na niedojrzałość i obawy przed komentarzami. Teraz dziwię się jak mogłam się tym przejmować! 😀
Często tu zaglądam bo wiem, że trafię na takie właśnie teksty. Bardzo mądre to co piszesz. Od jakiegoś czasu powolutku, drobnymi kroczkami wprowadzam właśnie takie zmiany. Od noszenia pięknych ubrań, których mam całą szafę, ale nie zakładam, a bo zbyt kolorowe, niecodzienne, podkreśla mi fałdkę, ktoś za długo będzie spoglądać.. po poważne życiowe decyzje. I kupie w końcu ten słomkowy kapelusz, niech gadają ;P
Wiesz to może być tak, że ludzie spoglądają, na te fałdki, nogi, fryzury – a takich spojrzeń wyłapuję masę jak tylko założę coś niecodziennego, niespotykanego, co sama sobie prze/robiłam – nie zawsze osądzająco. Patrzę na nich jak są ubrani, a zwykle tak zwyczajnie bez charakteru, w byle koszulkę i dżinsy jakby im nie zależało, a wzrok świdruje (w ciemnych okularach łatwiej, bezczelniej) zdaje się że lukają i w myślach dopasowują to co mam na sobie do siebie, czy oni mogliby w tym wyjść do ludzi, skąd ona to ma, bo fajne/jutro poszukam w sklepach/chciałabym zapytać skąd ma, ale tak głupio… Czytaj więcej »
I takiego myslenia właśnie chce się nauczyc! Dzięki za ten komentarz:)
Ja również. Tylko nie wiem jak. Bo "po prostu zacznij" do mnie nie przemawia… 🙁
''Patrzę na nich jak są ubrani, a zwykle tak zwyczajnie bez charakteru, w byle koszulkę i dżinsy jakby im nie zależało'' ja się tak zwykle ubieram, bo.. zgadłaś, nie zależy mi. (Dlaczego? Proszę poczytać np o Zuckerbergu, jaki ma stosunek do ubrań). Widocznie te teorie, że trochę rzutujemy własne stany na innych mają w sobie sporo prawdy – nie sądziłabym nigdy, że człowiek, który na mnie spogląda, może przeżywać taki ogrom uczuć.. ;PGeneralnie problemy tu opisywane są mi w 80% obce, bo zwykle chodze właśnie bez żadnego makijażu, ubrana w peirwsze lepsze spodnie i bluzkę, i wygłupiam się, jak mam… Czytaj więcej »
Ja ostatni raz taki duży krok zrobiłam parę lat temu gdy przestałam dzień w dzień wychodzić w makijażu, bo inaczej się bałam, że co pomyślą. Oczywiście na to ''bądź sobą'' zawsze trzeba brać jakieś poprawki bo czasem może nam przyjść coś głupiego do głowy. Ale w normalnych sytuacjach jak np. to co opisujesz… powinno się być sobą. Ja często się przyłapuję na tym, że czegoś nie zrobię, bo co pomyślą. Chociaż lubię swoje uczelniane koleżanki to co bym nie zrobiła i tak zawsze skrytykują. ''Ja bym się w życiu nie ubrała jak Ty'' ''Jak można brać tyle suplementów?! LEKOMANKA!'' ''Jak… Czytaj więcej »
To, że łykam spirulinę, chyba nie muszę mówić, że jest dobrym tematem do żartów.
Od kiedy to spirulina jest zabawna? O_o
Genialne. Po prostu. 🙂
To wspaniałe co piszesz i jeszcze wspanialsze, że ktoś to przeczyta, pomyśli, przetrawi i będzie mu lepiej.Mnie zajęło dobre 20 lat by wyjść z więzienia własnych ograniczeń, któremu inni przez lata dokładali prętów w kraty, to straszne jak można zniewolić bądź co bądź słabą osobę. Uśmiechnęłam się gdy pisałaś o babci, chyba musiała znać moją:) Większość życia unikałam wizyt u niej bo kończyły się myślami samobójczymi, w ciągu godziny potrafiła wmówić komuś, że jest beznadziejny, na nic go nie stać, na nic nie zasługuje i najlepiej od razu umrzeć. Zapytałam jej kiedyś dlaczego tak robi, była zdziwiona, że to wszystko… Czytaj więcej »
Też z tym walczę, jednak u mnie to dopiero początki. Jeszcze dużo pracy przede mną, ale jak czytam o tym, że ktoś to przezwyciężył, to też mam ogromną ochotę i motywację. Wszystko jest chyba do wyćwiczenia. U mnie jest o tyle trudniej, że nawet nie potrafię odzywać się w towarzystwie, bo rozmyślam o tym, co oni na podstawie mojej wypowiedzi (czy czegoś innego) o mnie pomyślą. Wiem, głupie… ale tak to się kręci – życie przepełnione zmaganiem się z samą sobą i z opiniami innych. Trudna to walka, ale gromadzę teraz motywatory, żeby porzucić cały ten pesymizm, wyniszczające nastawienie –… Czytaj więcej »
Bardzo się cieszę, że napisałaś ten tekst, i dziękuję.
(Na zdjęciu z wiankiem najfajniejsze są te pety 😀 )
Świetny tekst. Tylko jednego nie rozumiem 😉 Co to są szpotawe kolana?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Kolana_szpotawe
Bardzo mądrze 🙂 Ja przez ponad 20 lat chowałam się w lecie w jeansach i umierałam z gorąca, ale przecież jestem blada i nie wypada takich bladych nóg pokazywać. Od dwóch lat zlewam to i biegam w szortach i miniówkach, na plaże strój kąpielowy. Jak się komuś nie podoba to niech się nie patrzy. Zresztą dla wielu zawsze będziemy "za-tacy i za-owacy". Szkoda życia na takie pierdoły!
Mam czapkę na zimę. Jest włochata. Poprzednia też była. Wyglądam w niej jak włochaty zwierz. Innym się nie podoba, moje zatoki i ja ją kochamy. Jest duża, czarna, włochata i świetnie robi za poduszkę! To był chyba mój pierwszy krok do zaakceptowania siebie i olewania tego, co myślą inni 🙂
Bardzo inspirujący post :)… Chyba szczególnie dziewczyny mają skłonność do przejmowania się nad tym "kto co sobie pomyśli", a może faceci po prostu tak się nie uzewnętrzniają ? Uświadomiłaś mi, że często nie robię czegoś, bo właśnie wydaje mi się, że ktoś mnie wyśmieje albo spojrzy krzywo, a w sumie nigdy nie będzie tak, że wszyscy będą nam przyklaskiwać prawda ;)?
Zgadzam się. Faktycznie dziewczyny bardziej przeżywają to co ludzie o nich powiedzą. Też taka byłam. Mój chłopak nie mógł tego znieść. Wszystkim się przejmowałam, zastanawiałam jak moje poczynania będą odebrane. Wszystko się zmieniło kiedy założyliśmy rodzinę. To dodało mi pewności siebie. Poza tym nie miałam już czasu nad rozmyślaniem co ludzie powiedzą. Nie mówię, że to lek na całe zło. Zwyczajnie warto znaleźć coś co pochłonie nas bez reszty. Pasję, dzięki której nie będziemy rozmyślały o tym co ludzie powiedzą. Ania ma racje, mamy jedno życie i nikt nie powinien nad nim panować. Rodzina chce dobrze, ale trzeba to przyjmować,… Czytaj więcej »
Aniu, uwielbiam Cię!
Ja również dziękuję i uśmiecham się pod nosem 🙂
Uwielbiam Cię za Twoje wpisy, jesteś szczera, wspaniała, nazywasz rzeczy po imieniu i pomagasz mi w życiu.
No! I to mi się podoba 🙂
Boimy się oceny innych i właśnie dlatego często porzucamy swoje pomysły albo chęć zrobienia czegoś tam. A tak na dobrą sprawę, zawsze znajdzie się coś, do czego ktoś może się przyczepić, więc nie ma co próbować podobać się wszystkim.
Uwielbiam takie posty, serio, zawsze podnoszą na duchu, zawsze!
Trzeba być niesamowicie odważnym, dojrzałym i pewnym swoich wartości, żeby ludzie nie mieli na nas wpływu, tak mi się przynajmniej wydaje. Codziennie warto budować poczucie własnej wartości, robiąc sobie dobrze. Czytanie książek, jedzenie dobrego pożywienia czy po prostu traktowanie siebie niczym królowej (lub króla) to coś co powinien robić każdy (nie lubię słowa każdy, czy wszyscy, ale nie wiem jak to napisać :P)
W sumie dlaczego miałabym nie założyć swojej korony/kapelusza/wianka i nie pójść na huśtawkę? To jest moje życie i należy mi się od niego wszystko co najlepsze, a co!
🙂
To wszystko, o czym mówisz Aniu to pozostałość po komunie. Może i kiedyś żyło się lepiej, z tego co słyszę od mojej rodziny, ale kto za bardzo, albo nawet odrobinę odbiegał od tłumu, został wystawiony na pożarcie. Wszędzie się z tym spotykam – szczególnie w domu i w szkole. Czuję się, jakbym był uzależniony od mojej mamy i siostry, od ich zdań. Przygniata mnie to, to jest chore. Chcę się w końcu z tej pułapki, z tej pętli wyrwać…
Patryk
niekorzystanie wyglądasz w kapeluszu.
Serio? 😀 Mam nadzieję, że to nieśmieszny żart/prowokacja, bo na tle poruszonego w tekście tematu Twój komentarz wygląda komicznie :).
Ale
QED 😀
niekorzystanie wyglądasz w kapeluszu.
Aniu, od kiedy wspomniałaś o tym oto koncentracie http://sklepmietek.pl/pl/p/Koncentrat-z-ostrych-papryczek-Chilli-80-bez-konserwantow-80-gram/857 , cały czas się na niego czaje i niestety od tamtego czasu nadal go nie ma w sklepie 🙁 Napisałam maila do właścicieli, ale odpowiedzi od tygodnia od nich uzyskać nie mogę…wiesz może gdzie jeszcze mogę go nabyć?
Pozdrawiam serdeczenie
Ja też uwielbiam kapelusze, ale jeszcze nie noszę bo po prostu nie posiadam. Mam od jakiegoś czasu zrobić sobie samodzielnie kilka 😛 Prawie jak Coco Chanel 😉
To o czym pisałaś wg mnie zawsze rozbija się o pewność siebie, czasem o jej brak, a czasem ludzie po prostu mają źle wykształconą pewność siebie. Muszę przyznać, że z moją pewnością siebie jest różnie, najczęściej krytykę obieram jako atak i bronię się. Jednak pracuję nad tym i z dnia na dzień jest coraz lepiej.
Czytam Twojego bloga już od jakiegoś czasu i naprawdę uwielbiam Twój styl pisania i to jak trafiasz w sedno. Dzisiejszym tekstem przebiłaś samą siebie ! 🙂 Dziękuję za niego:*
Więc teraz po przeczytaniu pora na zmiany,nie będzie tak łatwo,no ale tak jak sama wspomniałaś wszystko małymi kroczkami.
Za "inność" dostaję od zawsze kopy, nawet w wieku 30 lat… To oczywiście nadal jest irytujące i przykre, ale te osoby naprawdę są żałosne – o ile pewne zachowania można zrozumieć u dzieci lub młodzieży szkolnej, to u studentów i to czasem takich w wieku ok. 25 lat jest naprawdę żenujące. Jaką miernotą trzeba być, żeby wyśmiewać się z innych?
Absolutnie nie dziwię się nastolatkom, które boją się wychylać. To jest przykre i niesprawiedliwe, że ludzi się wyśmiewa. Żaden psycholog mnie nie przekona, że to wyłącznie mój problem ;P
Pytanie czy zawsze się opłaca reagować na pewien poziom zacofania umysłowego. Można robić swoje i olać docinki, tylko czy to na pewno jest olanie, jak nadal nas rusza? ;/
ja swój krok zrobiłam, odseparowałam się od osób które zawsze mnie hamowały i ograniczały – moich rodziców. wyprowadzka to najlepsza rzecz którą zrobiłam w życiu. raz lub dwa w miesiącu przyjeżdżam do nich na 2 dni i jak tylko zaczynają się jakieś wyrzuty to biorę w rękę moją nigdy nierozpakowaną małą torbę podróżną i idę na autobus wrócić do siebie, do mojego domu gdzie jest ciepło i miłość 🙂
Kolejny świetny tekst Aniu 🙂 Lubię Twoje przemyślenia, ponieważ mnie wzmacniają i motywują do pozytywnych działań 🙂
dziękuję!
Dzięki Tobie aż inaczej spojrzałam na świat… Aż jest co przemyśleć… Bo ja zawsze martwię się opinią znajomych i nieznajomych… A nigdy nie słucham się siebie… I dlatego zawsze się rozczarowuje lub chodzę smutna… Dziękuję Ci za ten post :*!!!!
Dziękuję za miłe słowa! 🙂