W moim rodzinnym miasteczku oprócz możliwości dojazdu do Bydgoszczy pociągiem, były jeszcze dwie inne – PKS oraz prywatny przewoźnik oferujący przejazd busem, tą samą trasą.
Po co ja Wam opowiadam o komunikacji podmiejskiej w kujawsko-pomorskim? Żeby na jakimś namacalnym przykładzie pokazać, jakim dobrem jest konkurencja.
Copywriterów wkurza konkurencja w postaci studentów, którzy zrobią wszystko dużo taniej.
Mnie to nigdy nie wkurzało. Czułam, że ceny moich usług muszą być maksymalnie uzasadnione. Co więcej- ja też zaczynałam od niziutkich stawek. Jak niskich, możecie zobaczyć w tekście
Jak zarabiać na pisaniu? Moja historia
I jasne, nie raz i nie dwa ktoś zrezygnował z moich usług, bo student zrobi taniej.
Czasem potem dzwonił „pani Aniu, da się pani przekonać, by znowu dla nas pracować?” gdy tamten wszystko koncertowo spartolił. Ale też nie zawsze, czasami student rzeczywiście robił wystarczająco dobrze i…
bardzo dobrze!
Ja też kiedyś byłam studentką i chciałabym dostawać wtedy szanse.
Czasami przekazuję zlecenia znajomym, gdy akurat mam urwanie głowy. I czasami klient zostaje u tych znajomych. Nie mam z tym problemu.
Cieszę się, że nie mogę stać w miejscu i popadać w rutynę.
Konkurencja sprawia, że wraz ze wzrostem cen musi wzrastać jakość. I że nie popada się w bierność i niezdrowe zadowolenie z siebie.
Od kiedy tylko istnieje cykl „tygodnik” (wcześniej jako „się działo” i „tygodniowe love” – wrzucam tam linki do wpisów innych blogerek i blogerów.
I wiele osób tego nie rozumiało.
To samo robię na swoich stories na instagramie. Polecam innych twórców, nawet jeśli poruszają tematykę zbliżoną do mojej i można by powiedzieć, że są moją konkurencją.
Bo to bardzo dobre!
Kojarzycie pierwszą falę youtuberek? To całe hejka kochani, dzisiaj przychodzę do was z unboxingiem?
Bardzo długo były w bazie agencji reklamowych i nie musiały się starać, bo hajs i tak płynął strumieniami. Ale pojawiło się dużo innych twórców, którzy zaczęli inwestować w lepszy sprzęt, oświetlenie, bawić się montażem i dostarczać jakość. Z ciekawości przeklikałam wczoraj kilka takich kanałów z pierwszej fali.
Laski mające po 150 tys subskrybentów, które kiedyś trzęsły youtubem dzisiaj mają mniej niż 10 tysięcy odsłon na film.
Instagramerki, które spoczęły na laurach i przestały się rozwijać, dzisiaj desperacko wykupują posty sponsorowane, bo łolaboga, zasięgi spadajo. Inni zmieniają publikę na niewymagające dzieciaki i robią pranki oraz content coraz niższych lotów.
To trochę jak w klasycznym scenariuszu – wieloletni związek w którym nikt się już nie stara, ale jest przynajmniej miło i stabilnie. Do czasu aż w pracy pojawi się nowa koleżanka, która będzie zawsze uśmiechnięta i nie będzie truła o rzucanie skarpet na podłogę.
Albo kolega, który nachyli się nad tobą gdy robisz coś na komputerze gapiąc się w excela. I tak niby przypadkiem położy dłonie na twoich ramionach robiąc „przyjacielski” masaż, aż przeszyje cię dreszcz, jakiego nie pamiętasz od dawna.
Konkurencja nie śpi.
Fajnie jest się jednak starać by mieć poczucie, że jest się razem nie dlatego, że po prostu nie ma lepszej alternatywy, tylko dlatego, że jest się dla siebie najlepszą możliwą opcją.
Nie czułabym satysfakcji, gdybyś drogi odbiorco, czytał mojego bloga z tego samego powodu, dla którego pokolenie moich rodziców oglądało tylko TVP1 – bo nie ma nic innego.
Mnie szalenie cieszy, że poświęcasz czas na czytanie moich słów, chociaż możesz czytać mnóstwo innych blogerów.
To jest satysfakcja.
Nie postrzegam innych jako konkurencji, którą trzeba wykosić. Cieszę się z sukcesów koleżanek i kolegów. Z radością obserwuję ich rozwój. Gdy widzę, że publikuję regularnie – sama mam ochotę pisać częściej.
Jeśli ważna jest dla mnie jakaś idea, np. zachęcanie kobiet do budowania niezależności finansowej, to nie jestem zła, gdy tę tematykę poruszają inne blogerki.
Ja się cieszę!
I strasznie jest mi smutno, że nie wszyscy tak to postrzegają.
Ostatnio pewna stylistka na instagramie atakuje inne stylistki, oskarżając je o kopiowanie treści. Zupełnie, jakby miała monopol na relacjonowanie fashion weeków albo była jedyną osobą na świecie, której może spodobać się spódnica z Zary.
Nie interesuje mnie moda, ale gdy widzę takie rzeczy – jest mi przykro. Gdyby tej lasce chodziło o edukowanie Polek w zakresie mody i stylu, cieszyłaby się, że inni też to robią. I docierają do nieco innego grona.
Nie lubię nieczystych zagrań, nie lubię traktować innych jak konkurencji.
Ale na szczęście są też super osoby.
Kilka dni demu dowiedziałam się, że Marta z Codziennie fit będzie ze swoją trasą też w Warszawie. Od razu kupiłam bilet. Dzisiaj Marta mi pisze*, że zarejestrowała się na Influencer Live Poznań, bo ja mam tam wystąpienie.
Nie raz i nie dwa Marta realizowała kampanie, o które sama dostawałam zapytania. I nigdy nie miałam o to bólu tyłka.
„Konkurencja” sprawia, że stajemy się coraz lepsi i nie zatrzymujemy się w miejscu. Że staramy się bardziej. Eksperymentujemy z formą albo treścią. Mamy powody do radochy, że jest więcej ludzi walczących o jakąś sprawę.
Następnym razem spróbuj ucieszyć się, że twój największy rywal w walce o stypendium jest taki dobry – dzięki niemu musisz być jeszcze lepszy.
Spróbuj docenić jak dobre jest to, że otaczasz się ludźmi, którzy są dla ciebie wyzwaniem. Że są rzeczy, których możesz się od nich uczyć.
Że musisz szukać coraz to nowych sposobów, by nie zostać w tyle.
To jest dla mnie niesamowicie piękne.
*ktoś doceni grę słów? 😀
Hej 🙂 to bardzo rzadko spotykana umiejetnosc doceniania konkurencji jako rozwoju, motywacji by byc lepszym, a do tego umiec docenic mądrość czy pracę "bliźnich" 🙂 Bardzo duzo w Tobie szacunku do innych, a to sprawia, ze z przyjemnoscia sie tu wraca, czyta i zagląda do starszych postow. Robie to od lat po cichutku, aczkolwiek od jakiegos czasu mam ochote zabierac glos. Bo prawda jest, ze czesc youtuberek kiedys bylo bardziej autentycznych i dobrze sie je ogladalo. Dzis polowa reklamuje rzeczy niedostepne dla mnie z racji polki cenowej czy dostepnosci w PL i nie wynosze z tych filmow nic dla siebie,… Czytaj więcej »
Uwielbiam to, że w „blogosferze” jest taka konkurencja. Jak inaczej niż właśnie czytając i obserwując dobre blogi, rozwinęłabym swoje teksty i miejsce w sieci? Dzisiaj porównując 1 i ostatni post, widzę ogromny przeskok i to właśnie tym wszystkim świetnym blogerkom powinnam za to podziękować. Dzisiaj mój blog stał się portfolio sam w sobie – dzięki niemu piszę dobre jakościowo teksty i mogę negocjować fajne stawki za copy.
Hej, niech zatem żyje konkurencja ;)!
Hej Aniu, wybacz że pytam pod tym postem, ale chciałam zapytać się o tą spinkę z aliexpress którą reklamowałaś kilka postów wcześniej – jak jest z jej jakością i czy farba nie schodzi?
dziekuje
Masz rację – teraz konkurencja w każdej dziedzinie jest ogromna, a z tym nierozerwalnie wiąże się… nasz rozwój. Bo w końcu czymś musimy konkurować, w czymś musimy być lepsi, dlatego warto wybrać sobie za cel jakość własnej pracy i efekty, którymi chcemy się dzielić. A spocząć na laurach możemy wtedy, gdy przekażemy swoja pracę innym pod opiekę 😉
Komentuję i na insta i na yt i tutaj, rzadko, bo rzadko ale jestem. Nie mam zbyt wiele czasu, z blogow korzystam gdy chce i potrzebuje, tak samo yt, nie robie tego by byc bezmyslnym odbiorca. Ciebie czytam bo forma mi odpowiada i zakres tresci. Ale jedno stwierdzenie mi sie nie podoba, chociaz brzmi dosc dziwnie jak na Ciebie mysle, ze to przez szybki przeplyw myśli przez palce po prostu. Otoz, Ci, ktorzy tworza pranki na yt nie tworza tylko dla niewymagajacych dzieci. Moim ulubionum przykladem jest Stuu, to co on osiąga, robi, to co kocha, motywuje juz od najmlodszych… Czytaj więcej »
fajny, rzeczowy wpis. Daje dużo do myślenia. Faktycznie ktoś kto robi dużo szumu bo ktoś coś niby podpatrzył, skopiował nie wynika z dobra tylko z własnej zazdrości, chciwości, że ktoś coś komuś a nuż zabierze. Mam wrażenie, że kiedyś słowo konkurencja oznaczało coś złego, negatywnego a dziś konkurencja nabiera innego znaczenia i pokazuje to szczególnie blogosfera. To, że jeden bloger z drugim blogerem razem stają obok siebie a nawet polecają się nawzajem poprzez podlinkowanie a czasem nawet możliwość zamieszczenia artykułu to powoduje, że konkurencja przestaje być zagrożeniem. Fajny, wartościowy wpis a tak przy okazji, ja też pochodzę z kujaw 😉
Z jednej strony rozumiem trochę ludzi z bólem tyłka o konkurencję. Jeśli stawiasz wszystko na jedną kartę czyli na kanał, do tego zakładasz sobie pewien poziom życia (makrowe torebki, buty) to ja nagle kasa zaczyna się kurczyć to robi się problem.
Natomiast nie rozumie kompletnie jak ludzie żyjący tylko „ze swojego konta na Insta” nie dbają o inne sposoby finansowania i pozyskiwania dochodów.
Ja nie wytrzymałabym nerwowo przy takiej niestabilności.
Z drugiej strony zastanawiam się jak takie osoby będą działać za te 20 czy 30 lat czyli w wieku 50-60 lat tuż przed emeryturą, kiedy będą „rządzić” już kolejne pokolenia.
Wolę się uczyć od lepszych niż stać w miejscu. Dzięki za ten post 🙂
Bardzo lubię Twoje podejście do wielu spraw. Przez długi czas dałam się porwać fali obaw przed konkurencją, jednak teraz staram się wspierać innych twórców, pomagać, gdy mnie o to proszą, ale też bezinteresownie polecać treści, które uważam za ciekawe. 🙂
Świetny tekst Aniu jak zwykle zresztą. Mnie czasem konkurencja „wkurza” ale tylko na chwilę by zaraz zmotywować do działania 😉 często planuje napisać jakiś tekst ale widzę, że chwilę przez tym ktoś opublikował bardzo podobny. Nie odpuszczam i pisze swój zdeterminowana by był jeszcze lepszy.
Ile razy sama tego doświadczyłam! 🙂 ale nie uważam, żeby to odbierało mi prawo to wypowiedzenia się ze swojej perspektywy 😉
ceny mogą być niższe…nie tańsze.
O kurcze to jest tak bardzo prawdziwe. Ja prowadzę hotel dla psów i przyjaźnie z koleżanką, która również prowadzi jeden z najlepszych w rejonie. Nie ma konkurencji nie ma zazdrości, ja prowadzę na mniejszą skalę bo tak wybrałam oni psiakow maja dużo ale jak któraś z nas nie chce, nie może to odsyłamy do siebie psiaki. Takich „hotelowych” znajomych mam jeszcze trzy z naszego rejonu i wszyscy sobie czasem odsyłamy psiaki. Da się?? Da. Ja też wychodzę z założenia że jak np ktoś idzie do tańszej opcji i nam o tym mówi („czemu tak drogo, za co?” ) to ja… Czytaj więcej »
Aniu czytam Cię od 6 lub 7 lat i Twój blog jest jedyny, którego odwiedzam tak regularnie i chętnie. Przeszłam przez wiele blogów o podobnej treści i na żadnym nie zatrzymałam się na dłużej. Lubię tez wracać do Twoich postów, niektóre znam niemal na pamięć 😉 także mimo konkurencji nadal jesteś numerem jeden 🙂
Uwielbiam Cie czytać i Twoje podjeście do życia. Mimo że jestem ciut starsza to ja się od Ciebie ucze 😀
A posty piszęsz za krótkie 😛
To ważny tekst i bardzo Ci za niego dziękuję. Kiedy przeprowadzalam się z Trójmiasta do Warszawy i szukałam pracy byłam tylko na jednej rozmowie rekrutacyjnej. Od razu udało mi się załapać tam, gdzie chciałam, więc miałam super szczęście. Na rozmowie (mój obecny) manager zapytał mnie jak sobie radzę z pracą z lepszymi od siebie ludźmi. Coś tam odpowiedziałam, ale istotne jest to, co jest teraz. Oni naprawdę są tysiąc razy lepsi ode mnie – wszyscy dookoła. Bardzo często czuje się źle, muszę to przyznać otwarcie. Mam poczucie, że nie będę na ich poziomie kilka razy w tygodniu. ALE! Robiąc bilans… Czytaj więcej »
Od niedawna zaczęłam bardziej wierzyć w siebie i mniej przejmować się opinią innych. W tej kwestii dużo zawdzięczam twoim tekstom😀dziękuję Aniu😘to mój pierwszy komentarz tutaj i czuję się dziwnie😅ale śledzę od dawna i podziwiam. A co do tego Marta piszę 😂to bez przypisów wiedziałam. Uwielbiam takie gry słów i twoje teksty oczywiście 😉
Lepiej być gorszym wśród lepszych, niż lepszym wśród gorszych – stara prawda. O ile konkurencja wzajemnie się szanuje, a nie atakuje (przejrzałam tą akcję stylistek – smutne i niesprawiedliwe), to działa to bardzo mobilizująco. Nie chodzi tutaj o wyścig szczurów, kto szybciej, więcej, kto zarwie noc, albo weźmie robotę na święta, tylko o rozwój. Rozwój człowieka powinien działać przez całe życie, w końcu świat się zmienia. Moim marzeniem jest tylko, żeby ludzie byli lepsi, nie tylko zawodowo, ale dla siebie samych, dla innych – po prostu dobrzy. Ja lubię Twoje tygodniki właśnie też ze względu na polecenia, warto poznać jakieś… Czytaj więcej »
Ja doceniam grę słów z Martą 😀 Na szczęście też mam wrażenie, że nie jest się dla siebie nawzajem konkurencją. Po głowie chodzi mi ostatni post Ani Kani, o współpracy w grupie i tych wszystkich „dorosłych dziewiętnastkach”, którym „robisz konkurencję na rynku pracy, choć to dopiero 1 rok studiów”. Jestem na ostatnim roku pedagogiki wczesnoszkolnej i choć wydaje mi się, że powinniśmy być mili i uprzejmi i pomocni, to jednak chyba tylko MI się tak wydaje. Mieszkasz daleko od uczelni i nie daj Thorze pracujesz na pół etatu, w związku z czym nie możesz uczęszczać na beznadziejny wykład o dupie… Czytaj więcej »
Wyjdę na mega naiwnego, ALE… uważam, że te wszystkie niefajne chwyty, o których piszesz to kwestia braku wychowania sportowego w narodzie (ale wymyśliłem). Skąd taka śmiała teoria? No zobaczcie. Uprawianie sportu uczy przeżywania porażek, pomagania innym sportowcom i co najważniejsze – uczy stałego poprawiania siebie przede wszystkim. Jeszcze się nie spotkałem by trener podpowiadał pływakowi, żeby ten zamienił rywalowi czepek na mniej opływowy zamiast lepiej przyłożyć się do pracy nogami. Wiem, że to idealizuje (jak każdy mężczyzna kocham sport), ale no coś w tym jest.
A najlepszym fragmentem jest „konkurencja nie śpi” – dobre! I to w tym kontekście.
Aniu dziękuję za ten wpis! Takich słów i przekazu mi było trzeba! 🙂