Who would be born must first destroy a world.”
Ten cytat umieściłam w tekście napisanym ponad rok temu. Od tego czasu zdążyłam już rozbić swoją skorupkę i całkiem się wykluć. A Ty?
Ten rok wiele zmienił w moim życiu. Myślę, że Wielkanoc jest świetną okazją do refleksji także dla Ciebie.
Na początek krótka refleksja. Przyglądałam się dzisiaj ludziom na świątecznych zakupach i w autobusach. Porażająca niepuprzejmość, pchanie się w koejkach i wyciąganie innej kobiecie z wózka ostatniej paczki białej kiełbasy. Aż ciężko mi uwierzyć, że te wszystkie sytuacje, włącznie z kobietami które na autobsuowych siedzeniach lokowały swoje siatki z zakupami są prawdziwe. Teraz, tuż przed najważniejszymi świętami dla dominującej religii w tym kraju. Kosmos. Abstrakcja. Nie mieści mi się to w głowie. Ale o tym, że nie znam żadnego PRAWDZIWEGO katolika już kiedyś pisałam w tekście religia jest jak penis.
No właśnie… Ci katolicy pójdą jutro ze święconką do Kościoła, a w niedzielę zasiądą do śniadania. Obgadają pół rodziny, pokłócą się rozmawiając na tematy polityczne albo wleją w siebie dużo za dużo wódki i też obgadają połowę rodziny. Inni spotkają się w rodzinnym gronie po raz pierwszy od dawna i uświadomią sobie, że nie mają o czym rozmawiać. Jak moja koleżanka która po długiej nieobecności spowodowanej studiowaniem w odległym mieście, nie mogła się doczekać aż wróci do domu. A kiedy wróciła, zrozumiała, że poza więzami krwi z rodziną nie łączy jej nic. Tęskniła za pomidorową jaką robi jej mama. Nie za rodziną.
Będą wyjątki. Jasne, nie przeczę, zachęcam, aby się wśród nich znaleźć.
Co więc zrobić, aby Wielkanoc była wartościowym przeżyciem i nie przypominała scenariusza powyżej?
Na początek – przypomnieć sobie o co w niej chodzi. Bez względu na to, czy wierzysz w Zmartwychwstanie Jezusa, czy uważasz je za pięknie odegraną mistyfikację, czy traktujesz jako opowieść – zastanów się, jakie przesłanie za sobą niesie to wydarzenie. Nie jestem katoliczką, a zawsze myślę w okolicach Świąt Wielkanocnych o odrodzeniu się niczym Feniks z Popiołów.
Czasami trzeba doświadczyć najgorszego, aby wstać, otrząsnąć sie i żyć lepiej, pełniej, piękniej. Wiem to bardzo dobrze, bo w ogóle (chociażby zdrowotnie) nie przypominam siebie takiej, jaką byłam rok temu. Tylko rok!
W tym tygodniu moja propozycja jest taka, aby przy Wielkanocnym stole odrzucić te wszystkie myśli związane z zazdrością i zawiścią wobec innych osób, pozbyć się poczucia niesprawiedliwości „bo mój brat dostaje więcej” „bo ta zołza wszystko dostaje, a ja urabiam się po łokcie i nie mam nic”. Luz. Odpuść to.
Do przemyślenia pewna suficka opowieść (bo chrześcijańskiej przypowieści o Synu Marnotrawnym, która pięknie pokazuje, że to ten „lepszy” brat ma duży problem, prawie nikt nie bierze sobie do serca…)
Opowieść jest z walizką w roli głównej. Mogę coś przekręcić, bo słyszałam ją dawno, ale postaram się najwierniej oddać jej sens.
Był sobie człowiek. Z zewnątrz wydawało się, że jego życie jest całkiem ok. Miał co jeść, miał gdzie spać, miał rodzinę. Ale ciągle miał strutą minę. Jeśli wyjeżdzał na wakacje raz w roku, z zawiścią patrzył na sąsiada który wyjeżdżał dwa razy. Zazdrościł koledze który dostawał podwyżkę (w końcu sam napracował się bardziej), zawsze mu się wydawało, że inni mają ładniejsze żony, grzeczniejsze dzieci i mniej wymagających szefów. Ten człowiek, jak każdy, miał swoje mniejsze lub większe problemy, ale nie takie, których nie byłby w stanie udźwignąć. Mimo to, bardzo często pytał na głos „Dlaczego ja?”. Czasami zwracał się do Boga w którego wierzył słowami
Dlaczego ja? Dlaczego moje życie jest takie ciężkie? Dlaczego wszystkim innym się układa i wyglądają na szczęśliwych, a ja nie? Zabierz moje cierpienia i daj mi cierpienia innej osoby, bo nie moge swoich już dłużej dźwigać!
Tej nocy, ów człowiek miał sen. Śniło mu się, że Bóg przemówił do ludzi, by spakowali wszystkie swoje cierpienia do walizek i zanieśli je do świątyni. Więc ludzie ochoczo zabrali się do rzeczy. Wrzucali do wielkich walizek swoje własne kłopoty i problemy. Byli zmęczeni swoimi cierpieniami, więc robili to z radością. Wyglądali na szczęśliwych jak nigdy wcześniej. Każdy z nich przecież czasami mówił „daj mi cierpienia kogoś innego, moje są zbyt wielkie”….
Gdy ludzie zabrali się w świątyni, Bóg przemówił znowu. Powiedział : połóżcie swoje walizki pod ścianami!
Gdy ludzie to zrobili, przemówił po raz ostatni.
A teraz każdy z Was może dokonać wyboru. Wybierzcie sobie dowolną walizkę!
Stała się bardzo dziwna rzecz. Ludzie w popłochu zaczęli pędzić pod ściany i szukać odpowiednich walizek. Był wśród nich i człowiek, któremu ten sen się śnił. Gorączkowo zaczął szukać swojej własnej walizki. Gdy ją znalazł, odetchnął z ulgą. Jak wszyscy inni zebrani, ściskający z wielką radością swoje własne, dobrze znane cierpienia.
Walizki innych był tak samo duże, czasami nawet większe. Były też małe, o bardzo niewygodnych rączkach. A mimo to, każdy wolał swoją.
Zastanów się proszę przez Święta, dlaczego tak się stało.
A jesli nie byłeś jeszcze na zakupach, polecam bardzo fajną kampanię agencji K2 Internet. Obserwujący mnie na facebooku widzieli ją wcześniej 😉
Wiem, produceni silnie forsują tezę, że wszystkie jajka mają ten sam skład. Nie będę się kłócić. To jak z dziećmi tych samych rodziców. Niby te same składniki, a jednak rodzeństwa, nawet te bliźniacze, bardzo się od siebie różnią. Polecam jedynie zrobić kiedyć ciasto lub omlet z prawdziwych wiejskich jaj. Kto raz spróbuje, ten nigdy więcej nie będzie chciał robić wyjątkowego ciasta ze zwykłych jajek z marketu. Taka mała refleksja.
Nie życzę Wesołych, nie życzę słodkich, życzę pełnych i wartościowych dni które pociągną Cię w górę, nie w dół. Bez względu na to, jak ciężki koszyczek zaniesiesz jutro do kościoła.
opowieść jest piękna! Nigdy jej nie słyszałam.
Tobie również inspirujących dni byś szła tylko wyżej i wyżej. No i smacznych wiejskich jajek 🙂
Jak zwykle konkretnie i odważnie! Jesteś niesamowicie inspirującą osobą!
Wyjątkowo mądry, ciepły tekst. Trochę już tęskniłam za "taką" Tobą na blogu 🙂 Refleksyjną i rozwojową.
Odkąd doceniam to, co mam (między innymi po Twoim tekście o wdzięczności) żyje mi się jakoś tak… spokojniej. Bo nie interesuje mnie co ma sąsiad czy koleżanka z pracy. Ważne, że ja mam to, czego szukam albo przynajmniej szukam sposobów żeby to osiągnąć.
No właśnie – w cokolwiek wierzymy, świętujemy tak naprawdę to samo 🙂 Dokładnie 15 minut temu opublikowałam na końcu mojego wielkanocnego posta: Nieważne, czy wierzycie (a jak tak, to w co). W gruncie rzeczy świętujemy to samo – natura znów daje radę. I ludzie świętowali to długo, długo przed chrześcijaństwem. Bo zawsze wiedzieli, że to coś niezwykłego. Jakie znaczenie ma przy tym oblany egzamin i marudzący szef? Taki czas najlepiej wykorzystać dla siebie i bliskich – banał, ale ile z nas o tym zapomina właśnie w gonieniu tej ostatniej paczki białej kiełbachy :/ Chociaż ja trochę buntuję się presji samorozwoju… Czytaj więcej »
Dlatego blog Ani jest jedynym rozwojowym jaki toleruję. Bartek popiel za agresywny, Michał Pasterski mdły i nierealistyczny, blogi rozwojowe na blogspocie z nikłą wartością… tu nie czuję presji 🙂
Historia którą tu przekazałaś, bardzo mnie poruszyła. Można by powiedzieć, iż jej puenta idealnie trafia w mój mózg, który ostatni czasy sobie pofolgował i codziennie budziłam się z myślą" oh jak mi źle, czemu mi nie wychodzi ?" Taaaa… Po chwilowym odpuszczeniu sobie, zabieram się do pracy nad sobą. Dziękuję 🙂
Co jest na ostatnim obrazku? bo nie widac napisu
wejdź na k2 internet tam jest większa wersja 🙂
dla mnie wiejskie jaja są najlepsze i różnica jest wielka od tych sklepowych 🙂 na szczęście w miastach jest coraz więcej możliwości zdobycia takich jajek 🙂
A ja mam swoje kurki i mają o tyyyyyyyyyyyyyle miejsca 😀 jajka bez porównania z tymi ze sklepu… ;/
Co do świąt, to coraz mniej je czuje, z roku na rok.. 🙁
Z tej przypowieści wywnioskowałam jeszcze jeden fakt: bardziej boimy się nieznanego (w tym przypadku nieznanych problemów i zmartwień) niż tego co znamy (naszych problemów, na które często znaleźliśmy już sposób)
A ja mam gdzieś wszystkie kampanie i zawsze kupuje jajka na wsi 😉 (tak wiem, nie mają stępla i atestów, tak wiem umrę od tego ;])
to jak ja, kiedyś (chyba na facebooku, nie blogu) Ania podniosła temat i kiedy zapytałam jakie jajka wobec tego kupować, myślałam, że robi sobie ze mnie jaja pisząc, że wsiowe 😉 Teraz sama kupuję ze wsi i rzeczywiście, smak, kolor żółtka, sprężystość białka nie do podrobienia. I jeśli kupuje się bezpośrednio od "baby" to cena wcale niewiele wyższa, ja płacę 60 gr za jajo które równa się dwóm sklepowym klasy "M" 🙂
też na to zwróciłam uwagę (że wolimy znane cierpienie niż nieznane coś, nawet gdyby mogło okazać się czymś lepszym), ale czekałam aż ktoś pierwszy to napisze, żeby nie było że się czepiam albo skupiam nie na tym, co trzeba. ja znam bardzo ładną przypowieść o krzyżach. że ludzie narzekali, że ich krzyż jest za ciężki a inni mają lżej. więc bóg pozwolił im wybrać sobie krzyż. i oni powybierali inne. i szybko się okazało, że te są jeszcze gorsze, zupełnie nie wygodne i teraz to dopiero jest masakra. więc bóg pozwolił im jeszcze raz dopasować sobie które krzyże chcą nieść.… Czytaj więcej »
Właśnie to w religiach jest okrutne, że nakłada ludziom krzyże na barki i każe je nieść wymuszając radość, kultywuje cierpienie, umartwianie się, trwanie w beznadziejnym stanie przez wiele lat, zamiast radości życia, szukania optymalnych rozwiązań z trudnych sytuacji. Wmawia nam, że cierpienie jest sensem życia, uszlachetnia, a ludzie i tak coraz bardziej nieszczęśliwi. Bez ciężaru krzyża idzie się lekko i swobodnie, w tym samym kierunku co inni. Po co robić sobie krzywdę dobrowolnie?
Mądry, interesujący tekst 🙂 Historia, która jest warta refleksji.. I oby te Święta były jak najprawdziwsze, by czyniły nas lepszymi ludźmi, a rodzinne spotkania były radością 🙂
PS W temacie jajek sama odkąd znam smak wiejskich jaj, również stwierdzam, że już nigdy nie tknę tych sklepowych! Pozdrawiam Aniu!
Jaka mądra historia o walizce.
Dziękuję za ten post!
Ciągle mi coś uświadamiasz.
Mimo, iż mam swój świat.
(nienawidzę świąt)
Nie znoszę świąt.
Z ciekawością przeczytałam Twój post (zainspirowana "odwiedzam" BHC) i uważam, że jest świetny.
Wiem, też że zmieni moje podejście do Wielkanocy i nie tylko…
Dziękuję 🙂
Mam to szczęście, że prawie nie znam sklepowych jaj, więc nie mam porównania. Mam za to szczęśliwe i wolne kury, a od nich prawie ekologiczne jaja. Dla odmiany dzisiaj upiekłam sobie minim mazurki w formie jajek ;). Jako miłośniczka słodkości, życzę tobie Aniu i twoim czytelnikom, słodkich świąt.
Dla mnie wszelkiego typu święta religijne są tak naprawdę jedynie możliwością spotkania z rodziną. Nie podchodzę do niczego w emocjonalny sposób. Nie myję okien bo Jezus, ani nie robię zapasów jajek i kiełbasy w ilościach świadczących o nadejściu wojny. Jajka bardzo chętnie oskrobię ale poświęcić je pójdą już tylko rodzice. Cieszę się, że u nas w domu nie obrabia się nikomu dupy przy świątecznej wódce. Spotykamy się tylko z tą częścią rodziny, z którą chcemy utrzymywać kontakt. Reszta nie istnieje
jestem niewierząca. jeśli ktoś chce wiedzieć, dlaczego jadę do domu na święta – to dla mnie nie duchowe przeżycie, a tradycja, która daje mi możliwość spotkania z rodziną (ostatnio w domu byłam na początku lutego), niemniej jednak na każde szczere życzenia (nie te z grupy: Wesołych!) odpowiadam równie szczerze, bo nie ważne jest dla mnie kto w co wierzy, a JAK wierzy, nawet jeśli (wydaje mu się, że) nie wierzy w nic. a zatem życzę Ci, żebyście rodzinnie byli wyjątkiem od reguły i nie obgadywali rodziny. 😉
Z tą opowieścią skojarzyło mi się pytanie skierowane do wiecznie narzekających na Polskę: "gdybyś miał do wyboru urodzić się w Polsce lub w losowo wybranym innym kraju świata, to co byś wybrał?" 😉
Paradoksalnie od momentu kiedy przestałam chodzić co niedziela do kościoła, to zaczęłam lubić święta 😉
Czy naprawdę kury z ekologicznego chowu mają więcej miejsca od tych z wolnego wybiegu? Swoją drogą, kury które widuję na wsi (albo i w mieście haha ^_^), to łażą dość blisko siebie i bardziej przypominają ten "wolny wybieg" 😉
Jakbym miała kupować wiejskie, to od kogoś zaufanego, niekoniecznie od kupca z targu, bo słyszałam o jajkach kupowanych w markecie lub na giełdzie i potem specjalnie brudzonych, żeby wyglądało, że są "ze wsi".
Kury na wsi chodzą blisko siebie, ale mają duży wybieg dzięki czemu mogą skubać wszystko, ile tylko chcą. Jestem ze wsi, mam kury 😉 Są wypuszczane z ogrodzenia, chodzą po polu. Jajka są pyszne. Ciasta smaczne, a omlety lub jajecznice wyśmienite 😉
Dziękuje za ten mądry post. Dał mi wiele do refleksji. Mieszkam za granicą, gdzie nieuprzejmość na ulicach także istnieje. Jak wracam do Polski to niestety na co dzień jest ona bardzo widoczna. Ale i tak bardzo kocham Polskę. I po wyjeździe zagranicę bardzo za nią tęsknię. Dużo podróżuje i wiem, że nie mamy się czego wstydzić a wręcz trzeba się chwalić. Wczoraj trzech moich kolegów Włochów pojechało do Polski na święta zwiedzić Warszawę i Kraków i już po godzinie pobytu w Warszawie napisali mi, że Polska jest cudowna i się w niej zakochali. A ludzie uprzejmi 🙂 Myślę, że powoli… Czytaj więcej »
Oj Aniu jesteś bardzo mądrą kobietą, ale muszę Ci powiedzieć (trochę narcystycznie), że bardzo często mam takie same myśli i poglądy na życie jak Ty, a więc chyba też jestem mądra? 😛 Jestem katoliczką, z tą różnicą, że myślącą. Staram się być dobrym człowiekiem, analizować swoje zachowania i wartościować je, a jeśli były złe, to pracować nad sobą. Oczywiście, nie zawsze mi wychodzi, ale jednak zwykle tak. Nie mogę pojąć tych wszystkich osób uznających się za katolików, którzy zachowują się tak jak napisałaś. Co siedzi w ich głowach? Czy to są ludzie rozumni czy może jakieś roboty, którymi coś lub… Czytaj więcej »
Abstrahując od treści komentarza, osobistych emocji jakie masz w związku ze świętami, czy też religią hmmmm jakby to powiedzieć, żebyś się nie poczuła urażona, bo w sumie nie do Ciebie to piszę, ale zwrócił moją uwagę fragment o tym, że "ludźmi ktoś lub coś steruje", dlatego piszę w odp. do komentarza… ile razy słyszę o sterowaniu ludźmi to kojarzy mi się to z katolikami, muzułmanami, ludźmi wtłoczonymi w jakikolwiek system religijny, sterowanymi narzuconą doktryną, zakazami, nakazami, po prostu podporządkowanymi systemowi.
często słyszę narzekania na skomercjalizowanie Wielkanocy/Bożego Narodzenia itp, ale mało kto oferuje coś w zamian. marudzimy, że źle, niedobrze, wokół szał zakupów i walka, kto komu mocniej z łokcia pod żebra, ale… co z tego narzekania ma niby wynikać? mam podobne podejście do świąt jak Ty – nie jestem katoliczką, ale staram się wykorzystać ten czas na duchowe (w szerokim znaczeniu) refleksje. A od centrów handlowych po prostu trzymam się z daleka.
Historia o człowieku i walizce – piękna i daje do myślenia.
Pozdrawiam i życzę udanego wypoczynku oraz czasu na spotkanie z samą sobą 🙂
Uwielbiam Ciebie i twojego bloga! Czytam od dawna, ale jakoś dopiero teraz zabrałam się za napisanie komentarza. Nic mnie tak nie skłania do refleksji i zmian, jak twoje posty, dziękuję! 🙂
ale refleksyjnie! trochę jak na porządnych rekolekcjach, uwielbiam Cie
Czy któraś z was zastanawiała się czym jest bóg i dlaczego ściśle wiąże się go z religiami, jakie to ma skutki?
a o co Ci chodzi?
Ja chyba należę do wyjątków. Bo Wielkanoc na prawdę przeżywam. Nabożeństwa podczas Triduum Paschalnego są najpiękniejszymi nabożeństwami i czekam na nie z niecierpiliwością cały rok :). Na szcześcię w moim otoczeniu aż tak źle to nie wygląda, bo raczej Ci, którzy chodzą do Kościoła także przeżywają te święta. I nie jest to tylko pójście z koszyczkiem w sobotę, ale świadome uczestnictwo we mszy już od Wielkiego Czwartku:) Pozdrawiam serdecznie!
Cóż, wczoraj w kościele byłam świadkiem następującej sytuacji. Na koniec nabożeństwa, kiedy wszyscy podchodzą ucałować krzyż i tym samym robi się kolejka, jedna kobieta nakrzyczała na drugą, że ta zbyt długo stoi przy krzyżu i blokuje dostęp 🙁 Zrobiło mi się przykro. Wiadomo, że każdy ma gorszy dzień i czy jest katolikiem, buddystą, czy ateistą czasami coś w nim pęka. Jesteśmy tylko ludźmi. Ale możemy się starać być ludźmi lepszymi, zwłaszcza w te dni wyciszenia. Niestety masz rację, że wielu ludzi zapomina o co w święta chodzi, skupiając się na ich czysto konsumpcyjno-materialnym wymiarze. Na szczęście znam też sporo osób,… Czytaj więcej »
Wspaniała opowieść. Dziękuję Ci za nią…
Ta opowieść jest genialna!
Przeczytałam trzy razy tego posta. Jesteś niesamowita! Dziękuję.
lubię Twój blog, a raczej lubiłam.. niby masz swoje zdanie, ale przedstawiasz je w trochę narzucający sposób, a poza tym znam dużo osób, które nie wierzą, nie nazywają siebie ateistami, ale szanują ludzi wierzących i nie drwią z nich
fajny blog polecam
Szkoda, że nigdy nie poznałaś (według swojego mniemania) prawdziwego katolika 🙂 chociaż co to tak naprawdę oznacza według Ciebie? Wszyscy jesteśmy ludźmi i mamy swoje wady. Co do tego obgadywania… mówienie o kimś prawdy jest obgadywaniem? Zbędne komentarze należy zostawić dla siebie, ale zamykanie oczu na problemy to nie jest rozwiązanie co zresztą dobrze wiesz 🙂
Pozdrawiam serdecznie, Klara
Ps. czytam Twojego bloga już taaaak długo, niekoniecznie zawsze się zgadzam, ale jesteś bardzo ciekawą osobą 😀
Nie jesteś katoliczką, a co w zamian?