Miałam pisać systematycznie, w ramach wyrabiania sobie pozytywnych nawyków. A tymczasem ani nie podsumowałam wyzwania, ani nie zrobiłam rozwojowego czwartku.
Jeśli ktoś czekał na kolejny arkusz z ćwiczeniami, to polecam wpisać sobie w google alphabet game+uptime
albo zagrać w color game i spróbować wejść w stan uptime. To przeciwny do transu stan świadomości, kiedy wszystkie dialogi wewnętrzne są wyłączone a zmysły się wyostrzają.
Może mam jakieś wygórowane oczekiwania wobec siebie, ale jeśli dane mi będzie uczyć kiedyś w szkole, to na pewno skupiłabym się na tym, aby dzieciaki odkryły potencjał swoich umysłów. Mam niestety wrażenie, że większość (nie tylko dzieci) totalnie nie wierzy w swoje możliwości. Być może wynika to po części z tego, że nie miały okazji ich poznać bo nikt nie dał im ani szansy, ani wskazówek.
Odebrałam dzisiaj opinię z praktyk w szkole, we wtorek z poradni. W tym roku czekają mnie praktyki śródroczne z obu specjalności (i z terapii i pedagogiki wczesnoszkolnej), do tego jeszcze praktyki ciągłe i licencjat, który nawet nie zaczął się pisać. Mam okropny plan zajęć, a jak na złość mimo końskiej dawki sterydów, których szczerze nienawidzę coś mnie bierze, bo znowu mam 32,5 stopnia. I to przy regularnym spożywaniu dużych ilości imbiru. Ten wpis raczej nie będzie miał sensu, bo moja koncentracja w tym momencie dosłownie leży, dlatego od prawie tygodnia nie napisałam tu słowa.
Blog ostatnio mnie trochę przytłoczył, bo nie dość, że pisze do mnie masa osób z przeróżnymi sprawami, to jeszcze przedziwne propozycje współpracy dosłownie mnie zalewają i męczą. O ile przyzwyczaiłam się, że i w życiu realnym i tutaj wirtualnie jestem taka ciocia dobra rada (nie żalę się, zadziwia mnie, że ludzie darzą mnie zaufaniem i bardzo to cenię!), o tyle te wszystkie propozycje testowania kremu 10 ml czy tabletek na odchudzanie (mimo, że chcę przytyć!) mnie wkurzają. W zasadzie – nie mam nic do barteru, jest ok, ale wkurzają mnie teksty kopiuj wklej w których nie raz czytam, że „bardo podobają nam się przepisy które pani zamieszcza i w związku z tym mamy dla pani ciekawą propozycję współpracy”. Jakie przepisy do cholery?! Chcesz współpracy, to nie patrz na liczby, statystyki i inne bzdety, tylko na człowieka. Proste.
Mam dzisiaj bardzo dużą amplitudę nastroju, więc w ramach przywrócenia równowagi we wszechświecie (strasznie mi tutaj słodzicie, w dodatku często niesłusznie) przedstawię listę moich dziwactw i innych rzeczy które przemawiają raczej na moją niekorzyść.
- Jestem fatalnie zorganizowana, wszystko robię na ostatnią chwilę, rozwojowe czwartki powstają w czwartki, dzienniki praktyk drukują się 10 minut przed oddaniem a licencjat nawet nie zaczął się pisać.
- Jestem złośliwa. Stopień mojej złośliwości jest proporcjonalny do stopnia sympatii jaką darzę daną osobę. Im bardziej kogoś lubię, tym bardziej jestem dla niego złośliwa.
- Boję się w życiu, że będzie przeciętne i nijakie. To dużo większy strach niż ten związany z moim zdrowiem, o ile w ogóle mogę w kontekście swojej osoby używać słowa zdrowie. Chcę mieć ten mały drewniany domek, dzieci umazane masą na czekoladowe ciasto (którą potajemnie wyskrobały z miski) własny ogródek i dużo zwierząt. Brzmi strasznie przeciętnie i nudno, ale takie jest moje wymarzone życie i takie ma właśnie być. Nie żadne szybkie samochody, nowe modele smartphonów, życie do piątku i spędzanie wolnego czasu na wyprzedażach.
- Prawie w ogóle nie mam potrzeb materialnych. Oprócz fajnego małego drewnianego domku, wszystkie rzeczy których naprawdę potrzebuję można kupić za mniej niż 3000 zł. Nie wiem, czy to znaczy, że nie dałam się wkręcić w spiralę potrzeb wytwarzanych przez media, czy raczej, że jest coś ze mną nie tak. Te 3000 zł to oczywiście bez jedzenia, rachunków i leków.
- Nie jestem wyznawcą żadnej religii ani członkiem żadnego kościoła. Jeśli powyższe punkty nie sprowadziły was na ziemię, to tak, teraz macie powód by mnie nie lubić.
Jest absolutnie cudowna pogoda i chyba wyjdę sobie teraz dla relaksu pokręcić trochę hula-hoop.
bardzo łatwe zadanie:) fajnie że sa poziomy:) teraz tylko trudny mnie interesuje i zajmuje:) świetne zadanie
kiedyś szło mi lepiej, na lekach poziom 1 jest trudny. Tzn. ma 100% poprawności, ale prędkość niską 😀
Fajnie, że lubisz siebie, i tym samym wytwarzasz zaraźliwą, mobilizującą energię. Jak czytam Twoje posty mam chęć do zmian, do ruszenia tyłka ale i sprowadzenia się na ziemię, bo nasze oczekiwania są czasami zbyt wygórowane a trzeba kochać to, co się ma 🙂
miło to przeczytać 😉
popieram Madelany, twoje posty motywują i sprawiają że czuję, że powinnam coś ze sobą zrobić 😉
miło to czytać 😉
Każdy z nas ma inne marzenia, cele w życiu, nie ma sensu porównywać się do innych. Kochaj siebie taką, jaką jesteś. Zaakceptuj to a będziesz szczęśliwa.
🙂
kocham siebie i to bardzo mocno. Co do marzeń i celów, absolutnie ich nie porównuję, ale smutne musi być życie kogoś, kto jedyne cele upatruje sobie w zakupie kolejnej nowinki technicznej i to jest coś co napędza go do pracy i nadaje sens. Kompletnie nie mój świat, ja ogłabym mieć nokię 3310 i też byłoby ok.
Nieco pesymistyczny post, mam wrażenie, że masz chwilowo dość wszystkiego, ale to minie, życzę Ci tego 🙂 I zdrowia też życzę, dużo zdrowia, bo jak tego nie ma, to nic nie ma, jak to mawia mój Tata. Zaciekawiłaś mnie miłością do kóz 🙂 W sumie fajne zwierzaki, cały czas się uśmiechają, ale kiedy mój pies i myszy odeszły za tęczowy most pomyślałam, że więcej zwierząt mieć nie będę. Wolałabym anonimowo wspierać jakąś organizację, żeby nie widzieć tych smutnych oczu. Po co ja to piszę? A co do złośliwości, mam identycznie! Bywam straszliwie wredna i złośliwa, ale ci, którzy mnie znają… Czytaj więcej »
właśnie, kozy cały czas się uśmiechają! To jest to, mają tak sympatyczne mordki że aż miło się na nie patrzy 🙂 Kiedy mój pies odszedł (miałam wtedy kota) nie sądziłam, że będę mogła mieć jeszcze jakieś zwierze, ale pojawiła się Ninka i teraz nie wyobrażam sobie dou bez niej 😉
no i jesteś sobą i to się liczy.:))
cokolwiek to znaczy 😀
więc ściskam kciuki za tego pieska 🙂 A ze złośliwością to szczera prawda, wybitnie złośliwa ze mnie osoba 😉
radzę mój dzisiejszy post olać, usiadłam do komputera wyraźnie rozdrażniona, stąd taki jego wydźwięk 😉
widziałam na żywo, śmieszna sprawa. A widziałaś hipnotyzowanie kur? 😀
zapraszam Cię do akcji u mnie na blogu,może weźmiesz udział;)
🙂
Jakbym czytała o sobie. Dezorganizacja, robienie wszystkiego na ostatnią chwilę, kucie w środku nocy przed klasówką – okropna cecha, utrudnia mi życie. Marzę o drewnianym domku z bali, ogródku, kuchni gdzie wiszą przeróżne zioła, czesaniu włosów swojej małej córeczki i pouczaniu syna, żeby 'nie brudził kolan trawą'. Czytuję Twojego bloga od kilku miesięcy, jest świetny. Pozdrawiam i dużo, dużo zdrowia. 🙂
poza tą trawą się zgadza, ja wierzę, że brudne dziecko=szczęśliwe dziecko 🙂
No ja jestem nieco praktyczniejsza. Sama pamiętam, że po maratonie na kolanach spodnie miałam praktycznie do obcięcia i miałam więcej krótkich niż długich spodni. Ale było fajnie. : D
sama tak miałam, ale w lumpeksach jest tyle fajnych dziecięcych spodni w niskich cenach, że bardziej opłaca się wyrzucić niż wyprać więc co za problem 😀
300o miesięcznie bez jedzenia, leków i rachunków?
nie miesięcznie te 3000 to to ogólnie.
Dziwactwami się nie przejmuj. Czynią Cię sobą, jedyną i niepowtarzalną. Każdy je ma. 🙂 Rodzinka, dom, ogródek i zwierzęta to marzenie wielu, wielu osób i nie tylko kobiet. Człowiek tego potrzebuje, ale nie wszyscy od razu o tym wiedzą. Czasem potrzeba lat by dojrzeć do takich marzeń które dają szczęście, stabilizację i bezpieczeństwo. A co do braku miłości do pieniądza to powinnaś się cieszyć. Należysz do tych, którymi on nie zawładnął. Nie znalazłaś się w pułapce wszechobecnego konsumpcjonizmu i mając kontrolę na wszystkim możesz dyktować warunki i w tym upatrywać swojej siły. Głowa do góry!
🙂
mnie do siebie nie zniechęcasz mimo wszystko:P
miałam wzoraj huor typu leave me alone 😛
Ja również uwielbiam kozy! 😀
Ja również nie gonię za dobrami materialnymi, wiadomo, że chciałabym kiedyś mieć coś więcej niż wynajmowany pokój, ale nie zabija mnie myśl, że czegoś teraz nie mam 😉
🙂
ta gra w kolory wjechała mi na ambicję ;D
dzieciaki będą miały szczeście jak trafią na Ciebie 😉
chciałabym, żeby tak było 😉
😀
Na organizację u mnie sprawdza się jeden jedyny sposób. Opracowywanie zadań w ciągu dnia co do minuty. Nie zawsze pomaga ale zawsze coś. Nie lubię motywacji typu "jak to zrobię to zjem czekoladę". Wolę myśl "Zrobię to jak najszybciej a jak zostanie czasu to zrobię kolejne rzeczy które muszę zrobić jutro a potem będę miała wolny czas dla siebie" Czyli krótko mówiąc walka z czasem…
oj, ja bym nie chciała mieć tak szczegółowej rozpiski, co najwyżej najważniejsze zadania dnia 🙂
Już się bałam, że coś Ci się stało strasznego! Dobrze, że już jesteś, bo tęskniłam za 'wirtualną Tobą' 🙂
P.S. W pełni Cię rozumiem, też robię za 'ciocię dobrą radę' 🙂
postaram się wrócić do regularnego pisania 😉
Otagowałam Cię Aniu 🙂
wciągam na listę rzeczy do zrobienia 😉
tego nie widziałam 😀 miałam na myśli paraliżowanie kury wzrokiem 🙂
Lubie twojego bloga, bo ejst inny.nie wiem, podoba ,mi sie twoj ton, posty i riposty.to, ze nie skupiasz sie na makijazu tylko.lub ze jestes szczera.pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia nie raz
dziękuję, miło to czytać! 😉
Nie widziałam 😀 muszę poszukać na internecie, może coś takiego znajdę 😀
Z tą złośliwością "cierpię" na samo ;)) Im bardziej kogoś znam/lubię jestem da niego wredna, złośliwa, często się wkurzam itp. Ale na szczęście "dobroć" mam w tej samej proporcjonalności ;p /mo
mo?
Strasznie fajny post : )
dziękuję 😉