Trik na pewność siebie

Życie zatoczyło koło, bo jestem w podobnym miejscu w życiu jak wtedy, gdy zakładałam bloga. Pogubiłam się i szukam w życiu celu. Zrealizowałam co chciałam i teraz nie wiem co robić. Niefajnie.

Zaczynam więc pracować nad sobą, swoimi nawykami i spróbować przywrócić sobie work-life balance. Kocham swoją robotę. Ale to tak naprawdę kocham. Uwielbiam dzielenie się swoimi odkryciami, uwielbiam polecanie dobrych produktów i usług, w które wierzę. Ale się zagubiłam, straciłam podjarkę i poczucie sensu. Dlatego sama zaczynam wdrażać to, co zawsze u mnie działało i polecałam innym. A przy okazji będę się tym dzielić.

Małe zwycięstwa

Małe, codzienne zwycięstwa (small wins) to coś, co przynosi ogromną różnicę w naszym życiu. Zbadała to profesor Teresa Anabile. Np. analizują ponad 12 tysięcy wpisów do pamiętników, wykonanych przez 200 różnych pracowników. I nagle okazało się, że motywację do pracy daje nie wyjazd incentive w nagrodę, nie bycie pracownikiem miesiąca, nie premia a… postęp. Mały, nawet taki, który możemy wyśmiać u wydrwić, bo „co to to takiego”, ale kurczę, to ma sens!

Pamiętam jaką satysfakcję czułam, gdy skumałam coś z matmy, gdy nie rozumiałam całego zagadnienia. To pierwsze prawidłowo rozwiązane zadanie cieszyło bardziej, niż kolejna bezwysiłkowa piątka z innego przedmiotu. Podobny rodzaj satysfakcji odczuwam, gdy rozplątuję bardzo poplątany łańcuszek i uda mi się pozbawić go jednego, wyjątkowo paskudnego supełka. Może wciąż wiele jest do zrobienia, ale ten malutki progres przynosi ulgę i radochę.

Już dawno nauczyłam się rozbijać wielkie zadania na szereg mniejszych, które łatwiej jest wykonać. I chociaż robiłam to, bo lubię porcjować materiał, to widzę w tym jeszcze jedną zaletę. Poczucie, że dokonuję jakiegoś postępu i jest on widoczny i mierzalny, np. w postaci jednego ptaszka na liście zadań.

Bez małych zwycięstw, nie byłoby dużych

Często oczekujemy wielkiego rezultatu, czegoś WOW i z pierdolnięciem. Szampan, fanfary, gratulacje na facebooku, gratulacje na żywo, dyplom oprawiony w ramce i te klimaty. Tymczasem czymś, co może nas blokować w osiąganiu tych „większych” rzeczy jest… brak malutkich sukcesów po drodze. Żyjemy w kulturze „i czym tu się chwalić” i „pff, też mi coś”. Nieustannie umniejsza się naszym osiągnięciom i sami w końcu przestajemy je traktować jak COŚ.

Tylko czy wiesz, że nie byłoby największego odkrycia XX wieku, czyli budowy DNA?! James Watson i Francis Crick dokonali w 1953 czegoś wielkiego, ale jak sami wspominają, w pewnym momencie stracili zapał i motywację, bo nie było postępów. Pewnego dnia doszło do malutkiego przełomu. Przywrócił ich ducha walki i zachęcił do pracy dniami i nocami, aby w końcu odkryć rzeczywisty model DNA. Nie powiedzieli sobie pffff co to jest, to przybliżyło nas ledwie o malutki kroczek. Zatrzymali się, pochwalili życzliwym ludziom, odzyskali wiatr w żagle.

Dlatego chciałabym, abyś codziennie zastanowił się nad malutkimi codziennymi sukcesami w twoim życiu. A jeśli nie codziennie, to co jakiś czas. Na stories będę zamieszczać każdego dnia okienko z rubryką na „mały sukces dnia”. To może być drobnostka, jeśli masz stany depresyjne, to nawet wstanie z łóżka czy posprzątanie pokoju.

Zatrzymaj się, doceń. Możesz zapisać taki sukces w zeszycie. Albo symbolizować go karteczką, którą wrzucisz do słoika z małymi sukcesami.

Powodzenia! Ja też się za to biorę 💕

Źródła: Amabile, Teresa M., and Steven J. Kramer. „The Power of Small Wins.” Harvard Business Review 89, numer 5 (Maj)
Polecana książka: The Progress Principle: Using Small Wins to Ignite Joy, Engagement, and Creativity at Work (Teresa M. Amabile, Steven J. Kramer)

aaaaaa uwaga! dopisek ważny! Tym „małym sukcesem” było odkrycie Rosalind Franklin, którą wspaniałomyślnie panowie pominęli w swoich wspomnieniach. Zatem mój przykład niefortunny! Warto poczytać o tej pani! https://pl.wikipedia.org/wiki/Rosalind_Franklin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Blueberryatka
Blueberryatka
2 lat temu

Nie chce obrażać autorki, ale to wpis o niczym i te wtrącenia po angielsku w nawiasach..po co..

Emilka
2 lat temu

Bardzo fajna perspektywa. Warto walczyć z syndromem oszusta. 🙂

Previous
Co zrobić ze starymi ubraniami?
Trik na pewność siebie

4
0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x