Mam dzisiaj taki dzień, że gapię się bezmyślnie w ekran i trolluje mnie kawałek „Words don’t come easy„, bo literki jakoś nie chcą się kleić. Należę do tych osób, które wierzą w wenę. Muszę mieć flow, żeby coś napisać. Czasami wystarczy się rozgrzać pisząc kilka zdań o niczym, jak wtedy gdy rozpisujesz długopis zostawiając szlaczki bez żadnego znaczenia. Innym razem po prostu nic z tego nie wyjdzie. Bo wena jest kapryśna.
Znam takich, co nie wierzą w wenę. Siadają i robią. Zazdroszczę, bo ja taka nie jestem. Z moją weną jest jak z moim PMS. Mogę sobie próbować racjonalnie coś tłumaczyć, działać, a i tak czasami to ona rządzi mną, nie ja nią. Zdarza mi się wstać w środku nocy i odpalić laptopa, bo MUSZĘ coś napisać. TERAZ!
Właśnie rozpisując się tymi kilkoma zdaniami, uświadomiłam sobie, dlaczego miałam blokadę przed napisaniem tego tekstu. Dobrze i słusznie się stało, że nadeszły czasy, w których śmiało domagamy się respektowania naszych praw i głośniej mówimy o niegodziwościach, jakie nas spotykają. Jednocześnie niektóre z nas próbują pokazać, że są twarde, silne i świetnie sobie radzą. I cudownie, bo kobiety mają ogromną siłę! Znam wiele niesamowitych babeczek, których sukcesami zachwycam się nieustannie.
Bardzo dobrze rozumiem, jak okropnie i nieprzyjemnie można się poczuć, słysząc protekcjonalne „masz PMS, co?”, gdy nie jesteś wredna ani złośliwa, tylko np. asertywna, a rozmówcy brakuje argumentów.
W ogóle to okrutnie przykre, że te podszyte złośliwością komentarze: „Jesteś przed okresem?”, „Te dni? To wiele tłumaczy, hehe” są stosowne jako oręż w rozmowie.
Nie zazdroszczę kobietom, które doświadczają wielu objawów PMS. Szczególnie, jeśli w ich otoczeniu są głównie osoby nieznające tego problemu, pozwalające sobie na kąśliwe uwagi, że „ja jakoś nie usprawiedliwiam się PMS”. Ech! Więcej empatii dziewczyny, jesteśmy różne. Jednej się falują włosy od wilgotnego powietrza, druga ma proste jak druty i najlepsza lokówka nie pomoże. Jedna ma lekkie miesiączki i w zasadzie ich nie odczuwa – druga zwija się z bólu brzucha w czasie okresu. Jedna opala się błyskawicznie, druga mogłaby spędzić całe lato na plaży, a efektu nikt nie zauważy.
Tym tekstem chciałabym właśnie zachęcić do większej empatii i zrozumienia. PMS (premenstrual syndrome) jest faktem, a nie wymysłem. Niektóre kobiety mają objawy fizyczne i psychiczne nawet 10 dni przed krwawieniem. Nie zazdroszczę! Ja 2-3 dni przed miesiączką jestem nabuzowana, łatwo się irytuję i mam dziwne zachcianki (np. na czekoladę i majonez jednocześnie), ale gdybym miała przeżywać emocjonalny rollercoaster 10 dni w miesiącu, to byłoby mi z tym bardzo ciężko. A przecież niektóre kobiety tak mają!
A potem jeszcze słyszą od niezbyt życzliwych koleżanek, że przesadzają, bo „ja jakoś nie narzekam i nie robię z siebie ofiary”.
Ech! Jeśli Twoje objawy są intensywne, możesz szukać pomocy. Partnerem tego tekstu jest producent ziołowego leku Castagnus, łagodzącego objawy napięcia przedmiesiączkowego. I chociaż pomaga on wielu kobietom w zwalczaniu dokuczliwych dolegliwości, to nie chciałabym skupiać się na jego działaniu, tylko docenić działania edukacyjne prowadzone w serwisie www.castagnus.pl, w którym nie tylko możecie dowiedzieć się więcej o samym preparacie, ale poczytać i pooglądać różnorodne materiały na temat zespołu napięcia przedmiesiączkowego i sposobów radzenia sobie z nim.
Zobaczcie sami!
Dla mnie to jest bardzo, bardzo ważne, że producent angażuje się w działania świadomościowe i pokazuje, że nie musimy wszystkich rzeczy akceptować, tylko możemy szukać pomocy. I nawet jeśli mama, siostra i koleżanki przechodzą PMS łagodniej niż Ty, to nie znaczy, że przesadzasz, że zbyt mocno reagujesz – nie jesteśmy wszystkie takie same.
Często po moich tekstach dostaję wiadomości od Was, które zaczynają się od „Ania, dziękuję, że o tym napisałaś. Do tej pory myślałam, że nikt nie ma tak jak ja i jestem jakaś dziwna”. Dlatego nie chcę pisać zwykłego tekstu sponsorowanego o leku, tylko zdjąć z Ciebie trochę nieuzasadnionego poczucia winy, że przechodzisz pewne dni ciężko. Masz prawo to tak odczuwać, masz prawo szukać pomocy!
Ale może nie masz z kim o tym pogadać, może się wstydzisz, może się boisz… Dlatego wymyśliłam, że na moich stories przez 24h od dzisiaj (15.01.2020) będzie można zadawać pytania, które anonimowo przekażę do eksperta, a potem udostępnię jego odpowiedzi i przypnę do profilu na stałe.
Na stronie Castagnus jest już spory zbiór pytań i odpowiedzi, więc poproszę Was o takie, które się jeszcze nie pojawiły. PMS-owe FAQ znajdziesz tutaj: castagnus.pl/faq
Śmiało zapraszam Cię na mój instagramowy profil do zadawania pytań o wszystko, co Cię niepokoi albo zastanawia. Jeśli nie wiesz, czy to, co przeżywasz jest normalne – to dobry moment, aby się przekonać!
https://www.instagram.com/aniamaluje/
Wpis powstał we współpracy z marką Castagnus
Biore preparat zawierajacy Agnus Castus od innego producenta i PMS ktory wczesniej byl nie do wytrzymania prawie znikl! Na prawo i na lewo polecam ksiazka The Hormone Cure Sary Gottfried, bo to dzieki niej udalo mi sie zdiagnozowac problem kiedy zwykli lekarze tylko chcieli mnie karmic przypadkowymi tabletkami antykoncepcyjnymi zeby zobaczyc co sie stanie. Super, ze o tym piszesz, bo to jest problem ktory chyba jest kompletnie obcy sluzbie zdrowia, a ja potrafilam miec 2 tygodnie w miesiacu wyjete z zycia z jego powodu.
Szczerze to bardziej cierpię podczas okresu, a nie przed – ból nie raz sprawił, że chodziłam zgięta w pół. Teraz jest co prawda lepiej, bo wyczytałam, że ćwiczenia fizyczne pomagają na takie coś. Od lipca sobie skaczę na skakance i ostatnio nawet nie musiałam się faszerować nospą! Do tego jakoś od końca grudnia robię te ćwiczenia chińskie, które polecasz na blogu, i jestem ciekawa, czy one także coś poprawią. Czekam na okres, wtedy będę mogła się wypowiedzieć.
Hmm, kiedyś mój ginekolog przypisał mi ten lek na pomoc w uregulowaniu cyklu i innych objawach. Wtedy zostałam poinformowana, że jest to lek antykoncepcyjny. Czy coś się w tej kwestii zmieniło? Na stronie producenta mogę przeczytać jedynie ulotkę, a o szybką informację odnośnie celu stosowania leku ciężko (chodzi mi o dane pisemne, nie w formie filmiku – niestety teraz nie mam jak go obejrzeć czy odsluchać).
Ja go brałam że 2-3 lata temu i gdzieś już nie pamiętam gdzie spotkałam się z informacją że on jest polecany kobietom które chcą zajść w ciążę bo pomaga odzyskać równowage hormonalną. Ja go brałam na PMSa właśnie(i mi pomógł) , ale trzeba bardziej uważać na zabezpieczenie o ile nie chce się dziecka😁
Ja całe szczęście jestem szczęsciarą i jedyny objaw PMS to większa ochota na słodkie i to nie zawsze. Nie myślałam, że u niektórych PMS może zaczynać się juz 10 dni przed 😮 Pozdrawiam
Mega podoba mi się ten pomysł z anonimowym pytaniem do eksperta! to dziwne, ale czasem ludzie po prostu… boją się zapytać. Ginekologa, urologa, psychologa (najgorzej!), a to bardzo ważne, żeby wiedzieć i rozumieć, jak działamy. Super pomysł!
Cóż, upierdliwy PMS to jedno, ale problemem największym jest bolesny okres. Naprawdę chciałabym nie „dramatyzować”, wcale nie jestem osobą, która zasłaniałaby się okresem aby sie wymigac od obowiazkow, ale niestety – zawsze jeden dzień w miesiącu mam wyjęty. To umieranie w najczystszej postaci (zresztą skończone raz na SOR). Zgadzam się – miejmy więcej empatii. To, że czegos nie doświadczyliśmy albo nie rozumiemy, nie znaczy, że nie jestnieje.
Ja nie mam huśtawek nastrojów, ani specjalnej chcicy na słodkie czy słone, ale ból piersi 7 dni przed czuję, wyskakują 1-2 pryszcze, cały okres ból lędźwi promieniujący z podbrzusza, ten ból rzadko ale ze 2 razy w roku jest aż taki że chce się wymiotować. Ratuję się tabletkami, biorę je tak rzadko, że każdy zadziała. Ale Castagnus brzmi zacnie 🙂
Chwilowo mam 9 miesiąc przerwy od tego stanu. Ale boję się jak teraz wróci po porodzie.
Mój jedyny ale za to ogromnie dokuczliwy objaw PMS to niesamowity ból piersi. Nie jestem w stanie tylko tylko ćwiczyć ale tez leżeć na brzuchu, czasami też wchodzenie po schodach sprawia trudność mimo dobrze dobranego stanika. Przeważnie na 7 dni przed okresem zaczyna się ból, czasem i 10 czy 11 :(. Wraz z pojawieniem się okresu objawy przechodzą momentalnie. Dobrze, że mam długi cykl bo bym zwariowała.
Kiedyś tak własnie miałam podczas okresu – wszyscy wokół mnie mówili – „przesadzasz, nic Ci nie jest, ja tez mam i jakoś nie płaczę z bólu”, a potem się okazało, że jednak nie przesadzam – że mam endometriozę, której po prostu przez lata nikt nie zdiagnozował. Teraz nie boję się mówić o tym głośno, że źle się czuję, że coś mnie boli, że jestem rozdrażniona i mam gdzieś, co ktoś sobie pomyśli, czy powie. To jego problem.