„Kłamiesz, to na pewno nie jest samodzielna praca!”

Rzecz działa się w zerówce. Panie ogłosiły konkurs, na najstaranniej wykonane szlaczki. Nagroda? Symboliczna. Medal w postaci wyciętego z bloku technicznego misia. Każde dziecko dostało po kartce A4 z wzorami i miało całość dokończyć. Jedna z dziewczynek usiadła  wdomu i zaczęła te szlaczki ćwiczyć, żeby przypału nie było. Po wielu próbach i ominiętym odcinku ulubionej kreskówki (sztuka wymaga poświęceń), zdecydowała się dokończyć wzór „na czysto”. Widziałam te szlaczki na własne oczy – wyglądały perfekcyjnie. Gdy dumna oddała w zerówce kartkę na konkurs, spodziewała się pochwały i docenienia trudu, który w to włożyła. Otrzymała dyskwalifikację za oszustwo. Bo przecież „sześcioletnie dziecko nie mogło tak starannie wykonać szlaczków”.
Gdy o tym usłyszałam, to się we mnie zagotowało. Znam takich historii aż za dużo. W tamtym czasie miałam ochotę iść i rozszarpać głupią babę aż jej odpadną odrysowane od szklanki brwi. Dziecko było mądrzejsze. Pożyczyło na chwilę kartonikowego misia od kolegi który wygrał. Mała odrysowała sobie szablon i wycięła po śladzie. A potem zrobiła sobie kilkanaście misiów z papieru, wszystkie pokolorowała i zrobiła sobie z nich naszyjnik.
Sama dla siebie była zwycięzcą.
Pracuję z dziećmi i ciągle mnie zaskakują. Czasami wiedzą, czasami abstrakcyjnymi skojarzeniami, innym razem – bardzo głębokimi wnioskami i rozważaniami. Czyny i słowa dorosłych trafiają głębiej niż nam się wydaje. Nigdy nie zapomnę chłopca, który był najsmutniejszym dzieckiem w całym przedszkolu. Nie biegał, nie skakał, nie wygłupiał się. W grupowych zabawach brał udział niezbyt chętnie. Nie lubił wycinać, czasem coś porysował. To był wolontariat, więc chciałam wiele się nauczyć. Gdy zapytałam wychowawczynię czy to u niego typowe, odpowiedziała tylko „on taki już jest”. Zdobyłam zaufanie chłopca, okazałam mu zainteresowanie i gdy miałam już przygotowany grunt, podpytałam go o to. A on mi powiedział, że boi się bawić. Bo np. się skaleczy albo uderzy i umrze. Bo ma popsutą krew. W pierwszej chwili pomyślałam o tym, że może ma hemofilię, ale chłopiec dokończył, że jego mama tak mu powiedziała. Że jest taki nieznośny, że psuje jej krew. I że dość krwi już napsuł. Więc bał się, że wycinając coś nożyczkami się skaleczy i umrze z powodu tej popsutej krwi.
Gdy dowiedział się co to znaczy i że z jego krwią wszystko okej, był już innym dzieckiem.
Słowa mają wielką moc. Trzeba z nimi uważać. 
Nauczyłam się płynnie czytać i pisać jak miałam cztery i pół roku. Nikt nie wierzył w to moim rodzicom. To nic nadzwyczajnego – często leżałam dwa tygodnie w łóżku, bo byłam chora. Coś robić musiałam, a na półleżąco (wiadomo, poduszka wysoko, bo kaszel) niewiele się da. W ramach równowagi w przyrodzie, nie umiałam stać na jednej nodze, nie mówiąc już o skakaniu aż do pierwszej klasy podstawówki.
Rozwój to nie wyścigi, każdy jest trochę inny. 
Mam na imię Ania. Przez całe dorosłe życie udaję głupszą niż jestem.
To rola, coś, co się ze mną zrosło na stałe. Jeśli miałabym wskazać jedną najważniejszą rzecz jakiej nauczyła mnie szkoła, to jest nią właśnie udawanie głupszej. Bo wiem jak wygląda to krzywe spojrzenie nauczyciela, który tłumaczy różnicę między jednym a drugim i w jakimś aspekcie sam sobie zaprzeczył. Więc pytasz o różnicę i widzisz jego zmieszanie, bo został przyłapany na wymyśleniu czegoś niezgodnego z prawdą. I chociaż nikt inny poza wami nie wie co sie własnie wydarzyło – własnie wkroczyliście na wojenną ścieżkę.
Albo interpretacje – pytają cię o to, jak rozumiesz wiersz, a potem oczekują że rozumiesz go tak jak oni.
Czteroletnia Rosjanka mówi w siedmiu językach:
Film udostępnia jedna ze stron. W komentarzach – to niemożliwe. Ja w jej wieku…
Na profilu w sieci pojawiła się taka kartka z pamiętnika:
Przekopiowało ją kilka dużych portali (oczywiście bez podania źródła, bo rzetelność dziennikarska tak bardzo) – i gównoburza, bo „dziecko nie byłoby w stanie czegoś takiego napisać”.
Powiem wprost – to, że ty nie potrafisz, nie znaczy że inni też nie. To nie jest żaden dowód. Na nic.
„Ja dostawałem w dupę pasem i jakoś nic mi nie jest” 
„Ja w tym wieku to chleb mówiłem bep”
„Mojemu dziecku nic po szczepionkach nie było, więc to są bzdury”
To są żadne argumenty. To ciasny, wąski umysł.
To, że Tobie nic nie było, nie znaczy że komuś innemu nie miało prawa się stać. To, że nie umiałeś pisać wierszy czy napisać sprawdzianu na piątkę bez nauki,  to żaden dowód na to, że kolega „nie mógł, bo to fizycznie niemożliwe”. Nie jestem antyszczepionkowcem, ale chociaż sama nie miałam żadnego NOP, nie mogę udawać że po szczepionkach nie występuje czasami SIDS (nagła śmierć łóżeczkowa), więc pewnie producenci sami naczytali się antyszczepionkowych bzdur umieszczając to w swoich dokumentach (ulotka, raport). Swoją drogą, potencjalne skutki uboczne są przerażające! Tak samo jak skutki zażywania zwykłych leków przeciwbólowych albo ryzyko TSS przy używaniu tamponów.

Zadałam pytanie o takie oskrażenia na fejsie. Oto kilka wypowiedzi:
„Zdarzało mi się to parę razy w podstawówce, z racji tego że mam starszą siostrę często słyszałam wtedy oskarżenia, że na pewno sama tego nie narysowałam/ nie napisałam tylko siostra mi to zrobiła. To zdecydowanie nie było miłe ani mobilizujące, tak jakby robienie czegoś lepiej od innych było zupełnie niewykonalne, więc właściwie nie warto się starać. Nie polecam 2/10.”
„znajoma napisała pracę na studiach i została oskarżona o plagiat, bo praca znacząco wybijała się na tle grupy „
„Kolega na studiach zaprojektował profesjonalnie silnik, z mnóstwem szczegółów, obliczeniami i rysunkami, spędził nad tym długie tygodnie i dostał 4, bo „przecież umawialiśmy się, że projekty robimy samodzielnie”. Cała grupa nie mogła uwierzyć, co się stało.”
„Pamiętam jak za gnoja, tj. w podstawówce narysowałam pastelami na wielkim czarnym brystolu białego tygrysa. Narobiłam się jak głupia, wyszedł cudowny, zresztą z dwa-trzy lata temu nadal wisiał w sali od plastyki, a oddałam go hmm.. 12 lat temu? Pani od plastyki widząc mojego tygrysa powiedziała, że co prawda 6 mi da, bo przyniosłam, ale ona patrząc na moje inne prace nie wierzy, żebym ja to narysowała. No i cóż.. Na tym skończyła się moja przygoda z rysowaniem, bo jakoś to mocno mnie ubodło i więcej z rysunkiem się nie wychylałam. Żałuję, jako dzieciak jakiś tam talent artystyczny przejawiałam, mogłoby być naprawdę dobrze, jakbym wtedy to pociągnęła. Teraz już nie mam tyle samozaparcia do tego.”
” Jako dziecko zrobiłam palmę wielkanocną na technikę a Pani postawila mi pałę bo stwierdziła ze jest kupiona!”
„Chodziłam do jednego z tych 'nowoczesnych’ gimnazjów, z otwartym podejściem do nauczania i mogliśmy sobie wybrać np. zajęcia z krawiectwa. Jednym z zadań było uszycie maskotki. Większość zrobiła proste projekty z filcu. Ja postanowiłam uszyć ręcznie średniej wielkości, trójwymiarowego misia z pyszczkiem, uszami itd. Pracowałam nad nim ze dwa tygodnie w każdej wolnej chwili i gdy go oddałam pani stwierdziła, że na pewno go kupiłam w sklepie, bo niemożliwe, żeby ktoś go uszył.”
” Taaaaak, pamiętam taką sytuację z gimnazjum
 mieliśmy napisać opowiadanie, w którym absurd grał główna rolę, więc napisałam i usłyszałam, że to na pewno nie moje. Często panie w szkole pytały, czy sama coś zrobiłam, ale to już było stwierdzenie, a nie pytanie. Po burzliwej dyskusji pani powiedziała, że i tak dostaje jedynkę, bo opowiadanie nie jest wystarczająco absurdalne… Napisałam byle jaki tekst na kolanie, żeby to poprawić i oczywiście piątka. „
'Zdarzyło mi się i bardzo zabolało. Napisałam kiedyś wiersz, w ramach zadania domowego i moja ukochana polonistka oskarżyła mnie o niesamodzielną pracę 🙁 Bardzo to przeżyłam, bo wiersz uważałam za bardzo udany i nie potrafiłam zrozumieć zarzutu nauczycielki. Bardzo ją ceniłam, lubiłam, kochałam język polski i byłam dobrą uczennicą…Po powrocie do domu wyrzuciłam całą młodzieńczą poezję pisaną do szuflady…. To jedno z najbardziej przykrych doświadczeń ze szkoły podstawowej. Sto lat temu a gdybym miała okazję, to chciałabym bardzo wyjaśnić to nieporozumienie.”
„W gimnazjum mieliśmy w ramach pracy semestralnej z plastyki namalować kopię wybranego obrazu. Siedziałam nad tym kilka tygodni robiąc po kawałeczku jeden z obrazów Picassa. Wyszło super, chyba nigdy nie byłam sobą tak mile zaskoczona, a pani i wszyscy w klasie uznali, że pewnie ktoś to zrobił za mnie :c teraz brzmi to durnie ale wtedy był smutek „
„Raz miałam taką sytuację i bardzo mnie dotknęła. Język polski. Któraś klasa gimnazjum, nie pamiętam, która. Konkurs: wiersz własnego autorstwa. Napisałam samodzielnie. SAMODZIELNIE. Polonistka przeczytała i nie uwierzyła, że sama go napisalam. Zawiodłam się bardzo, bo bardzo ją ceniłam. Po prostu nie uwierzyła, że mój. Może to głupie, ale w takim wieku byłam, że na przyszłość zraziłam się do j. polskiego, polonistek. Już nie starałam się tak bardzo, aż do szkoły średniej. Kilka miesięcy temu szukałam zeszytu z j. polskiego, aby odnaleźć wiersz, ale rodzice wyrzucili niestety wszystkie zeszyty, ćwiczenia. 🙁 Pewnie teraz po latach, gdyby trafił w moje ręce, byc może, śmiałabym się z tego co napisałam będąc dzieciakiem… Mimo to chcialam do niego wrócić.”
„a też miałam taką sytuację w podstawówce na technice. Trzeba było uszyć fartuszek taki zwykły jak do gotowania. Ja się do tego bardziej przyłożyłam i bardzo równo aż sama siebie podziwiałam wyszły mi szwy zewnętrzne, a pani oczywiście nie chciała uwierzyć i twierdziła że to szew maszynowy. Tak sie super znała, że nawet od spodu nie rozpoznała że to ręczna robota. W końcu dostałam dobrą ocenę ale pamiętam to wydarzenie już tyle lat, więc niekoniecznie pozytywne. W ogóle to słyszałam sporo innych takich historii i się zastanawiam skąd to się bierze, czy nauczyciele lubią po prostu przeciętniaków?”

Ja osobiście też miałam kilka takich sytuacji, ale miałam (i mam!) też wspierających rodziców, więc po prostu straciłam jakiekolwiek zainteresowanie szkołą. I tak jak w gimnajzum miałam średnią grubo powyżej pięć, tak w liceum pisałam sprawdzian na dwa, wyciągałam sobie jakąś książkę i czytałam to, co naprawdę mnie interesowało. Oceny były mi potrzebne do szczęścia jak zeszłoroczny śnieg. Co mi po piątce z przedsiębiorczości od byłej dyrektorki, za której rządów księgowa wyprowadziła z kasy ze dwie taczki hajsu?

Była kiedyś taka głośna sprawa. W pewnej warmińskiej wsi nauczycielka  Irena Z, opowiadała dzieciakom takie głupstwa, że aż strach. Że Kolumb był Polakiem i opłynął ziemię dookoła, że z Polski do Austrii można popłynąć statkiem. Matka wrzuciła swojej córeczce dyktafon do plecaka i oniemiała,
Można by rzec – jasna sprawa, nauczycielka nie powinna nigdy nią zostać.
Ale nieeee, nie ma tak łatwo. Cała wieś murem za Ireną. Bo to dobra nauczycielka. Bo dobrze 20 lat nauczała. Bo uczyła matki o ojców tych dzieci.

Skąd ta obrona? Mam graniczące z pewnością przekonanie, że to tak naprawdę samoobrona. Przyznanie, że nauczycielka z podstawówki to – pardon – kretynka i całe jej nauczanie można rozbić o kant czegoś, co raczej kantów nie ma, to jakby przyznanie, że jest się samemu niedouczonym.

Gy dziecko narysuje coś lepiej niż pani od plastyki (a bywa, wierzcie mi!) to prościej powiedzieć, że to praca niesamodzielna. Bo niepewny siebie człowiek ma problem z uznaniem, że ktoś może lepiej. Bo to gdzieś siada na ambicje. Boli. Kłuje. Uwiera.

A potem się dziwimy. Że młodzież leniwa. Że mało kreatywna. Że przeciętna.
A może po prostu nauczona doświadczeniem, że każde wyróżnienie się na plus skończy się ośmieszeniem i zrównaniem do poziomu miernej reszty. Lub – o zgrozo – dziecko się dowie, że nie może być takie dobre i bystre, bo innym będzie przykro. Więc dostanie zakaz uczenia się czytania. Ma się z tym wstrzymać do pierwszej klasy.

Że niby równość społeczna.

„Jak jesteś taka mądra, to co niby zrobić? Czasami praca jest ewidentnie niesamodzielna, mądralo!”

Jak to co? Tak zorganizować pracę, by konkurs na szlaczki czy rysunek odbył się na lekcji. A jeśli się nie da? Poproś dziecko by opowiedziało w jaki sposób narysowało tego tygrysa. Co sprawiło mu trudność przy uszyciu tak skomplikowanej maskotki. Czy ma jakieś wskazówki? Jakie miało inspiracje?

To nie jest trudne. To wymaga chęci. I wiary w dzieci.

W życiu dorosłym jest to samo.
Na pewno sam nie zrobiłeś tego remontu, wynająłeś ekipię.
Schudłaś i nie masz zwałów skóry na brzuchu? Na pewno miałaś operację i kłamiesz.
Ten szalik jest wydziergany na drutach? Niemożliwe, widziałam niemal identyczne w sklepie, po co kłamiesz?!
Na pewno sama nie upiekłaś tego tortu. Przyznaj się, w której cukierni kupiony?

Tak, jakby w cukierni zamiast ludzi torty piekły roboty.
Cóż, zostaje szczelnie opatulić się w swoje silne poczucie własnej wartości i robić swoje.

A jeśli chcesz uznania innych – cóż, nie polecam, ale możesz spróbować. Wystarczy, że będziesz od nich trochę gorszy. Będziesz miał większy kredyt. Najlepiej we frankach (ludzie lubią, jak masz od nich gorzej). Albo będziesz niezaradny. A jak jesteś gruby, to nie waż się chodzić na siłownię, bo zabierzesz sąsiadce wymówkę że „w pewnym wieku to się nie da”. Bądź nieszczęśliwy, bo inaczej usłuszysz „co się tak szczerzysz?!”. Wtedy będą cię lubić.

Tylko szczerze – naprawdę zależy ci na ich sympatii?

Moja recepta? Nie jest uniwersalna, ale działam tak od lat. Robię swoje. Dyskusje śledzę w głowie, rzadko kiedy mam ochotę brać w nich udział. Posługuję się prostym słownikiem. Działam w wersji demo, a pełną widzą tylko ci, którzy zasłużyli na pełny dostęp.

Smutne. Prawdziwe.

Pytaliście na instagramie – ramoneska (klik), buty – (klik), szal (klik) – najcieplejszy i najmilszy jaki kiedykolwiek miałam.
Jeśli coś z tego się podoba – na moim blogu trwa konkurs, i można zgarnąć bon 😉 Na ramoneskę starczy z zapasem – szczegóły konkursu tutaj 

Jestem ciekawa Twojego podejścia do problemu. Moim zdaniem „system” promuje bycie głupim, przeciętnym i nijakim 🙁

Na szczęście jest wielu wspaniałych i pełnych pasji nauczycieli, którzy wspierają uczniów i dodają im wiatru w żagle. Pomyślcie dzisiaj o nich ciepło :).

Bądź na bieżąco! 
  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 

Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
kasiekk193
7 lat temu

Uwielbiam Cię, przeczytałam już prawie wszystkie wpisy na Twojej stronie i czuję jakbym spotkała odległą siostrę bliźniaczkę.:)

Diamentowa Róża
7 lat temu

Sama miałam kilka takich sytuacji. Ale najgorzej jest, gdy nie możesz mieć poglądów innych niż wszyscy albo nie zgadzać się z nauczycielem. Niedawno na francuskim moja pani zaczęła nam wprowadzać dopełnienie dalsze i bliższe niektórych czasowników i jak je poznać. Załapałam po 15 minutach. Reszta grupy po 4 lekcjach się nadal z tym męczy. I oczywiście kto obrywa najbardziej od koleżanek? Ja, bo oczywiście jest źle, gdy coś rozumiesz szybciej niż reszta. Czasem wydaje mi się, że ludzie z którymi przebywam na lekcjach mają włączony "tryb beta" cały czas. Nauczyciele też. Nadal nie rozumiem jak można dostać opieprz za to,… Czytaj więcej »

Previous
Mieszkaj jak Van Gogh, zgarnij 300 PLN i moje dziwne miny [TYGODNIK]
„Kłamiesz, to na pewno nie jest samodzielna praca!”

2
0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x