Dzień matki – dlaczego uważam, że jest ważny + pomysły na prezenty

Mama. Piękne słowo, które znaczy naprawdę dużo. Czasami mam wrażenie, że jest bardzo bagatelizowane i traktowane bez pewnego szacunku i magii , która mu towarzyszy. Dla mnie słowo matka, znaczy zdecydowanie coś innego, niż „kobieta, która urodziła dziecko”. Nie każdy niestety miał szczęście doświadczyć prawdziwej, bezwarunkowej matczynej miłości.
Znam osoby, dla których matką była tak naprawdę babcia – bo matka wiecznie nieobecna. Albo takie, dla których najbliższą osobą była sąsiadka, mama koleżanki z klasy (bo własna nie potrafiła rozmawiać) albo ojciec. Znam też takie, dla których słowo matka nigdy nie kojarzyło się z niczym przyjemnym. Bo zawsze wybierała toksyczną miłość do frajera, który lał pasem za rozlanie zupy i nigdy nie powiedziała „zostaw ją!”… mimo ciągłej nadziei, że kiedyś otworzy te usta i raczy coś powiedzieć, obronić, przytulić.
Gdy myślę o tych osobach, jest mi smutno z powodu  nakładanej przez społeczeństwo presji „ale matka to zawsze matka”. Otóż nie, nie zawsze. Na to miano trzeba sobie zapracować. 
Z dużym niepokojem obserwuję obecne trendy na wieczne osądzanie i krytykowanie matek. Zamiast wsparcia – chora rywalizacja. I to od startu! Kobieta w ciąży krytykowana, bo uprawia sport (rodzi zdrowe dziecko). Matka, która nie urodziła siłami natury albo nie karmi piersią, nie jest nagle „prawdziwą matką”. Matka wegetarianka dostaje złowrogie spojrzenia od tych, którzy jedzą inaczej, nawet lekarz nie powie jej o zwalczaniu anemii pokrzywą , tylko zasugeruje schabowego. Potem ciągle robi coś „nie tak”. A to dziecko za grubo ubrane, a to po co mu czapeczka na słońce, a to dlaczego tej czapeczki brak. Dookoła sami specjaliści.
Ciężka jest rola matki, która wysłchuje  tych wszystkich życzliwych ciotek. I pewnie im dalej, tym wcale nie jest łatwiej. Bo czemu pozwala tak krzyczeć temu dziecku w tramwaju? Poradzić sobie z bachorem nie umie, pinda jedna. A ona akurat stosuje terapię behawioralną, która polega na ignorowaniu niepożądanych zachowań i wzmacnianiu za te dobre, bo dziecko ma zespół Aspergera i w poradni zalecili.
Dlatego uważam, że słowo mama, zasługuje na dużo większy szacunek. Jest piękne i chyba zbyt piękne, by rozdawać je na lewo i prawo także inkubatorom, które poza powołaniem dziecka na świat, nic dla niego nie zrobiły, a nawet je krzywdziły.

Dla mnie mama to naprawdę wyjątkowa osoba. Jestem wielką szczęściarą, bo rodzice zawsze wspierali mnie w moich decyzjach, np. w tej, że rezygnuję z leczenia w szpitalach i przez lekarzy, skoro mi szkodzi. W tej decyzji prawie nikt mnie nie wsparł, wszyscy krytykowali, śmiali się, wróżyli szybką śmierć lub powrót z podkulonym ogonem do lekarza. Czy zdobyłabym się na taką decyzję bez wsparcia najbliższych? Czy w ogóle wpadłabym na taki pomysł, gdyby mama nie zachęcała mnie całe życie do tego, by myśleć samodzielnie i się nie poddawać? Czy cieszyłabym się dzisiaj o jakieś 80-90% lepszym zdrowiem? Wątpię. A mama nie wątpiła, bo najlepiej widziała co na mnie działa dobrze, a co działa źle i potrafiła mi zaufać.

Mama kojarzy mi się z ciepłem i rudymi włosami. Gorącym rosołem, który uwielbiam… a jest jedyną zupą, jakiej moja mama nie lubi. Parasolem, który wyciągała dla mnie z torebki w deszczowy dzień i puzzlami, które przynosiła mi w te wszystkie dni, kiedy leżałam w łóżku z wysoką temperaturą. Z okładem na stłuczone kolano i trzymaniem za mnie kciuków zawsze, gdy tego potrzebowałam. Ze stawaniem po mojej stronie zawsze, nawet wtedy, gdy wina była moja.
Gdyby nie mama, nie byłabym w takim miejscu swojego życia, w jakim jestem teraz. Może nie myślałabym samodzielnie? Może robiłabym rzeczy, których wcale nie chcę, aby nie sprawiać innym przykrości, zamieniając się w smutną marionetkę? Może zamiast na pedagogikę, która obiektywnie jest głupim wyborem, poszłabym jednak na prawo, ignorując głos serca? Dokonałabym pewnie serii wyborów, które zamieniłyby mnie w smutnego frustrata.
Kocham moją mamę i wiele Jej zawdzięczam.
Nie musimy sprowadzać tego święta do laurki i kwiatka (lub bukietu i perfum, na jedno wychodzi). Pokażmy swoim matkom, że kochamy je tak po prostu, bezwarunkowo. A można to zrobić na mnóstwo sposobów. Ciastem bez okazji (polecam tartę z malinami), telefonem i pytaniem o zdrowie, i samopoczucie, pamięcią. Zrobieniem pysznego obiadu albo filmem na DVD, który wspólnie się obejrzy.
Kosmetyki – zawsze są dobrym pomysłem, bo to może być wszystko – ładny lakier, szminka, krem albo olejek do twarzy.
Sprzęt – mikser albo garnek to chyba niezbyt dobry pomysł, ale lokówka, albo prostownica (klik) czy lampa do utwardzania lakieru (klik) powinny być spoko. A może urządzenie do masażu stóp albo karku?
Kwiaty – ile mam, tyle upodobań. Moja mama woli praktyczne kwiatki, np. lawendę, która odstrasza komary i ciężką ją „zepsuć” (klik). No ale można postawić na róże, goździki (klik), kwiat w doniczce (klik), albo bukiecik konwalii, które są piękne.

Książka – jeśli mama lubi czytać, to dobra opcja. Jeśli woli czasopisma, można szarpnąć się roczną lub półroczną prenumeratę ulubionego. Bo czemu nie?
Talon na balon – a może voucher do SPA, albo bon na zakup czegoś konkretnego? Pokolenie naszych matek nie zawsze jest zaznajomione z prawdziwą rozmiarówką biustonoszy, więc talon na brafitting+ładny biustonosz też jest fajną opcją.
Nie masz kasy? Nie ma problemu! 
Można zrobić naprawdę coś fajnego niskim nakładem. Lawendowa sól do kąpieli i ładnie ozdobiony słoik? Będzie super! Bukiet róż z krepiny? Wychodzą boskie! A może słoik z karteczkami zawierającymi 52 powody, dla których Twoja mama jest najlepsza? Jestem za!
Jest coś szczególnego, co polecacie na prezent? A może macie jakąś historyjkę, którą chcecie się podzielić?
Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Previous
Zera i jedynki
Dzień matki – dlaczego uważam, że jest ważny + pomysły na prezenty

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x