Ostatnio pisałam o tym, że ludzie narzekają, a nic nie robią aby zmienić to, na co narzekają. No i tak zrodziło się kolejne zadanie.
Całkiem niedawno, bo pod koniec ubiegłego roku stwierdziłam twardo, że chcę w końcu poprawić swój stan zdrowia. (Tak, znowu posłużę się tym przykładem, chociaż ktoś mi właśnie zarzucił, że w sumie, to nic mi nie jest i jestem hipochondryczką 😛 Serio, chciałabym.)
Ale do rzeczy. Zapisałam sobie na kartce wszystko, co do tej pory zrobiłam, aby sobie pomóc. Do tej pory wydawało mi się, że zrobiłam dużo. Wiadomo, lekarze, skierowania, leki, czytanie czegośtam… i nagle zorientowałam się, że poza bieganiem do lekarzy do których mnie kierowano i postępowaniem wg. ich rad i zaleceń oraz masakrowaniem swojego organizmu lekami z masą skutków ubocznych (ostatni okres miałam prawie rok temu! -.-) nie zrobiłam tak naprawdę NIC.
Nie kryję – zabolało mnie to. Zawsze myślałam, że wypruwam sobie flaki, żeby sobie pomóc, wydaję kupę kasy na lekarstwa, rezygnuję z wielu rzeczy, jadę zamiast na kolokwium na badania na które czekam na kilka miesięcy a potem staję na głowie żeby dostać jakiś termin na zaliczenie… Ale zadałam sobie pytanie Czy moje dotychczasowe działania przyniosły oczekiwane skutki?
Odpowiedź prosta : nie.
Więc znowu pomedytowałam nad kartką i wypisałam wszystko inne, co jeszcze mogę zrobić. Wymyśliłam jedną rzecz : przeczytać wszystko na temat płuc, oskrzeli i układu oddechowego… niezadowolona poszłam spać.
Zaraz po przebudzeniu miałam mnóstwo pomysłów i zapisałam całą kartkę.
Od działań typu całkowita zmiana myślenia, po kontaktowanie się ze specjalistami z zagranicy, czytanie po angielsku, przez medytację aż do różnych dziwnych praktyk.
I co?
Do tej pory jak zapomniałam jakiejś tabletki to każdy „atak” duszenia się był bardzo groźny, czasami traciłam przytomność.
A teraz nie biorę nic chemicznego i żyję 🙂
Jedna pozytywna zmiana pociągnęła za sobą MASĘ kolejnych. Słucham medytacji, skupiam się na swoich myślach, „kręcę” sobie leki z substancji występujących w naturze (dzięki cudownym wskazówkom lekarzy z UCLA), rozciągam swoje ciało tak, żeby płuca miały pełną swobodę (jeszcze trochę, a zrobię ten mostek!). Nie powiem, żeby było idealnie, bo będzie zbyt cukierkowo i skłamię, ale doszłam do stanu w którym bardziej panuję nad swoim organizmem. I zachęcona tymi pozytywnymi zmianami mam apetyt na więcej. No i przy okazji trenuję angielski, bo rozmawiam z lekarzem przez Skype’a. Tylko wczesne wstawanie przy tym kuleje, bo trochę męczy mnie różnica wynikająca z innej strefy czasowej 🙂
Tak więc, krótko pisząc :
wysyłasz CV i nic – skończ narzekać, zmień coś. Nie w innych, nie w rekruterach, w sobie!
masz depresję dwubiegunową i nic – zmień coś!
nie masz znajomych i wkurzasz się , że nie masz z kim wyjść – zmień coś!
jesteś gruba, chcesz schudnąć, ale waga ani drgnie – zmień coś! Od oglądania inspiracji na tumblr nikt jeszcze nie schudł!
Nigdy nie myślałam o sobie jako o kimś, kto zwala winę na innych. Dopiero zapisanie tego wszystkiego co robię solidnie grzmotnęło mnie między żebra. Usłyszałam od siebie samej Dziewczyno, weź się w garść i zrób coś z tym, bo będzie tylko gorzej. If you change nothing, nothing will change
Jeśli kogoś zabolało to co piszę – tak, miało.
Nie lubię już wymówek typu „to nie takie proste…” albo „łatwo Ci powiedzieć”. Chcesz tych zmian, czy nie?
Cześć. Chciałabym bardzo prowadzić bloga (Tematyka podobna do Twojego) Ale brak mi do tego motywacji.
Ty pewnie bierzesz motywacji z tego, że Twojego bloga przegląda mnóstwo osób i pisze komentarze. Lecz wiadomo, że na początku tak nie jest. Dużo czasu minęło aż ludzie "odkryli" tego bloga? 🙂
Jest świetny i przeglądam go codziennie. Pozdrawiam!
po prostu zacznij, dobrego bloga czytelnicy sami odkryją, podeślij mi linka, ja z chęcią zajrzę na blog o takiej tematyce. Poza tym myślę, ze najważniejsze mieć z tego przyjemność i pisać choćby dla siebie, a nie robić to ze względu na czytelników.
Anonimku, nie do końca. Ja lubię pisać blogi, sprawia mi to frajdę, odstresowuje, pisałam, jak nie czytał mnie nikt, pisze teraz. Nie umiem powiedzieć, czy dużo czasu minęło bo nigdy nie postrzegałam tego w takich kategoriach 🙂 Myślę, że najlepiej zrobić tak jak, radzi Agnieszka – pisz najlepiej jak potrafisz, stwórz coś unikalnego (ja nie lubię 100x czytać o tym samym), nie naśladuj nikogo. Dobre treści są jak magnes, przyciągają ludzi. Zapisz się na listę BGS, na pewno ludzie Cię odkryją. Ja też sama chętnie zajrzę, więc jak coś fajnego spłodzisz – podziel się linkiem 🙂
chcę! idę pokręcić hh. Bo nie robię nic dla swojej sylwetki, oprócz kilkudniowych ćwiczeń, które wynagradzam sobie potem słodkościami:(
Oj, skad ja to znam!
ja kocham hulać, to bardzo odprężające 🙂 Spróbuj przez tydzień odstawić cukier, ochota na rekompensowanie sobie ćwiczeń słodyczami minie 🙂
Ty masz zupełną rację.
To ile wychodzi od nas owocuje w przyszłości, ale czasami łapie się na tym, że nie robię wszystkiego co bym mogła z powodu zwykłego lenistwa a czasami strachem przed zmianą lub krytyką. Ale znam osobę, która się nie poddaje i jest konsekwentna, powoli osiąga to co założyła. Zmuszam sie dlatego czasami bo jakiś wewnętrzny czart blokuje moje działania i tylko ja mam na to wpływ;-)
to trochę smutne, że osobiście znam tylko jedną osobę która zawsze robi WSZYSTKO co możliwe aby osiągnąć swój cel…
jesteś kolejną osobą która pisze o strachu przed krytyką, muszę przemyśleć to zagadnienie 🙂
Tak, to dobry temat na kolejne rozważania. Lubię Twoje rozwojowe czwartki, kilka z nich bardzo mi pomaga, odkąd zaczęłam COŚ robić w kilku sprawach… Czytając ten wpis, i ten poprzedni w temacie nicnierobienia i narzekania, pomyślałam sobie, że jednak są rzeczy, których nie robimy, mimo, że wiemy jak bardzo trzeba je zrobić, "chcemy"…a jednak jak przychodzi co do czego, nie robimy…Dlaczego? To tak, jakbyś miała rozmawiać z tym lekarzem przez Skype (wiesz, po co, masz nadzieję na poprawę stanu dzięki temu)…ale (załóżmy) masz blokadę przed mówieniem w innym języku. Jeśli sobie nie uświadomisz DLACZEGO nie podejmujesz prób nawiązania kontaktu z… Czytaj więcej »
Bardzo podoba mi się ten wpis, bardzo 🙂 Aż czuję taki pozytywny dreszczyk emocji 😀 Bardzo się cieszę, że już jest lepiej i mocno wierzę w moc ludzkiego umysłu, więc oby tak dalej, niech wszystko idzie w dobrym kierunku!
Ciekawi mnie bardzo czy próbowałaś jogi… 🙂 Moja siostra ostatnio zaczęła i zamierzam się przyłączyć, bo podobno to naprawdę skutkuje.
Trzymam kciuki za Ciebie!
PS Dziś robię swój pierwszy rozwojowy czwartek, trzeba coś zmienić 🙂
Chciałam, żeby wpis był mocny. Gdybym taki przeczytała z rok temu, pewnie najpierw bym się zdenerwowała i pomyslala coś w rodzaju "jak to JA nic nie robię?! pfff", ale gdzieś zabolała by mnie ta myśl, dokuczałaby jak bolący wrzód i pewnie szybciej zmieniłabym całkowicie podejście do zdrowienia… 🙂
Co do jogi – byłam raz na zajęciach, próbowałam z jutjuba i książek i mnie nie porwało. Ale dam jej drugą szansę 🙂
ja doskonale wiem, że nic nie robię, może dlatego mnie to nie zabolało, a zmotywowało 😀
w takim razie polecam Ci stronkę http://www.joga-medytacja.pl/ 😀
właśnie ogarnęłam 15 minutową sesję, wyszła mi 40 minutowa, bo nie mam intuicji czasowej 😀 napisz potem czy Ci się podoba i w ogóle 🙂
dziękuję, widzę, że stronka nastawiona na ćwiczenie w domu! Zaczynam wieczorem 🙂
Jeju jak ja Cie uwielbiam 🙂
miło czyta się takie słowa, ale najmilej czyta się potem wiadomości od kogoś, kto rzeczywiście coś zmienił. Jaki ce sobie wyobrałaś w tym ćwiczeniu? 🙂
Duzo ostatnio czytam o zywnosci, o tym co znajduje sie w produktach ktore kupujemy I jak wplywaja one na nasze cialo I zdrowie. blog cudowne diety, ktory pilecilas w poprzednim poscie rowniez mnie bardzo zainteresowal. Zaczelam karmic swoje cialo tylko tym co dla niego najlepsze (oczywiscie jesli nagle najdzie mnie ochota na marsa to poprostu go zjem bo od jednego batonika jeszcze nikt nie umarl). Codziennie dowiaduje sie czegos nowego, szperam w internecie I wcielam w zycie. To jest moj cel, zadbac o siebie od srodka 🙂
super! bardzo mi się podoba to nastawienie, sama muszę wziąc się w garść 😉
Pozdrawiam!
no to do roboty! 😉
Gratuluję Ci zmiany myślenia! I cieszę się, że metody naturalne działają. Kryje się w nich ogromna moc. Bardzo motywujący wpis, idę się zabrać tą metodą za kilka spraw 🙂
przeogromna, nieograniczona. Przez medialną, lekarską i potocznie powtarzaną sieczkę informacji podświadomie wierzyłam, że aby lek działał musi być drogi, pomijając naturalne, niekiedy bardzo tanie rozwiązania. what a fool i have been…!
To się tyczy wszystkiego! Jakość nie zawsze jest tożsama z ceną. Np najlepsze jakościowo tkaniny to te z odzysku z "ciuchów" (dawniej produkowali trwalsze, a nie obliczone na jeden sezon), a najlepszy kosmetyk wszechczasów to dla mnie…siemię lniane za dwa złote paczka, starczy mi chyba na pół roku!
Dobrze, że sobie zdajesz sprawę z medialnego marketingu. Bo to nie jest informacja, tylko reklamowanie najdroższych produktów!
Uwielbiam Twoje rozwojowe czwartki, zawsze dają kopa w tyłek! Ja właśnie zaczęłam działać zamiast narzekać i jest to o wiele przyjemniejsze!
to cudownie, mam nadzieję, że to nie będzie słomiany zapał! 🙂
Bardzo motuwujący post i świetnie jak kogos zabolało (np mnie 😛 ) – zabieram sie do roboty 😉
znam to ukłucie, bo każdy chce myśleć o sobie jak najlepiej a tu wstrząs ;P
prawda zawsze boli:p
true 🙂
o matko… właśnie takiego czwartku mi było trzeba! nie potrafię się skutecznie zmobilizować do działanie i dlatego żyję od dłuższego czasu w czarnej d**pie…. trzymaj za mnie kciuki 🙂
nie ma sprawy 🙂
plik ściągnięty, teraz czas wybrać cel i poprawić go. Twój blog jest niesamowity!
ciesze się, że pchnęłam Cię do działania, nawet jeśli tylko o milimetr do przodu 🙂
Chciałam schudnąć i rok 2013 ogłosiłam rokiem zmian:) Wzięłam się zawzięłam i chodzę na siłownię:) I podoba mi sie bardzo!! To była dobra decyzja:) Czekam teraz na efekty.
żebyś tylko nie wymiękła, moja koleżanka co roku zapisuje się na siłkę/fitness/zumbę czy co tam jeszcze i zawsze w połowie lutego zapał mija :PP trzymam kciuki!
Nie mieć okresu przez rok – rewelacja! Zawsze jest pozytywna strona, oszczędzasz na podpaskach i tamponach 🙂 Tak, u mnie pora też coś zmienić 🙂 Kwestia z szukaniem pracy i CV była zdecydowanie dla mnie 🙂
z j ednej strony tak,z drugiej – nigdy nie wiem kiedy mnie zaskoczy 😛 chociaż nie kryję, że wcale za nim nie tęsknię 😉
Ja walczę o spoko-sylwetkę (niestety w ostatnich dniach naukę zagryzam słodkościami i właśnie kończę drugie piwo. I chciałabym… Naprawdę chciałabym poprawić powieść i w końcu ją gdzieś wysłać.
Chociaż jak tak teraz się zastanawiam… Właściwie dlaczego się za to nie biorę? Chyba boję się, że "to nie przejdzie"…
a self publishing? 🙂
Marzyłam zawsze o tytule w księgarni. Jeszcze nikt nigdy nie dostał całej mojej powieści do przeczytania. Jej, ja naprawdę boję się, że nikt tego nie zaakceptuje. To strasznie smutne.
wydając przez wydawnictwo nie decydujesz niestety prawie o niczym… 🙁 ja ściskam kciuki, może np. wydaje.pl?
Aniu, a może by tak post motywacyjny o osiąganiu celów długoterminowych (takich jak pisanie powieści…)? Taki kopniak bardzo by się przydał. Dobrze kopiesz. 🙂
Jak napiszę licencjat (dałam sobie czas do końca lutego) to biorę się za poprawki i wysyłanie. Przysięgam.
Aniu, myślałaś kiedyś o zajęciu się motywowaniem ludzi zawodowo? Śledzę rozwojowe czwartki i zawsze wyczekuję na kolejny odcinek 🙂 i nawet czwartki zaznaczam zielony kwadracikami które stworzyłaś. A słoik jest wspaniały! mam już 4 karteczki
zawodowo? ja chciałabym pracować z dziećmi, mi sprawia frajdę jak znajdzie się metodę która pozwala im przezwyciężyć trudności i opanować jakąs umiejętność, to mnie kręci bardzo, bardzo mocno.
Co masz na myśli pisząc motywowanie ludzi zawodowo? 😀
Coaching. 🙂
o coachingu kiedyś myślałam, ale nie podobał mi się żaden kurs, żadna podyplomówka ani nic… teoretycznie zawód nie jest uregulowany prawnie i coachem może być każdy, ale nie wiem czy bym się nadawała 🙂
BARDZO byś się nadawała! Pomyśl o tym na poważnie, zastanów się. Być może wiele ze swoich mądrości czerpiesz z książek, ale chyba kluczem do sukcesu jest to, co masz – potrafisz te rady i mądrości odnieść do życia, wycisnąć z nich miąższ, to, co jest najbardziej wartościowe, nie podajesz truizmów, tylko motywujesz do działania. Niby to tylko jeden z kilku(nastu) tego typu postów na blogu, a jednak ma się wrażenie, jakbyś z każdym rozmawiała indywidualnie.
bardzo mi miło 🙂
nie czuję się wystarczająco kopnięta Twoim tekstem… wiem, że powinnam zrobić mnóstwo rzeczy ze swoim życiem, bo nie daję rady i długo tak nie pociągnę, a z czasem robi się coraz ciężej, ale nie mam siły, fizycznej siły co jest najśmieszniejsze, cały czas czuję się jak po roku ciężkich robót na syberii…
powiem tak – ja ze swojej strony mogę zmotywować tylko tak. Większość roboty należy do Ciebie. Jeśli naprawdę chcesz zmian, to zepniesz pośladki. Druga opcja to czekanie na mannę z nieba. Ja wybrałam, a co zrobisz Ty, leży tylko w Twoich rękach 🙂
Anonimku, pierwszym krokiem być może powinny być badania profilaktyczne – przede wszystkie pełna morfologia. Może masz anemię, a może problemy z tarczycą? U mnie tak właśnie było. Miałam ciężką anemię i niedoczynność tarczycy, walczę z tym od dwóch lat i dopiero teraz widzę poprawę. Wyniki mam coraz lepsze, coraz więcej siły i energii, spinam tyłek i walczę o siebie i swoje marzenia. Miałam dość myślenia typu: "nie mam siły na nic, nic mi się nie chce, nie dam rady tego zrobić". Naprawdę czułam się przemęczona, do tego doszły różne smutki i skłonności do depresji, ale zmiana diety, nawyków, podejścia do… Czytaj więcej »
ze wszystkim się zgadzam… no, prawie. co do ględzenia o figurze – kurde, no raczej, że od gadania się nie chudnie (inną sprawą oczywiście są choroby, których skutkiem ubocznym jest otyłość, ale mam nadzieję że o takich przypadkach nie myślałaś, kiedy pisałaś ten post), ale jeśli chodzi o depresję… no tu już sprawa niestety nie jest taka prosta, bo nawet jeśli w epizodzie manii lub zdrowia psychicznego (cały czas rozpatruję dwubiegunową, o której napisałaś) sobie postawimy jakieś cele i zaczniemy do nich dążyć, to kiedy przyjdzie epizod depresyjny, może zabraknąć siły do ich realizacji… wiem, bo, powiedzmy, byłam w podobnym… Czytaj więcej »
ok, łapię 🙂 Miałam na myśli np. poszukanie lekarza który nie jest zwolennikiem chemii 😉
ja zastanawiam się nad sprawą związaną z pracą, jestem studentką, szukam pracy, zgłaszasz się na rozmowy kwalifikacyjne ale nigdzie nie chcą mnie przyjąć, często słyszę ze potrzebują ludzi do pracy na weekend a ja w weekend ide na uczelnie wiec w pracy nie moge byc albo mowią ze nie dadzą mi tyle dni wolnego bo dla pozostalych pracownikow byloby to niesprawiedliwe, denerwuje mnie to ze nigdzie nie chcą mnie przyjąć do pracy, ale pomyślę nad Twoim wpisem, przeczytam jeszcze raz i zastanowie się co mogę zmienić zeby w koncu dostać się do jakiejś pracy:) Pozdrawiam Cię i przy okazji zapraszam… Czytaj więcej »
również pozdrawiam! 🙂
A ja na nieco inny temat- mówisz, że chcesz zrobić mostek. Możesz się podzielić jakimiś ćwiczeniami? Mamy z tym ogromny problem, a bardzo mi zależy i po prostu nie wiem, na których partiach i jak mam się skupić. 😉
Potrafisz zmotywować do działania:)
Tak samo jak Ty borykam się od dłuższego czasu z chorobą i poza latanie do lekarzy nie zrobiłam nic sensownego, żeby sobie pomóc. Dzięki za motywację do działania!
Bardzo zachęcam Cię, żebyś dała drugą szansę jodze. I nie z płyty czy z netu, bo ćwiczyć samemu można świadomie dopiero po jakimś czasie, ale w prawdziwej szkole jogi u doświadczonego nauczyciela. Jeśli jesteś z Warszawy, mogę polecić Ci sprawdzone miejsca. I jeszcze dodam, że pozytywne działanie jogi sprawdzam na sobie od 2,5 roku 🙂
niestety nie z Warszawy, ale prawda, samodzielne rozpoczynanie jogi nie jest najlepszym pomysłem 🙂
tak, rozwojowe czwartki są potrzebne nam wszystkim.
"Isn't it ironic… don't you think?"
nie na serio – ironia, czy nie? 😀
Serio!
a ja cały tydzień robię to co lubię i co mnie rozwija – polecam każdemu "rozwojowy tydzień" ;D
obserwuję 🙂
🙂
Zamierzam przytyć 5kg! Mam niedowagę odkąd pamiętam i jestem często wyczerpana po "byle czym". Niby staram się więcej jeść, ale z przewagą na "niby" więc taki wstrząs dobrze mi zrobi.
pewnie bardziej liczy się to co jesz, a nie ile jesz 🙂
Należysz do typu studentów, którzy wszystko kserują, czy raczej do typu, który czyta książki i sam robi notatki? 🙂
Tak zapytałam, bo też jestem na pedagogice, a konretnie na terapii pedagogicznej i tak przy okazji zbliżającej się sesji mnie natchnęło ;d wkurza mnie, że muszę strasznie dużo czasu poświęcać na mało istotne rzeczy (ok, może nie mało istotne, ale na pewno nieużyteczne) typu historia, czy filozofia. A niestety te najważniejsze przedmioty często prowadzone są po łebkach. A szkoda
no to studiujemy chyba to samo 🙂
Czasem szpilke trzeba wsadzic 😉 Zabolalo 😉 A nie naleze do osob, ktore sie uzalaja nad soba i zwalaja wine na innych.
Powodzenia ze zdrowiem 🙂
mnie uwierała myśl, że nie zrobiłam NIC przez dobrych kilka dni zanim wzięłam się w garść, ale było warto 🙂
Ostatnio sama doszłam do takich wniosków Chociaż wydają się na pozór oczywiste, to wiele osób zapomina, że chcąc zmian, należy działać 🙂 Pozdrawiam.
Koniec z wymówkami – działamy! Podoba mi się 🙂
Świetny post 🙂 Bardzo motywujący. Ja moimi sukcesami i porażkami w realizacji celów dziele się na blogu 🙂
dobra opcja 🙂 ja od zeszłego roku wcielam w życie coś podobnego, zdałam sobie sprawę, że wszystko zależy ode mnie! życia nikt za mnie nie przeżyje i to ja musze nim kierować jak najlpiej zmieniając to, co mogę i powinnam zmienić w swoim postępowaniu 🙂
dokładnie, to Ty trzymasz stery 🙂
Depresja dwubiegunowa jest praktycznie niemożliwa do wyleczenia. Jest to depresja, która ma dwie fazy: fazę popularnej depresji (obniżenie nastroju, melancholia) i manii(gadatliwości, ciągły przymusu bycia w ruchu, mocno zawyżona samoocena). Taką depresję miał m.in Roosevelt 🙂
Natomiast jednobiegunowa jest do wyleczenia za pomocą terapii i leków.
Pozdrawiam! 🙂
poza przypadłościami typu zespół Downa i innymi genetycznymi – nie wierzę w nieuleczalne choroby.
Z tym CV to jest taki paradoks – chodzi o doświadczenie… a jak można mieć doświadczenie, skoro nie przyjmują do pracy bez? A pracowałam tylko raz, nie licząc trzech lat nauki pod kierunek turystyczny. Nieważne, jutro po raz kolejny atakuję rekrutów aplikacjami:) Nawiasem pisałam o Twoim słoikowym pomyśle i dwie osoby z tego skorzystały(ją). 🙂 A ja dziś szukałam słoika, oczywiście okazało się że nie mam… poczekam, aż ktoś zje ogórki, albo sama to zrobię.
skoro się siedzi w domu, to lepiej zrobić ciekawy staż, wolontariat, bezpłatne praktyki i doświadczenie jest.
Mam wrażenie, że Ty masz na wszystko rozwiązanie, surowa z Ciebie kobieta.:P Właśnie nie chcę wolontariatu, a krótką praktykę hotelową mam za sobą. Myślałam też o freelancingu, ale musiałabym pisać po angielsku a trochę obawiam się błędów gramatycznych. Jeden błąd i odpadasz. Będę dalej szukać pracy, w końcu coś się musi znaleźć. :]
widzisz, do niedawna szukałam problemów i schodów nie do przejścia, ale życie jest dużo prostsze niż sądziłam. Spróbuj tego freelancingu, najwyżej się nie uda i wrócisz d punktu wyjścia. Można też próbować np. na textamrket 😛 po polsku
Dziękuję za podpowiedź. Na razie spojrzałam pobieżnie, ale nie widzę informacji na temat możliwości zapłaty na zagraniczne konto. jeszcze obadam tą stronę i ewentualnie pogrzebię za czymś podobnym. nie ma nic lepszego nad zarobek z pracy przy czymś, co się lubi
cel: poprawić stan mojego brzucha
co zrobię?
używanie balsamu !codziennie!
jeden dzień z a6w raz w tygodniu
kręcenie hula hop (nowo zamówionym ;))
wiem że mi się uda, bo zamalowuję kratki na zielono i czerwono.
Dziękuję!
(moje rzęsy już są wdzięczne za codziennie smarowanie wazeliną c:)
Justa