Ostatnio coraz więcej osób ma potrzebę komunikowania się ze mną mailowo. Bardzo miło mnie to zaskoczyło, ale też trochę przestraszyło – nie chcę aby ten blog był tak popularny jak kiedyś mój photoblog… lubię mieć nad blogiem kontrolę i wystarczająco czasu aby odpisać na pytania i przeczytać wszystkie komentarze 🙂
Zdziwiło mnie, że kilka osób pytało mnie jak studiować? Ale skoro jest zapotrzebowanie, to chętnie podzielę się wiedzą 😉 Zaznaczam, że nie jestem ekspertem i przedstawiam swoje ulubione metody. Będzie mi miło, jak podzielicie się swoimi patentami 🙂
Jestem na trzecim roku studiów i popełniłam już masę błędów związanych ze studiowaniem 🙂 Kserowałam to co wszyscy (bo skoro wszyscy kserują to musi być ważne…, prowadziłam notatki w jednym grubym zeszycie, liczyłam na stypendium rektora, a później okazało się, że na moim uniwerku łatwiej dostać je za lewe zaświadczenia o wolontariatach niż dobre stopnie…)
Cóż, życie studenta nie jest łatwe 😉
Moje rady są następujące – nie patrz na ilość, ale na jakość!
Co trzeba kupić?
Teoretycznie nic. Twoje notatki, Twoja sprawa. Nie notujesz – nikogo to nie obchodzi. Mimo wszystko ja polecam :
Zeszyt a4 z którego łatwo wyrywać kartki.
Osobiście polecam zwykły na spirali. A4, bo tak się potem najlepiej kseruje w razie potrzeby. Kartki wyrywane, bo często są potrzebne na kolokwia i łatwo je przełożyć do segregatora, teczki. Nie polecam noszenia całego zeszytu ze sobą 🙂 Najlepiej nosić jest bieżące notatki (wykłady+ćwiczenia) w teczce, a w foliowej koszulce mieć kilka czystych kartek. Ja lubię, kiedy zeszyt ma miejsce na nagłówek (wtedy pamiętam, żeby napisać co to za zajęcia i jaka jest ich data.
Daty są ważne, bo łatwiej się połapać które notatki musisz sobie od kogoś skserować przed sesją 😉 Można oczywiście kupić zwykły bloczek kartek a4, ale dla mnie są gorsze z dwóch powodów – nie są podziurkowane i mają zbyt cienkie kartki. Przebijają podczas kserowania i czasami się drą.
Koszulki foliowe, teczki, spinacze, karteczki post-it, wygodny długopis,kalendarz kieszonkowy, planer.
W koszulkach dobrze jest trzymać wykłady. Polecam też kolorowe przekładki (dividers) żeby łatwiej było notatek szukać 🙂 Warto też dorzucać do właściwych koszulek kserówki, artykuły i inne powiązane z danym tematem materiały. Moje przekładki kosztowały w tesco 50 groszy za 10 sztuk. Moim zdaniem lepszy interes niż kupowanie za 10 zł zeszytu z 5 przekładkami, ale o kto woli 🙂
Spinacze lubię duże, czasami spinam nimi kserówki jak na zdj. w prawym górnym rogu. Nie lubię zszywek 😉 Spinacz to też awaryjna zakładka no i niektórzy wykładowcy MUSZĄ mieć spięte wszystkie kartki twojego kolokwium, więc warto mieć chociaż dwa spinacze przy sobie.
Kolorowe karteczki post-it są wygodne, kiedy notujesz np. tytuł książki którą trzeba mieć na kolejne zajęcia. Moje kosztowały 5 zł za cały komplet w chińskim sklepie. Są dobrej jakości i mają etui, więc mogę je złożyć jak ksiażeczkę i się nie poniszczą. Przydatne są szczególnie te małe, do zaznaczania fragmentów w książkach.
Kalendarz – ja uwielbiam mój multiplaner, bo mam od razu widok na cały tydzień, zwykły notes i konkretne tematy/obszary. Warto też mieć kieszonkowy kalendarzyk 🙂
Inne ważne rzeczy :
Studia to nie tylko nauka. Mówi się, że student uczy się tylko dwa razy w roku (no chyba, że ma sesję poprawkową ;)). Mój kierunek jest specyficzny, bo ciągle coś jest do zrobienia, jakieś konspekty, scenariusze zajęć i inne rzeczy, ale to raczej ewenement 🙂
Przydaje się znać chociaż jednego studenta rok wyżej – to kopalnia wiedzy (który wykładowca jest mściwy i który co wymaga, u kogo da się ściągać (ja akurat nie lubię ściągać,możecie mnie wyśmiać :P), kto puszcza listy na wykładach itp. Oczywiście nie namawiam do poznawania kogoś rok wyżej tylko po to, aby wyciągać z niego informacje! 😀
Biblioteka : nie kseruj całych książek, ogarnij co Ci jest potrzebne. Żyj dobrze z jej pracownikami! 🙂
Ksero : ogarnij najtańsze w okolicy. Będziesz kserować DUŻO 🙂 Zawsze miej przy sobie pendrive – przydaje się!
Dobre stosunki z ludźmi z roku , tego chyba nie muszę wyjaśniać 🙂 Pożyczaj innym notatki, bądź bezinteresowny a to do Ciebie wróci. Jeśli traktujesz pożyczanie notatek jako bycie wykorzystywanym – zamknij ten blog i nie wracaj 😉
Nie poruszyłam we wpisie takich spraw jak imprezy i życie studenckie, bo to osobny temat 🙂
Jeśli Was to interesuje, to mogę też napisać o tym jak uczyć się szybko i skutecznie 🙂
Hej! Drogi odbiorco z wyszukiwarki google – od kiedy napisałam ten tekst zdążyłam skończyć studia i obecnie kontynuować edukację „na doktoracie” więc trochę się znam i zachęcam do przejrzenia innych tekstów o studenckich trikach :
) Znajdziesz je tutaj:
https://www.aniamaluje.com/2012/10/z-czym-na-studia-czyli-czym-gdzie-i-jak.html
Czyli dowiesz się jak szybko nauczyć się dużej partii materiału, czy warto chodzić na wykłady (nie zawsze ;)) oraz kilka innych bezcennych trików ;-).
dopiero w tym roku zaczynam wiec przydatne info!
🙂
Planowałam właśnie napisać poradnik przetrwania dla studentów pierwszego roku.
Ja się już nie nadźgam nigdy na kupienie opasłego zeszytu z przegrodami. W drugim semestrze już się wycwaniłam, biorę ze sobą kilka kartek – wkładów do segregatora, w domu wpinam i przyklejam karteczkę-zakładkę z oznaczeniem przedmiotu, czasem jeszcze opisuję poszczególne zagadnienia. U mnie w mieście działa ksero za zero, kserować można za darmo, ale dają Ci na jakichś zapisanych kartkach na odwrocie. Fajny patent!
U mnie z kolei jest masa projektów i innego nieprzyjemnego dziadostwa, na niektóre kolokwia też trzeba się poduczyć. Ale zawsze można odłożyć sobie na sesyję 😀
grunt to się nie spinać 😀 u mnie ksero za zero jest ale…czasami 🙂 no i te kartki są bardzo grube, ale to i tak fajna sprawa 😉
bardzo Ci dziękuję za ten post ! Właśnie zaczynam studia i jestem aktualnie w lekkim haosie. 😀
🙂
Przydatne info, u mnie największym błędem było notowanie w jednym dużym zeszycie (a notatki z kilku przedmiotów)… Pod koniec semestru okazywało się, że na jednych wykładach zanotowałam 200stron, a na innych 20. Marnowanie kartek i nerwów 😛
Od 2 semestrów zabieram ze sobą notebooka i notuję na nim. Jest to szybsze, czytelniejsze i wygodniejsze dla mnie samej. Nie mam poczucia, że marnuję papier, czasami jako jedyna nadążąm za tempem slajdów czy wykładów, a przed sesją drukuję tylko to, co mi trzeba, i nie mam problemów z rozczytaniem pisma ręcznego 😉
mój laptop jest za duży do codziennego noszenia, no i dojeżdżam codziennie więc lipa 😀 ale to dobry sposób!
Czytam tę notkę i myślę sobie – jak ja jeszcze trzymam się na tych studiach?! Notatki w różnych zeszytach, a przed sesją i tak kseruje od kogoś bo moje oczywiście są nieczytelne. Czasami coś zaznaczę, ale prędzej tylko zamażę pół kartki zakreślaczem 😛 Na szczęście jakoś odnajduję się w tym chaosie 😉
też tak miałam i w końcu i tak wszystko kserowałam. Najwięcej czasu traciłam na….szukanie notatek. Nigdy więcej! 😀
oo, dla mnie, co prawda uczennicy gimnazjum, przyda się to jak uczyć się szybko i skutecznie – może jakieś rady się przydadzą? 🙂
mówisz-masz, spróbuję ogarnąć to po rozwojowym czwartku 😉
Ja jestem już na piątym roku, a idealnej metody notatek jeszcze nie znalazłam chociaż chyba najbardziej efektywna była ta z tymi wkładami do segregatora i przekładkami;) Teraz mam zwykłe małe zeszyty bo trochę ich się nazbierało, a to już ostatni dzwonek, żeby je wykorzystać 🙂
Co do ksera… nie wiem jakim cudem moja mama skończyła studia bez tego wynalazku:D
ja też sobie nie wyobrażam studiów bez ksera 😀
Co do bezinteresowności to radzę na początku uważać, bo niestety istnieje taki typ studenta (i takich elementów jest baaaardzo dużo, przynajmniej na mojej uczelni), który generalnie chce Twoje notatki, ale tego samego niegdy nie oczekuj od niego. Niestety sępów jest dużo. Co innego kiedy obracasz się w grupie osób, które mają podobne nastawienie do Ciebie, wtedy ta zasada działa.
Jak ja tęsknię za notatnikami, post-in, zakreślaczami i innymi pierdołami, jakieś zboczenie takie-zawsze jak jestem w sklepie gdzie można znaleźć takie przedmioty to łażę, macam i oglądam 1000 razy:P
sępy to niestety osobna (i przykra!) historia 🙁
Takich ludzi najczęściej można spotkać na prawie. Tyle się nasłuchałam o ludziach studiujących tam, że głowa mała ;o Zawistni, nikt nikomu nie pożyczy i tylko czekają aż któremuś noga się powinie. A na nas, administratywistów nazywają bezrobotnymi -,-
o moim kierunku też jest masa niepochlebnych opinii 🙂
To nie zawsze zależy od kierunku, ja trafiłam na początku na super grupę, każdy się dzielił czym miał, czasami dzieliliśmy się zagadnieniami na egzaminy – każdy coś opracował i wrzucał na wspólnego maila 🙂 Ale następna grupa to właśnie nikt nikomu nic… Ale to jeszcze nic – o rocznikach niżej słyszałam jeszcze lepsze historie – laska sprzedająca kserówki swoich notatek, kłótnie na mailu grupowym w stylu: 'dlaczego wrzucacie tutaj notatki z wykładów, jak ktoś nie był to jego strata'. Brak słów na takich ludzi, ale niektórzy się czują bardzo zagrożeni skoro przyjmowanych na fil. ang. jest średnio 200 osoób a… Czytaj więcej »
z tymi notatkami to idzie utonąć ;D
przyda się za dwa lata ;D
świetna notka. co prawda jestem na drugim roku, ale milo były przeczytać "jak jest".
tez bym chciała, abyw moim miescie bylo ksero za zero…
Podpisuję się obiema rękami i nogami pod tym postem – mam dokładnie taką samą organizację notowania i przechowywania notatek, jak u Ciebie. A jako że mam za sobą już 4 lata studiów i wiele przetestowanych systemów potwierdzam, że ten sprawdza się najlepiej 😉
U mnie na biologii kolokwia są co zajęcia, więc uczyć się trzeba na okrągło ;p
A dlaczego nie sprawdził się u ciebie system jednego zeszytu? U mnie to całkiem dobrze działało ;d
jak z góry założyłam sobie ile miejsca zajmie mi dany przedmiot, to musiałam potem skakać, jak prowadziłam po kolei, to się gubiłam 😀
Ja uwielbiam mieć cały semestr w jednym zeszycie, przedmioty oddzielam kolorowymi karteczkami 🙂 Przez to zawsze wszytko mam przy sobie, nic się nie gubi i o nic nie muszę się martwić 😀
nie lubię tego, że w zeszycie gubią się kserówki i inne rzeczy, kwestia preferencji 🙂 no i nie lubię dużo ze sobą nosić
to ja póki co niewiele przygotowałam się do tematu, bo mam A4 na spiralce i dwa zwykłe sześciedzieciokartkowce :] Ale wszystko nabiera tempa więc kto wie. Stosunki międzyludzkie oczywiście pielęgnuje od podstaw ;D
stosunki międzyludzkie najważniejsza rzecz 😀
Do studiow mam jeszcze czas, ale i teraz chetnie wykorzystam podane przez ciebie patenty. Czekam na notke o sposobach nauki, akurat do matury. ;))
bedzie 😉
ja nosiłam ze sobą w teczce zwykłe białe kartki a4 + koszulki. każdy przedmiot w osobnej koszulce, osobno wykłady, ćwiczenia i laborki;) i albo całość kartek z np. ćwiczeń spięta zszywaczem albo spinałam 'co wykład' (wiadomo, w zależności od ilości zużytych kartek). ten system podpatrzyło ode mnie tyle osób, że 'bania mała';) na piątym roku chyba cała moja grupa tak robiła, powinnam to opatentować;) także polecam:) na białej kartce szybciej się pisze, łatwiej się rysuje, bo nie sugerujemy się jakimiś liniami czy kratkami, tylko działamy;) nno i jest to tanie jak barszcz! ważne tylko, żeby numerować strony i zapisywać daty… Czytaj więcej »
o własnie, zaznaczenie w czy cw też jest istotne! 🙂 Ja akurat na gładkich kartkach piszę bardzo krzywo i nieczytelnie, ale penie innym dziewczynom sposób się spodoba! 😉
tak sie sklada ze z czystych kartek uczy sie łatwiej i to powtarzaja na kierunkach psychologicznych w kolo
wszystko sie zgadza. ja bym jeszcze dodala zeby nie wyrzucac pozniej notatek i kserowek bo czesto w pozniejszych latach sie do nich wraca 🙂
true 😉
ja bym bardzo chciała poczytać o tym jak się szybko i skutecznie uczyć ! Jestem teraz w liceum i mam masę nauki a warunki nie najlepsze… Małe mieszkanie w bloku z rodzicami a pokoj dzielę z siostrą. Często mam wrazenie że nie potrafię się uczyć i marnuje masę czasu! Nieraz siedzę kompletnie nie mogę się skupić i potrafię przez godzinę czytac jedno zdanie 🙁 rozpraszam się też i zdarza się ze nie mogę się zebrać do nauki. Także myślę że to byłaby dla mnie cenna lekcja. Pozdrawiam i przesyłam buziaki. Aniaa ;D
ok, zajmę się tym jutro lub pojutrze (raczej jutro). dzisiaj wieczorem robię rozwojowy czwartek a jutro o efektywnej nauce 😉
Wiedziałam, że na Ciebie zawsze można liczyć!!! 😀
Proszę, przywróć bloga! 😉
Dopiero teraz przeczytałam Twoją odpowiedź… Faktycznie, pewnie tak zrobię, tylko już raczej "bez twarzy"! 😀 Bardzo miło mnie zaskoczyłaś, naprawdę…
Bardzo fajna notka 🙂 U mnie zawsze sprawdzał się segregator – a właściwie 2 – jeden na zajęcia, a drugi 'domowy', w którym przechowywałam notatki niepotrzebne na zajęciach, żeby nie nosić wszystkiego. A w segregatorze układałam notatki wg planu, czyli zaczynało się od pierwszych zajęć w poniedziałek, a kończyło się na ostatnich w piątek – bardzo mi to pomagało, bo wiecznie nie mogłam ogarnąć planu 😉
układanie w kolejności – genialne!
napisz uczeniu się ! koniecznie:)
ok 😉
przekładki są moim zdaniem genialne 😉
Dla mnie w ogarnięciu notatek kolokwiów i zakresu materiału, najważniejsze są kolorowe karteczki i kalendarz bez tego bym zginęła!
ja już studia skończyłam ale to co piszesz ma sens:) często nosiłam ze sobą tylko jeden zeszyt gdzie wszystko notowałam, najważniejsze notatki przepisywałam w domu przy okazji już się ucząc do wejściówki, które miałam co tydzień! a z czystych przejrzystych notatek – lepiej się uczy:) dla mnie moje ręczne notatki na wagę złota w porównaniu z kserówkami…
inne mniej istotne spinałam razem i do nauki na egzamin wystarczało
też wole uczyć się z własnych 🙂
Bardzo przydatny post, lubię takie:D A co do nauki szybkiej i skutecznej to chętnie o tym przeczytam:)
Ja nie lubię notować 🙁 Zapamiętuje duzo z lekcji ale nigdy nie chce mi się pisać. Mam takie luki w zeszytach 😀
W dodatku nie umiem trzymać długopisu (serio) co jeszcze bardziej utrudnia mi sprawę.
Ale mimo wszystko jestem całkiem nieźle zorganizowana. Mam jeden zeszyt z przekładkami, który nazywam swoim mózgiem 😀 Wszystko w nim zapisuje a jak go zapomnę to czuję się zagubiona!
ja wliceum nie cierpiałam notować na studiach muszę 😛
Napisz o uczeniu się 😀 Jesteś bardzo zorganizowana, podziwiam 🙂
to nawyki z oranizacji której potrzebowałam w pracy, na studiach było gorzej 😛 ale już jest ok
Mądrze prawisz 🙂 Jestem na 4 roku filologii polskiej, a tu ani rusz bez notatek 😉 i też popełniałam wiele błędów, ale już wypracowałam swój własny sposób 🙂 mam zawsze przy sobie koszulkę z luźnymi kartkami A4 z dziurkami do segregatora, a w domu mam skoroszyty do przedmiotów -i po prostu wpinam notatki 🙂 kserówki w segregatorach -polecam też od razu segregować co zostawić, a co wyrzucić, bo nagle się okazuje po roku, że mamy w pokoju 2 tony makulatury 😀
o to też ważne wyrzucanie starych kserówek/odpsrzedawanie ich/wyniesienie na makulature 😉
ja właśnie zaczęłam, z chęcią przeczytałam ten post 🙂
Mam nadzieję, że ten post będzie dla mnie przydatny,
w tym roku zdaję maturę i przeżywam najgorszy strach,
że nie dostanę się na wymarzone studia :P…
polecam jeden duży zeszyt do wszystkiego, z takimi kolorowymi przekładkami, na każdy wykład inna 😉 a na cwiczenia taki sam tylko mały 😉
jestem na 3 roku i nigdy nic nie kserowałam! 😀
nie wymagają u Was tekstów na zajęciach ? 😀
nie, jestem na ścisłym kierunku, w większości mamy sami coś tworzyć na komputerach 🙂
właśnie zaczęłam studia i przepisuję wykłady w DS, żeby były w miarę usystematyzowane. Szkoda tylko, że to pochłania sporo czasu…
w takiej sytuacji olać pijawkę, skoro nadwyrężyła Twoje zaufanie 🙂 chodziło mi tylko o to, żeby być życzliwym, ale nie naiwnym 🙂
Hej 😉 Super notka, właśnie zamierzam przeogranizować swoje notatki, bo zwykłe zeszyty A5 jak się okazało nie są wygodne, gdy się z nich uczy, choć na ćwiczenia sobie takie zostawię, ale na wykłady muszę zakupić taki kołozeszyt tylko nie mogę znaleźć takiego jaki masz na zdjęciu, w sensie z linijkami na tytuł na samej górze. Wie ktoś może gdzie w Krk można taki dostać? 🙂
Ja WSZYSTKO miałem w jednym małym laptopie, posegregowane w folderach. Opłaciło się też w przeszłości grać w najróżniejsze ogłupiające gry typu MMO bo wyrabiają dużą szybkość pisania na klawiaturze i można sprawnie notować nawet wówczas, gdy wykładowca się śpieszy. Z 250 – 300 znakami na minutę robiłem notatki na wszystkich wykładach i ludzie brali ode mnie w formie cyfrowej, mailowo, albo zgrywali sobie na peny. I oczywiście opłaca się dzielić : ) bo potem ludzie pomagają, albo przynajmniej piwo postawią ; )
mój laptop jest za duży, żeby nosić go na uczelnię 😛
dzisiaj przygotowałam się do 4 semestru studiów z Twoją pomocą 😉 studiuję tak jakby 1,5 kierunku, mam dużo przedmiotów i siedzę na uczelni po 8, nawet 10godz (w poniedziałek…) i w końcu wzięłam się za organizację jakąś tego wszystkiego 😀 mam fajną teczkę taką plastikową z kilkunastoma przedziałkami 🙂 kupiłam jeszcze zeszyt a4 , kalendarz a5, koszulki i inne pierdółki typu karteczki sticky notes.. jeszcze nigdy nie byłam tak przygotowana na studia 😀 aż się zachciało choć trochę iść na uczelnię…
mino średniej powyżej 4,7 stypendium rekotra dostałam jako ostatnia na liście, przede mną był osoby ze średnimi 4,2 ale miały kartkę z kółka jakiegoś i już są o jeden punkt wyżej ode mnie. Uważam, że to stypandium to najgorsza rzecz jaką zrobili studentom i lepiej dać po 100 wszystkim niż po 1000 jednemu. Żeby chociaż liczyły się wyniki w studiowaniu, a nie kto sobie więcej zaświadczeń załatwi.
Dodam radę: załapcie się do jakiegokolwiek kółka, bo na 2 roku przyda Wam się ten papierek.
Pewnie się zdziwisz, że dziś to czytam, ale po wpisaniu w google "jak notować na wykładach", wyskoczył mi Twój blog. Po pierwszym tygodniu zauważyłam, że nie opłaca się nosić całych zeszytów, ale nie do końca wiedziałam, jak sprawę rozwiązać, a teraz wszystko stało się jasne 😀 jadę zaraz po kartki a4 😀
mam nadzieję, że rozwiązanie się u Ciebie sprawdzi 🙂
Hah jak ja uwielbiam takie przybory 😀 Karteczki, spinacze, notesy, długopisy, teczki i kalendarzyki <3 Wiem, wiem, jestem dziwna 😀
Tekst, który pasował do sytuacji 2 lata temu i będzie na pewno pasował do tego, co się będzie działo za dwa lata. Z jednym stwierdzeniem zgadzam się najbardziej: studia to nie tylko nauka! to wspaniały czas, który na prawdę warto przeżyć 🙂
nie warto go marnować 😉
Jestem po pierwszym roku studiów i na liście moich grzechów jest między innymi gruby "zeszyt do wszystkiego", chodzenie na wykłady po to, żeby posłuchać wykładowcy czytającego książkę, granie na komórce na wykładach (choć mogłam być wówczas gdzie indziej, chociażby w łóżku, wreszcie się wysypiając) i pewnie jeszcze kilka by się znalazło.Podzielę się moimi sposobami na notowanie. Pierwszy to mapy myśli. Uwielbiam rozpracowywać trudniejsze tematy, rozpisując je na dużej kartce. Ta metoda pomaga mi nie tylko zrozumieć temat, ale też od razu go zapamiętać. No i sam fakt używania mazaków i kredek sprawia, że bawię się przy tym doskonale i nauka… Czytaj więcej »
Jestem po pierwszym roku studiów i na liście moich grzechów jest między innymi gruby "zeszyt do wszystkiego", chodzenie na wykłady po to, żeby posłuchać wykładowcy czytającego książkę, granie na komórce na wykładach (choć mogłam być wówczas gdzie indziej, chociażby w łóżku, wreszcie się wysypiając) i pewnie jeszcze kilka by się znalazło.Podzielę się moimi sposobami na notowanie. Pierwszy to mapy myśli. Uwielbiam rozpracowywać trudniejsze tematy, rozpisując je na dużej kartce. Ta metoda pomaga mi nie tylko zrozumieć temat, ale też od razu go zapamiętać. No i sam fakt używania mazaków i kredek sprawia, że bawię się przy tym doskonale i nauka… Czytaj więcej »
Wielkie dzięki za takie rady.Od października będę studentką pierwszego roku polonistyki i nie bardzo wiedziałam w co się zaopatrzeć.Na razie kupiłam dwa zeszyty A4 jeden 96 kartek a drugi 60 oraz zwykły brulion A5.Nie mam znajomych na kierunkach humanistycznych a słyszałam,że tam jest wiele notowania.Postanowiłam w google wpisać hasło "jak notować na studiach" i od razu wskoczył mi twój blog.Bardzo mi pomogłaś.Teraz wiem mniej więcej czego będę potrzebować.Jeszcze raz wielkie dzięki 🙂
bardzo mi miło! w razie innych pytań o studia, pisz śmiało 🙂
Ania, ja już jestem 7 lat po studiach magisterskich na historii, ale przymierzam się do doktoratu z historii Anglii. Mam tematycznych książek tyle, że aż boli głowa. Mam nadzieje dzięki Twemu blogowi ogarnąć mój brytyjski misz-masz. Naprawdę odwaliłaś kawał dobrej roboty, pozdrawiam Jarek vel Prosperiusz
😉
Ja od 2 klasy gimnazjum wiedziałam jedno – chce w pełni nauczyć się angielskiego. W 1 technikum myślałam – nauczę się go sama. W 3 technikum stwierdziłam – pójdę na studia; na filologię. W 4 technikum – chyba jestem za słaba na angielski. Nie dam sobie rady. Po szkole – uda mi się! Zawezmę się i będę go umiała. Po 2 latach – Jestem zła. Nic nie rozumiem, nigdy go się nie nauczę… rezygnuję… i ten stan mam do dziś. Bardzo lubię angielski, ale boję się iść na studia, że nie dam sobie rady 🙁