O tym, że śmieszy mnie czarny humor i nie chce mi się z tym kryć.

Czasami mam ochotę wszystkich pozabijać. Piszę to zupełnie serio. Lada dzień mój wyjazd, warsztaty a na głowie mam pierdylion rzeczy. To co miało wyjść się nie udało, kurier utkwił w jakiejś pieprzonej Belgii i nie mogę skończyć zlecenia. Wcześniejsi zleceniodawcy wiszą mi hajs. Jestem na tym samym wózku co pewnie co drugi freelancer. 
Czekam. 
na. 
przelew.😡
W takich momentach staram się być opanowana i spokojna ale czasami trzeba znaleźć ujście dla gniewu i niezgody. A czasami mam taki humor, że brak mi emotikonki „ściana” z GG. Ktoś pamięta jeszcze gadu-gadu?
A potem zakładam jedną z ulubionych czarnych sukienek, idealnie dopasowaną. Taką, co zawsze poprawia mi humor, bo przez jej krój nie widać wzdętego brzucha po trzeciej pizzy z serowym brzegiem. 
black flared dress, little black dress
I widzę że schudłam. Sukienka smętnie wisi. Ktoś powie, że to durne problemy pierwszego świata. Być może. Dla mnie kolejny powód do wkurwienia na moje płuca.
Gdy nie ratuje mnie Queen, z tymi celnymi, pięknymi słowami:

I’ve paid my dues 

Time after time 
I’ve done my sentence 
But committed no crime 
And bad mistakes 
I’ve made a few 
I’ve had my share of sand 
Kicked in my face 
But I’ve come through 
And I need to go on and on and on and on  (a zdarza się to rzadko), ratuje mnie czarny humor. 
Czasami piszecie, że jestem taka super pozytywna i och ach Aniu jaka ty jesteś dobra. Być może na generalnym poziomie jestem. Ale tak gdzieś w głębi mam mocno czarny humor. Opowiadam żarty z których śmiać się można tylko w wąskim gronie, bo dzisiaj nawet niewinne „Nie ma rączek – nie ma ciasteczek” wiąże się z jakąś nienormalną poprawnością polityczną i zaraz przypisują ci intencje z kosmosu.
Śmiech zawsze jest dla mnie formą odreagowania trudnych emocji. I tak długo jak śmiejemy się ze zjawisk, zachowań, problemów a nie ludzi – jestem za tym śmiechem. Bardzo, bardzo męczy mnie to dzisiejsze walenie fochów o cokolwiek. Matkobosko, śmiałam się gdy umarł mój dziadek. Naprawdę się z tego śmiałam. To były dla mnie tak trudne emocje, że tylko śmiech działał. Nie mam w związku z tym poczucia winy, wstydu, zażenowania.

Do szpitalnej sali, gdzie leża pacjenci ze sztucznymi płucami wpada elektryk i oznajmia:

– No panowie. Oddychajcie teraz głęboko bo za chwile na godzinę wyłączam prąd.

Nie wiem kiedy to się stało, że wskoczyliśmy w ten paranoiczny, 
histeryczny świat i ludzie doszukują się drugiego, trzeciego i ósmego dna.
Jestem przeciwna śmianiu się z ludzi (żart jest zabawny gdy śmieszy obie strony), ale ze zjawisk i problemów śmiać się muszę. Gdyby posłuchał mnie ktoś obcy, pewnie padłyby jakieś zarzuty z kosmosu.
Moje żarty często dotyczą kupy („funny fact” przy muko~ może wypaść odbytnica, więc żartuję że nie znam dnia ani godziny), chorób, śmiertelnych chorób, śmierci, oddechu. Ten czarny humor pomaga mi w trudnych momentach. 

I jestem chyba zmęczona obecną „poprawnością”. 

Np. Polsoja wrzuciła CYTAT z Fredry. Cytat. Powtarzam – cytat.

Z podpisem „A dziś? Kto komu u Was gotuje?” 

I gdy w komentarzach widzę, że to niby seksizm, mizoginia i szowinizm to zastanawiam się co poszło nie tak. Serio.
Bo to kurwa powiedział FREDRO. A osoba zarządzająca profilem marki zaznacza – „A dziś?” Podkreślając, że to, co powiedział Fredro nie musi być już aktualne. Dla jednych może, dla innych nie musi. 
Tak samo jak nie zrozumiem wegetarian trollujących niegdyś konkurs na fanpage Berlinek. Kurczę, to jest strona dla FANÓW parówek. To zupełnie jak gdybym ja chodziła po stronach wege-knajp i oceniała na jeden, bo nie mają w menu schabowego.
Chyba smutną normą stał się fakt, że gdy ktoś nie wygra rekrutacji, konkursu, wyciąga argument o swojej płci lub orientacji seksualnej (nieheteronormatywnej) i nazywa to dyskryminacją.
Mnie śmieszy.
Ostatnio wybierałam osoby, które zaproszę na warsztaty ze mną. Takie trochę ploty, trochę skrócony warsztat. Patrzyłam na zgłoszenia, tak się złożyło że akurat wybrałam same dziewczyny (zauważyłam to po wysłaniu maili z gratulacjami). Jestem bardziej niż pewna, że gdyby sytuacja była odwrotna a to nie byłoby zgłoszenie na warsztaty tylko nie wiem – na coś prestiżowego i zwycięzcami byliby sami mężczyźni – nagle byłoby jedno wielkie hurr durr! JAKOŚ NIE MOGĘ UWIERZYĆ, ŻE W TYM GRONIE NIE BYŁO MIEJSCA DLA ANI JEDNEJ KOBIETY. #SEKSIZM!!!!
Mój ulubiony przykład:
Facet zapytany o to jak się nazywa, odpowiada – Hugh Mungus. Brzmi to jak HUMONGOUS. To jest typowy „dad joke”. Taki żarcik, że wypowiadający jest „słusznych rozmiarów” czy tam po prostu wielki. [Facet był gruby].

Ale nie… pani Zarna wymyśliła sobie, że on wskazywał na swoje genitalia i twierdził że są wielkie. I że to była napaść seksualna. Domyślam się że samo nasuwa się „kijem bym cię nie tknął” ale to chyba pogrąża. Bardzo współczuję mężczyznom oskarżanym o takie rzeczy. (Polecam zapoznać się z historią żony Potifara, to praktyka stara jak świat).

Trzymcie mnie bo nie wytrzymie.

Facet zbierał na pomoc dla swojej córki. Był spokojny i opanowany. Jedynym napastnikiem w tej sytuacji jest agresywna kobieta.

Piszę o tym, bo w sumie jestem zmęczona tą całą  „poprawnością”.
I ulży mi gdy napiszę, że mam bardzo, bardzo specyficzne poczucie humoru. O mamo jak mi ulży. Jak jakiś coming out.

Ten filmik i ten komentarz:

I really miss when everyone was able to take a fucking joke

Myślę jak „Stanford Black”. Uwielbiam ten kawałek. I nie jest atakiem na kobiety/starszych ludzi/prekariat/cokolwiek/kogokolwiek. Jest żartem.

Kobiecie nie wypada żartować z kupy. Tego, siamtego. Boże, jestem Anią, żartuję z czego mam ochotę.

Mam naprawdę mega chujowy tydzień. Staram się być spokojna, nie nawalać, a wszystko mi się w tym momencie wali. Zatem miałam tak tylko ochotę powiedzieć, że jest we mnie taka bardzo mroczna część, która lubi żarty w stylu
– mamo, mamo! Ja nie lubię dziadka!
– To zostaw i zjedz ziemniaczki.

I jeśli zarzucicie mnie teraz swoimi ulubionymi żartami i filmami w takim stylu – będę wdzięczna.
Ja co jakiś czas w ramach plaska w twarz odpalam to video.

Tak, mogę sobie być dziewczyną w sukienkach. Generalnie miłą. Generalnie pomocną.

Polecać obcasy. I szminki. I krem do twarzy tylko dlatego, że pachnie boskim mango. I uważać że mała czarna zawsze jest dobrym pomysłem. Np. taka boska, która sprawdzi się wszędzie. Albo taka, dla odważnych. Mogę lubić podkreślać talię. Biodra. I biust. I kobiecość. I nie mieć żadnego problemu z tym, że jestem kobietą.
Ale mogę też mieć w życiu trudności i rozładowywać te emocje przez wyjątkowo czarny i niesmaczny humor.
Zatem jeśli ktoś zarzuci czymś niesmacznie-śmiesznym, będę ucieszona.

Bo mam dziś naprawdę do dupy humor.


Bądź na bieżąco! 
  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 

Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Previous
Warkocze, hidżaby i płytkie ocenianie kobiet [TYGODNIK]
O tym, że śmieszy mnie czarny humor i nie chce mi się z tym kryć.

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x