Nałożyłam właśnie peeling na skórę głowy i olej na włosy. Zrobiłam herbatę i zabrałam się za coś, do czego nosi mnie od rana. Do skrobnięcia kilku luźnych słów, na platformie, nad którą mam pełną kontrolę.
Od kiedy zaczęłam działać w sieci, mam niewiele zasad, ale się ich trzymam. Jedna z nich to „nic na siłę”. Przez jakiś czas miałam dość bloga. Z dłuższej perspektywy widzę, jak po prostu powolutku wpadałam w depresję. Nie mam do siebie pretensji, bo aktywnie szukałam pomocy, ale słyszałam, że mam odpocząć, albo łatwo było zrzucić to na inne rzeczy, które działy się w moim życiu. Remont, operacje, potem diagnoza autyzmu. Zupełnie jakby osoby w spektrum autyzmu nie chorowały na depresję częściej niż neurotypowi 🙃.
W każdym razie, dzisiaj mogę zaśpiewać jak Elton John – Im still standing!
Zawsze gdy jestem na takiej górce jak teraz, myślę o mojej koleżance z dwubiegunówką. Jej górki nie cieszą, bo są znakiem manii. Czuję się bardzo spokojna wiedząc, że po prostu wróciłam na dawne tory. No ale nie chwalę dnia przed zachodem słońca, a raczej – przed kolejną zimą, która dojebie mnie brakiem światła, słońca, ciepła i sensu.
Gdy robiłam urlop, byłam niemal pewna, że nie wrócę do działania w sieci. Okazało się, że to nie tworzenie było tym, od czego potrzebowałam odpocząć, a pewien tryb pracy w który dałam się wmanipulować. Ponownie, tu też nie mam do siebie żalu, od przynajmniej 2019 spadałam coraz mocniej w dół i to zostało wykorzystane. Trochę mi tylko wstyd, że robiłam tyle reklam. W pewnym momencie miałam w kalendarzu rozpisane „sloty” co 2 dni. Nie wstydzę się żadnego materiału, który zrobiłam, bo wszystko to fajne marki, ale ja pierdolę, jaka ja byłam ślepa! Mój mózg był jak za mgłą a ja nie potrafiłam na to wszystko trzeźwo spojrzeć. Pomieszały mi się w życiu wszystkie role, kto pracuje dla kogo i po prostu wypełniałam punkty z kalendarza, kręcąc się w życiu bez sensu i nie rozwijając się ani trochę.
Doceniam moment otrzeźwienia, gdy zaczęłam uczyć się nowych rzeczy. Najszczęśliwsza „blogowo” byłam wtedy, gdy robiłam to równolegle z copywritingiem. Zrobiłam kilka różnych kursów (aktualnie uczę się korzystania ze sztucznej inteligencji)| i znowu poczułam, że to co robię, to mój wybór. Potrzebny był mi też ten moment, gdy zrezygnowałam całkowicie z pisania tutaj i social mediów. Zero reklam, zero wszystkiego. Ja wiem, że instagram karze twórców, którzy nie tworzą niższymi zasięgami a „popularność” internetowa jest bardzo krucha, szybko ktoś wskakuje na twoje miejsce. Miło było mieć to w dupie😉.
A dzisiaj spotkałam na stacji metra Iwonę, moją obserwatorkę, z którą wiadomości wymieniałyśmy już z 10 lat temu 😉 Zrobiło mi się bardzo miło. Ja mam tutaj coś więcej niż „zasięgi”. Jesteśmy społecznością.
Aktualnie jest u mnie… bardzo dobrze. Wiadomo, są gorsze dni, gdy zakopuję się pod kołdrą i próbuję zdekompresować po całym dniu, ale jest sporo dobrych. 4 miesiące w Azji były wspaniałą przygodą i jakkolwiek banalnie by to nie zabrzmiało, w tej podróży w końcu uświadomiłam sobie, czego ja chcę od życia. Wcześniej nie słyszałam własnego głosu, ciągle zajmując się bzdurami i wpadając w tak zwaną bieżączkę. Miałam cały czas wypchany kalendarz, ale niewiele tych rzeczy służyło MI. Mojemu rozwojowi, dobrostanowi. Nawet też i portfelowi, bo rozsądniej pod tym kątem to byłoby wydawać co pół roku kolejnego e-booka😅 A mój sklep jest zamknięty i też mam to gdzieś. Bardzo potrzebowałam poczucia, że bez social mediów nadal spokojnie będę mogła się utrzymać.
W międzyczasie okazało się, że jedno z miejsc, które zawsze chciałam odwiedzić i było moim marzeniem, z dzisiejszej perspektywy jest dla mnie… okropne. Pierwszy raz zdarzyło mi się skrócić swoją podróż i wrócić skądś wcześniej.
Zaraz będę musiała zmyć ten peeling z włosów, więc do brzegu. Moje życie ma w końcu jakiś zdrowy balans i harmonię. Dużo gram w karcianki i planszówki, właśnie wróciłam z urodzin koleżanki, na których piłam jak zawsze, tylko herbatę i jest mi z tym wspaniale. Z tym, że mam tak wieloletnie znajomości też, a przecież dla osób *takich jak ja* to dużo trudniejsze. Po robocie jeżdżę sobie do ogródka, bo wydzierżawiłam ROD. Otacza mnie niesamowita obfitość dobra. Porzeczkami i rabarbarem hojnie się dzielę, sałat mam tyle, że nie jestem w stanie tego przejeść. Ostatnio wysłałam trochę rodzicom paczkomatem 😀 Poziomki gdzieś tam nieśmiało się zaczynają, a to jedne z moich ulubionych owoców. Chyba. Bo może to kwestia reguły niedostępności. Zawsze pragnę najbardziej tego, co trudno zdobyć, albo czego jest mało.
Przez ogródek ROD wypstrykałam się z kasy, ale to świetna inwestycja w mój dobrostan psychiczny. Można taki mieć już w cenie 2-3 metrów kwadratowych mieszkania w Warszawie. Mam samych starszych sąsiadów i wszyscy są bardzo mili. W ogóle ogródkowa społeczność jest wspaniała, ludzie dzielą się nadwyżkami żywności, sadzonkami i nasionkami. A to ja pożyczę komuś taczkę, a to ktoś mi. Jeśli narzekasz na ceny żywności, polecam hodować ją siłą własnych rąk. Nie mogę się doczekać na własne maliny, nie mogę się doczekać, aż obdzielę innych agrestem. Lubię te swoje momenty z książką na hamaku i cień pod drzewem, gdy miasto wygląda jak rozgrzana patelnia.
Aktualnie jestem wiewiórką. Gromadzę zasoby, które przydadzą mi się zimą. Już planuję kolejną podróż, w końcu to najlepsze lata mojego życia. Nigdy nie czułam się tak pogodzona z sobą i tak bardzo świadoma swoich potrzeb, a nie tych nabytych w procesie socjalizacji.
Dobra, bo mi minutnik dzwoni, że pora zmyć ten peeling 😀 Do brzegu. Wczoraj miałam podcinane laserowo dziąsła. Ciekawa sprawa, takie wypalanie, śmierdzi mięsem z grilla. Nie jest to zabieg drogi, pierwszy raz zrobiłam coś wyłącznie dla estetyki, to krok numer jeden. No i od słowa do słowa dowiedziałam się, że jedna z tabletek, które łykałam dwa lata wcześniej, to było coś zupełnie nieistotnego medycznie, znaczy się, zadziałało placebo. Oprócz szeregu innych powodów, to jeden z tych, dla których nie dzieliłam się nazwami leków jakie brałam na depresję. Nie chciałabym się naczytać o negatywnych stronach i sprawić, że zadziała nocebo.
Nastawienie, to bardzo ważna sprawa! A potem zamieściłam storki o tym, że moje rośliny zaczęły odżywać razem ze mną. I zaczęło się! Pisałyście (jeśli jakiś pan poczuł się urażony żeńską końcówką, to my dilujemy ciągle z tym w pisamch urzędowych, w książkach i na wykładach, wszystko pisane dla samców ;-)). o tym, że wasze kwiaty umierały, gdy zaczęłyście spotykać się z niewłaściwymi facetami i więdły tak jak wy. Napisała dziewczyna, której partner miał depresję i chociaż to ona nadal dbała o kwiatki, one zdawały się tracić wolę życia, jak on. I mnóstwo historii o roślinach, które zaczęły odżywać wtedy, kiedy wam się lepiej układało, chociaż pielęgnacja tych roślin była raczej taka sama. To ja podrzucę dzisiaj trzy wartościowe linki. Może nie jak za czasów „tygodnika”, gdzie wskakiwała ich cała masa, ale łapcie 3 naprawdę ciekawe:
- eksperyment z kwiatkami. IKEA sięgnęła kiedyś po badania naukowe i zrobiła z tego wspaniałą reklamę, zachęcając dzieciaki by do jednej rośliny mówiły ładne, miłe rzeczy, a do drugiej takiej samej brzydkie (bullying). Efekty możecie sprawdzić sami:
2. Scam, czyli porozmawiaj z babcią i dziadkiem. Znaczy ja ze swoją nie porozmawiam, bo wymyśliła sobie, że mam sponsora i wszystkim to opowiada. A konkretniej; starego dziada xD No ale jeśli macie normalnych dziadków, albo dziadków, co seria są chrześcijanami (czyli że nie mów fałszywego świadectwa i te sprawy), to obejrzyjcie ten film. Ojwojtek wymyślił fikcyjny, czarodziejski gwizdek i… zareklamował go w jednej z tych gazet, gdzie są historie wyssane z palca i inne opowieści dziwnej treści. No i byli chętni, aby ten wspaniały gwizdek nabyć 🙁 Raz, że warto obejrzeć by uświadomić dziadków, dwa, że stworzonego przez niego copy jest tak wspaniałe, że nie mogłam wytrzymać ze śmiechu:
3. Last but not least – dużo się mówi o dochodzie bezwarunkowym, ale są to często głupoty i treści wyssane z palca. Kiedyś reklamowałam Outriders, teraz wrzucam po postu od siebie, że warto wysłuchać tego odcinka podcasu. Jest króciutki: Bezwarunkowy dochód podstawowy – rozdawnictwo czy bodziec do rozwoju?. A moje zdanie? Ja uważam, że pieniądz nie powinien być pozbawiony cnoty dochodzenia do niego.
Ostatnio zapytana o to, jakie mam plany, odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że robić syrop z bzu . Pod tym linkiem kryje się najlepszy przepis, a jakby ktoś przegapił, to jest też na instagramie:
I chociaż rozbawiło to koleżanki, to mnie cieszy, że myśląc o swoich planach nie myślę o celach, o pracy, o finansach i innych tego typu sprawach, tylko o zrobieniu kurde syropu z bzu. A kolejne plany? Nazrywać jeżyn z lasu. Już się zapowiedziałam rodzicom, że jak wrócę z Gruzji to przyjeżdżam na jeżyny. I co?
I tata stanął na wysokości zadania i od razu sprawdził co kiedy i jak:
O, jeszcze jedna rzecz. Przed urlopem zapowiedziałam, że będę wysyłać newslettery. Ba! ja je wcześniej przygotowałam i napisałam, ale potem usunęłam w pizdu, bo urlop to urlop a coś napisanego z wyprzedzeniem to nie jest mój vibe. Przypominam sobie o tym newsletterze co miesiąc, gdy z mojego konta znika opłata za korzystanie z systemu. No ale nabrałam ochoty, by napisać niebawem coś do was, więc kto nie jest na pokładzie, ten może nie trąba, ale będzie trąba jak się nie zapisz w formularzu niżej:
Albo pod tym linkiem, jak komuś formularz nie działa.
A teraz mały spam zdjęciowy i Ciao! :))
Wiem, że prawie nikt już nie czyta blogów. Wiem też, że mam to głęboko w pupie ;)).
Ania
Cudownie się patrzy na to, że wróciłaś do życia ❤️🥹
Ale tak, te kwiaty są niesamowite, ja też mam swoje historie tego jak uczestniczyły w moim życiu, albo życiu moich bliskich. Niebywałe 🤩
Dzięki!!!!
Bardzo się cieszę ze newsletter się pojawi bo były tam zawsze wartościowe treści!
czuję presję 😀
Czytam i tęsknię za blogami, bo łatwiej mi z tekstem niż filmikami, więc cieszę się, że czasem tu wracasz❤️
zatęskniłam za dłuższą formą 🙂
Ja czytam i powiem Ci, że szkoda mi że blogi „umarly”. Większa przestrzeń wyrażania swojego zdania, a druga rzecz nikt nie przyblokuje jak właśnie napiszesz grzyb 🍄. blog na własnych zasadach a nie według widzi misie algorytmów.
Fajnie, że napisałaś:)
Dużo zdrówka życzę!
Znasz kogoś, kto nadal pisze bloga?
Ja piszę:D z recenzjami książek. Jakoś nie umiem się przemóc, żeby recenzję publikować na Insta. Na blogu są moje i choć wyświetleń mam bardzo mało, nadal utrzymuję kilka współprac barterowych.
Ja wymienię swoje ulubione, które nadal działają 🙂 codziennie fit, dr lifestyle, simplicite, riennahera, devangari, rozkoszny, wrocławskie podróże kulinarne, bartek w podróży, joanna pachla. Jest tego trochę i ja bardzo się cieszę, że ta forma nadal istnieje 🙂
Jeśli chodzi o polskie blogi to czytam Twojego, Basię Szmydt, Simplicite i uwielbiałam Joannę Glogazę, ale ostatnio pojawia się w sieci znacznie rzadziej. Wydaje mi się, że wszystkie publikują min. od 2015, ale nie jestem pewna. 😀
Sama też piszę, nie mam serca porzucić bloga, a twórcom mediów społecznościowych nie ufam na tyle, aby powierzyć im 100% moich treści. 🙂
Może jestem trochę dinozaurem, ale czytam blogi. Kocham dłuższe formy. To wszystko insta, szybkie, znikające jakoś do mnie nie przemawia. Za to bliskie mi jest Twoje podejście w kwestii planów. Kiedy ktoś mnie ostatnio pytał o plany, mówiłam o occie z bzu i zbieraniu kwiatów lipy. I jeszcze czekam aż dziurawiec rozkwitnie. Też będę zbierać. I pisać też zamierzam. Fajnie jest potem wracać do starych tekstów i obserwować zmianę jaka się dokonała na przestrzeni lat.
Taaaak to jest super uczucie 🙂 I fajnie mieć takie normalne plany :))
Miło wrócić, czuję się jak w liceum 😀
coś w tym jest!
Ania ale sie ucieszylam na nowy wpis 😍😍 Wszystkiego dobrego dla Ciebie!
<3 cieszę się, że coś napisałaś! Dużo zdrowia psychicznego i fizycznego dla Ciebie 🙂
Uwielbiam czytać blogi, dziękuję, że wróciłaś i do nas i do siebie:)
Jak nie czyta jak czyta? 🙂
Miło czasami przeczytać coś co jest spokojną i ciepłą relacją dobrych zdarzeń czy myśli a nie samą copy, reklamą czy ukrytym produktem. Cieszę się, że u Ciebie lepiej i że cieszysz się każdą cudowną chwilą.
Chyba już się przyzwyczaiłam że tutaj to trzeba zaglądać bo a nuż się pojawi jakiś wartościowy wpis (nie czarujmy się- wszystkie są wartościowe). Po kilku dniach/tygodniach/pół roku ale się pojawi. To trochę takie czekanie na niespodziankę, jak za dzieciaka czekało się co przyniesie Mikołaj to teraz się czeka kiedy pojawi się wpis. I też lubię blogi, zawsze zdawały mi się bardziej osobiste, szczere… No i nie wymagały miliona aplikacji, rejestracji, logowań, maili i haseł. Było prościej. Przy okazji naszła mnie myśl- czy w pracy dla siebie (social media, copyright, freelance itd) nie jest trudniej o zachowanie work-life balance? Tzn wiem… Czytaj więcej »
Cieszę się, że napisałaś coś nowego. Czasami się nie zgadzam z Tobą, mamy inne wartości, ale lubię Cię jak koleżankę. Wracam co jakiś czas i autentycznie się cieszę kiedy coś napiszesz. Trzeba dosięgnąćy do tego, żeby wyrwać się z matrixa gonitwy za ASAPEM. Siedzenie na kocu w parku leczy lepiej niż kilka godzin planowania i „zmieniania swojego życia”. Depresja itp. mają niestety jeden mankament, po jakimś czasie nie wiesz już co było stanem „ok”,a co jednak nie było, bo zaczynasz analizować wpływ wszystkiego na samopoczucie. Wcześniej myślałaś, że dobrze się czuję i jest cudownie, po fakcie jednak dochodzisz do wniosku,… Czytaj więcej »
Niektórzy nadal czytują blogi.