Zimowy żel pod prysznic o zapachu wanilii i karmelu – dowód, że czasami perełkę można zgarnąć za grosze. Teoretycznie to kolejny podstawowy żel pod prysznic marki własnej rossmanna – ot, kolejny z tych po trzy złote. Ale zapach jest przepiękny i pozwala zatrzymać świątecznę atmosferę na dłużej 🙂
Paletka cieni Lovely nude make up kit. Wykonana z bardzo słabego plastiku, rysuje się, jak widać – ma za sobą upadek, ale cienie mają podstawowe, klasyczne kolory i nawet ja nie potrafię się nimi skrzywdzić. Pigmentacja nie powala, ale w moim przypadku – to zdecydowanie plus :).
Wstyd przyznać, ale ten róż do policzków kupiłam… z nudów? Nie wiem jak to określić, nie robię zakupów w ten sposób ale wrzuciłam go do koszyka ot, bez powodu. Na jakimś czeskim blogu znalazłam swatche (klik) – delikatny, ciepły róż o dobrej pigmentacji, czego chcieć więcej?
Słynny cień w kremie – maybelline color tattoo w odcieniu permanent taupe. Czasami stosuję do brwi i jest to najlepsze co kiedykolwiek stosowałam dla ich podkreślenia. Kupiony dzięki recenzjom na blogach i vlogach 🙂
Ta mgiełka leżała i leżała, aż w końcu w ramach denkowania produktów, zaczęłam jej używać. Nie lubię mgiełek, ale moja cera bardzo polubiła ten mały rytuał 🙂 Niczego jej nie brak, jest bardzo ok :).
To by było na tyle, poza cieniem color tattoo – który jest najlepszą rzeczą jaką miałam do brwi ever – kolejność od najbardziej do najmniej lubianego produktu.
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin