Wyzwaniem tego tygodnia jest nagradzanie siebie, a ponieważ dostałam kilka pytań o szczegóły, postanowiłam stworzyć o tym notkę 🙂
Z doświadczenia wiem, że dzieci kochają być nagradzane. Znam chyba z milion sposobów nagradzanie uczniów i dobrze wiem, że to działa. Pod warunkiem, że nagroda jest atrakcyjna. To samo tyczy się też tresury psów, chociaż może to brzmieć głupio. Behawioryzm i tyle.
Ale nagradzanie siebie?
Ale nagradzanie siebie?
No właśnie… ja wiem, że lepiej działam, kiedy wyznaczam sobie za coś nagrodę. Są takie rzeczy, do których całkowicie nie mam motywacji wewnętrznej, więc muszę zorganizować sobie coś, co będzie mnie mobilizować do działania.
Zazwyczaj jest to para nowych butów. I znowu paradoks – nie cierpię kupować butów – mam nietypowe podbicie stopy i ciężko znaleźć mi wygodną parę 🙂 Za to kiedy już znajdę idealne, jestem w siódmym niebie… akurat kilka dni temu pękła podeszwa moich ulubionych kozaków i czuję się obuwniczo wybrakowana. Mam parę płaskich które od biedy noszę, ale to nie ten komfort… Rzecz rozbija się o to, że kiedyś wbiło mi się w stopę denko od butelki. W jeden z ostatnich dni nauki w gimnazjum. Podczas wagarów…i to był moment w który zrozumiałam, że aby chodziło mi się wygodnie muszę czuć pewien rodzaj nacisku na stopie. Ale to osobny temat :))
W każdym razie – dobra para butów to coś, co zawsze mnie mobilizuje. Co więcej – wszystkie wysokie buty które posiadam mają jakąś historię – te kupiłam za zdany egzamin, inne za zrealizowanie jakiegoś projektu i tak dalej 🙂
Ale buty stanowią dla mnie nagrodę za DUŻY CEL.
Co z małymi?
Np. egzamin z dwóch lat jest raczej dużym celem. Problem w tym, że ja zawsze uczę się ostatniego dnia. Czasami dopiero w autobusie… niekoniecznie z lenistwa, zazwyczaj i tak wiem, że dam sobie radę i jakoś podchodzę do tego na luzie…:)
Ale kiedy liczba stron mnie przytłacza a wszystko jest oczywiste, zaczynają się schody… bo jak powtórzyć w kolejności kilkadziesiąt oczywistości? Jak ogarnąć oczywistą regułkę?
Dla mnie takie egzaminy to problem 🙂
Dlatego lubię rozbić duży cel na małe kawałki.
Dla przykładu : ciężko było mi usiąść nad licencjatem kiedy myślałam o nim jako o całości. Ale kiedy wypisałam sobie szereg mniejszych zadań, typu : iść do promotora, wybrać temat, znaleźć literaturę, wypożyczyć literaturę, napisać 1 stronę itp. udało się z tym ruszyć.
Aby zabrać się do nauki na duży egzamin rozbiłam to na masę mniejszych czynności np. :
- Zorganizować sobie notatki
- wydrukować notatki
- opracować 2 zagadnienia
- przeczytać całość
- zrobić fiszki
- zaznaczyć ważne rzeczy
i tak dalej. Im większy problem przede mną, tym bardziej rozbijam go na mnóstwo małych, nieszkodliwych. I wyznaczam sobie malutkie nagrody.
Przykłady : pomalowanie paznokci, kupienie ładnych długopisów, zapalenie świeczki zapachowej, pochłonięcie całej makreli <3, obejrzenie filmu, przesłuchanie jednego kawałka Queen… naprawdę, totalna drobnostki.
Kiedy uczę się z fiszek za każdą poprawną odpowiedź zjadam czekoladkę, cukierka, orzeszka czy coś takiego. Po prostu uprzyjemniam sobie niefajne rzeczy.
Nagrody mogą wydać się idiotyczni błahe, ale ja i tak oglądałabym film i jadłabym makrelę czy malowała sobie paznokcie, z tym, że to działoby się ZAMIAST nauki a ja miałabym wyrzuty sumienia. A tak, mam całkiem inne nastawienie 🙂
EDIT : Pół miliona wyświetleń bloga, ładna liczba 🙂 dziękuję!
zdjęcia: favim.com
Uściski, Ania
Świetne pomysły! I takie niby proste..:) właśnie się zastanawiałam, jak podejść do tych nagród dla siebie, co może być nagrodą, i czy to nie głupie,że coś co i tak mam zrobić (w sumie coś fajnego) też może być nagrodą.. – okazuje się że tak! dzięki za rozwianie wątpliwości:))
u mnie to się sprawdza 🙂
Pół miliona… niesamowite. Gratulacje! Niedawno na teoretycznych podstawach kształcenia mieliśmy o tym jak się zabrać do pisania licencjatu.. Też rozbijaliśmy to na czynniki pierwsze.. Ja też staram się nagradzać ale czasami trzeba się nagrodzić przed. Nie cierpię chodzić na egzaminy ustne z 2 względów. 1.Strasznie stresujące 2. zawsze jak myślę, że mam założyć swoje okropne spodnie w kant i ten niekoniecznie dopasowany żakiet to aż mnie na mdłości zbiera. Żeby chociaż trochę się zmotywować kupiłam idealną małą czarną na egzaminy, od razu przyjemniej się oczekuje przed salą w ładnym stroju. Po zdanym egzaminie pojechałam do drogerii i po miesięcznej przerwie… Czytaj więcej »
o tak, nagradzanie przed też jest czasem potrzebne 🙂
szkoda, że ja na TPK nie miałam takich rzeczy 🙂
i może to głupie, ale lubię ustne egzaminy wtedy przynajmniej nie zdażają się niespodzianki, że ktoś mi nie zalicza poprawnych odpowiedzi, a i takie cyrki mam za sobą 😛
zdarzają* nie wiem jak zrobiłam błąd -.-
Jak Ci się nie zapomni, napisz coś o tym nacisku na stopę, bo mnie to zaintrygowało 😉
A o nagradzaniu siebie czytałam już kiedyś w jakiejś książce, niestety rady typu "w nagrodę obejrzyj ulubiony program tv" nie mają racji bytu, bo najchętniej wyrzuciłabym całe to pudło z domu. Wiele takich popularnych "nagród" u mnie odpada. A Twoje pomysły jakoś do mnie przemawiają. Szczególnie makrela i orzeszki, dobre na włosy 😉
😀 ja TV nie oglądam, ale są ciekawe programy które oglądam czasem w necie 😀
W sumie niby prosty sposob, ale jakos tego nie wykorzystalam:D Ja robie sobie takie cos ze sie karam jak czegos nie zrobie 😛 -musze to obrocic w twoj sposob-może tak bede miala wiecej motywacji 🙂
ja jestem przeciwniczką kar, co najwyżej kara=pozbawienie jakiejś przyjemności (nie kupię butów). U różnych osób różnie się to sprawdza, ale jeśli nagroda jest odpowiednio dobrana to sam jej brak jest odpowiednią karą. Nie ciągnę bardziej w dół na tej skali 😛
o tak, mnie też motywują nawet niewielkie nagrody za coś, co zrealizuję:) wielkie gratulacje z okazji PÓŁ MILIONA – ogromna liczba!:) buźka!
🙂
dzięki Aniu za ten wpis, jak zwykle w dobrej chwili.. będę próbowała wbić sobie to do głowy bo w zostało mi jeszcze kilka *ogromnych* i wyjątkowo podłych zaległości na studiach do ogarnięcia od zaraz!
no to trzymam kciuki, bo mam właśnie tak samo… 😀
niezła liczba, chciałabym mieć tyle pieniążków. 😀 generalnie jakbyś za każde wejście dostawała złotówkę… ;>
bardzo podoba mi się rozbijanie celu na małe kroczki – bardzo pomaga. ja zabrałam się za utrwalanie nawyków z pomocą jednego z Twoich zadań oraz jednej z notek Happyholic. mam nadzieję, że się uda 😀
powodzenia!
Świetny pomysł – ja chyba też się zacznę nagradzać 🙂
pol miliona wow – gratuluje:)
Chyba wlasnie uratowalas mi mature! 😀 juz biore kartke i dllugopis i rozbijam wszystko na mniejsze czesci!
polecam, chociaż ja do matury uczyłam się tylko z matmy 🙂 dasz radę 🙂
A ja nagradzanie traktuję ostrożnie :). Wydaje mi się, że tkwi w nim jakaś tajemnicza cienka granica do przejścia na drugą stronę. Np. nagradzanie dzieci, gdy dobrze się uczą.. nie jestem pedagogiem ani psychologiem, ale zadaję sobie pytanie czy to dobrze wykształci ich jako osobę lubiącą siebie i akceptującą bez względu na ich talent? Ja byłam nagradzanym dzieckiem 🙂 i z tych pochwał zrobił mi się w późniejszym wieku perfekcjonizm. Inaczej też – niezdrowo -pojmowałam konkurencję. Myślę, że nagradzanie siebie, o którym dzisiaj piszesz jest właśnie ok, bo sami siebie chwalimy(nie zawsze dobrym pomysłem jest jedzenie :D, ale to indywidualne… Czytaj więcej »
jest wiele ciekawych metod, można dzieci nagradzać żetonami (i np. 10 żetonów = wypad z mamą do kina), nie można nagradzać za wszystko, bo wtedy motywacja będzie płynąć tylko z zewnątrz i brak nagrody=brak motywacji.Granica jest rzeczywiście cienka, szczególnie kiedy nagradzamy kogoś 🙂
Ja tak muszę sobie zacząć robić, co chwila powtarzam sobie, że będę powtarzać słówka z angielskiego, bo pracuję w stolicy i wypadałoby dobrze mówić w obcym języku, a jak wiadomo nie ćwiczony szybko wyparowuje z głowy ;p Jednakże mam ciągły problem, żeby przysiąść i zacząć powtarzać 🙁
słówka? ojej, ja polecam Ci fiszki/skojarzenia, zrób z tego zabawę albo lepiej – oglądaj ulubione filmy/seriale/programy po angielsku z transkrypcją 🙂
Z tą makrelą to mnie rozwaliłaś :))
wędzona tłusta makrela to moja ukochana ryba i akurat kojarzy mi się z nagrodą – była jedynym co mogłam przełknąć po wycięciu migdałka jak byłam mała :)) Było też cola coao w takim shakerze z grubą słomką 😀
super pomysl!
a tak apropos makreli,to u nas na 9euro!!!masakra!
drogo! 🙁 ja kupuję w Lidlu, najświeższa i najbardziej tłusta w rozsądnej cenie 🙂
Idę się motywować, bo dzisiejsza żaba czeka, żebym ją zjadła 🙂
smacznego! 😀
to jest bardzo dobry pomysł;)
Genialny pomysł z tym nagradzaniem 😉
Hi, Many of our fans are looking forward to see pictures from excellent bloggers like you on world's 1st eyewear styling community plus.firmoo.com, could we have the honor to see you there?
Staram się wprowadzać sobie takie nagrody, ale niestety często mimo niewykonania jakiegoś zadania nagrodę i tak sobie sprawiam :/
no ja tego unikam, chociaż to trudne 😀
Niestety u mnie cukierki za każdy mały kroczek by się nie sprawdziły, bo jednym z moich celów jest zrzucenie kilku kilogramów 😉
no ja chcę uzyskać normalne BMI więc cukierasy są ok, ale jeśli cel jest jak Twój, to rzeczywiscie, motywacja nieadekwatna 😀
Ja się nagradzam za pewne nielubiane przeze mnie czynności a wykonane właśnie tymi malutkimi nagródkami. Robię to od co najmniej 2 lat. Lubię to!
Też tak robię 🙂 Trochę nauki i trochę przyjemności 😀