W końcu od podróży do Włoch wszystko się zaczęło. Dwa lata temu tuż przed sesją dostałam od Ani Kani z bloga studenckiego blue-kangaroo zaproszenie do Salerno – pięknego miasteczka na południu Włoch. Miałam wtedy kumulację na studiach doktoranckich i w pracy, ale pierwszy raz w życiu stwierdziłam YOLO i dałam się ponieść życiu. Właśnie wtedy zakochałam się w podróżowaniu i zobaczyłam, że przy odrobinie wysiłku da się je wpleść w styl życia.
A teraz wyobraźcie sobie mnie, niezwykle regulaminową osobę i to, jak czułam się w związku z tym w Italii 🙂
Luz.
No i prostota. W kuchni dominują te same składniki. Wysokiej jakości oliwa, włoskie sery, długo dojrzewająca szynka, pomidory, bakłażan, bazylia, makaron. Z tych kilku rzeczy można stworzyć przeróżne pyszne dania o krótkim i nieskomplikowanym składzie.
Mój ulubiony drink? Szalenie prosty – w proporcji 1:1 mieszasz świeżo wyciskany sok z pomarańczy i prosecco. Pierwszy raz spróbowałam go właśnie we Włoszech i pokochałam prostotę.
Jak włączyć ten luz do życia w Polsce?
Od Mionetto dostałam osiem butelek prosecco i miałam się przekonać. To była bardzo przyjemna sprawa. Mam wrażenie, że rodzaj wybieranego alkoholu zdecydowanie trzeba dobrać do tego, co zamierzamy celebrować.
Zimne piwo jest fajne do tłustego jedzenia, do wypicia w pubie przy planszówkach albo meczu. Wódkę kojarzę z weselem (nie jestem fanką), przywieziona z Gwadelupy butelka rumu czeka na swój moment od zimy a dla Prosecco Mionetto znalazłam kilka pięknych momentów.
Uwielbiam gotować i zapraszać ludzi na jedzenie. Jeśli nigdy nie piłeś prosecco, przypomnij sobie z dzieciństwa pakowane rogaliki z nadzieniem kakaowym, albo te białe o nadzieniu “spumante”. To właśnie wino musujące.
Osobiście uwielbiam podawać lampkę prosecco do deserów, bo uważam, że cudownie się komponuje.
Może być też deserem sama w sobie – solo, lub z wrzuconą do środka świeżą maliną. Proste, pyszne, ładne.
Mionetto towarzyszyło mi po przeprowadzce. Nie zdecydowałam się na parapetówkę, ale przez pierwszy tydzień od przeniesienia się na Żoliborz co chwilę ktoś wpadał mnie odwiedzić. Lampka schłodzonego prosecco wydawała się idealna do celebracji takiego momentu. Tym bardziej, że w końcu mam normalną wolnostojącą lodówkę, a nie podblatowe maleństwo ❤.
Najważniejszym wydarzeniem z prosecco w tle był jednak panieński Oli. Jakim alkoholem uczcić taką okazję, jeśli cała impreza to kameralne i kulturalne spotkanie w SPA?
Konia z rzędem, kto wymyśli coś lepszego niż delikatnie musujące białe wino, które dobrze komponuje się z sushi!
Schłodzone prosecco, świeże sushi, ładne sukienki i delikatne dekoracje. Dostałam całą paczkę zdjęć a na każdym z nich główna bohaterka ma uśmiech od ucha do ucha.
Celebracja momentów to jedna z piękniejszych rzecz, które kojarzą mi się z Italią. Dzięki Mionetto mam też trochę pysznego, pachnącego włoskim latem (a ściślej jabłkiem, lukrecją i akacją) prosecco dla Ciebie.
Zbierzmy razem więcej sposobów na celebrację życia i rozkoszowanie się momentami. Ja kupiłam ładną szklaną butelkę na domową lemoniadę a zamiast w plastiku – zwykłą wodę też trzymam w szklanej karafce. Obiecałam też sobie zawsze kupować świeżą bazylię w doniczce zamiast tej paczkowanej. To moje drobne, malutkie sposoby na czynienie zwykłych rzeczy nieco bardziej niezwykłymi.
Jestem ciekawa jakie są Twoje sposoby na dolce far niente – jak celebrujesz zwykłe życie czyniąc je mniej zwykłym?
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na “głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin
Uwielbiam włoski klimat, styl… Piękne zdjęcia
dzięki za przepis na prosecco z sokiem z pomarańczy, na pewno spróbuje 😉