Zgarnij 400 zł do Douglas, moja wiara i antybiotyki [TYGODNIK]

Bez zbędnej gadaniny, relacja z tygodnia.
Typowa rutyna – prowadziłam zajęcia, pracowałam i trochę się kurowałam. Tydzień zleciał jak z bicza strzelił, a ja mam to nieznośne uczucie „Aniu, nic nie zrobiłaś”.
Gdy patrzę w kalendarz i zaglądam do skrzynki e-mail – zrobiłam dużo. Mimo to – nie posunęłam się znacząco do przodu w kierunku realizacji swoich planów i celów. Z drugiej strony- muszę mieć za co żyć, więc praca nad planami idzie trochę „po godzinach”. Od kilku dni ustawiam sobie budzik na godzinę i cisnę z pracą ścigając się z czasem. Gdy budzik dzwoni – przerywam. Zaskakujące jak szybko udało mi się dokonać selekcji zadań ważniejszych i mniej ważnych. Pracuję w kilku takich blokach, a mój cel na 2017 to pracować mniej. 
Póki co – udało mi się znaleźć czas dla siebie. Mocniej skupiam się na swoim zdrowiu – zaczynam dzień od ssania oleju*, szczotkuję ciało na sucho, biorę zimny prysznic, codziennie piję jakieś smoothie:
Postanowiłam przez 30 dni pić smoothies, za każdym razem trochę inne. Już wiem, że wyzwanie będzie dla mnie trudne ze względu na kilka krótkich wyjazdów. Postaram się na ten czas zorganizować sobie gotowe, butelkowane smoothies.
Co do ssania oleju – podlinkowałam do tekstu p. Agnieszki Maciąg, bo jest dużo bardziej kompletny od mojego własnego.
Tyle dla ciała, ale przecież to tylko ciało. Nigdy nie byłam tak pogodzona ze swoją śmiertelnością, nigdy nie byłam tak spokojna, nigdy też nie sądziłam, że znajdę w szerokiej palecie różnych -izmów i -logii coś, co zatrzyma mnie na dłużej. Wiem, że zawsze będzie hejt na Żydów. Ludzie burzą się o „terrorysta syryjskiego pochodzenia”, ale gdy ktoś napisze „milioner żydowskiego pochodzenia” to nikt nie burzy się o utrwalanie stereotypów.
W każdym razie – w 2017 roku pora zrobić coś w kierunku studiowania Kabały, bo na razie jest trochę tak jak tutaj. Zamieszczam to z jednej, maleńkiej przyczyny – mam szczerą nadzieję, że ktoś się tym zainteresuje i „połknie bakcyla”.
Opublikowałam tekst o naturalnym leku na choroby układu oddechowego. Padło mnóstwo pytań o odcień szminki, więc notujcie –
to numerek 18, Aurora Red Pierre Rene. Złote opakowanie zamykane na magnes, ok. 20zł. Jest rewelacyjna!
Odnośnie pytań… jesteście niesamowicie zaangażowaną społecznością! Bardzo mnie to cieszy, ponieważ od lat staram się budować z Wami relacje. Oto kilka snapów z tego tygodnia:
W pierwszym dniu publikowania insta stories, oglądało je 3 tysiące osób (nie zdążyłam ze screenem). Tu super wynik! Na snapie jest Was troszkę mniej, ale za to jesteście niesamowicie zaangażowani –  Tak licznie screenowaliście wartościowy komentarz czytelniczki Sylwii (znajdziecie go tutaj).
Wspominałam już o tym, że Was uwielbiam?
Inne teksty na blogu:
No właśnie. Tajlandia. Moja grudniowa „ucieczka” do Azji obnażyła kilka problemów natury organizacyjnej. Po pierwsze – brak mi kilku rzeczy. O ile walizki z Westwing sprawdzają się rewelacyjnie, o tyle jest kilka drobiazgów do dokupienia.
Moja największa wpadka w Tajlandii? Miałam gotówkę oraz pieniądze na karcie. „Główną” kartę miałam w domu, a na podróż przelewam sobie jakieś fundusze z marginesem na nieprzewidziane wypadki/wydatki. W razie zgubienia/kradzieży karty nie miałabym ogromnych problemów. Jakież było moje zdziwienie gdy w Bangkoku mogłam wypłacić równowartość 200 zł! Bankomaty pobierają ok. 20 zł prowizji, więc deal był naprawdę słaby. Przeoczyłam jakąś blokadę. Ale w czym problem, można przecież zmienić limity, prawda?
Tak. Jeśli karta SIM nie leży w mieszkaniu na wyspie Phuket.
Na szczęście to była końcówka wyjazdu do Bangkoku (tekst o tym co robiliśmy w Bangkoku znajdziecie u Oli).
Padłam ofiarą własnych „wymogów bezpieczeństwa”. Zawsze usuwam polską kartę SIM za granicą, bo boję się o przypadkowe włączenie pakietu danych. Jasne, tutaj też mam górny limit, ale przezorny zawsze ubezpieczony. Jak widać – za bardzo 😀
Miałam z kartą jeszcze kilka perypetii, dlatego rozglądam się za czymś innym. Przede wszystkim – często są promocje, np. Qatar Airways ma 15% zniżki przy płatności kartą Visa, jakiś sklep przy płatności Master Card a czasami za granicą dana karta nie chce przejść. I co wtedy?
Przez swoją głupotę zostałam z katarskimi dolarami, które mogę wymienić jedynie po niekorzystnym kursie.
Dlatego rozglądam się za promocją bankową. Wygodniej mieć 3 karty po tysiąc na każdej niż jedną z trójką.
Już raz się przegapiłam promocję lotniczą gdy bank miał przerwę techniczą. Never ever again!
Znalazłam już nawet genialną ofertę – karta Citi Simplicity za 0 zł z bonusem – 400 zł w bonie do sieci Douglas. Mam nadzieję, że uda mi się załapać. Trzeba mieć minimum 21 lat, nie posiadać karty Citi Banku od 2014 roku, nie pracować w nim i … mieć z ostatnich 3 miesięcy regularne wpływy minimum 1200 zł. (Zatrudnienie w obecnej firmie 3 miesiące, a jak ma się działalność to minimum 25 lat i działalność prowadzona od 2 lat).
Po raz pierwszy żałuję pracy w oparciu o umowy o dzieło, ale i tak podejmę próbę. Haczyk? Oferują różne karty, jednak tylko „Simplicity” pozbawiona jest opłat (jedynie ew. kredyt oprocentowany jest na 10,5%).
Link do oferty (klik), regulamin 
Jest też druga oferta – wybiera się taką samą kartę (moim zdaniem ta druga jest niekorzystna) i do zgarnięcia jest zwrot za Spotify Premium za 12 miesięcy oraz bon na 200 zł do empiku (klik). Niestety obie oferty są ważne do końca stycznia 🙁
Kiedyś bawiłam się w dorabianie przez zakładanie kont ( ktoś pamięta mój tekst z 2014? :D) i z braku czasu porzuciłam ten zwyczaj. Zdecydowanie zamierzam znowu stać się łowcą promocji :).
Przy okazji – znalazłam stronę „refunder„, która zwraca część pieniędzy za zakupy. Warto się tam zarejestrować. Ja jako blogerka często wrzucam na bloga linki afiliacyjne tylko po to, by coś przez nie kupić. Np. niedawno robiłam zakupy na zalando i wróciło mi w ramach prowizji 7 zł. Jeśli właśnie kliknąłeś w „zalando” i dokonasz zakupu, to też dostanę z tego tytułu drobną prowizję. Nie chcę być jednak w żaden sposób samolubna i nie obrażę się, gdy sam skorzystasz z tej wiedzy.
Jeśli prowadzisz blogi, możesz zarejestrować się w kilku programach afiliacyjnych, np:
TradeTracker (dają 15 zł na start!)
Convertiser
Dodać się do programów ulubionych sklepów i zawsze klikać w swoje linki przed dokonaniem zakupu . Nie zwiększa to ceny, ale spowoduje kilka (zazwyczaj 1-8) procent prowizji.
Nie każdy ma jednak bloga, a czasami blog bywa odrzucany (mi też się to zdarza!) więc można skorzystać z portalu refunder, który podzieli się z Tobą własną prowizją (np. za zakupy w empiku). Jeśli znacie coś, co działa analogicznie – koniecznie dajcie znać 🙂
A tak wyglądam ostatnio. Sweterek jest z Romwe (klik) i bardzo polecam – dostałam o niego wiele pytań a aktualnie na stronie jest ostatnie siedem sztuk… Natomiast spinka… jak to spinka 😀
Dostałam też kilka pytań o to, co mam na ustach. To szminka w odcieniu 203 Wonder Fuchsia z Miss sporty. Na pewno uda się ją znaleźć w sieci Rossmann :).
W kwestii mojego tygodnia to niestety tyle!
Za to mam garść interesujących linków:
Na dzisiaj to tyle 🙂
aaaa, eeejj, stop, stop!!! znalazłam lepszy deal! Refunder ma program partnerski, czyli jeśli klikniesz TEN LINK i zrobisz zakupy za 50 zł, oboje otrzymamy po 25 zeta!
Buziaki!

Bądź na bieżąco! 
  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 

Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Previous
Włosy styczeń 2017 – co tu się porobiło?
Zgarnij 400 zł do Douglas, moja wiara i antybiotyki [TYGODNIK]

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x