Po co byłam w Londynie i dlaczego nie kupiłam torebki

Miasta typu Londyn nigdy mnie kręciły i kręcić raczej nie będą. Mają swój urok i klimat, ale nasz Lądek Zdrój podoba mi się bardziej :). Rok temu ekspresem dosłownie przebiegłam przez główne atrakcje Londynu (zobacz: Londyn w jeden dzień) i oceniłam to miasto na siódemkę w dziesięciostopniowej skali. Po co zatem tam wróciłam?

Złożyły się na to trzy powody.
1. Wizyta u specjalisty
2. Tanie loty (77 zł w dwie strony)
3. Marzenie Natalii
Zatem widząc w listopadzie -20% na wizzair oraz będąc członkiem wizz discount club nie mogłam odmówić sobie przyjemności kliknięcia biletów.
W międzyczasie moje jesienne załamanie zdrowotne przerodziło się w coś „grubszego”. Jestem niesamowicie wdzięczna za to, że mogę je trochę hamować. Szczerze mówiąc – wolę nie myśleć jakby to wyglądało gdyby nie „urlop od choroby” na Cyprze w listopadzie, a potem Tajlandia.
Zresztą, widzicie na snapie jak wyglądam i jaki mam zmęczony głos. Nie mówiąc o tym, że codziennie muszę leżeć jakieś 30 minut w pozycji Trendelenburga, by wyrzucić śluz z oskrzeli, a kaszlę jak gruźlik.
W każdym razie, sedno jest takie że Londyn, że lekarz, że na jedną noc, że budżetowo i że Natalia chciała zobaczyć Notting Hill. A ja stwierdziłam, że jak mam rok YOLO (głupia nazwa, ale mi się podoba), to wykorzystam okazję i zrobię na wyprzedażach jakieś zakupy.
Znalezienie kompana na jednodniówkę do Londynu (w ogóle na jakikolwiek krótki wyjazd) jest szalenie trudne! Wszyscy pracują i tak dalej. Ja mam dość takiego świata, bycia niewolnikiem, wynajmowania komuś najlepszych lat swojego życia i jeszcze bycia zależną od czyjegoś widzimisię, czy da mi wolne czy nie. W XXI wieku jest zbyt wiele możliwości bym się na to potulnie zgodziła. Wystarczy że moje płuca się kulą i przez to zginam kark. Z innych powodów zginać go nie zamierzam!
W weekend cisnęłam więc z pracą, a potem musiałam sprawić, by udało się być w pracy będąc w drodze (telefon z netem i determinacja do pisania dłuższych form mobilnie) oraz poprowadzić w poniedziałek zajęcia z których prosto cisnęłam na pociąg do Poznania.
Nawet rok temu nie zdecydowałabym się na takie szaleństwo.
Co można robić w Londynie?
Przejść się, zobaczyć szare wiewiórki, zrobić kilka zdjęć, zakupy, wybrać się do specjalisty, zjeść coś dobrego. Ogólnie nudno nie jest, paleta możliwości jest olbrzymia. Przy mocno ograniczonym czasie jest ciut trudniej 😉
Np. trzy godziny można spędzić na wizycie u lekarza albo drzemce. Natalia wybrała to drugie…
Wspominałam też o zakupach. To prawda, miałam je w planach od kiedy zarezerwowałam bilety do Londynu. Chciałam kupić:
1. Porządną torebkę
2. Porządny portfel
3. Porządne okulary przeciwsłoneczne
Tak się też składa, że kilka prostych psychologicznych zasad się sprawdza, i pracując z pewnymi ludźmi opłaca mi się wyglądać w pewien określony sposób. Np. mieć lepszą torebkę, ładny notes a nie taki w kotki czy śmieszne pieski, czy też porządny długopis a nie randomowy z materiałów reklamowych. Mnie to śmieszy, ale dałam sobie szansę na sprawdzenie czy to moje złudzenia czy może podąża za tym realna różnica w zarobkach. No i jednak podąża.
Bogate dzieci dostaję lepsze prezenty, nawet od biedniejszych krewnych (istnieje poczucie, że mają wyższe oczekiwania i nie zadowolą się byle czym).
Z drugiej strony – epatowanie logo jest takie nie-moje! Bardzo lubię chińskie ubrania. Chińczycy idealnie rozumieją co to znaczy talia i np. kraciastą spódniczkę ze zdjęć kocham bardzo. Mam więc w sobie coś takiego, że nawet mając coś oryginalnego będę wyglądała jak z podróbką. Wieśniara forever 😀
[Osoby, które nie rozumieją mojego specyficznego poczucia humoru proszone są o wykonanie trzech baranków o ścianę*, zanim wymyślą sobie w tym miejscu pojazd lub pogardę dla mieszkańców wsi]
Usiadłam do tabelek w excelu i wyliczyłam maksymalny budżet na ten cel. Szukałam czegoś, co pozwoli mi pozostać sobą (wieśniarą) ale też uzyskać korzyści wymagające pewnych inwestycji.
Krótko mówiąc – Kors odpadał. Jest za często podrabiany by to się obroniło.
Szukam rzeczy klasycznych, uniwersalnych ale jednak firmowych. Jestem dzieckiem szczęścia, bo trafiła mi się mega okazja – jedna z torebek jakie trafiły na mój moodboard pojawiła się na Westwing w mocnej przecenie.
Miałam bon rabatowy (pisałam o tym w tekście o darmowych okazjach) i środki bliskie końca terminu ważności, więc niespodziewanie mój budżet ocalał. Jak tu nie kochać Westwing? 
Tym bardziej, że wyprzedażowe modele na Answear były droższe 😉 
Okulary udało mi się dorwać w TkMaxx a misja portfel oraz się nie powiodła.
A Harrods… cóż za targowisko próżności ;))
Kupują tam głównie bogate Arabki noszące na burkach torebki warte roczną pensję polskiego robotnika. Iluż biednych uchodźców by za to wykarmił!
Zupełnie nie moje klimaty takie miejsce. Prawda jest jednak taka, że ubranie to w pewnym sensie PR. Logo umieszcza się dla próżności i dla próżności te rzeczy się kupuje. Jeśli ktoś jest bystry, to potrafi oszacować która torebka zyska kiedyś na wartości. Mi brak w tym zakresie wiedzy. bo w najmniejszym stopniu mnie to nie jara. A szkoda, bo wiedza to władza.
To wizerunek sprawia, że Trump jest znienawidzony chociaż nic jeszcze nie zrobił, a Obama jest kochany bo ma ładnie skrojone garnitury, całuje żonę w dłoń i przybija żółwiki (to wystarcza by zapomnieć o tym, że umożliwił bankierom pobranie ogromnych premii, nie zamknął Guantanamo, zezwolił na zbombardowanie szpitala Lekarzy bez Granic w Kunduzie).  Ludzie tak postrzegają świat i tego nie zmienię. Kupują gówno owinięte w ładny, sygnowany papierek i chcą być oszukiwani.
Nie wiem zatem jakim cudem trafiłam na torebkę, która spełnia moje kryterium – podobałaby mi się nawet wtedy, gdyby nie miała żadnego logo.
Z portfelem było trudniej – jak mam coś kupić, to na litość – nie plastikową tandetę. Różowy uroczy portfel mam już od moich azjatyckich przyjaciół ;-).
Co w Londynie mi się spodobało? Zieleń i takie poczucie, że już wiosna. I miałam wielką radość z tego, że Natalia spełniła swoje marzenie i wybrałyśmy się na spacer śladami bohaterów Notting Hill :).
Łapcie kilka fot:
Strój: Sukienka jako bluzka, spódniczka (romwe/shein, dawno wyprzedane), botki – deichmann.
Podsumowując – udało się wszystko, poza zakupami :). Kupiłam jedynie okulary i trochę słodyczy w funciaku. Myślałam, że może na lotnisku, ale portfele mnie rozczarowały. Omal nie kupiłam etui na paszport z Victoria’s Secret, ale potem pacnęłam sobie wirtualnego baranka w ścianę i otrzeźwiałam – 28 funtów to GRUBA przesada.  Etui kupiłam sobie na Aliexpress:
Różowe. Może to z VS też kiedyś kupię – jak dorwę gdzieś przecenione.  Albo podczas przesiadki na lotnisku w Katarze, gdzie nie ma podatków. Na pewno nie za tyle hajsu ;-). I nie czarujmy się jeśli kupię – tylko z powodów wizerunkowych. Tak samo jak Iphone. To bardzo dobry telefon, naprawdę – poza baterią nie mam zarzutów. Ale na pewno nie na tyle dobry, bym w jego cenie miała pięć smartfonów Xiaomi. Ten rok rzucił mnie w trochę inne środowisko :)).
 (Psst! To nie ma nic wspólnego z blogiem!)
Np. taki Paryż – brudne to miasto, a PR ma rewelacyjny i ludzie zjeżdżają zrobić sobie fotki pod kawałkiem żelastwa. Podobnie Londyn i te czerwone budki. Dlatego chciałabym prosić Cię o jedno – mów o Polsce za granicą dobrze. Żeby chciano nas odwiedzać nie tylko ze względu na niskie ceny, ale też dla pierogów, ceramiki z Bolesławca, chust w ludowe wzory, koronek z Koniakowa. Żeby polski cydr był sławny na cały świat.  Gdyby nasz kraj zaczęła obsługiwać jakaś porządna agencja PR…
Dlatego tak ważne jest to, by sprzeciwiać się gdy ktoś mówi „polskie obozy śmierci”. Sprzeciwić się można np. tutaj.
Mam więc dwie prośby:
1) Poszukuję porządnego portfela
2) Poszukuję porządnej, dużej torebki
Miło, jakby nie kosztowało to fortuny. Dało się potem ewentualnie odsprzedać (i tak muszę posprzedawać trochę rzeczy by dopiąć budżet). Było markowe na tyle, by ci co trzeba przypisali mnie w tym nieuświadomionym  ułamku sekundy do tego pułapu stawek w którym chcę się sytuować, ale też aby nie biło po oczach jak marki, które każdy kojarzy (np. Kors. Kors jest super, ale zupełnie nie dla mnie). Na tyle uniwersalne, bym to nosiła i żeby mi się podobało. Za wszystkie tropy i pomysły będę wdzięczna.
Buziaki! :*

*Baranek o ścianę – staropolska technika polegająca na uderzeniu głową w mur aż z tej głowy wyjdzie głupota.



Bądź na bieżąco! 

  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 
 
 

Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
mona
7 lat temu

Aniu, a może wyroby polskiej firmy Wittchen Ci sie spodobają? Jakościowo są bardzo, bardzo ok, mam kilka produktów tej firmy. I można sie załapać na fajne przeceny, tylko spójrz: https://www.wittchen.com/promocje,f,c-3809,3808#productListWrapper

AT Zem
AT Zem
7 lat temu

Mieszkam w UK od 12lat i jak potrzebuje eleganckich , klasycznych rzeczy ( w tym torebki, portfele), to przylatuje do Polski. Ostatnio ekspedientka w M&S pochwaliła mój zgrabny portfel od Cholewinskiego. Londyn czy generalnie Anglia to dobre miejsce na zakupy średniej jakości ubran. Klasyka tutaj jest dostępna rzadko i w baaardzo wysokich cenach! Pozdrawiam!

aniamaluje
7 lat temu
Reply to  AT Zem

Dziękuję za komentarz 🙂 Jakie polskie marki polecasz? Ja mam dość przaśny gust, ale może innym się przyda 🙂

Dagmara Janik
Dagmara Janik
7 lat temu

torebka Tous lub Prada
porfel Furla – piękny i niezniszczalny mimo ze mam biały

Previous
Trendy – średnie włosy 2017/2018 | Medium hairstyles
Po co byłam w Londynie i dlaczego nie kupiłam torebki

4
0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x