Gdy pokazywałam ostatnio biedronkową promocję na bataty i marakuje, pojawiły się głosy bym napisała dwa słowa, jak wcześniej zrobiłam pisząc o tym jak jeść figi oraz daktyle. Bardzo się cieszę, że tworzymy wspólnie miejsce, w którym nikt nie czuje kompleksów ani wstydu z powodu niewiedzy. Ogromnie to cenię.
Marakuje to jedne z moich ulubionych owoców. Nie chcecie wiedzieć jak było mi przykro, gdy na słynącej z nich Gwadelupie było po sezonie a ja musiałam obejść się smakiem. Marakuja to był mój ulubiony owoc do smoothie w Tajlandii .
I gdybym nie widziała w biedronce pani, która próbowała znaleźć najmniej pomarszczoną – naprawdę nie chciałoby mi się pisać tego tekstu.
Marakuję wybieramy taką, która jest brzydka i pomarszczona właśnie. Wtedy jest dojrzała 🙂
Następnie wystarczy przekroić na pół ostrym nożem, a miąższ zjeść łyżeczką. Jest słodka i smakuje tak… tropikalnie. Przynamniej tak mi się kojarzy – ze smakiem tych wszystkich jogurtów z dzieciństwa, na których wieczkach oglądałam egzotyczne owoce, bo nie były tak szeroko dostępne.
Przyznaję – biedronkowa nie ustępuje niczym tej jedzonej w Tajlandii. No, może poza ceną, bo 2 zł za owoc to trochę dużo.
Łupinkę można zachować i podać w niej alkożelki. Będzie zero waste.
Na poważnie – marakuja jest jednocześnie słodka i kwaskowata, świetnie komponuje się z jogurtami, których za bardzo nie powinnam jeść, ale to połączenie na medal.
Ja gdy jest dostępna w marketach (a dzieje się to rzadko…) kupuję i zjadam łyżeczką, chociaż najbardziej na świecie lubię smoothie marakuja+woda. Niestety – cena tego owocu w Polsce nie zachęca do kupna sześciu sztuk i wrzucenia do blendera…
Zdarza mi się do deserów kupować po prostu pulpę z marakui. Smaczna, słodka, chociaż pewnie nie jest zbyt zdrowa.
Bardzo polecam spróbować, próbowanie nowych rzeczy to jedna z moich ulubionych „zabaw” urozmaicających codzienność. Moje wyzwanie 1000 nowych rzeczy było jednym z przyjemniejszych doświadczeń ever.
Bądź na bieżąco!
Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –
jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂
Komentując oświadczasz, że znasz regulamin
Uściski, Ania
Nigdy nie kupowałam marakuji w takich ”warunkach domowych”. Zawsze to był dla mnie mega egzotyczny owoc, zarezerwowany na wyjścia do restauracji 😀
ooo 😀 te biedronkowe są całkiem spoko 🙂
Nigdy nie jadłam 🙂 Dzięki za wskazówki 🙂
Dzień dobry.
Przepraszam, że kontaktuję się w taki sposób, ale jest on najpewniejszy, by dotrzeć szybko do Twórcy bloga.
Otóż mam przyjemność powiadomić Cię, że blog Twój został nominowany przez innego uczestnika do konkursu BLOGS from HEART. W związku z powyższym uprzejmie proszę o kontakt na ten adres e-mail: konkurs_blogsfromheart@onet.pl – sprawa pilna.
Pozdrawiam.
Witold
BLOGS from HEART