Monika, co sama wydaje książkę… jak to robi? [BOHATERKI]

Macie czasami takie wrażenie, że jak robicie coś super-dobrego to jakimś cudem to na bank się uda? Jakby Wszechświat chciał pomóc realizacji.
Niedawno Kinga Kasperek (polecam blog Kingi każdemu, kto marzy o wydaniu książki!) skontaktowała mnie z Moniką. Napisała, że ta przebojowa kobieta zdecydowała się napisać powieść i ją wydać. Samodzielnie.
A na mojej  głowie rozgrzebana koncepcja doktoratu, niedokończony artykuł na konferencję, kilka dużych zleceń z pracy, blog i gdzieś tam obok jeszcze zwykłe życie. Dostaję dziennie kilka zapytań o współpracę i często jest wśród nich propozycja dotycząca jakiejś książki. 
Zdecydowanie nie miałam gdzie upchnąć czasu na przeczytanie kolejnej pozycji. A jednak – przejrzałam kawałek i tak już jakoś doczytałam do końca.
Głęboko wierzę w zasadę – traktuj innych tak, jak sam chcesz być traktowany.  Gdy wydawałam własną książkę, na mojej drodze niespodziewanie pojawiło się kilka wspaniałych i życzliwych osób. Wspomniana Kinga, Marta Kalarus i Katarzyna Domańska – chciałabym im z tego miejsca serdecznie publicznie podziękować💖.
Dlatego też po lekturze „Końca świata” poczułam, że chcę coś dla Moniki zrobić. Postanowiłam z nią porozmawiać i pokazać jak inspirującą jest kobietą. Może doda komuś odwagi do walki o swoje marzenia? 

Skąd w Twojej głowie urodził się pomysł napisania książki? Zawsze o tym marzyłaś, czy decyzja była raczej spontaniczna?
Ja w ogóle nie myślałam nigdy o tym, że napiszę powieść. Owszem, chodziła za mną ksiąka, ale oparta na własnym doświadczeniu odkrywania swoich łemkowskich korzeni, ale nigdy fikcja literacka! Wyjechałam we wrześniu z przyjaciółmi w Bieszczady, żeby podjąć ostateczną decyzję, czy chcę pisać doktorat z filozofii czy nie (przewód miałam już otwarty). Uznałam, ze jednak to nie jest droga dla mnie, wróciłam do domu i w 3 tygodnie napisałam „Koniec świata”. Historia do mnie przyszła zupełnie nieproszona…

Moją skrzynkę mailową co chwilę zalewają propozycje przeczytania i zarekomendowania jakiejś książki, a odbiorcy widzą ile przesyłek otrzymuję od wydawnictw. Niewiele z tych książek w ogóle czytam a jeszcze mniej finalnie rekomenduję. Twoją połknęłam błyskawicznie. Nigdy nie pomyślałabym że napisałaś tak udany debiut w trzy tygodnie. Jak tego dokonałaś?

Bardzo się cieszę, że wybrałas akurat moją książkę! I że tak dobrze Ci się ją czytało

. A wracając do pytania… niestety nie umiem na nie odpowiedzieć. To było tak, że przyszła do mnie historia dziewczyny, która bedąc w stałym zwiążku, zakochuje się w innym. Wędruje po Bieszczdach i mierzy się sama z sobą. Usiadłam do komputera i to napisałam. Nie mam pojecia, czy jeszcze kiedyś uda mi się taką akcję powtórzyć! Mam już plan na następną część i sama jestem ciekawa, czy też popadnę w takie twórcze flow, czy praca już bedzie przebiegała spokojniej. Oczywiście w 3 tygodnie powstał „surowy” tekst – później pracowałam nad całością już z redaktorka i naprawdę bardzo wiele rzeczy musiałam porpawić (np. przepisać wszystkie dialogi). Ale w fabule praktycznie nic nie ruszałyśmy.

Bohaterka Twojej książki ma 25 lat i musi dobrze przemyśleć co jest dla niej ważne. Ty również stanęłaś przed trudnymi decyzjami. Czy jest w Tobie coś z Melanii?
Jasne! Tak jak Melania, jestem po studiach filozoficznych i tak jak ona zajmuję się muzyką. Obdarzyłam Melanię częścią swojego życiorysu – i to była baza do stworzenia całej postaci. Inni bohaterowie też w ten sposób powstawali – brałam cechy moich przyjaciół i na tej podstawie budowałam charakter postaci. Ciekawa jestem bardzo, czy się w nich rozpoznają!
Bo oczywiście tylko część cech i historii oparta jest na tym, co faktycznie sie wydarzyło, reszta to fikcja i gra mojej wyobraźni…


Książka jest rewelacyjna i na pewno jeszcze sama przybliżę ją czytelnikom, ale teraz chciałabym poznać trochę Ciebie. Podjęłaś mnóstwo odważnych decyzji – zrezygnowałaś z pisania doktoratu niemal na finiszu. W trzy tygodnie napisałaś książkę i jeszcze samodzielnie ją wydajesz, a na dodatek napisałaś powieść pełną chrześcijańskich wartości, co niekoniecznie dobrze się sprzedaje. Skąd w Tobie ta odwaga?
Chyba z tej swiadomosci, że mamy tylko jedno życie i że nie warto marnować go na rzeczy, które nie przynoszą nam radości, nie rozwijają nas, nie budują nas w żaden sposób. Cały czas towarzyszy mi poczucie, że w życiu chodzi o to, zeby czerpać z niego pełnymi garściami, realizować sowje marzenia. Ale nie zawsze tak wyglądało moje życie! Jeszcze nie mam gotowej odpowiedzi co sprawiło, ze zaszły we mnie takie zmiany. Kiedys byłam szarą myszką, nieśmiałą dziewczyną, na którą nikt nie zwracał uwagi. A z tym doktoratem to nie było tak, że rzuciłam go na finiszu – przez trzy lata studiów byłam w stanie rozkręcić swój szyciowy biznes od zera, nagrać jedną płytę i przygotować materiał na kolejną, a na pisanie rozprawy nigdy nie miałam czasu. To znaczy czas miałam, ale wolałam go przeznaczać za każdym razem na coś innego. Mimo tego z decyzją o rzuceniu doktoratu zmagałam się przynajmniej rok – bardzo trudno było mi ją podjąć. Jak myśle sobie o tych wszystkich zmianach, któ©e zachodzą w moim życiu, jeszcze bardziej doceniam mojego meża, który jest dla mnie wielkim wsparciem w tych moich szaleństwach.
Postanowiłam napisać o wartościach chrzescijańskich, bo one dla mnie są bardzo ważne. Chciałam też trochę przełamać stereotyp Polaka-katolika, pokazać, na czym może polegać bycie chrzescijaninem w dziejszym swiecie bez ideologizowania i bez lukru, ale też pokazać, że to moze byc wartościowy sposób życia. Ciekawa jestem, czy mi sie to udało


Oj udało! Czytając miałam poczucie, że te wartości są bardzo bliskie także Tobie, nie tylko bohaterom. Przyznasz jednak, że porzucenie czegoś w co zainwestowało się dużo czasu wymaga dużej odwagi

A Self-pub? Dlaczego tak?

Wymaga odwagi, stąd pewnie tak długo nosiłam się z tą decyzją… Ale uznałam, że w tym momencie mojego zycia nie wyniosę już więcej ze studiów filozoficznych, że to, co miały mi dać, już mi dały. Nie mam wiec poczucia że zmarnowałam czas – nie, po prostu odeszłam wtedy, kiedy przestałam się rozwijac.
O self-publishingu myślałam praktycznie od początku, bo uwielbiam uczyć się nowych rzeczy i a samą myśl o tym, że poznam proces wydawania książki od początku do konca, uśmiechałam się.
Ani się obejrzałam nagle znaleźli się wokół mnie ludzie, którzy chcieli mi w tym pomóc. Za namową redaktorki wysłąłąm też tekst powieści do największych wydawnictw w polsce zajmujacych się literaturą młodzieżową. Zrobiłam to przed Bożym Narodzeniem, do teraz nie mam odpowiedzi (minimum czeka się 3 miesiące).
Ale kiedy dowiedziałam się, że idąc do tradycyjnego wydawnictwa, autor otrzymuje 8-12% ceny okładkowej od sprzedanego egzemplarza, a zazwyczaj jesczze nie może w pełni decydować o swojej książce – o jej wyglądzie i cenie – przeraziłam się i uznałam, że spróbuję to zrobić sama.

Uwielbiam taką postawę – wielu ludzi załamuje się widząc przeszkody i rezygnuje ze swoich marzeń. Ty wzięłaś sprawy w swoje ręce.


Prawda jest taka, że ja lubię brać sprawy w swoje ręce! I później się okazuje, że przyciągam ludzi, którzy chcą mi pomagać – bo zdaje sobie sprawę, że takiego przedsięwzięcia jak wydanie powieści nie udźwignęłabym sama.

I jest w tym chyba jakaś magia, bo sama nie grzeszę nadmiarem czasu a coś mnie do Twojej książki przyciągnęło. Jest chyba coś takiego, że dobre rzeczy zawsze się obronią. Domyślam się, że samodzielnie wydanie książki to wyboista droga. Jak dużą część tego procesu wzięłaś na siebie?


Na mojej głowie spoczywa zarządzanie całym procesem tworzenia książki i mapy – bo do ksiażki będzie dołaczona mapa Bieszczad, bo moim marzeniem jest, zeby czytelnicy poszli na szlak śladami bohaterów. I to samo w sobie jest dużym wyzwaniem, bo dopiero wchodząc od srodka w proces wydawniczy, dowiedziałam się, ile rzeczy trzeba ogarnąć! Ale najturdniejsze jest i tak zajmowanie się promocja i marketingiem. Muszę sama dotrzeć do moich czytelników, a nie mam agencji reklamowej. Nie spodziewałam się, ze będzie to tak obciążające, mimo że jestem osobą, która lubi pójść do radia i pogadać, lubi kontakt z ludźmi i ma już jakieś doświadczenie w biznesie. Na szczęście moje zaangażowanie przynosi efekty, i kiedy mam bardzo cieżki dzień i mam ochotę się skulić pod kołdrą i już spod niej nie wyjśc, dzieje się coś dobrego, co znów daje mi siłę do działania.

Domyślam się, że drugą część też wydasz w ten sposób. Swoją odpowiedzią uprzedziłaś moje kolejne pytanie. Nigdy nie marzyłam o Bieszczadach, chociaż słyszałam o nich same dobre rzeczy. Twoja książka sprawiła, że mam ochotę wybrać się tam latem. Co takiego mają w sobie Bieszczady, że zdecydowałaś się podjąć kluczowe dla siebie decyzje właśnie tam?

Jeśli będziesz się tam wybierać, daj koniecznie znać, może uda nam się wspólnie wyskoczyć na szlak! Bieszczady mają w sobie jakąś magię; są bardzo przyjaznymi górami (co nie znaczy, że można je lekceważyc), choć jednocześnie możesz wędrować cały dzień i nie spotkać nikogo na trasie… Myślę, że dla mnie mają też takie znaczenie, bo niedawno odkryłam – dzięki muzyce – że mam korzenie Rusińskie. A przed II wojną światową Bieszczady były zamieszkane głównie przez Rusinów…

Czy możesz zatem powiedzieć, że w Bieszczadach odkryłaś siebie na nowo? Czy to działa trochę inaczej?

Myslę, że każda wyprawa w góry zmienia mnie i pozwala na odkrywanie we mnie jakiegoś nowego obszaru. Dla mnie takie odkrywanie to proces, który pewnie nigdy się nie skończy! Ale doświadczam tego, że podczas wędrówek w górach łatwiej jest o spotkanie z sobą samym – łatwiej jest dostrzec zmiany, które zaszły i przygotować się na nowe.
Brzmi sensownie. W ogóle czytając powieść miałam wrażenie, że jesteś bardzo poukładaną, świadomą osobą. Rzadko doświadczam czegoś takiego podczas lektury. Przychodzi mi w tym momencie do głowy jeszcze jedno kluczowe pytanie – zdecydowałaś się pozyskać fundusze na wydanie książki za pomocą ludzi i publicznej zbiórki. Kolejna odważna decyzja. Skąd taki wybór?

To była odważna decyzja, zgadzam się, i nawet powiem Ci, że chyba nie do konca zdawałam sobie sprawę z tego, na co się decyduję. Na crowdfunding już wcześniej namawiał mnie kolega, który jest właścicielem portalu mintu.me i organizuje takie akcje. Chciał mi w ten sposób pomóc pozyskać środki na nagranie płyty z moimi piosenkami, ale że dostaliśmy je od Marszałka Województwa Małopolskiego, uznałam, że w takim razie zrobimy zbiórkę na książkę. Podeszłam do tego jak to ja – super, nowe doswiadczenie, przygoda. W efekcie zbiórka miała ruszyć 1 marca, a ruszyła 9, bo mnie ilosć pracy zwyczajnie przerosła! Crowdfunding jest super dlatego, że pozwala na zbudowanie innej relacji niż klient-sprzedawca. W akcję ludzie angażują się dlatego, że wierzą w Ciebie i Twój produkt, chcą stać się współtwórcami produktu. Bardzo ta idea do mnie przemawia! To jest ten „wyższy” powód, dlaczego się zdecydowałam na crowdfunding, bo ten przyziemny jest taki, że samodzielne wydanie książki to duża inwestycja i trudno mieć na podorędziu tyle pieniędzy 😉

Crowdfunding jest też lekcją pokory – codziennie przemagam się, żeby po raz kolejny poprosić kogoś o pomoc.
Dla mnie to też osobowościowo spra zmiana, bo to zazwyczaj ja byłam tą osobą, która spiera i motywuje innych, a teraz jestem po drugiej stronie.
Bywa to trudne, ale kiedy widzę, ile osób juz się zaangażowało w akcję, naprawdę rosną mi skrzydła.

Zastanawiałaś się co by było, gdyby nie udało się zebrać funduszy?


Mieliśmy taki plan z mężem, że jeśli będzie brakowało kasy, to sami wpłacimy… Bo to jest tak, ze jeśli nie zbierzesz 80% kwoty, to pieniądze wracają do wspierajacych. Byłoby to dla mnie bardzo smutne, gdybym musiała ogłosić wszystkim tym, którzy we mnie uwierzyli, ze książki nie będzie – stad nasz plan awaryjny. Ale już widzę, że na szczęście nie będzie takiej potrzeby.
Ja i tak już sporo zainwestowałam sama w książkę – w akcji zbieram tylko pieniądze na wydruk, sama poryłam koszt redakcji i korekty (5 tysiecy).

To sporo. Mojego bloga czyta wiele osób, które chciałyby wydać własne książki ale nie mają do tego odwagi. Boją się odrzucenia przez wydawnictwo, przerażają je koszty. Co byś im powiedziała?

Dziewczyny, walczcie o swoje marzenia! Jeśli będziecie wystarczajaco zdeterminowane, jestem przekonana, że się Wam uda. Kluczem jest dobry produkt, umiejętność mówienia o nim i społeczność, która będzie nim zainteresowana. Nie bójcie się też prosić o pomoc – wydanie własnej książki to naprawdę wielkie przedsięwzięcie, a jestem przekonana, że znajdziecie wokół siebie ludzi, którzy bedą chcieli Wam pomóc. Sposobów, jak to wszystko zrobić, jest wiele. Pamietajcie o tym, że jeśli wydawnictwo odrzuci Wasz tekst, to wcale nie znaczy, ze jest słaby, tylko na przykłąd wydawnictwo może nie dotrzegać w nim potencjału rynkowego. Ale to, że ono nie dostrzega, to wcale nie znaczy, ze go nie ma… Znajdźcie kogoś kompetentnego, kto Wam szczerze powie, czy z Waszym tekstem warto iść w świat. U mnie to był profesor z UW, a potem redaktorka. Nie zrażajcie się poprawkami – sama musiałam ich mnóstwo wprowadzić, ale dzięki temu powieść jest dobra.
A jeśli zdecydujecie się na self-publishing możecie iść w moje slady i zorganizować crowdfunding – to jest duże wyzwanie, ale też swietna przygoda!

Monika, bardzo mocno Ci kibicuję i nie mogę doczekać się drugiej części przygód Melanii!

Dziękuję! I chcę jeszcze dodać, że to nie jest tak, że ja się niczego nie boję i jestem taka hej do przodu. Jest we mnie sporo lęku, ale uczę się go oswajać i działać mimo niego. I idę małymi krokami do przodu… Wy też możecie!

To jeszcze jedno pytanie – Co wyróżnia Twoją ksiązkę? Dlaczego czytelnik ma po nią sięgnąć?
„Koniec świata” to pełna ciepła opowieść o losach Melanii i jej przyjaciół. To świetny sposób na przeniesienie się na bieszczadzki szlak bez wychodzenia z domu… A na doatek to książka interaktywna! W treści ukryte będą QR kody odnoszące do pięknych fotografii gór autorstwa Kasi Warańskiej oraz do piosenek, które na szlaku nuci sobie Melania. Do powieści bedzie też dołączona porządna mapa Bieszczad z zaznaczoną trasą przejścia bohaterów.
brzmi naprawdę innowacyjnie! Kiedy można spodziewać się gotowego produktu i gdzie będzie można kupić książkę?

Akcja crowdfundingowa trwa do 9 kwietnia, jeśli uda się nam utrzymać wszystkie terminy, to osoby rezerwujace egzemplarz w akcji dostaną ksiażkę końcem maja.
Czyli teraz można książkę zamawiać przez portal mintu.me, wspierajac dzięki temu jej wydanie. Później bedzie dostępna w moim sklepie manufakturamoniki.pl oraz w małych księgarniach. I w schroniskach, które odwiedzają w Bieszczadach moi bohaterowie!

Dziękuję za rozmowę 🙂

Zainteresowanych szczegółami zostawiam z masą linków do Moniki:
link do piosenki promocyjnej: https://www.youtube.com/watch?v=Jfd2RW6qi44

Link do nagrania, jak czytam pierwszy rozdział książki: https://www.youtube.com/watch?v=8EjWraheqDU&feature=youtu.be
Link do akcji: mintu.me/projects/koniec-swiata-powiesc-i-mapa (akcja trwa do 9 kwietnia)

Blog, więcej informacji o książce, historia odkrywania moich korzeni i moja muzyka: monikamalgorzatalis.pl

facebook powieści: https://www.facebook.com/koniec.swiata.powiesc/

instagram: monikamalgorzatalis

na zdjęciu portretowym komin z mojej manufaktury 🙂
plus foty kolorowej spódnicy (manufakturamoniki.pl)
facebook manufaktury: https://www.facebook.com/manufakturamoniki/?hc_ref=SEARCH&fref=nf

PSSST! Na jednym z moich ulubionych blogów też pojawił się wywiad z Moniką. Jak Ty to robisz kobieto, że zjednujesz sobie ludzi? 😉
Zachęcam do wsparcia projektu i obiecuję częściej pisać o odważnych kobietach!


Bądź na bieżąco! 
  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 


Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Previous
Co warto kupić na Aliexpress – z perspektywy pięciu lat zakupów
Monika, co sama wydaje książkę… jak to robi? [BOHATERKI]

0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x