Kto jest największym wrogiem kobiety?

Tekst, w którym wspomniałam kilkoma słowami, że nie chcę przykleić do siebie etykietki „feministka” wywołał sporo emocji. A ja widzę problem w zupełnie innym miejscu. Więc dzisiaj będzie trochę o życiu bez etykiet.

„Kultura” gwałtu, „niesprawiedliwy patriarchalny świat” i inne frazesy wywołują we mnie odruch z lekka wymiotny. Stawiamy każdego mężczyznę w roli potencjalnego oprawcy i potwora. „Trochę” nie w porządku! 

Ja myślę, że kobiety mają gorszego wroga.
To co napiszę nie pretenduje oczywiście w żadnym razie do miana naukowości – na blogu jestem tą Anią, która zdejmuje z siebie gorset nakładany przez różne role i piszę do was jako Ania w kapciach ;-)).
Od napisania tamtego tekstu bacznie przysłuchiwałam się i przyglądałam rzeczywistości. Dopiero co linkowałam do tekstu o radnej, która trenuje pole dance – trafiłam na niego widząc dyskusję na facebooku. Kto krytykował dziewczynę najbardziej? Inne kobiety.
Pamiętam sytuację z dziewczyną, która pochwaliła się publicznie seksem grupowym z autobusem muzyków, których chyba była fanką. Nie podzielam jej wyborów, ale zjawisko groupie młode nie jest – ostatecznie zrobiła ze swoim ciałem to, co chciała. Nikogo nie skrzywdziła. Nie utopiła w rzece szczeniaczków, nie okradła starszej pani, nie nadepnęła na linie na chodniku.
 Kto ją najbardziej krytykował? Kobiety. Całe stada kobiet. Że szmata, że dziwka, że worek na spermę. Szukałam długo jakichkolwiek głosów w jej obronie. Najwięcej było ze strony mężczyzn. Ze przecież gdyby to mężczyzna wskoczył do autobusu pełnego tancerek, to byłby oceniony całkiem inaczej, że dziewczyna nie zrobiła nic złego, że miała taki temperament, że miała do tego prawo.
Kobiety dalej swoje – że wstyd, że „to coś” będzie mieć prawa wyborcze. Jakby kurczę głosowała waginą.
Gdy facet zdradzi dziewczynę, kobiety często wybaczają księciulkowi wszystko, a kochankę rozszarpałyby na strzępy, jakby to ona była w całej sytuacji jedyną winną. Ładne i zadbane uczennice są traktowane przez nauczycielki jako tępe dzidy – zgrabnej dziewczynie z farbowanymi włosami trudniej jest dostać dobrą ocenę, niż szarej myszce w warkoczu. Bo jak przecież miała czas na makijaż, to pewnie nie miała czasu na naukę i jej się poszczęściło. Albo ściągała.
Dziewczyna trenuje nawet będąc w ciąży – oczywiście znając swoje możliwości. Przez cały czas wysłuchuje (rzecz jasna – od innych bab) że jest głupia, próżna i zrobi dziecku krzywdę. Rodzi zdrowe dziecko – co więcej – dzięki treningom i kontroli mięśni twierdzi, że jej poród był całkiem szybki i bezproblemowy. Znowu – w oczach innych kobiet- staje się bezwartościowa, bo nie cierpiała. Bo prawdziwy poród to tylko z bólem a w ogóle to powinna zbiednieć i rodzić na NFZ bo co ona sobie wyobraża.
Bardzo chciała karmić piersią. Początkowo to robi (oczywiście jest suką, bo powinna robić to w ubikacji a nie zasłaniając pierś pieluszką, a w ogóle to mogła siedzieć w domu jak ma dziecko do karmienia. Nóg trzeba było nie rozkładać. I tak dalej – rzucają kąśliwe uwagi inne baby). Potem teściowa (całkowicie nieświadomie!) przyniosła do domu chorobę, a matka karmiąca wylądowała z antybiotykiem i się karmienie musiało skończyć – znowu w oczach innych (kobiet oczywiście!) stała się złą kobietą, bo podaje mleko modyfikowane a prawdziwa matka to karmi piersią i tylko piersią.
Maria. Marię poznałam jako kompetentną, sympatyczną osobę o niezwykle rozwiniętym poczuciu estetyki. Wymieniłyśmy kilka opinii, ale nie znamy się jakoś bardzo. Poznałam ją jako inteligentną, obytą osobę znającą się na tym, czym się zajmuje – ostatni raz rozmawiałyśmy w grudniu – śniłam się jej, a konkretnie pomysł na logo mojego bloga. Ponieważ bardzo podoba mi się poczucie estetyki (klik), ucieszyłam się niezwykle. Ale wiem jak jest zapracowana mając małe dziecko, ucząc się języków – nie cisnęłam z czasem. Omal nie spadłam z krzesła czytając niedawno nagłówki portali – „blogerka, żona prawicowego dziennikarza dostała pracę w kancelarii Szydło”. Artykuł oczywiście sugerujący, że po znajomości.
Dodam, że artykuły były pisane głównie przez…kobiety. Tak samo jak hejty.
Nie ma na scenie żadnej partii politycznej, z którą zgadzałabym się od A do Z. Co za tym idzie – nie jestem ani #teamPiS ani #teamPO ani żadne nowoczesne, razem czy co tam jeszcze jest. 
Ale określenie kobiety przez pryzmat męża (jakby to stanowiło o jej kompetencjach!) jest mocno nie w porządku. Tak samo jak tendencyjne wybieranie z wielu jej aktywności tej najmniej społecznie szanowanej, czyli blogowania.
To jakby noblistka będąca jednocześnie fanką One Direction wygłosiła jakiś wykład na Harvardzie, a prasa napisałaby „fanka One Direction przemówiła w Newtown”. Czujecie różnicę?
Gdy ładna kobieta pozuje na okładce gazety – jest próżna. Gdy zrobi to kobieta o aparycji Buki z Muminków – przełamuje stereotypy i robi rewolucję. Gdy taka „plus size i jestem z tego dumna” zdecyduje się jednak po czasie schudnąć i wyzna, że wcale nie akceptowała siebie plus plus plus… nagle stanie się wrogiem publicznym numer jeden. 
Dla mnie piękno nie ma rozmiaru, kształtu i określonej formy – jednym podobają się tacy ludzie, innymi inni – ale skąd te podwójne standardy przy jednakowym czynie?
Kontynuować?
Ostatnio przeczytałam w jakimś komentarzu (napisanym przez kobietę!), że pewną dziewczynę „miało pół Warszawy”.
A może to ona miała pół Warszawy?! Oczywiście dalej uzasadnienie wywodu, że jest „rozjechana”, jakby 10 stosunków z różnymi mężczyznami wpływało na to bardziej niż 10 z jednym i tym samym.
Kto pisze, że Chodakowska ma twarz jak koń? Strzelam, ale jestem pewna że więcej kobiet niż mężczyzn.
Kobiety są dla siebie nawzajem bardziej surowe i okrutne. Jeśli mówimy już o uciskaniu kobiet przez mężczyzn (często udowadnianym na siłę!!!), nie milczmy o tej drugiej stronie – o kobietach, które są dla siebie nawzajem często dużo bardziej surowe i okrutne niż wymyślony wróg – patriarchat. Dla lubiących krótkie, powierzchowne ale sygnalizujące coś publikację – linkuję polski skrótowy artykulik na ten temat (klik) – dla tych, którzy nie mają problemu z angielskim i chcą czegoś więcej – polecam bardzo otwierającą i dość ważną książkę – Woman’s inhumanity to Woman (autorka jest profesorem na Uniwersytecie w Nowym Jorku).
Nie lubię etykiet – nie istnieje żadna ideologia, pogląd, filozofia, religia, żaden -izm, i żadna -logia którą akceptowałabym w 100% bez szemrania i zastrzeżeń. Dlaczego mam więc przyjmować te etykietki na siłę i nazywać się feministką, skoro oprócz poglądów z którymi się zgadzam, zakłada to też szereg poglądów,z którymi nie zawsze się zgadzam, lub – głęboko się nie zgadzam?
Uważam, że czyny mówią głośniej niż słowa – dlaczego to co robię ma być gorsze od działań kobiety, która pod szyldem „feminizm” walczy z tym, by w książkach i publikacjach pisano do czytelnika w formie żeńskiej i zamieniono „history” na „herstory”?
Wolę bez żadnej etykiety pomagać fundacjom działającym na rzecz dostępu do edukacji dla kobiet z krajów muzułmańskich albo walczących z obrzezaniem. 
Nie potrzebuję do tego etykiety – metki zawsze mnie gryzły w szyję.
Uważam, że my kobiety powinnyśmy się zjednoczyć. Bardziej wspierać. Stawać w swojej obronie. Przestać ze sobą rywalizować, i walczyć a zamiast tego być dla siebie oparciem. Dlatego podam też bardzo pozytywne przykłady – RailGirls, Latająca Szkoła Kobiet, grupa na fejsie Szpilki w Biznesie. Wspierając się, pomagając sobie nawzajem i odnosząc się do siebie z życzliwością możemy więcej, niż gdy będziemy się ciągle oceniać i ze sobą walczyć. 

Strój z dzisiaj – moje ulubione spodnie, botki (klik) i trochę kontrowersyjnie – body z dużym dekoltem (na modelce lepiej) plus długi żakiet w sam raz na wiosnę (klik) – jest fajny, ale przypomina mi trochę kitel albo fartuch – myślę o przyszyciu czarnych lub złotych guzików w miejsce białych. Dobry pomysł?
Jaki jest cel tego tekstu? Odmitologizowanie etykiet – znam takich co wycierają sobie twarz papieżem a w ręku dzierżą różaniec, ale nie czyni ich to w żadnym razie dobrymi ludźmi – czynu mówią głośniej niż słowa, a ja zawsze odcinałam metki od swoich ubrań – uwierają mnie.
Poza tym – chciałabym, abyśmy my – kobiety (ze statystyk wynika, że jest ich najwięcej wśród czytelników bloga), przyjrzały się swoim relacjom z innymi kobietami i bardziej się wspierały, zamiast ciągle oceniać, osądzać, krytykować, konkurować i walczyć. Proste zadanie – w ciągu najbliższego tygodnia spróbuj wesprzeć jakąś kobietę. Choćby słowem.
Miłego weekendu!

Bądź na bieżąco! 

  INSTAGRAM ❤ FACEBOOK 
❤ FACEBOOK MONIKI 


Niektóre teksty widzą tylko subskrybenci (nie lądują na „głównej”) –

 jeśli chcesz być na bieżąco, zostań obserwatorem w google lub na bloglovin 🙂 A jeśli dany tekst Ci pomógł, sprawisz mi przyjemność, jeśli klikniesz +1 w g+ pod tekstem 🙂

Follow on Bloglovin

Komentując oświadczasz, że znasz regulamin

Uściski, Ania
Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
najstarszy
najnowszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Anna-Maria Wiśniewska

No cóż, wszystko to myśle wynika z braku poczucia własnej wartości. Ten, kto je ma, nie musi hejtowac, poniżać i krytykowac. Ile by dało, gdyby w szkole były zajęcia z inteligencji emocjonalnej i generalnie – z samorozwoju.
Ja oczywiście zachęcam tez do odwiedzenia mojej grupy #WiecejDziewczyn w której staramy się edukować i uświadamiać zarówno kobiety jak o mężczyzn 😉 bit.ly/JestWiecejDziewczyn

aniamaluje
6 lat temu

Słusznie zachęcasz bo grupa spoko 🙂

Klamka123
Klamka123
7 lat temu

Witam! t Chciałabym dodać kilka moich przemyśleń.. Uważam że kobiety które tak negatywnie podchodzą do innych kobiet są poprostu zazdrosne. W głębi duszy może bardzo pragną tego co ma ta druga ” su*a” ale nie mogą ze względów różnych bo wstydzą się opinii ludzi czy innych rzeczy i pragną w jakiś sposób im podciać skrzydła aby w jakiś sposób się choć troszkę dowartosciowac. Walczyć z tym ciężko. Bo każdy musiałby zastanowić się poważnie nad swoim zachowaniem. Ja kiedyś zauważyłam u siebie jak matka karmiąca dziecko wzbudziła we mnie zazdrość tym że wystawiła wgl ta pierś a w pobliżu był mój… Czytaj więcej »

Previous
Lekomania i taniec na rurze [TYGODNIK]
Kto jest największym wrogiem kobiety?

3
0
Would love your thoughts, please comment.x
()
x